rozwiń zwiń

Coś mnie zmartwiło ale zapomniałem

Okładka książki Coś mnie zmartwiło ale zapomniałem
Jarosław Mikołajewski Wydawnictwo: Świat Literacki poezja
60 str. 1 godz. 0 min.
Kategoria:
poezja
Wydawnictwo:
Świat Literacki
Data wydania:
2008-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2008-01-01
Liczba stron:
60
Czas czytania
1 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
9788360318614
Tagi:
poezja polska
Średnia ocen

                6,3 6,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,3 / 10
3 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
929
113

Na półkach: , ,

"Poetyckie (nie)pamiętniki"

„Wydaje mi się, że każdy wiersz, który piszę jest ostatni. I że w dużej części napisał go ktoś inny. Więc co ze mnie za poeta?” Tak o sobie mówił w wywiadzie Jarosław Mikołajewski, przez wielu znających się na poetyckim rzemiośle określany jako „liryk z bożej łaski”, „poeta – mag”, „poeta zmysłowy”. To hołubienie Mikołajewskiego przez współczesną krytykę było asumptem do tego, że sięgnęłam po wydany w 2008 roku tomik „coś mnie zmartwiło ale zapomniałem”, choć poezja to nie jest to, co mnie pociąga. Zachęcona pozytywnymi sądami Krzysztofa Biedrzyckiego – świetnego krytyka literackiego, który prowadził moje warsztaty z zakresu krytyki literackiej - postanowiłam zastanowić się wraz z Mikołajewskim co z niego za poeta.

Na samym wstępie wypada podkreślić, że dykcja poetycka Mikołajewskiego jest mocno zindywidualizowana, niepodobna do żadnych innych i mało podatna na klasyfikacje. Z jednej strony może to stanowić pewną trudność w lekturze (w przypadku przynależności poety do danego nurtu czy formacji poetyckiej, która posiada swoje określone cele, mamy pewne oparcie interpretacyjne), choć z drugiej – obcowanie z czymś oryginalnym i niepowtarzalnym, zmuszającym do głębszej refleksji jest zadanie godnym poświęconego mu czasu. A poezja Mikołajewskiego wymaga czasu.

Już pierwsze, nawet pobieżne przyjrzenie się trzydziestu jeden utworom zebranym w tomiku, pozwala określić jego tematykę. Choć poeta sięga tu po motywy przez poezję wyeksploatowane, pod jego piórem ulegają one swoistej metamorfozie, zyskując niezwykle osobisty charakter i wyraz. „Bo umieranie, kruchość, przemijanie dotyka mnie najbardziej”. No właśnie: śmierć. W pewnym stopniu przenika ona każdy wiersz tomu, nadając całości metafizyczno-funeralny oddźwięk. Podmiot liryczny zmaga się z odejściem Ojca („wiersz urodzinowy na piętnastą rocznicę śmierci mojego taty” czy „toast”), nie może pogodzić się z tym, „że on tam kwiatki jak to się mówi od spodu / a my tu przy chlebie z topniejącym masłem”. Niemożność zrozumienia i zaakceptowania śmierci jako aktu kończącego życie tu i teraz widoczna jest przede wszystkim w nieumiejętności mówienia o niej wprost, jak choćby w wierszu pt. „toast”. Zainteresowanie fenomenem umierania łączy się u Mikołajewskiego z niezwykłą umiejętnością „współodczuwania” śmierci, która jest właściwa nie tylko losowi ludzkiemu, ale w równym stopniu dotyczy świata natury (wiersze „ecce homo” i „cristo morto”). Jest to świadectwem wrażliwości Mikołajewskiego, zdolności dostrzegania choćby najmniejszego przejawu bólu, cierpienia, przemijania, jak wyznaje sam poeta: „Ja z wieloma osobami, ale również rzeczami, elementami natury się utożsamiam. Głównie poprzez naturalną skłonność do współodczuwania”. Konsekwencją tego jest przejmująca świadomość własnej starości i ułomności, o których ciągle przypomina poecie czyjaś śmierć. Piękny wyraz temu odczuciu daje Mikołajewski w tytułowym wierszu, będącym gorzkim pytaniem o to, co dzieje się z człowiekiem zbliżającym się do kresu życia.

Nie oznacza to bynajmniej, że Mikołajewski jest „poetą śmierci”. Jego poezja, najprościej rzecz ujmując, to liryczny dowód na istnienie nierozerwalnej nici łączącej życie z umieraniem. ‘Memento mori’ miesza się w ocenianym tomiku wręcz z hymniczną pochwałą ogniska domowego. Przez cały tomik przewijają się tkliwe spojrzenia, uściski, czułostki, których adresatkami poeta najczęściej czyni trzy ukochane córki. Jak powiedział kiedyś jeden z recenzentów jego poezji, „już dawno nie czytaliśmy poety o tak szlachetnej i głębokiej zarazem uczuciowości ‘domowej’. Można by w tym kontekście posądzić Mikołajewskiego o banalizm, jednak prywatność i intymność jego wierszy świadczyć raczej powinna o zdobyciu umiejętności nazywania i wyrażania tego, co nie ma swoich materialnych desygnatów w rzeczywistości. Nie każdego poetę stać na gest zachęcający Czytelnika do wejścia w głąb pokoju dziecięcego, gdzie ojciec tuli do snu najmłodszą córeczkę („betlejem”), zajrzenia do sypialni, gdzie odbywają się najbardziej erotyczne zbliżenia („wiercenie”) czy do portfelików, gdzie Zosia i Marysia „mają zdjęcia / obu babć/ dziadka/ i drugiego dziadka” („dolina”).

Wszystkie wątki pojawiające się w omawianym tomiku – od tych najbardziej fundamentalnych, jak zycie i śmierć, po refleksje nad poezją i macierzyństwem – spaja widoczny podtekst religijny, manifestujący się głównie przez tytuły wierszy (m. in. „betlejem”, „zdjęcie z krzyża”, „najświętsza maria panna”). Ów podtekst jest tylko i wyłącznie punktem wyjścia do rozważań bardziej przyziemnych, choć mogłoby się wydawać zgoła odwrotnie. Centrum zainteresowań Mikołajewskiego stanowi bowiem człowiek uwikłany w swoje zwykłe, codzienne sprawy, poddany nieubłagalnemu działaniu czasu i historii. Może to zasługa włoskich mistrzów (to we Włoszech narodził się humanizm), których dzieła Mikołajewski tłumaczy? A może to po prostu zwykły podziw dla nadzwyczajnego stworzenia, jakim jest istota ludzka?

Wśród tych wszystkich oczywistych zalet związanych z podejmowaną tematyką i sposobem nazywania tego, co nieuchwytne zastanawia dość duża różnorodność zebranych w tomiku wierszy. Obok kunsztownych, dopracowanych do najmniejszego szczegółu pojawiają się utwory naiwne i jakoś tak nie przystające do reszty (m. in. „wierzba” i „zesłanie”). Ich płytka treść kłóci się chociażby z tak genialnymi lirykami, jak metafizyczna „próba całości” czy niepokojący „koleżanki mojej mamy”.

Co do języka poetyckiego to tu również czuć pewną rozbieżność. Czasami nie współgra on z podjętym tematem – na przykład mówienie o zbliżeniu z kochaną kobietą przy pomocy dość brutalnych i dosadnych określeń („rżnę ciebie w myślach / do utraty zębów / do tchu traty / cię dmucham i liżę / wszystkimi językami / świata i miłości”) burzy tkliwy i zmysłowy charakter całości (choć Krzysztof Biedrzycki zapytał mnie kiedyś, że może o to właśnie chodziło poecie, ja jednak nie jestem do tej pory przekonana do tego, co miałby niby przez to pokazać). Pozbawiony nadmiernego liryzmu i zbędnej metaforyzacji, często dość wymowny, jest jednocześnie wyrazem próby znalezienia pojemniejszego języka poetyckiego, łączącego w sobie intymne ze społecznym, ‘sacrum’ z ‘profanum’, piękna z bylejakością.

„W poezji stapia się kształt, dźwięk, znaczenie, ciepło, szorstkość. Dzięki temu poezja łączy wszystkie sprzeczności i choć na moment daje szansę na taki ogląd świata, w którym nic się ze sobą nie kłóci.” Kluczem otwierającym oceniany przeze mnie tomik jest słowo „pomiędzy”: życiem a umieranie, starością a beztroską młodości, rzeczywistością a transcendencją. Zatem co z niego za poeta? Nie powiem – przeczytacie, odgadniecie sami bez trudu.

"Poetyckie (nie)pamiętniki"

„Wydaje mi się, że każdy wiersz, który piszę jest ostatni. I że w dużej części napisał go ktoś inny. Więc co ze mnie za poeta?” Tak o sobie mówił w wywiadzie Jarosław Mikołajewski, przez wielu znających się na poetyckim rzemiośle określany jako „liryk z bożej łaski”, „poeta – mag”, „poeta zmysłowy”. To hołubienie Mikołajewskiego przez...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    7
  • Przeczytane
    3
  • 500 pl
    1
  • Szukam
    1
  • Teraz czytam
    1
  • Poezja
    1
  • Domowa biblioteczka
    1
  • 500 polskich książek, które warto w życiu przeczytać
    1
  • 000
    1
  • 500 polskich książek, które warto przeczytać - książka
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Coś mnie zmartwiło ale zapomniałem


Podobne książki

Przeczytaj także