Pamiętam serię filmików pomagających w nauce angielskiego, o pewnym nowojorczyku pracującym w dużej firmie reklamowej. Praca go czasami wykańczała i chyba nawet nie zauważał, że bierze udział w wyścigu szczurów (a może uważał to za normalne). Filmiki te były nużące i dołujące, dlatego też czytając opis powieści "W pełnym biegu" od razu postawiłam na niej "krzyżyk" i nie miałam najmniejszego zamiaru po nią sięgnąć. I właściwie tak by się stało gdybym nie natknęła się na wspaniałą recenzję, która później "chodziła" za mną do czasu, aż w końcu ściągnęłam darmowy fragment tego ebooka. Wchłonęłam demówkę na jednym wdechu, gdyż lektura to była lekka i czytało się ją zaskakująco szybko (i to nie tylko ze względu na niewielką ilość stron).
Fragment ten był jak pierwsza, darmowa dawka narkotyku, po zażyciu którego chciałam więcej. Kupiłam więc pełną działkę, i zaczęłam żyć w pełnym biegu (lecz bez towarzyszącego mu zmęczenia), pełna przedziwnej ekscytacji i radości. Dokładnie tak jak ludzie pracujący w agencji, a podlegający pod Tymańskiego - swojego Guru. A co jest ich narkotykiem? No jak to co - sypiący genialnymi pomysłami szef!

"W pełnym biegu" to świetna współczesna powieść, której akcja rozgrywa się w poznańskiej agencji reklamowej, do której zaraz po studiach trafia Mila i szczęśliwym zrządzeniem losu (któremu na imię Maciek) zostaje "od ręki" zatrudniona.
Autor ma bardzo lekkie pióro i pisząc o pracy w agencji reklamowej, jak i o życiu osobistym pracujących tam ludzi.

Z niecierpliwością czekam na drugą część, bo pierwsza kończy się wraz z początkiem roku, gdy trybiki "WAR - machiny" (pomysł opanowania warszawskiego rynku reklamy) zostają dopiero puszczone w ruch, a iskra pomiędzy Milą a... nieee, o tym sami musicie przeczytać ;)
No i zastanawia mnie, czy Tymański przypomni sobie co też za gafę strzelił po pijaku?

Już nie mogę doczekać się kolejnego tomu, by znów zagłębić się w świat pełen magii rzeczywistości i ponownie poczuć energię wsączającą się z lektury w moje żyły.

Przeczytajcie, a gwarantuję, że nie będziecie zawiedzeni, bo pomijając naprawdę świetną historię, ksiażkę bardzo szybko i przyjemnie się czyta. No i zachichotać też Wam się zdarzy:
"– A ty chcesz pracować u tego... stomatologa? Dentyści to straszni ludzie są... – dodał złowieszczym szeptem. – Mam kolegę dentystę; generalnie sympatyczny facet, ale w pracy – okrutnik, jakich mało. Wiesz, on wyrywa ludziom zęby i w dodatku twierdzi, że lubi swoją pracę... – zakończył ponuro."

Pamiętam serię filmików pomagających w nauce angielskiego, o pewnym nowojorczyku pracującym w dużej firmie reklamowej. Praca go czasami wykańczała i chyba nawet nie zauważał, że bierze udział w wyścigu szczurów (a może uważał to za normalne). Filmiki te były nużące i dołujące, dlatego też czytając opis powieści "W pełnym biegu" od razu postawiłam na niej "krzyżyk"...