rozwiń zwiń

Opiekunki osób starszych. Polskie niewolnice

Okładka książki Opiekunki osób starszych. Polskie niewolnice
Renata S. Wydawnictwo: Wydawnictwo Poligraf biografia, autobiografia, pamiętnik
96 str. 1 godz. 36 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Poligraf
Data wydania:
2011-04-01
Data 1. wyd. pol.:
2011-04-01
Liczba stron:
96
Czas czytania
1 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
9788362752263
Tagi:
praca za granicą
Średnia ocen

                3,0 3,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
3,0 / 10
4 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
25
22

Na półkach: ,

Pierwsze wrażenia?

Okładka w sumie ze wszystkich książek, jakie zamówiłam o tematyce pracy w opiece nad osobami starszymi w Niemczech, podoba mi się najbardziej. Muszę przyznać, że wydawnictwo Poligraf (ja również wydałam z nimi książkę) ma super grafików. Spoglądając na nią spodziewałam się ciekawej historii o polskiej opiekunce. Szorowania podłogi lub dywanów szczotką ryżową, pełnych energii podopiecznych, którzy dyrygują opiekunką na każdym kroku, ciekawych wydarzeń, barwnych opowiadań z ciężkiej pracy.

Czytając recenzje książki, napotkałam jedną niezwykle negatywną. Oburzony czytelnik zadał pytanie, jak taka osoba może zajmować się osobami starszymi. Nie przejęłam się tym. Wiem, jak wygląda nasza praca. Wiem, że dopadają nas złe emocje, że jesteśmy wykorzystywani, że jest nam ciężko i co najważniejsze, że nie są szanowane nasze prawa. Nie tylko prawa pracownika ale i wielokrotnie prawa człowieka. Byłam niezwykle ciekawa tej książki, spodziewając się, że autorka ma podobne podejście do tematu, jak ja.

Gdy ujrzałam przesyłkę, pomyślałam: „O, jaka duża”. Gdy ją dostałam do dłoni, stwierdziłam: „O, jaka lekka”. Gdy ją rozpakowałam, stwierdziłam: „O, jaka cienka”. Gdy zaczęłam ją czytać, przeraziłam się: „O, jaka straszna!”.

Otwierając cieniutką książeczkę, nadal spodziewałam się opowiadania. Łudziłam się, że być może autorka opisała jeden ze swoich pobytów, za to ze szczegółami. Nadal nie byłam zniechęcona. Siłaczka, Janko Muzykant to nowelki, które też miały niewiele stron, a czytamy je do dzisiaj.

Niestety, nie znalazłam ani jednego opowiadania. Nie mogę nawet napisać, że zostało przedstawione jakiekolwiek wydarzenie w całości.

Na początku książki autorka umieszcza trzy „historie” innych opiekunek. Historie te to zlepek kilku zdań, informujących czytelników o tym, że panie były biedne, nie mogły zarobić w kraju, nie posiadały żadnych umiejętności i trafiły do opieki, gdzie nie są szczęśliwe, ale muszą tak pracować, bo nie mają innych możliwości. Dzięki temu stać ich na w miarę normalne życie. Czyli nic nowego, nic ciekawego. Do tego te nic nie potrafiące opiekunki… Książka została wydana w roku 2011. Bardzo prawdopodobne, że autorka napisała ją jeszcze wcześniej, gdyż na wydanie potrzeba sporo czasu. Być może kilka lat wstecz faktycznie pracowały same „nic nie potrafiące kobiety”. Osobiście spotkałam niewiele zmienniczek. Były jednak wśród nich mądre kobiety. Wiem, że wiele z nich jest nie tylko mądra ale i wykształcona. Życie układa się różnie. Motywy działania są rozmaite. Podejmujemy najdziwniejsze decyzje, które dla innych nie zawsze muszą być zrozumiałe. Rozumiem brak perspektyw. Ale te nic nie potrafiące opiekunki?

Tymczasem autorka w dalszej części książki twierdzi, że my wszyscy, którzy pracujemy w opiece łącznie z nią, nie sprawdziliśmy się w innej pracy i najzwyczajniej w świecie się do innej pracy nie nadajemy. Nie daje opiekunom nadziei na lepszą przyszłość, w innej branży, w swoim zawodzie. Ponadto autorka pisze, że jest źle ale jednocześnie uważa, że rynkiem rządzi pieniądz. To my potrzebujemy Niemców, bo oni mają pieniądze. Ani słowa o tym, że to oni potrzebują nas, bo są starzy, chorzy i nie ma się nimi kto zająć. Nie ma mowy o prawach, o tym, że powinniśmy stawiać warunki, że powinno być lepiej. Wręcz przeciwnie. Zdaniem autorki inni mają gorzej i powinniśmy być wdzięczni za tą pracę i robić wszystko, co nam się każe.

Renata S. na nikim nie zostawia suchej nitki. Sama mówi, że nienawidzi Niemców. Jest święcie o tym przekonana, że wszystkie opiekunki nienawidzą Niemców, a oni nas. Należy do ludzi, którzy żyją daleką przeszłością. Nie waha się przed tym, by Niemcowi wprost powiedzieć o tym, że kiedyś jego ojcowie byli oprawcami, a teraz jego pokolenie głodzi i zmusza nas do niewolniczej pracy. Dostaje się polskim mężczyznom, bo są pijakami, dostaje się polskim kobietom, bo są dziwkami, dostaje się opiekunkom, bo kradną i nadużywają alkoholu, dostaje się żonom, bo zdradzają, dostaje się mężom, bo mają kochanki, dostaje się dzieciom, bo są rozpuszczone i lekką ręką wydają ciężko zarobione przez matkę pieniądze, dostaje się kupującym, bo są rozrzutni, a do tego wydają pieniądze w Niemczech, a nie w Polsce, dostaje się Turkom i Arabom, bo po prostu są. Sama już nie wiem, czy jest jakaś grupa ludzi, których Renata S. nie zdołała skrytykować, osądzić, zmieszać z błotem.

Jeśli chodzi o samą formę, jak już pisałam nie jest to opowiadanie. Trudno mi powiedzieć, co to jest. Chyba poradnik. Sprawia on jednak wrażenie, jakby ktoś do głowy autorki wrzucił mnóstwo informacji i ją porządnie wstrząsnął. Następnie ona wyjmuje te wiadomości, jak leci i nawet nie próbuje ułożyć w całość. Każde kolejne zdanie zaczyna się akapitem, gdyż opowiada już o czymś zupełnie innym. Myśli autorki, rozważania, przeplatają się z krótkimi informacjami odnośnie tego, co ją spotkało w pracy, a nawet z wiadomościami ze świata - o biedzie, niewolnictwie, sutenerstwie, gwałtach, głodzie i wojnie w innych krajach. W ten sposób autorka tłumaczy sobie, że jej losy nie są takie straszne i zaciska zęby, by czternaście lat trwać w tej jakże strasznej pracy, co gorsza wśród samych okropnych ludzi. Uważając, że nie ma praw, nadziei na lepsze warunki pracy, czy na zmianę branży, tkwi w tym wszystkim i szczerze, nie mam pojęcia skąd czerpie siłę na dalszą drogę.

Jednym słowem książka jest przerażająca. Nie za bardzo wiem, co autorka miała na celu. Na końcu książki zamieszczony jest adres w Niemczech i kartka do wypełnienia i odesłania z prośbą o dołączenie znaczka i z obietnicą, że autorka odpowie na każdy list. Strona do wypełnienia i jej tytuł mówią same za siebie – Renata S. zbiera dane kontaktowe opiekunek do własnej bazy danych. Najprawdopodobniej zajęła się więc pośrednictwem pracy.

Czuję się bardzo zmęczona po przeczytaniu tej książki. Poznałam bardzo negatywnie nastawionego człowieka. Nie mówię tu tylko o opiece, o modelu pracy, o podopiecznych. Wszyscy i wszystko są źli. Autorka książki na początku zaznacza, że pragnie pisać obiektywnie. Jej obiektywność wygląda w ten sposób, że za każdym razem, gdy wyleje na kogoś pomyje, zaznacza, że nie zawsze tak jest. Nie podaje jednak żadnych znaczących pozytywnych przykładów. Brak mi w tej książce głębszego spojrzenia na ludzi, ich postępowanie, decyzje, charaktery. Zdaniem Renaty S. światem rządzi pieniądz. O prawie nie ma mowy.

Jako osobę dobrze znającą język niemiecki, bardzo oburzyło mnie stwierdzenie, że jeśli opiekunka zna dobrze język, nie wykonuje wówczas należycie swoich obowiązków, bo pracę może znaleźć zawsze i wszędzie. Znam język niemiecki, uważam nawet, że mam inne możliwości pracy. Nigdy jednak nie zaniedbywałam swoich obowiązków i wątpię, by dobre opiekunki, z językiem, wiedzą i umiejętnościami podchodziły do pracy w ten sposób. Daję z siebie nawet więcej. Zawsze staram się dostrzec w podopiecznych człowieka, chociaż nie należę do osób wylewnych i uczuciowych. Ten mały człowieczek bardzo umiejętnie chowa się pod grubą skorupą choroby, starości, samotności, demencji. Czasami nawet najlepsza opiekunka machnie na to ręką i ma dość zabawy w chowanego. Ale żeby opiekunki znające język mogły sobie pozwalać na olewanie obowiązków? No nie wiem.

Smutna to książka. Do tego pełna pampersów, moczu, kału, opiekunek wyjeżdżających, by myć Niemcom tyłki… To mógłby być plus. Taki brak koloryzowania. Ale jednak nie w takim wydaniu.

Wśród chaotycznie wysypanych zdań, można dostrzec pewne prawdy, które są niepodważalne. Praca w opiece to nie bajka. Wyczerpuje nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Bardzo często nie mamy zapewnianych podstawowych potrzeb. Wiele opiekunek wyjeżdża na nic nie wartych ubezpieczeniach, zakłada Gewerbe, która może nieść ze sobą więcej szkód niż pożytku. Oraz najważniejsza prawda, z którą zgadzam się całkowicie. Mianowicie, że tak naprawdę nikt nie nadaje się do tej pracy. Poza tym w Renata S. na podstawie wielu przykładów (nieświadomie) pokazuje, że polskim opiekunkom brakuje asertywności. Nie tylko względem podopiecznych. Nie potrafią odmówić nikomu. Starcom, turkom, mężom, dzieciom, pracodawcom. Czują, że mają misję do spełnienia w Niemczech ale i misję w kraju, gdzie po każdym powrocie robią porządki i szykują "kalekie" dzieci i małżonka na kolejny wyjazd "produkując" zapasy posiłków. Szkoda, że te prawdy są ubrane w tak negatywne uczucia i nie dają opiekunom nadziei.

Dobrze, że zaczęłam od tej książki. Teraz może być już tylko lepiej. Wiem, że np. Agata jest optymistką, spogląda z poczuciem humoru na dziwactwa podopiecznych. Może teraz sięgnę po jej książkę. Ale na razie potrzebuję przerwy. Raczej dłuuugiej przerwy.

Mam nadzieję, że doczytaliście do końca. Nie miejcie mi za złe, że tak odebrałam tą książkę. W sumie jako autorka Perły rzucone przed damy spotykam się z podobnymi zarzutami. Dotychczas byłam pewna, że moją książkę czyta się, jak bajkę. Bajkę o kopciuszku, czarownicy jednej, drugiej... O karocy jadącej na kabanosach... W tym momencie zaczynam mieć pewne wątpliwości. Oby były one niesłuszne.

W każdym razie mam duży szacunek do Renaty S., że odważyła się napisać i wydać książkę. Wierzę i w niektórych miejscach książki widzę, że ma pewną wiedzę i doświadczenie za sobą, których niestety nie przekazała zbyt umiejętnie. Fajnie, że ma ludzi u swojego boku, którzy ją wspierali. Jednak nie wszyscy są tacy źli. Mam nadzieję, że jej losy potoczyły się tak, że zmieniła swój sposób postrzegania ludzi. Rozumiem, że uprzedzania, które wylała na papier z czegoś wynikały. Jeśli jednak ktoś widzi wokół tylko samo zło, to jest to znak, że coś w życiu poszło bardzo nie tak. Warto się wtedy zatrzymać. Przemyśleć pewne sprawy. Zmienić otoczenie albo spojrzeć na tych ludzi, których spotykamy łaskawszym wzrokiem.

Pierwsze wrażenia?

Okładka w sumie ze wszystkich książek, jakie zamówiłam o tematyce pracy w opiece nad osobami starszymi w Niemczech, podoba mi się najbardziej. Muszę przyznać, że wydawnictwo Poligraf (ja również wydałam z nimi książkę) ma super grafików. Spoglądając na nią spodziewałam się ciekawej historii o polskiej opiekunce. Szorowania podłogi lub dywanów szczotką...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    7
  • Chcę przeczytać
    6
  • Posiadam
    4
  • Literatura faktu
    1
  • 2016
    1
  • Literatura współczesna
    1
  • Literatura polska
    1
  • Historie prawdziwe
    1
  • Obyczajowe
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Opiekunki osób starszych. Polskie niewolnice


Podobne książki

Przeczytaj także