Gwiazd naszych wina
- Kategoria:
- literatura młodzieżowa
- Tytuł oryginału:
- The Fault in Our Stars
- Wydawnictwo:
- Bukowy Las
- Data wydania:
- 2014-06-04
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-06-04
- Liczba stron:
- 320
- Czas czytania
- 5 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788364481178
- Tłumacz:
- Magda Białoń-Chalecka
- Ekranizacje:
- Gwiazd naszych wina (0201)
- Tagi:
- John Green literatura młodzieżowa choroba nowotwrów miłość
- Inne
Hazel choruje na raka i mimo cudownej terapii dającej perspektywę kilku lat więcej, wydaje się, że ostatni rozdział jej życia został spisany już podczas stawiania diagnozy. Lecz gdy na spotkaniu grupy wsparcia bohaterka powieści poznaje niezwykłego młodzieńca Augustusa Watersa, następuje nagły zwrot akcji i okazuje się, że jej historia być może zostanie napisana całkowicie na nowo.
Wnikliwa, odważna, humorystyczna i ostra książka to najambitniejsza i najbardziej wzruszająca powieść Johna Greena, zdobywcy wielu nagród literackich. Autor w błyskotliwy sposób zgłębia ekscytującą, zabawną, a równocześnie tragiczną kwestię życia i miłości.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Zapisane w gwiazdach
Śmierć to bardzo delikatny temat, a jednak wielu pisarzy decyduje się uczynić go tematem swojej książki. Z różnym skutkiem, bo trudno nie popaść przy tym w banał. Pisanie o umieraniu jest dobrym sposobem, by wycisnąć łzy z czytelnika, ale też sposobem bardzo prostym, wręcz za prostym. Bo gdy treść wzrusza, to najczęściej automatycznie wzbudza pozytywne emocje. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat na księgarskich półkach oznaczonych napisem „bestseller” nie brakowało powieści o umieraniu. „Oscar i pani Róża”, „Jesienna miłość”, „Bez mojej zgody”, „Biała jak mleko, czerwona jak krew”, „Zanim umrę”…Patrząc na te najbardziej popularne tytuły, okazuje się, że coraz częściej książki o śmierci skierowane są do młodego czytelnika. Oswajanie nastolatków ze śmiercią to trudne wyzwanie, jednak podejmują się go kolejni autorzy. Sukces powieści Johna Greena „Gwiazd naszych wina” (ogłoszonej m.in. najlepszą młodzieżową książką roku 2012 przez prestiżowy „The New York Times”) tylko utwierdza w przekonaniu, że młodzież potrzebuje właśnie takich książek - mądrych i pokrzepiających.
Co przyczyniło się do niebywałego sukcesu, jaki odniosła na całym świecie powieść Amerykanina? Po kolei. Główną bohaterką i zarazem narratorką jego książki jest Hazel Grace, szesnastolatka cierpiąca na raka tarczycy w czwartym stadium, z przerzutami do płuc, które sprawiają, że nie może samodzielnie oddychać. Wszędzie towarzyszy jej butla z tlenem, którą ochrzciła imieniem Philip. Hazel jest bohaterką, której trudno nie lubić. Nie, nie dlatego, że się jej automatycznie współczuje, ale głównie dlatego, że ona się nad sobą nie użala. Poza tym, że jest chora, jest normalną dziewczyną - nie tą stereotypową szkolną miss, otoczoną wianuszkiem koleżanek, lecz jej mniej przebojową przyjaciółką. Na jednym ze spotkań grupy wsparcia, do której zapisali ją rodzice, a której wsparcie zdaniem Hazel jest dosyć wątpliwe, dziewczyna poznaje Augustusa Watersa. Gus okazuje się być chłopakiem, którego kostniakomięsak, czyli bardzo wredny rak tkanki kostnej, pozbawił prawej nogi. Jego najlepszym przyjacielem jest Isaac, który z kolei cierpi na chorobę oczu, która grozi całkowitą ślepotą. Ta trójka rówieśników bardzo szybko się ze sobą zaprzyjaźnia. Tak szybko, jak tylko jest to możliwe u Amerykanów. Ale przymykając oko na takie drobne uproszczenia, trzeba powiedzieć, że sposób konstrukcji bohaterów to coś, z czym Green poradził sobie najlepiej. Najlepiej napisaną postacią jest Augustus, chłopak, który ma momentami dość wisielcze poczucie humoru, jest próżny, świadom swojej urody i inteligencji, ale jednocześnie tak czarujący, że nie jednej dziewczynie miękną kolana, gdy go słucha. A na pewno jest tak z Hazel. To właśnie o takich ludziach mówi się, że są charyzmatyczni. Gus uwielbia wygłaszać monologi wyrażające jego pojmowanie świata, a w ustach trzymać niezapalone papierosy („Widzisz, to taka metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał”). Ten dystans do choroby, jakim autor obdarzył swoich bohaterów, w dużej mierze zdecydował o sukcesie książki. To zdystansowane podejście wydaje się być jedynym sposobem bohaterów na oswojenie choroby i przetrwanie. Nie tylko Gus, ale i Hazel i Isaac mówią o swoich dolegliwościach w sposób zabawny („Półtora roku temu zawarłem przelotną znajomość z kostniakomięsakiem”) i ironiczny („bonusy rakowe”, „uboczne efekty umierania”, ironia przejawia się też w nagminnym stosowaniu wyrazów rozpoczynających się wielką literą, np. Hazel mówi o sobie jako Osobie Profesjonalnie Chorej), co z jednej strony przyczynia się do lekkości czytania, z drugiej jeszcze bardziej gra na emocjach czytelnika. W bohaterach książki nie ma pretensji do świata, nie pytają „dlaczego ja?”, nie chcą by się nad nimi litowano. Jedyne czego chcą, to mieć jak najwięcej czasu, by przeżyć jeszcze jak najwięcej piękny chwil.
Ze względu na wiek bohaterów, „Gwiazd naszych wina” jest też oczywiście książką o dojrzewaniu. Autor odważnie mówi o seksie, potrzebie bliskości i ciekawości charakterystycznej dla tego okresu życia, o rozterkach związanych z pierwszym zakochaniem, nieporadności w okazywaniu uczuć... I oczywiście umiejscawia chorobę każdego z bohaterów także w tym kontekście. Pokazuje, że jednych choroba bliskiej osoby zbyt przeraża, by mogli z nią być, innych z kolei skłania do bycia razem, nawet jeśli to nie jest ta największa miłość życia. Wiek jednak nie ma tu znaczenia. Choroba sprawia, że dorastasz i do pewnych spraw podchodzisz z dojrzałością dorosłego. Książka przemyca wiele pytań, np. o to, czy chorzy mają prawo ranić bliskich swoją śmiercią, zajmować swoją pielęgnacją itd.? Może najlepiej byłoby się stać odludkiem, którego śmierć nikogo nie zaboli? Czy to jest fair, by rodzice żyli tylko dla dziecka? Z drugiej jednak strony, czemu ze względu na chorobę mielibyśmy unikać miłości? Choć te rozważania brzmią poważnie, książka bynajmniej nie jest utrzymana w melodramatycznym tonie.
O sukcesie „Gwiazd naszych wina” być może przesądził wątek ulubionej powieści Hazel, „Ciosu udręki”, która szybko staje się też ulubioną książką Augustusa. Jej autor, Peter van Houten, pisze na wstępie: „To nie jest książka o raku, bo książki o raku to lipa”. Nie mniej, bohaterką książki jest szesnastoletnia Anna, oczywiście chora na raka, a książka pisana z jej perspektywy urywa się nagle w środku zdania. Hazel najbardziej w świecie chciałaby się dowiedzieć, jak potoczyły się losy jej bohaterów: czy Anna umarła, co się stało z jej chomikiem, z kim związała się jej matka. Motyw książki w książce jest o tyle ciekawy i ważny, iż zdaje się wyrażać stanowisko samego Greena, który podobnie jak autor fikcyjnej książki (który okazuje się nieczułym pijakiem), podkreśla na wstępie swego dzieła, że jest ono tylko fikcją i wszelkie dociekania na temat losu bohaterów są niewskazane. Autor tym samym daje do zrozumienia, że nie chce, by jego książkę traktowano nazbyt poważnie. W książce pojawia się też inna Anna, Anna Frank, postać jak najzupełniej prawdziwa, której postawa w chwilach największego cierpienia jest od dawna stawiana młodym ludziom za wzór. I rzeczywiście, jej wzorem Hazel i Gus starają się nie poddawać w chorobie, więc po wizycie w muzeum jej imienia, radośnie uprawiają – po raz pierwszy w życiu - seks. Green nie owija w bawełnę, nie udaje, że seks dla nastolatków, a już zwłaszcza dla chorych, nie istnieje, co robi duża część autorów piszących dla młodzieży. A to mu dodaje, jakby powiedzieli sami zainteresowani, plus sto do wiarygodności.
Sedno swojej powieści John Green ukrył gdzieś między słowami, choć nie udało mu się uciec od typowych dla „onkologicznej literatury” motywujących złotych myśli (cały dom Gusa wypełniony jest karteczkami z hasłami typu: „Bez smutku nie zaznalibyśmy smaku radości”, sama Hazel też zresztą ich nadużywa, prawdopodobnie na skutek swojego, wyjątkowego jak na szesnastolatkę, oczytania). Jego powieść bez wahania można nazwać błyskotliwym wyciskaczem łez, co plasuje ją znacznie wyżej niż zwykłego wyciskacza łez. Błyskotliwy znaczy bowiem inteligentny. „Gwiazd naszych wina” kończy się trochę jak „Cios udręki” – nie daje jednoznacznych odpowiedzi, zostawia z wieloma przemyśleniami, także na temat interpretacji znaczenia i związku różnych jej wątków. Biorąc pod uwagę to wszystko, nie dziwi, że bestsellerem Greena szybko zainteresował się przemysł filmowy. Młodzieżowe hity od czasów Harry’ego Pottera zawsze kończą w kinie i tym razem nie mogło być inaczej. Z filmu Josha Boone’a można być zadowolonym – choć umówmy się, że książce nie jest on w stanie dorównać. Reżyser uniknął przede wszystkim tego, czego czytelnicy najbardziej nie lubią: drastycznych cięć w fabule. Film pozostał wierny książce i dobrze oddaje jej ducha, choć zabrakło w nim miejsca na smaczki, które budowały klimat książki i obraz jej bohaterów. Nie zobaczymy w filmie motywujących haseł wiszących w domu Gusa, nie usłyszymy też pasjonujących rozmów bohaterów o literaturze. Z oczywistych względów nie ma tu miejsca na pisane wielką literą nazwy, jak wspomniane już Bonusy Rakowe czy Osoba Profesjonalnie Chora, które oddziałują wyłącznie na papierze. Wszystko inne jednak się zgadza. Strzałem w dziesiątkę okazała się obsada. Shailene Woodley tchnęła życie w Hazel, która na papierze wypadała dość blado przy charyzmatycznym Augustusie. Należy pochwalić wybór do tej roli szerzej nieznanego wcześniej Ansela Elgorta. Nie jest on może spełnieniem mojego wyobrażenia o nonszalanckim Gusie, ale jego anonimowość ogromnie wpływa na wiarygodność jego postaci. Szkoda tylko, że obecność Isaaca, wnoszącego do tej historii dużo poczucia humoru, obcięto do minimum. Nie zaszkodziło to jednak filmowi. Twórcom udało się bowiem zachować równowagę między śmiechem a powagą, dzięki czemu film ogląda się z podobną przyjemnością, która towarzyszy lekturze literackiego pierwowzoru. Filmowa „Gwiazd naszych wina” wypada przekonująco zarówno jako romans, jak i pokrzepiająca opowieść o umieraniu. Sens książki został zachowany, nie można chcieć więcej. Jednak jeśli jeszcze jej nie czytaliście pamiętajcie: najpierw książka, potem film, inaczej możecie czuć niedosyt.
Malwina Sławińska
Oceny
Książka na półkach
- 37 983
- 10 507
- 9 609
- 4 708
- 784
- 557
- 540
- 184
- 178
- 120
Opinia
Nowotwór. Na pierwszy rzut oka zwykły wyraz niewyróżniający się na tle innych. Po prostu słowo na „n”, jak inne. Jednak skrywa ono w sobie bolesną prawdę o tym, że twoje ciało zamierza podpisać umowę z samą Śmiercią. Ludzie próbują temu zapobiec poprzez chemioterapię i inne formy zwalczania złośliwca tkwiącego wewnątrz siebie. Nie wystarczy jednak leczenie. Ważne jest także nastawienie chorego do swojego losu oraz wsparcie bliskich, które pozwala zapomnieć o wszechogarniającym nas bólu. To pozwala na szybsze pozbycie się nowotworu.
Bywa jednak tak, że nowotwór jest złośliwy, co oznacza już podpisanie umowy z panną prowadzącą dusze w danse macabre. To najgorsza z możliwych sytuacji, jakie mogą nas spotkać przy tej paskudzie siejącej spustoszenie w naszym organizmie. Wtedy zazwyczaj są dwie opcje: użalać się nad sobą i uważać, jaki ten świat jest niesprawiedliwy lub brać z życia garściami i nie przejmować się konsekwencjami.
Hazel Grace to szesnastoletnia dziewczyna, która wie, że nie ma co liczyć na cudowne ozdrowienie. Oswojona ze swoją wersją nowotworu zawsze przebywa w towarzystwie butli tlenowej pozwalającej jej na nikłe odczucie, że jeszcze żyje i jej płuca mają się nieźle. Pogodzona ze swoim losem zostaje jednak zmuszona przez matkę, by ta udała się na sesję do grupy wsparcia dla takich ludzi jak ona – czyli zdradzonych przez swoje organizmy.
Nie wie ona jeszcze tego, że właśnie w takich okolicznościach pozna niewiele starszego od siebie Augustusa, który pokaże jej drugą stronę medalu życia z bombą cykającą wewnątrz siebie. Tylko czy ta przyjaźń nie przerodzi się w coś głębszego, co może skomplikować przyszłość i spowodować jeszcze więcej bólu?
Na tę książkę miałam chrapkę już dawno, dawno temu, ale dopiero kilka miesięcy temu otrzymałam możliwość pochwycić ją w swoje krzywe paluchy. Trochę ubolewałam nad faktem filmowej okładki, ale to i tak mnie nie zniechęciło. Jednak czy szata graficzna w ten sposób mnie nie przestrzegała przed poznaniem tej historii?
„To tylko nasza, a nie gwiazd naszych wina.”
Główną bohaterką jest Hazel Grace Lancaster, która od wielu lat zmaga się z nowotworem wyniszczającym jej organizm. Gdyby nie specjalistyczny sprzęt i niezbędna dawka leku nastolatka... można się domyślić, co bym tutaj napisała. Hazel również jest zdana na butlę z tlenem, gdyż normalne oddychanie sprawia jej trudności.
Hazel Grace poznałam jako dziewczynę o bardzo specyficznym poczuciu humoru oraz pesymistycznym podejściu do życia. Trudno jej się dziwić skoro wewnątrz niej panoszy się potwór. Również w głowie Hazel ma swoje miejsce pewien incydent, który zapuścił swoje korzenie i nie zamierza jej opuścić. Panna Lancaster zmienia nastawienie dopiero wtedy, gdy poznaje bardzo pewnego siebie Augustusa, chłopaka często trzymającego niezapalonego papierosa w ustach. Czy ten duet potrafi się porozumieć? Oczywiście, że tak! W końcu łączy ich... choroba!
Hazel jest typem książkowej bohaterki, której nie można nie lubić. Jej styl bycia jest tak naturalny, że sprawia to wrażenie, jakby znało się ją od lat. Gorzej było jednak z Augustusem. Wiem, że jest wiele osób uwielbiających jego dowcipy i tę arogancję, lecz według mnie był bardzo irytujący. Co jak co, ale chłopaczyna nie przekonał mnie do siebie. Owszem – wiele tekstów miał świetnych, ale nic poza tym. No dobra, ma jeszcze jeden plus na swoim koncie, a mianowicie: pomógł spełnić największe marzenie Hazel. O czym piszę? Najprędzej dowiecie się tego w jeden sposób – czytając książkę!
„– Jak tam twoje oczy?
– Och, doskonale. Jedyny problem w tych, że nie ma ich w mojej głowie.”
John Green posługuje się lekkim piórem, dlatego też cała historia sprawia wrażenie świeżej i przejrzystej. Opisy i dialogi są wyważone, nie mogę tutaj narzekać na nadmiar jednego lub drugiego. Muszę jednak wytknąć pewną rzecz: od kiedy dziewczyna idzie do domu chłopaka po kilkudziesięciu minutach znajomości? Dla mnie to jest ździebko chore, ale już w to nie wnikam. Chociaż... czy jest ktoś, kto jeszcze miał mieszane uczucia pod tym względem?
Przyznam się także, że pod koniec łezka mi poleciała, jednak gdybym przeczytała tę książkę raz jeszcze to już pewna rzecz by mnie nie ruszyła. Owszem, jestem dziwna, ale cóż... taka moja natura. :)
Podsumowując:
„Gwiazd naszych wina” to typowa powieść dla młodzieży, gdzie jednak nie natkniemy się na trójkącik miłosny (całe szczęście). Książkę mogę polecić fanom twórczości Greena, którzy jeszcze nie mieli do czynienia z tym tytułem oraz wszystkim czytelnikom pragnących lekkiej i świeżej lektury pozwalającej zapomnieć o tych anomaliach pogodowych.
Nowotwór. Na pierwszy rzut oka zwykły wyraz niewyróżniający się na tle innych. Po prostu słowo na „n”, jak inne. Jednak skrywa ono w sobie bolesną prawdę o tym, że twoje ciało zamierza podpisać umowę z samą Śmiercią. Ludzie próbują temu zapobiec poprzez chemioterapię i inne formy zwalczania złośliwca tkwiącego wewnątrz siebie. Nie wystarczy jednak leczenie. Ważne jest także...
więcej Pokaż mimo to