Mała księga

Okładka książki Mała księga Kazimierz Brandys
Okładka książki Mała księga
Kazimierz Brandys Wydawnictwo: Czytelnik biografia, autobiografia, pamiętnik
177 str. 2 godz. 57 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
1975-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1970-01-01
Liczba stron:
177
Czas czytania
2 godz. 57 min.
Język:
polski
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
12 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1173
1149

Na półkach:

Dawno już nie czytałem tak dobrych, po latach pisanych, wspomnień z dzieciństwa i wczesnej młodości, jak nieco dziś niesłusznie zapomnianego Kazimierza Brandysa, którego chyba przyćmił starszy brat Marian.

Ale w mojej ocenie to jednak książki Kazimierza prezentowały wyższy poziom. Jego pisany po latach „pamiętnik z dzieciństwa” skrzy się wybitną inteligencją i wspaniałym językiem, którym dziś już nikt nie pisze. Językiem przedwojennego inteligenta, czyli gatunku dawno wymarłego, z którym na szczęście miałem jeszcze okazję obcować.

Dojrzałemu w chwili pisania Autorowi udało się uchwycić, nie tylko we wspomnieniach szkolnych, istotę dziecięcej egzystencji, lęków pełnej. A tych w latach 20. XX wieku nie tylko nie diagnozowano, ale uznawano za konieczny, hartujący człowieka, etap rozwoju. I wyrastały wyzbyte empatii potwory emocjonalne, przekonane o wilczych prawach życia społecznego. Zresztą, czy dziś niby jest inaczej….?

A nie są to bynajmniej wspomnienia „jasne i czyste”, choć przedwojenne dzieciństwo Brandysów było wręcz luksusowe na tle tego, co było ówczesną przeciętną. Wystarczy taki cytat: „Dziadek (...) ulokował ogromną sumę w rosyjskich akcjach kopalni złota, którymi po jesiennych dniach 1917 chętnie opakowywano makrele w sklepach rybnych”.

Zresztą i inni starsi członkowie rodziny staczali się z bogactwa w biedę, ale nie zmieniali za bardzo swych zachowań i zwyczajów, często żyjąc na koszt bogatszych członków rodziny.

Podczas lektury pomyślałem, że chciałbym być jak jeden z krewnych Autora, który „rozpoczynał dzień od drobiazgowej lektury ‘Kuriera Warszawskiego’ dokładnie sprzed miesiąca, i przez pół wieku nie wziął do ręki gazety z bieżącego dnia”.

W tej książce Autor rzadko sięga do czasu II wojny, w której straci wielu bliskich, większość w getcie, ale jednego i w Katyniu…

Poraża jednak kilka wspomnień, np. gdy – w książce pisanej w bardzo brudnym czasie, bo 1968/69 – czytamy o wujostwie Autora: „Po raz ostatni widziałem ich tuz przed zamknięciem Bram, kiedy przeszedłem przez gmach sądów. Mieszkali na Lesznie. W sublokatorskim pokoju nie było mebli, stało tylko łóżko”. Takim tylko ezopowym językiem można było w tamten podły czas pisać o warszawskim getcie (dodajmy, że komunistyczna propaganda wrzeszczała wtedy w TVP i nie tylko, że "wszyscy Polacy ratowali Żydów" a oni tacy niewdzięczni.... - oto przykład "długiego trwania" w historii).

Albo takie straszliwe zdanie, z którego ktoś, kto nie zna kontekstu, nie zorientuje się, że warszawski przechodzień właśnie wydał Bliźniego hitlerowcom na pewną śmierć (bezinteresownie - dla idei, a nie za nagrodę, np. kilo cukru): „Czwartej zimy wojennej pewien człowiek wskazał na ulicy ciotkę Celinę przechodzącym żandarmom”. Nb. tak dobrze deklamowała przed gestapowcem „Zdrowaś Mario….”, że ją zwolniono (!). Jako kobieta nie miała tego „piętna”, które mężczyznę zdradziłoby od razu, zginęła w Powstaniu.

PS Czemu tak mało opinii, nikt już nie czyta wartościowych książek?

Nieco cytatów:

Człowiek, który chce w przyszłości grać na fortepianie, musi na całe życie zrozumieć jedną rzecz: że ma pięć palców u ręki. Następna rzecz to wiedzieć, że najsłabszym palcem jest czwarty.

Ludzie urodzeni pod znakiem Skorpiona odznaczają się głównie tym, że męczą siebie i innych.

Pogarda dla kobiet uchodziła tu za jedną z podstawowych cnót.

Była katafalkiem marzeń. Kobiecość jej, dawno zasztyletowana przez charakter, schła na wznak w futerale zasad.

Była to para romantyczna, jeden z owych tajemniczych związków, w których wszystko na pozór wydaje się jawne, a w istocie wszystko jest ukryte...

Dawno już nie czytałem tak dobrych, po latach pisanych, wspomnień z dzieciństwa i wczesnej młodości, jak nieco dziś niesłusznie zapomnianego Kazimierza Brandysa, którego chyba przyćmił starszy brat Marian.

Ale w mojej ocenie to jednak książki Kazimierza prezentowały wyższy poziom. Jego pisany po latach „pamiętnik z dzieciństwa” skrzy się wybitną inteligencją i wspaniałym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
329
203

Na półkach: ,

Ja tego Brandysa kocham. Za jego niepokornego ducha, za nieobrośniętą sentymentalizmem szczerość, za dystans do siebie i do świata, za zdolność formułowania z tego dystansu jakże trafnych uogólnień. A przede wszystkim za ironię najwyższej próby, tutaj dozowaną oszczędnie, więc sprawiającą swymi występami tym większe wrażenie.
„Mała księga” to autobiograficzny szkic obejmujący wczesne lata pisarza: jest tu miejsce na historie rodzinne, na beznamiętne opisy dziecięcego okrucieństwa, i w końcu na rzucone mimochodem uwagi, jakie powinny zamknąć buzie tym, którzy twierdzą, że przed wojną nie było w Polsce antysemityzmu. Ale nie zamkną, bo głupie buzie i milczenie bardzo się wzajemnie gryzą.

Ja tego Brandysa kocham. Za jego niepokornego ducha, za nieobrośniętą sentymentalizmem szczerość, za dystans do siebie i do świata, za zdolność formułowania z tego dystansu jakże trafnych uogólnień. A przede wszystkim za ironię najwyższej próby, tutaj dozowaną oszczędnie, więc sprawiającą swymi występami tym większe wrażenie.
„Mała księga” to autobiograficzny szkic...

więcej Pokaż mimo to

avatar
631
296

Na półkach: , ,

Znalazłem tę książkę na strychu. To była nagroda dla wujka za rozwiązanie "Kącika Rozrywek Umysłowych" w "Zielonym Sztandarze".
Przepiszę wam fragment, który mi się najbardziej spodobał, bo otaczają mnie ludzie nadwrażliwi i doskonale rozumiem sens tego fragmentu.
"Mój ojciec, który w sprawach życia miewał poglądy zdrowe i wyznawał zasadę, że człowiek powinien kierować swoim losem (...),nie lubił posępnych dramatów targających jego rodziną i pragnął mnie od nich uchronić. W tym celu nieraz podsuwał mi budujące przykłady: widoki beztroski i nieskomplikowanego szczęścia, zwłaszcza ludzi prostych. Kiedy ciotka Diana z Adelą przyjechały do nas śledzić wuja Leopolda uwodzącego żonę swego szwagra, nazajutrz po tym słotnym dniu obeschło i gdy wychodziłem rano do szkoły, znów przygrzewało słońce. Ojciec wstał w dobrym humorze i przy śniadaniu kazał mi się spieszyć: życzył sobie, bym go odprowadził do biura. Wyszliśmy na ulicę, było jasno, ciepło, przed bramą stał furgon mleczarski zaprzężony w parę tłustych koni; wysoko na koźle rozwalił się rumiany chłopak, woźnica czy pomocnik, i spał w słońcu z rozchylonymi grubymi wargami. Ojciec się roześmiał. Odrzucił papierosa i wziął mnie pod rękę. - Spójrz - szepnął przytrzymując mnie ramieniem - widzisz, jak wygląda szczęśliwy człowiek? Popatrz tylko: rozparł się i chrapie! - Zerknął, czy zrozumiałem. Zrozumiałem. Chodziło o to, żebym się smacznie wysypiał i żebym unikał w życiu bezużytecznych powikłań, takich jak zazdrość, trwożliwa wyobraźnia czy miłość bez wzajemności. Żebym zapamiętał rumianego mleczarza i słońce. Zapamiętałem: mleczarza, słońce i dyndający bat".

Znalazłem tę książkę na strychu. To była nagroda dla wujka za rozwiązanie "Kącika Rozrywek Umysłowych" w "Zielonym Sztandarze".
Przepiszę wam fragment, który mi się najbardziej spodobał, bo otaczają mnie ludzie nadwrażliwi i doskonale rozumiem sens tego fragmentu.
"Mój ojciec, który w sprawach życia miewał poglądy zdrowe i wyznawał zasadę, że człowiek powinien kierować...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    16
  • Przeczytane
    16
  • Posiadam
    7
  • Autobiografie/Biografie/Wspomnienia
    1
  • 2014
    1
  • Brandys Kazimierz
    1
  • Kazimierz Brandys
    1
  • Nike
    1
  • Seria Czytelnik
    1
  • Żydzi, Holocaust
    1

Cytaty

Więcej
Kazimierz Brandys Mała księga Zobacz więcej
Kazimierz Brandys Mała księga Zobacz więcej
Kazimierz Brandys Mała księga Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także