Dwa miśki na wynos!

Okładka książki Dwa miśki na wynos! Marcin Przewoźniak
Okładka książki Dwa miśki na wynos!
Marcin Przewoźniak Wydawnictwo: Skrzat literatura dziecięca
256 str. 4 godz. 16 min.
Kategoria:
literatura dziecięca
Wydawnictwo:
Skrzat
Data wydania:
2013-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2013-01-01
Liczba stron:
256
Czas czytania
4 godz. 16 min.
Język:
polski
ISBN:
9788374379663
Średnia ocen

6,4 6,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,4 / 10
7 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
11
2

Na półkach:

Ulubiona świąteczna książka moich dzieci, akcja bogata w przygody, wciągająca fabuła z tajemnicą w tle. Duża doza humoru z przymrużeniem oka, ale jednocześnie historia z drugim dnem - bardzo refleksyjnym i wzruszającym. Opowiada o niechcianym pluszaku, który trafił do fabryki Świętego Mikołaja, dzięki czemu okazało się, że nie jest bezwartościowy. Autor przedstawia w książce zabawki jako żywe istoty, które mają swoje charaktery, potrzeby i uczucia. Pokazuje dziecku, że konsumpcjonizm jest niezdrowy i pozwala się zastanowić czy pogoń za "chcę więcej" jest potrzebna. W tym roku przed świętami będziemy ją czytać po raz trzeci. Polecamy.

Ulubiona świąteczna książka moich dzieci, akcja bogata w przygody, wciągająca fabuła z tajemnicą w tle. Duża doza humoru z przymrużeniem oka, ale jednocześnie historia z drugim dnem - bardzo refleksyjnym i wzruszającym. Opowiada o niechcianym pluszaku, który trafił do fabryki Świętego Mikołaja, dzięki czemu okazało się, że nie jest bezwartościowy. Autor przedstawia w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
428
415

Na półkach:

https://feminadomi.blogspot.com/
"Dwa miśki na wynos" to książka, którą miałam ogromną nieprzyjemność czytać ostatnio dziecku. Jest ona dowodem, że wydać i sprzedawać można wszystko, byle tylko akcja kręciła się wokół świąt. Co gorsza ksiązkę tę wypożyczyłam z biblioteki, a to oznacza, że i inne dzieci będę się stykać z treścią, która w moim mniemaniu jest dla nich nieodpowiednia.

Juz na samym początku opowieści autor złapał ode mnie minusa, używając słowa - patafianie. Sądziłam jednak, że to jednorazowy incydent. Może nie potrafił znaleźć innego? Może nie umiał opisać sytuacji, dobierając słowa, które nie byłyby tak 'niestosowne'? Niestety, to był dopiero początek. Słowo to powtórzyło się i w innych miejscach, zaczęłam się nawet zastanawiać, czy autor zna jego znaczenie, bo jak inaczej wytłumaczyć jego używanie? Czy naprawdę renifery Świętego Mikołaja muszą używać takich obraźliwych słów i to w stosunku do swoich kolegów? (s.185). I ja później muszę tłumaczyć córce kto to jest patafian i dlaczego bohater książki tak brzydko mówi o innych. Oczywiście to nie jedyne grzechy książki "Dwa miśki na wynos". Pan Przewoźniak stworzył książkę, której słowa, kreacja niektórych bohaterów i sytuacji, w moim mniemaniu, dyskwalifikują tę książkę jako książkę dla dzieci.
Zanim przejdę do dalszego wyliczania wad "Dwóch miśków na wynos" parę słów o samej fabule:

Ukochana zabawka pewnego chłopca zostaje wyrzucona na śmietnik, gdzie odnajdują ją podwładni Wielkiego Szefa. Uratowany Zając trafia do Tajnej Kwatery Świętego Mikołaja. Tu znajduje nowych przyjaciół i pracę – Szef powierza mu misje specjalne. Zając powinien być szczęśliwy, ale wciąż bardzo tęskni za swoim Piotrusiem…
Co robią trolle-robolle, gremliny i ślimaki pocztowe? Jak działa klockopompa i co produkuje się na trzeszczypiętrze? Jakie sekrety mają renifery z zaprzęgu Wielkiego Szefa i dlaczego Iwona Ryps nie lubi lalek Barbie? Poznaj całą prawdę o Świętym Mikołaju i jego pomocnikach, zanim napiszesz do niego list.
(opis z okładki)

Bajka bardzo dobrze się zaczyna. Pluszowy Zając zostaje uratowany ze śmietnika przez renifera i kangura, którzy odbywają próbny lot saniami Mikołaja. Niestety dobre wrażenie kończy się, gdy renifer zwraca się do człowieka, zaskoczonego widokiem nietypowych na osiedlowym śmietniku stworzeń, słowem "patafianie". Dalej znowu na plus, okazuje się, że w kwaterze Mikołaja zepsute i zniszczone zabawki są reperowane i pracują w fabrykach/laboratoriach nad nowymi. W szeregu pomocników Mikołaja mamy np. Ilonę Ryps, lalkę Barbie, które, jak stwierdza autor "są idealnie chude", jednakże lalce najwyraźniej to przeszkadzało, gdyż ciężko pracowała nad osiągnięciem "pięknej, eleganckiej nadwagi" - nie podoba mi się takie wartościowanie w książkach dla dzieci. Tak samo osoby szczupłe, jak i z nadwagą mogą być szczęśliwe. To samo dotyczy użycia określenia "obrzydliwe bogatych rodziców", których stać więc kupują dzieciom piękne zabawki. Moim zdaniem nie wolno używać tego typu sformułowań w książkach dla dzieci. Czy rodzice nie mogą być bogaci? A jak są to nie mogą kupować dzieciom zabawek??
Bardzo, ale to bardzo nie podobał mi się też sposób przedstawienia zabawek, a ściślej mówiąc ich stosunek do dzieci i zabaw, które urządzały. Misie narzekają na ciągłe przytulanie i mizianie, a lalki z kolei na to, że nikt ich nie przytula tylko się nimi bawi. Przykre. Dzieci są różne, niektóre bardzo wrażliwe. Nie jest miło czytać o narzekających na zabawę zabawkach.

To co mnie jeszcze zdenerwowało w książce to także opis zachowań. Tu już nie chodzi tylko o używanie obraźliwych słów, ale także o to, że renifery plują, bo nie lubią gdy ludzie robią im zdjęcia, palą, marudzą na swoją dolę, wyśmiewają innych itd. Dzięki tej książce moja córka poznała także słowo..."Dżihad" - gratuluję autorowi pomysłowości...

Kochani w tej książce nawet Mikołaj nie jest zwykłym, ciepłym Mikołajem, a człowiekiem , którego pracownicy - zabawki się boją, (a jeszcze bardziej boją się jego żony Śnieżynki). Mikołaj ten nie potrafi się wysłowić, poza ho ho ho nic więcej nie mówi, za to uwielbia szpalery. Gdy idzie zabawki w popłochu zostawiają swoje obowiązku by stając na baczność, bez słowa, stworzyć dla niego szpaler.... Nie znalazłam w tej książce niczego pozytywnego. Mogłaby z niej wypływać chociaż nauka, żeby nie niszczyć zabawek, ale jest skutecznie przysłonięta narzekaniem samych zabawek na rodzaje zabaw jakie dzieci wymyślają, jak je dotykają i przytulają itd. itp

https://feminadomi.blogspot.com/
"Dwa miśki na wynos" to książka, którą miałam ogromną nieprzyjemność czytać ostatnio dziecku. Jest ona dowodem, że wydać i sprzedawać można wszystko, byle tylko akcja kręciła się wokół świąt. Co gorsza ksiązkę tę wypożyczyłam z biblioteki, a to oznacza, że i inne dzieci będę się stykać z treścią, która w moim mniemaniu jest dla nich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1508
1304

Na półkach: , , , ,

Każdy z nas będąc dzieckiem z pewnością posiadał tę jedną jedyną, najulubieńszą, najukochańszą zabawkę, która była dla niego najważniejsza na świecie. Tak to już jest z dziećmi, że spośród wszystkich swoich zabawek wybierają jedną, którą obdarzają szczególnie dużym uczuciem. Tak samo było z małym Piotrusiem, którego ulubieńcem był pluszowy Zając. Chłopczyk co dzień się z nim bawił, zabierał go wszędzie ze sobą, a kiedy nadchodziła noc zasypiał tuląc go w swoich ramionkach. A Zając? Był wówczas najszczęśliwszą zabawką na świecie - bo był kochany. Przyszedł jednak dzień, w którym w domu Piotrusia pojawił się szczeniak. Pod nieobecność właścicieli dorwał on w swe ostre zębiska ukochaną maskotkę chłopca i porządnie ją sponiewierał - odpadło uszko, a z brzuszka posypało się mięciutkie wypełnienie. Piotruś wraz ze swoją mamą doszli do wniosku, że nie ma już ratunku dla pluszaka i czas się go pozbyć. I tak oto Zając trafił na śmietnik... opuszczony, ze złamanym serduszkiem, tęskniący za swoim małym właścicielem, przekonany o tym, że to już z pewnością jego koniec i nic nie zdoła odmienić jego losu.

Tymczasem nocą na niebie pojawił się dziwny pojazd - zaprzęgnięty w renifera i prowadzony przez dziwnego kangura w stroju Świętego Mikołaja. Los chciał, że zatrzymali się akurat w pobliżu śmietnika, na który został wyrzucony Zając, i postanowili zabrać go ze sobą. Docierają na daleką północ, gdzie Zając zostaje oddany w ręce doktora Wkręta i pielęgniarki Werki, która aplikuje mu zastrzyk, po którym pluszak zasypia. Kiedy ponownie otwiera oczka, ku własnemu zdziwieniu odkrywa, że potrafi mówić i poruszać się samodzielnie. Stało się tak, gdyż został ożywiony, a miejsce, do którego trafił, to Tajna Kwatera Świętego Mikołaja. I tu rozpoczyna się wielka przygoda Zająca...

Jakie przygody go spotkały? Do czego służą takie urządzenia jak klockopompa czy lajkownik? Kim lub czym są durnostrojki? Co produkuje zakład o nazwie Potrzask znajdujący się na trzeszczypiętrze? Czy renifery mogą skrywać jakieś tajemnice? Dlaczego wszyscy obawiają się poczmistrza Froga? Na te i na wiele innych pytań odpowiedzi znajdziecie w książce Marcina Przewoźniaka "Dwa miśki na wynos!", która zdradzi Wam całą prawdę na temat Świętego Mikołaja, zwanego również Wielkim Szefem.

Autor tej książki nie jest mi obcy, gdyż już prędzej miałam okazję zapoznać się z inną z jego bajek, a mianowicie z historią pt "Przepraszam, czy tu straszy?". Bardzo mi się ona podobała, bo nie dość, że była ciekawa i klimatyczna, to do tego zawierała mądre treści. Podobnie jest w przypadku najnowszego jego dzieła "Dwa miśki na wynos!". Jest to historia, dzięki której poczujecie ducha Świąt Bożego Narodzenia. Do tego jest ona tak ciekawa, że czyta się ją jednym tchem. Bije z niej radość, humor, ciepło i pozytywne wibracje. Od samego początku zainteresował mnie los biednego, porzuconego na śmietniku Zająca i byłam strasznie ciekawa, jakąż to przygodę zaplanował dla niego pan Przewoźniak. A muszę przyznać, że sporo się tu dzieje. Zając nie raz udowadnia swoją przydatność, odwagę oraz to, że nie brak mu rozumu. Do tego jest tak sympatyczną postacią, że z miejsca zawiera nowe przyjaźnie. Jednak mimo to, że podoba mu się jego nowe życie, a zwłaszcza fakt, że może mówić i samodzielnie się poruszać, bardzo tęskni do swojego małego Piotrusia. Przez cały czas zastanawia się, co u niego słychać, czy jest szczęśliwy i czy udało mu się znaleźć jakiegoś nowego zabawkowego przyjaciela.

Autor dzięki swojej historii przekazuje dość bolesną prawdę o "życiu" dziecięcych zabawek. Póki coś jest nowe jest dla dziecka najważniejsze na świecie i chętnie się ono bawi daną zabawką. Z czasem jednak nawet najlepiej wykonane zabawki starzeją się, brudzą, powszednieją, ostatecznie psują... Przestają być atrakcyjne i odsuwane są do kąta, bądź od razu wyrzucane na śmietnik - zwłaszcza wówczas, kiedy dziecko wyrasta z wieku, w którym bawi się zabawkami. Taki już jest ich los. Dlatego też tak bardzo spodobał mi się pomysł autora na to, że nawet po tym, jak wypadną one z łask dzieci, mają szansę na nowe życie; że nadal może spotkać je coś dobrego, że ciągle mogą być komuś potrzebne.

Niesamowicie spodobała mi się oprawa graficzna tej książki. Osobą odpowiedzialną za nią jest pan Zbigniew Dobosz. Ilustracje jego autorstwa są ciepłe, sympatyczne, wywołują uśmiech na twarzy i są tak kolorowe oraz urocze, że nie sposób wyrazić tego słowami. Im trzeba się po prostu bliżej przyjrzeć, żeby móc zrozumieć mój zachwyt nad nimi. Do tego z całą pewnością nie odwracają one uwagi od czytanego tekstu, a jedynie doskonale go uzupełniają i pozwalają jeszcze dokładniej wyobrazić sobie wszystko to, co w danym momencie dzieje się w opowieści.

"Dwa miśki na wynos!" to historia, która nie dość, że dostarcza dziecku wiele rozrywki, gdyż dzięki niej przeżywa ono niesamowitą przygodę, to do tego jest prawdziwie mądra. Zawiera w sobie treści, które mogą pomóc dziecku zrozumieć, w jaki sposób powinno żyć, jakie cechy warto w sobie pielęgnować, a czego należy się bezwzględnie wystrzegać. W prosty sposób przekazuje co jest dobre, a co złe. Jest to historia o prawdziwej przyjaźni i lojalności, z której przebija czysta miłość. Do tego książka jest tak pięknie wydana, że nie sposób nie zwrócić na nią uwagi. Moja córka jest zachwycona historią Zająca i jestem pewna, że jeszcze nie raz do niej wrócimy. Bo właśnie tego typu opowieści warto czytać naszym dzieciom.

Moja ocena: 5/6
recenzja z mojej strony: http://magicznyswiatksiazki.pl/dwa-miski-na-wynos-marcin-przewozniak-recenzja-398/

Każdy z nas będąc dzieckiem z pewnością posiadał tę jedną jedyną, najulubieńszą, najukochańszą zabawkę, która była dla niego najważniejsza na świecie. Tak to już jest z dziećmi, że spośród wszystkich swoich zabawek wybierają jedną, którą obdarzają szczególnie dużym uczuciem. Tak samo było z małym Piotrusiem, którego ulubieńcem był pluszowy Zając. Chłopczyk co dzień się z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1841
1841

Na półkach: ,

Wszytko zaczyna się dosyć smutno. Mały pluszowy zając leży poniszczony na stercie śmieci w śmietniku. Jeszcze niedawno miał wspaniałego przyjaciela, chłopca, który go uwielbiał, bawił się nim, przytulał. Niestety chłopiec ten dostał w prezencie prawdziwego pieska, a ten natomiast pogryzł biednego zajączka i właśnie w taki sposób wylądował on na śmietniku... Jednak jego los wcale nie został do końca przesądzony. Pewien kangur odbywał właśnie próbny lot saniami, kiedy stanął w jakieś uliczce zobaczył w śmietniku zniszczonego zajączka. Zabrał go więc ze sobą do Tajnej Kwatery Świętego Mikołaja. Tam go naprawili i ożywili. Kiedy zając się obudził mógł nie tylko obserwować otoczenie tak jak dotychczas. Teraz mógł się ruszać, mówić i biegać! To ostatnie zdecydowanie sprawiało mu największą radość. Został nawet nazwany najszybszym zającem świata :) Od razu przydzielili mu prawdę gońca. W końcu do roznoszenia wiadomości po bazie potrzebny był ktoś naprawdę szybki. Zając poznał wiele rzeczy, o których dotychczas nie miał pojęcia. We wszystko wprowadził go Pancerplusz - przesympatyczny miś, który zamiast nóg miał czołg. Oprowadził on naszego szybkiego przyjaciela po kwaterze, wytłumaczył co gdzie się znajduje oraz do czego służy, poznał go nawet z wielkim szefem czyli Świętym Mikołajem :) Zając dość szybko dostał nawet swoje pierwsze bardzo poważne zadanie. Dzięki niemu fabryka zabawek nie została odkryta przez ludzi...

Nasz długouchy przyjaciel nawet w najśmielszych snach nie marzył, że może spotkać go tak fajne życie. Choć uwielbiał swojego chłopca to jednak potem znalazł się na śmietniku, był pewny, że zostanie wywieziony w śmieciarce na wysypisko i już na zawsze tam zostanie. A tu proszę, wylądował przy boku samego Świętego Mikołaja :) Ale tęsknota za Piotrusiem jest naprawdę wielka...

Dużo się tutaj dzieje. Możecie sobie wyobrazić jak wielka musi być fabryka zabawek? Jak wiele rzeczy się tam tworzy, ile to wszystko zajmuje czasu i pracy? No właśnie dlatego podczas czytania tej książeczki nie da się po prostu nudzić! Poznamy tutaj mnóstwo ciekawych osób, rzeczy, zabawek. Dowiemy się co to są trolle-robolle, durnostojki, nitro-turbo-berek, klockopompa, trzeszczypiętro i wiele wiele innych jakże dziwnych nazw :)

Książka ta jest dosyć gruba, ale za to niezwykle ciekawa i wciągająca! Opowieść ta jest naprawdę niezwykle pomysłowa, takie nazwy, tacy pomocnicy, takie przygody. Autor ma naprawdę wspaniałą wyobraźnię :) Czytałam z Nikodemem już nie jedną jego książkę i za każdym razem oboje jesteśmy bardzo zadowoleni z lektury. Dzięki temu Panu nie da się nudzić!

Ale skoro pozachwalałam już autora to teraz czas także pozachwycać się książką ;) A sądzę, że jest czym, ponieważ nie tylko jej treść jest godna uwagi, tutaj muszę zwrócić również uwagę na jej wygląd. Twarda okładka, zszywane strony, duża i czytelna czcionka, wszystko bardzo przejrzyste idealnie nadające się dla dzieci czytających samodzielnie. Rozdziały nie są zbyt długie co również jest tutaj plusem. Do tego wszystkiego śliczne, kolorowe i wesołe ilustracje, które pasują tutaj idealnie i za które również należą się brawa dla ilustratora. Obrazków jest tutaj sporo, jednak nie znajdziemy ich na każdej stronie, co z pewnością sprawia, że na lekturę tej książki z dzieckiem musimy poświęcić z pewnością kilka wieczorów ;) My z Nikodemem nie raz się przy niej uśmialiśmy, choć były tutaj i poważniejsze momenty. Jednak całość jest naprawdę świetna i uważam, że warto chwycić po tę pozycję :)

Wszytko zaczyna się dosyć smutno. Mały pluszowy zając leży poniszczony na stercie śmieci w śmietniku. Jeszcze niedawno miał wspaniałego przyjaciela, chłopca, który go uwielbiał, bawił się nim, przytulał. Niestety chłopiec ten dostał w prezencie prawdziwego pieska, a ten natomiast pogryzł biednego zajączka i właśnie w taki sposób wylądował on na śmietniku... Jednak jego los...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1577
1102

Na półkach: ,

Fajna historia dla dzieciaków z wyobraźnią

Fajna historia dla dzieciaków z wyobraźnią

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    11
  • Chcę przeczytać
    4
  • Posiadam
    1
  • Przeczytane w 2014
    1
  • Recenzje 2014
    1
  • Skrzat
    1
  • Dla Dziecka
    1
  • Posiadam - przeczytane
    1
  • Książki dzieci na półkach
    1
  • Otrzymana do zrecenzowania 2014
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dwa miśki na wynos!


Podobne książki

Przeczytaj także