Jeszcze nie wieczór czyli Historia jednego upadku
- Kategoria:
- literatura obyczajowa, romans
- Wydawnictwo:
- Marginesy
- Data wydania:
- 2013-12-02
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-12-02
- Liczba stron:
- 300
- Czas czytania
- 5 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788363656805
- Tagi:
- literatura polska
Absurdy rzeczywistości w krzywym zwierciadle Kiry Gałczyńskiej, pełnej czarnego humoru, ironii i autoironii, zadziwionych przemyśleń i serdecznego frasunku. Znakomita biografka Zielonego Konstantego i Srebrnej Natalii tym razem proponuje dojrzałą powieść z kluczem. Kto jest kim w jej opowieści? Czy to ważne? Z pewnością piękna miłość – jest piękną miłością.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
W trumnie z peweksu będziesz wyglądał jak żywy!*
Znane nazwiska mają trudniej, wbrew pozorom. Posądzane o swego rodzaju literacki nepotyzm, są z góry skazane na odbiór swojej twórczości przez pryzmat innej, już znanej, docenionej bądź nie. Konstanty Ildefons Gałczyński zasłynął zarówno swoimi poruszającymi księżycowymi i srebrnymi wierszami, jak i tymi humorystycznymi z przedsięwzięcia Teatrzyk Zielona Gęś. O nim uczymy się w szkole, jego nazwisko rozpoznajemy zazwyczaj od razu i potrafimy przypisać do jakiegoś, zapamiętanego kiedyś wiersza. Jak natomiast ma się sprawa z jego córką, Kirą Gałczyńską? Nie czytałam co prawda innych jej książek, jednak najnowsza króciutka powieść córki poety, przypadła mi do gustu przede wszystkim celnością uwag, świeżością niemłodego przecież już spojrzenia i dyskretnym humorem, który wykluwszy się z inteligencji nie pozwala sobie na zejście poniżej pewnego poziomu.
„Jeszcze nie wieczór” to historia mającej już swoje lata Sonki, która zmaga się na przemian z fizycznymi dolegliwościami i niedomaganiem swego ciała, to znów z intelektualnym upadkiem naszej rzeczywistości. I czasami nie wiadomo, co tak naprawdę bardziej zalazło za skórę Sonii Gasztołd. Kolorowa w swoim pojmowaniu świata bohaterka Gałczyńskiej patrzy na współczesność z perspektywy swoich młodzieńczych lat, na tle których XXI wiek nie wypada niestety najlepiej. Ze względu na to, że Sonia to osoba głęboko osadzona w kulturze, a polskie kręgi intelektualne, literackie, filmowe i teatralne nie są jej obce, we wspomnieniach kobiety pojawi się dużo nazwisk, które dla nas obce, choć znane, dla niej będą przyjaciółmi, znajomymi znajomych lub po prostu ciekawie wspominanymi ludźmi. Na kartach powieści znajdziemy między innymi Tadeusza Konwickiego, Olgę Lipińską, Beatę Tyszkiewicz, Marię Kaczyńską... Przez te 250 stron przewinie się także wielu „zwykłych” ludzi mających swoje humory i powiedzonka, mniej lub bardziej przykładających się do swojej profesji, albo w ogóle, do życia. Poznamy także córki naszej bohaterki - mniej sympatyczną Annę i bardziej zapadającą w pamięć i serce czytelnika, Antoninkę. Bo „Jeszcze nie wieczór” to także zagmatwane relacje rodzinne, trudne do przemilczenia i jeszcze trudniejsze do opowiedzenia problemy mające swoje gniazdo gdzieś tam, w domowych pieleszach.
Kira Gałczyńska w swojej książce powraca do czasów złych i zabawnych, do lat strasznych i ciepłych, wspomina Peweksy i Gomułkę, ówczesną kulturę i ówczesnych ludzi. Trudno uniknąć w tej książce porównań, to co było przeplata się z Dzisiaj, a to co teraz zestawiane jest z Wczoraj. W jej oczach najgorzej dzisiaj wypada chyba służba zdrowia, która opisana żywym językiem przyprawia jednak także o wewnętrzne ataki śmiechu. „Jeszcze nie wieczór” to także urokliwe miejsca, odwiedzane lub tylko opisywane przez Sonię. Mamy wspominany z czułością i sentymentem Kazimierz, mamy magiczny Kraków i cudowny Ciechocinek. Spotkamy się tu także z twórczością Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i jej siostry - Magdaleny Samozwaniec. Powieści towarzyszy natomiast i jest jednocześnie myślą przewodnią, wiersz Włodzimierza Wysockiego, w którym padają tytułowe słowa: „Jeszcze nie wieczór! Jeszcze nie wieczór!”. A wieczór to poniekąd powolny koniec, nieuniknione dopływanie do brzegu i żegnanie się ze wszystkim, co było nam drogie. Z masą ludzi, miejsc, rzeczy, książek, wierszy. Zapadającego wieczoru nie da się cofnąć, nie można go po prostu przemilczeć z nadzieją, że ignorowany, odejdzie. Cała nadzieja natomiast w tym, aby póki wciąż jest jasno, póki nadal trwa dzień, pamiętać o tej jednej ważnej rzeczy, o tym jednym pięknym zdaniu, mówiącym, że wciąż mamy czas, by realizować marzenia, aby kochać i czuć, że jesteśmy kochani, aby żyć i zmieniać w sobie to, co nas drażni; cała nadzieja w tym, że „jeszcze nie wieczór!”.
W powieści Kiry Gałczyńskiej nie zabrakło również miłości, ale w innym, mniej oklepanym wydaniu. Miłości wciąż trudnej, choć zdawać by się mogło, że ta dojrzała będzie mądrzejsza i łatwiejsza. Tkwi w niej wielka siła, ale także słabość, w książce jest jej dużo, ale nie w nadmiarze. Jest przede wszystkim nie dosłowna, a już na pewno nie tandetna. Dorosła, odarta ze złudzeń i zauroczeń szuka czegoś głębszego, co pozwoli jej trwać bez konieczności udowadniania i zespolenia w jedną osobę. Miłość u Gałczyńskiej jest wszystkim, ale też wszystko pozostaje bez niej na swoim miejscu. Jest konieczna, ale nie dlatego, że bez niej nie można żyć, tylko dlatego, że się po prostu nie chce. Czy może nas jednak dziwić fakt, że w powieści Kiry Gałczyńskiej miłość jest przedstawiona w sposób subtelny i zwyczajnie piękny, skoro także jej ojciec potrafił niejednokrotnie osiągnąć taki efekt?
Już kocham cię tyle lat,
na przemian w mroku i w śpiewie,
może to już jest osiem lat,
a może dziewięć — nie wiem.
Splątało się, zmierzchło — gdzie ty, a gdzie ja,
już nie wiem — i myślę w pół drogi,
że tyś jest rewolta i klęska, i mgła,
a ja to twe rzęsy i loki. **
* Graffiti popularne w czasach wspominanych przez Gałczyńską, cytat pochodzi z recenzowanej książki.
** K. I. Gałczyński: „Już kocham cię tyle lat”.
Sylwia Sekret
Książka na półkach
- 338
- 75
- 27
- 5
- 4
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Książka napisana łatwym stylem. Z lekką nutą humoru. Natomiast na tym kończą się dobre słowa o tej pozycji.
Jest to książka o kobiecie w kwiecie wieku, która początkowo opisuje swoje romanse, popadając przy tym w melancholię i nostalgię. Nagle, łamię nogę. Opisy "mieszkania" w szpitalu i jak wygląda traktowanie pacjenta na NFZ ciągnie się przez pół książki. Po co? Strasznie mnie to znużyło.
Następnie, opisy jak to główna bohaterka przebywa w ośrodku rehabilitacyjnym, również na NFZ. Kolejne kilkanaście stron na ten temat. Po co? Kolejna nuda.
Myślałam, że będzie to ciekawa opowieść obyczajowa.
A jednak książka okazała się strasznymi nudami.
Książka napisana łatwym stylem. Z lekką nutą humoru. Natomiast na tym kończą się dobre słowa o tej pozycji.
więcej Pokaż mimo toJest to książka o kobiecie w kwiecie wieku, która początkowo opisuje swoje romanse, popadając przy tym w melancholię i nostalgię. Nagle, łamię nogę. Opisy "mieszkania" w szpitalu i jak wygląda traktowanie pacjenta na NFZ ciągnie się przez pół książki. Po co? Strasznie...
Moja opinia jest całkowicie zbieżna z recenzją jaką wystawił pan Wojciech Gołębiewski-nic dodać nic ująć. Nie wiem po co zmusiłam się aby ją skończyć.
Moja opinia jest całkowicie zbieżna z recenzją jaką wystawił pan Wojciech Gołębiewski-nic dodać nic ująć. Nie wiem po co zmusiłam się aby ją skończyć.
Pokaż mimo toNiestety, nie zachwyciła mnie
Niestety, nie zachwyciła mnie
Pokaż mimo toCudowna, spokojna opowieść o dojrzałej kobiecie. Polecam każdemu. Dla mnie cudo, będę do niej wracać na pewno.
Cudowna, spokojna opowieść o dojrzałej kobiecie. Polecam każdemu. Dla mnie cudo, będę do niej wracać na pewno.
Pokaż mimo toTrudno jest debiutowac prozatorsko w zaawansowanym wieku, bedac uznanym biografem slawnych ludzi. jeszcze bardziej obciazajace jest znane nazwisko i bycie progenitura szalenie popularnego i uwielbianego tworcy. Nie da sie uniknac porownan ze slawnym ojcem i wysoko postawionej poprzeczki oczekiwan.
Zdziwilam sie gdy na ryzykowny krok zdecydaowala sie Kira Galczynska. Jak na pierwsza przygode z fikcja literacka, niezle jej sie udalo.
narratorka celnie i z ionicznym dystansem opisuje nasza siermiezna rzeczywistosc. zastanawia sie nad upadkiem obyczajow, zycia kulturalnego, no i co najbardzioej oczywiste upadkiem panstwowej opieki medycznej.
Dosc ekscentryczna glowna bohaterka Sonka mimo 70 lat na karku jest nietuzinkowa osoba czerpiaca z zycia garsciami. Niefortunny upadek i zlamana noga zaczynaja szereg perypetii, czytelnik jest swiadkiem jej kuriozalnych spotkan z ortopedami, zaczyna sie droga przez meke, niektorzy z pseudospecjalistow groza jej nawet amputacja nieposlusznej konczyny, bo albo rana sie jatrzy, albo narasta purchel, kilka operacji tylko pogarsza stan.
Na marginesie mamy dywagacje o masakrze na wyspie Utoya, plotki na temat slawnych i bogatych, niegdysiejszych idolach jak Bialoszewski, Dygatowie, Glowacki, Xymena, i inni ze swiatka teatralno-telewizyjnego. Odnajdziemy historie zazylosci z Czyzewska, literatami, wizyty w Kuncewiczowce, love story z pewnym Niebieskim reyserem. Wspomnienia z okresu wojny tez sie nasuwaja, poczatki kariery i groteskowy ustroj socjalistyczny, Poznajemy portret rodzinny Sonki, jej dwie corki, z ktorych Antoninka jest ta ukochana coreczka, a trzymana na dystans Anna co wyemigrowala za chlebem.
Dostaje sie i politykom, i dyrektywom unijnym w sprawie szmat w sanatoriach, a w szczegolnosci specyficznemu ciechocinskiemu mikroklimatowi uzdrowiskowemu. Mamy biedna, brudna i obskurny sektor leczenie panstwowego a obok preznie dzialajacy prywatny kapitalizm, gdzie pacjenta traktuje sie jak czlowieka, o ile dysponuje kilkudziesiecioma tysiacami zlotych na powtarzajace sie kuracje. Wtedy medycyna moze zdzialac cuda.
Gorzkaie sa w swej wymowie uwagi, ze obecnie nie szanuje sie ludzi starszych, ze panstwo mogloby wprowadzic nakaz by ludzie powyzej 60-tki przechodzili tylko na czerwonym swietle, co rozwiazaloby problem opieki panstwa nad niepracujacymi a wiec bezuzytecznymi obywatelami. czarny humor umiejetnie dozowany tez zasluguje na aplauz.
Trudno jest debiutowac prozatorsko w zaawansowanym wieku, bedac uznanym biografem slawnych ludzi. jeszcze bardziej obciazajace jest znane nazwisko i bycie progenitura szalenie popularnego i uwielbianego tworcy. Nie da sie uniknac porownan ze slawnym ojcem i wysoko postawionej poprzeczki oczekiwan.
więcej Pokaż mimo toZdziwilam sie gdy na ryzykowny krok zdecydaowala sie Kira Galczynska. Jak na...
Kira Gałczyńska, córka Konstantego Ildefonsa i Natalii Gałczyńskich popełniła w 2013 r. pierwszą powieść „Jeszcze nie wieczór”, wydaną przez Marginesy. Historia wykreowana przez znaną biografistkę opowiada o kobiecie w podeszłym wieku, która przede wszystkim zmaga się ze swoją fizycznością, ale i pamięcią, która zdaje się być coraz bardziej fragmentaryczna i ulotna.
Sonia Gasztołd mieszka sama w Warszawie, zajmuje się projektowaniem stroi dla sztuk teatralnych. Jest oczytana, zorientowana w kulturze, zakochana w poezji. Kobieta związana jest z Ablem, który również uwielbia teatr. Od czasu do czasu Sonię odwiedza jej córka – Antonina. Jej druga córka – Anna, jest zimna, obojętna i niechętnie przyjeżdża do matki w odwiedziny.
Kobieta powraca pamięcią do swojej młodości, odczytuje swoje życie przez fotografie, które są pretekstem do snucia historii:
„Chodziła, trzymając fotografię przed oczami, a jej myśli błądziły daleko. Powędrowała do swojego dzieciństwa, do kilku zapamiętanych z niego scen, do postaci matki. Do jej zawsze krzepiącego uśmiechu, którym starała się mówić: będzie dobrze, uwierz mi” (s.31)
Oprócz zdjęć wspomnienia przywołują przedmioty, np. XIX – wieczna lampa z powozowni:
„Ta lampa jest moim losem (…) Świeci jak latarnia morska rozbitkom. Nie zgubię się dzięki jej światłu” (s. 37).
Sonia, rocznik 1944, patrzy na życie z lekkim optymizmem, pragnąc przede wszystkim samodzielności i niezależności. Niestety wypadek pozbawia jej pełnej sprawności fizycznej i rozpoczyna długą i żmudną rekonwalescencję. Groźba amputacji nogi staje się główną przyczyną narastającej depresji. Szpitalna rzeczywistość jest gorzka, pacjent traktowany przedmiotowo. Sonię boli brak empatii ze strony medycznego personelu. Z pomocą córki trafia jednak pod opiekę prawdziwych specjalistów. Co jednak można robić szpitalu, kiedy każdy dzień wygląda jak poprzedni, a każda godzina ciągnie się w nieskończoność? Sonia miała na to swój sposób – czytała, wspominała przeszłość i przypominała sobie swoje ulubione wiersze, nie pozwalając sobie na marazm:
„Kiedy już powroty do historii szpitalnego dnia miała za sobą, zaczynała głośno mówić wiersze. Znała ich setki, przywoływała je na każdą okazję, to były jej godziny poetyckie od lat dające wytchnienie, a teraz – nadzieję. W domu brała po prostu z półki jakiś tom, teraz trzeba było sięgnąć do pamięci, która jak tajemna skrzyneczka otwierała się na umówione hasło” (s.83)
Owa tajemna skrzyneczka coraz częściej nie chciała otwierać się tak jak chciałaby bohaterka powieści „Jeszcze nie wieczór”. Krusząca się pamięć stawała się największym problemem Sonii. Wspomnienia powracały, ale te o których nie chciała pamiętać.
Sonia wielokrotnie cierpiała przez swoje miłości. Mężczyźni, z którymi związywała się zazwyczaj oddalali się od bohaterki, żyli jakby obok, a miłość okazywała się złudzeniem, które trwało bardzo krótko. Związek z Ablem przypomina raczej przyjaźń, Sonia boi się kolejnego rozczarowania, zburzenia swojej rutyny, dzielenia z kimś własnego, intymnego miejsca.
W recenzji Aleksandry Żelaźińskiej „Trudne popołudnie” pojawia się ciekawe, ale bardzo delikatne nawiązanie do filmu „Pora umierać” w reżyserii Doroty Kędzierzawskiej. Film bardzo przejmujący, refleksyjny, pokazujący starszą kobietę, walczącą w imię swoich wspomnień, pamięci, utrwalenia świata, którego była i jest częścią. Uważam, że obraz „Pora umierać” to świetne dopełnienie opowieści o pamięci, wspomnieniach, starości.
„Jeszcze nie wieczór” to lektura do cierpliwych, ceniących sobie zmysł obserwacyjny. Sonia, główna bohaterka dokładnie opisuje współczesność, ubarwiając opowieść motywami z filmu, literatury i teatru. „Jeszcze nie wieczór” to również temat starości, która zmusza człowieka do walki o pamięć. To czas ciągłej wędrówki wspomnień, spotkanych ludzi oraz uczuć. Bohaterka jednak nigdy nie poddaje się, udowadniając, że można iść przez życie energicznie, z nadzieją i optymizmem.
Cytaty pochodzą z książki K. Gałczyńskiej, Jeszcze nie wieczór, wyd. Marginesy, Warszawa 2013.
Kira Gałczyńska, córka Konstantego Ildefonsa i Natalii Gałczyńskich popełniła w 2013 r. pierwszą powieść „Jeszcze nie wieczór”, wydaną przez Marginesy. Historia wykreowana przez znaną biografistkę opowiada o kobiecie w podeszłym wieku, która przede wszystkim zmaga się ze swoją fizycznością, ale i pamięcią, która zdaje się być coraz bardziej fragmentaryczna i...
więcej Pokaż mimo toCórka wielkiego poety o życiu i dojrzałej kobiecości. Historie rodzinne i miłosne mieszają się w tej powieści z bieżącymi wydarzeniami, oceną książek, spektakli i koncertów. Poważne złamanie nogi i długa rekonwalescencja sprowokują powroty do dawnych wydarzeń i rozbudzą wspomnienia.
Córka wielkiego poety o życiu i dojrzałej kobiecości. Historie rodzinne i miłosne mieszają się w tej powieści z bieżącymi wydarzeniami, oceną książek, spektakli i koncertów. Poważne złamanie nogi i długa rekonwalescencja sprowokują powroty do dawnych wydarzeń i rozbudzą wspomnienia.
Pokaż mimo toZawiodłam się.... Może zbyt wiele oczekiwałam, wiążąc postać autorki z moim ukochanym Gałczyńskim?
Jak dla mnie kiążka nijaka i bez wyrazu. No nie do końca wprawdzie, bo wrażenie jednak zrobily na mnie opinie o zamieszczonych w książce osobach publicznych. Jaki był tego cel? Nie lubię, kiedy autor wychyla się na plan pierwszy w swoich powieściach ( od tego są inne formy literackie) - no chyba że autorem jest ten pisany przez duże A.
ON jednak zawsze wie, w jaki sposób i co należy wpleść między wiersze.
Zawiodłam się.... Może zbyt wiele oczekiwałam, wiążąc postać autorki z moim ukochanym Gałczyńskim?
więcej Pokaż mimo toJak dla mnie kiążka nijaka i bez wyrazu. No nie do końca wprawdzie, bo wrażenie jednak zrobily na mnie opinie o zamieszczonych w książce osobach publicznych. Jaki był tego cel? Nie lubię, kiedy autor wychyla się na plan pierwszy w swoich powieściach ( od tego są inne formy...
Banalna historyjka o leczeniu złamanej nogi należącej do pani Sonii, która znała i zna w Polsce wszystkich, dzięki czemu korzysta ze znajomości i protekcji. Niestety, ta cała historyjka, ubarwiona bardzo sztucznymi dialogami jest tylko PRETEKSTEM do wyrażania BARDZO ODWAŻNYCH OPINII PRZEZ KIRĘ GAŁCZYNSKĄ na temat ważnych postaci tak w PRL-u, jak i w obecnej Polsce do chwili obecnej.
I TEJ KONWENCJI NIE JESTEM W STANIE ZAAKCEPTOWAĆ, bo chowanie się ze swoimi antypatiami, jak i sympatiami, za plecami wymyślonej przez siebie pani Sonii jest NIE FAIR. Nie znoszę np głupiej Fotygi, ale mówię to jako Wojciech Gołębiewski, natomiast Gałczyńska wymyśla scenę z Sonią rozmawiająca z Kaczyńskimi, by wtrącić:
„ do prezydenta dobija się oczekująca od dawna była minister spraw zagranicznych Anna Fotyga. NA ŻYWO JEST TAK NIESYMPATYCZNA JAK W TELEWIZJI. WYBLAKŁE, WYCHODZĄCE Z ORBIT OCZY Z WIDOCZNĄ NIECHĘCIĄ OMIATAJĄ WSZYSTKO WOKÓŁ, A DO TEGO TEN ZGRYŻLIWY GŁOS..” /podkr.moje/
Twierdzę, że banalna beletrystyka nie jest odpowiednim miejscem, do wyrażania osobistych animozji autorki, a jeszcze bardziej do apoteozy postaci kontrowersyjnych jak np Borejsza. Sonia zaczepia syna Borejszy:
„- Pan profesor Borejsza, prawda ?... ..Nazywam się Sonia Gasztołd. Moja matką była Tamara Gasztołd, której pana ojciec, także Jerzy, kilka razy w życiu pomógł. Chcę, żeby pan o tym wiedział, zwłaszcza w czasach, gdy na wszystkich partyjnych obywatelach komuny wiesza się ostatnie psy...”
Tylko, ze BRACIA BENIAMIN i JÓZEF GOLDBERG czyli BOREJSZA i ROŻAŃSKI nie byli zwykłymi „partyjnymi obywatelami komuny”. Borejsza tworzył z Wanda Wasilewską ZPP, a następnie został oddelegowany z Moskwy do stworzenia w Polsce systemu kontroli wszelkich publikacji. Miłosz pisał o nim w swoim „Alfabecie”;
„Najbardziej międzynarodowy z polskich komunistów. (…) z niczego zbudował, poczynając od 1945 roku, swoje państwo książki i prasy. „Czytelnik” i inne domy wydawnicze, gazety, tygodniki, wszystko od niego zależało – posady, przyjęcie książek do druku, honoraria. Byłem w jego stajni, wszyscyśmy byli”.
Jego brat, płk RÓŻAŃSKI, dyrektor Departamentu Śledczego MBP, był wyjątkowym sadystą, który znęcał się psychicznie i osobiście torturował więżniów politycznych, za co został skazany zaledwie na 15 lat. /Wyszedł wcześniej na mocy amnestii/.
Gdy nastali BRACIA GOLDBERG pani Kira Gałczyńska miała lat 10, lecz jej ojciec Konstanty Ildefons korzystał sowicie z dobrodziejstw, którymi nagradzał Beniamin vel Jerzy Borejsza. Opisał to dokładnie w „Zniewolonym Umyśle” Miłosz, ukrywając poetę, notabene przeze mnie bardzo lubianego i cenionego, jako GAMMĘ - pijaczynę, bez kręgosłupa.
Nie sposób wymienić tu listy osób ocenianych przez autorkę w skali białe/czarne, bez barw pośrednich. Rozlicza się nie tylko z osobami lecz i instytucjami podważając kompetencje ortopedów ze szpitala na Solcu czy pastwiąc się nad ośrodkiem rehabilitacyjnym w Konstancinie. To mnie zresztą szczerze rozbawiło, bo ja naprawdę nacierpiałem się podczas rehabilitacji w Kanadzie.
Parafrazując Kwaśniewskiego powiem: „Pani Kiro, nie idż Pani tą drogą”
PS Autorka oceniając książkę Tuszyńskiej o Wierze Gran zadaje retoryczne pytanie:
„Po co było taką książkę pisać ?”
NO WŁAŚNIE !!!
Banalna historyjka o leczeniu złamanej nogi należącej do pani Sonii, która znała i zna w Polsce wszystkich, dzięki czemu korzysta ze znajomości i protekcji. Niestety, ta cała historyjka, ubarwiona bardzo sztucznymi dialogami jest tylko PRETEKSTEM do wyrażania BARDZO ODWAŻNYCH OPINII PRZEZ KIRĘ GAŁCZYNSKĄ na temat ważnych ...
więcej Pokaż mimo toJestem rozczarowana tą pozycją, spodziewałam się literatury ciekawej i dojrzałej, a zastałam nijaką. Nie polecam.
Jestem rozczarowana tą pozycją, spodziewałam się literatury ciekawej i dojrzałej, a zastałam nijaką. Nie polecam.
Pokaż mimo to