Bohaterką jest femme fatale, której apetyt na życie determinuje całe życie spokojnego tłumacza – Ricarda. Zmienna jak kameleon, nieuchwytna i nieobliczalna, pojawia się znienacka, wywraca w miarę poukładane życie Ricarda do góry nogami tylko po to, żeby zniknąć bez ostrzeżenia, tak samo nagle, jak się pojawiła. Toksyczna miłość, zdecydowanie odcięta od tradycji romantycznej i wpleciona w kolejnych odsłonach w wydarzenia z najnowszej historii świata, nadaje życiu sens i słodko-gorzki smak. Jakież jałowe i nudne byłoby życie naszego bohatera, gdyby co jakiś czas z siłą tornada nie wpuszczała do zaduchu jego powszedniej egzystencji powiewu świeżego powietrza Peruwianeczka, albo, jak kto woli Chilijeczka. W tej powieści mieści się cała natura człowieka: instynkt, miłość, namiętność a także głęboka duchowa więź pomiędzy mężczyzną i kobietą, przyjaźń i oddanie, mimo wszystko. Tę książkę czyta się jednym tchem i chłonie się jej atmosferę wszystkimi porami skóry. Szkoda, zatem, czasu na mierną wegetację, warto przeżywać każdy dzień, jak gdyby miał być ostatnim, cokolwiek to dla każdego z nas znaczy. Uwielbiam tę książkę, odzwierciedla mój temperament. Nie ma chyba nic gorszego niż poczucie przeciekającego przez palce czasu, czasu spędzanego jałowo, na niczym. Tykanie zegara wwierca się w czaszkę jak kapiąca po kropelce woda - chińska tortura. Warto żyć intensywnie, żeby później mieć, co opowiadać wnukom (nawet jak się ich nie ma) i nie zanudzić na śmierć księdza w konfesjonale (choć nie bywam). Pasjonująca historia, która sprawia, że kran natychmiast przestaje przeciekać :)

Bohaterką jest femme fatale, której apetyt na życie determinuje całe życie spokojnego tłumacza – Ricarda. Zmienna jak kameleon, nieuchwytna i nieobliczalna, pojawia się znienacka, wywraca w miarę poukładane życie Ricarda do góry nogami tylko po to, żeby zniknąć bez ostrzeżenia, tak samo nagle, jak się pojawiła. Toksyczna miłość, zdecydowanie odcięta od tradycji romantycznej...