rozwiń zwiń

Ciao, Valentine

Okładka książki Ciao, Valentine
Adriana Trigiani Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Cykl: Valentine Roncalli (tom 3) literatura piękna
Kategoria:
literatura piękna
Cykl:
Valentine Roncalli (tom 3)
Tytuł oryginału:
The Supreme Macaroni company
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2014-07-17
Data 1. wyd. pol.:
2014-07-17
Język:
polski
ISBN:
9788378397908
Tłumacz:
Magda Witkowska
Średnia ocen

                6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
29 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
601
514

Na półkach: , , , ,

Z trudem docierała do mnie myśl, że „Ciao, Valentine!” to ostatnie spotkanie z sympatyczną i niezależną Amerykanką włoskiego pochodzenia. Polubiłam tę serię. Jest naprawdę dobrze skonstruowana, ale też nie jest zbyt infantylna – jak możne część z nas pomyśleć.
Valentine i Gianluca szykują się do ślubu. Matka panny młodej zarezerwowała im salę, w której jej dwie siostry miały już swoje wesela. Problem jest tylko taki, że ślub odbędzie się nie po roku od zaręczyn, a po niecałych dwóch miesiącach. Valentine ku rozpaczy matki chce wystąpić w jej starej sukni ślubnej, którą lekko przerobi. Na szczęście wesele przebiega bez zbędnych komplikacji, a małżonkowie mogą udać się w podróż poślubną do Nowego Orleanu. Tam pod koniec ich pobytu wychodzi na jaw, że jej kuzynka Roberta z Argentyny zamyka swoją fabrykę butów, a to równa się temu, że Valentine staje przed problemem, gdzie teraz ma produkować linie swoich butów, które trafiają do masowej klienteli. To powoduje spór między małżonkami, bo Gianluca uważa, że żona zbytnio poświęca się pracy, a ona zaś nie chce rezygnować ze swojego zawodu tylko, dlatego, że została jego żoną. Wspólnie jednak próbują znaleźć rozwiązanie dla firmowego problemu, Valentine. Razem przechodzą przez różne aspekty małżeństwa, a także zostają rodzicami. Jednak jeden dzień zmienia wszystko… Cały świat, który do tej pory był znany i akceptowany przez rodzinę Roncallich nagle runie w gruzach. Jak poradzi sobie z tym Valentine?
Muszę przyznać, że w ostatnim tomie zauważyłam z kolei różnice dzielące mnie i Valentine. Ona nie chciała rezygnować z siebie, ze swojego nazwiska, gdy została żoną Gianluki. Uważała, że to on powinien się dostosować do jej życia i do niej. Była zdania, że małżeństwo nic nie zmieni w jej życiu, że dalej będzie mogła być niezależną Valentine, która ratuje rodzinny biznes od upadku. Jednak zapominała w tym wszystkim o swoim mężu, który ją kochał i dla niej przeprowadził się do Ameryki, co było dla nie go trudne, bo kochał swój kraj, kochał swoje Włochy. Nie rozumiała tego, że teraz mogą działać wspólnie, że może dzięki temu zmniejszyć ilość swoich obowiązków – skoro mąż chce pomóc jej w prowadzeniu rodzinnego interesu. Dalej chciała być sama za wszystko odpowiedzialna. Sytuacja nie zmieniła się znacząco, gdy została mamą małej Alfredy. Dalej dużo czasu spędzała w warsztacie i projektowała nowe kolekcje butów. Córka i mąż byli dla niej tylko dodatkiem. To mi się u niej nie podobało, bo ja rozumiem, że chciała być niezależną kobietą, ale w pewnym momencie została mamą małej istotki, która potrzebowała jej najbardziej na świecie. Nie umiałabym tak. Owsem ważne jest, aby w małżeństwie i macierzyństwie nie rezygnować z samej siebie i ze swoich celów, ale należy je trochę przewartościować. Dzieci są cudem, który rośnie za szybko. Valentine tego nie rozumiała… Mimo tych różnic, które znalazłam w niej w tym tomie to jednak dalej budziła moją sympatię. I w dalszym ciągu uważam ją za jedną z lepiej wymyślonych bohaterek, jakie mogły powstać w lekkich powieściach obyczajowych. To postać życiowa, którą możemy spotkać na każdym rogu, w każdym mieście, w każdym kraju.
Początkowo chciałam ocenić tę książkę podobnie jak pierwszy tom, czyli dać jej siedem punktów, ale to, co stało się pod koniec kompletnie mnie zaskoczyło i wcale się tego nie spodziewałam. Zostałam wbita w fotel, a łzy leciały mi po policzkach i kręciłam głową z niedowierzaniem. Tak, już dawno nie płakałam na żadnej książce. Już dawno żadna książka nie doprowadziła mnie do takiego stanu emocjonalnego jak końcówka „Ciao, Valentine!”. To był cios, którego kompletnie się nie spodziewałam i który autorka może i w jakiś sposób sygnalizowała, ale bagatelizowałam te sygnały i jak jednak to się stało to nie chciałam w to uwierzyć. Naprawdę ta końcówka to mistrzostwo.
Bardzo chcę Wam polecić całą serię o Valentine. To naprawdę dobre książki na rozluźnienie się, ale też życiowe. Będą Was bawić, poruszać, denerwować i doprowadzać do łez. Może będziecie na początku uważać, że Was nie zainteresują – podobnie jak ja. Jednak w ostatecznym rozrachunku jestem pewna, że przypadną Wam do gustu!

„W strukturze rodziny nie ma miejsca dla samotnych wilków… I zresztą być nie powinno. Rodzina to wspólnota serca, sojusz bliskich. Potrzebujesz ich, nawet jeśli wydaje ci się, że nie. Nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość, a rodzina będzie cię zawsze wspierać.”~ Adriana Trigiani, Ciao, Valentine, Warszawa 2014, s. 102.

Z trudem docierała do mnie myśl, że „Ciao, Valentine!” to ostatnie spotkanie z sympatyczną i niezależną Amerykanką włoskiego pochodzenia. Polubiłam tę serię. Jest naprawdę dobrze skonstruowana, ale też nie jest zbyt infantylna – jak możne część z nas pomyśleć.
Valentine i Gianluca szykują się do ślubu. Matka panny młodej zarezerwowała im salę, w której jej dwie siostry...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    62
  • Przeczytane
    36
  • Posiadam
    12
  • 2015
    2
  • Sprzedane
    2
  • 2017
    2
  • Mama przeczytała
    1
  • 2016_lekko i przyjemnie
    1
  • Moi mali książęta :)
    1
  • 2015
    1

Cytaty

Więcej
Adriana Trigiani Ciao, Valentine Zobacz więcej
Adriana Trigiani Ciao, Valentine Zobacz więcej
Adriana Trigiani Ciao, Valentine Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także