Między miejscami. Z psem przez Afganistan

Okładka książki Między miejscami. Z psem przez Afganistan Rory Stewart
Okładka książki Między miejscami. Z psem przez Afganistan
Rory Stewart Wydawnictwo: Czarne Seria: Orient Express literatura podróżnicza
384 str. 6 godz. 24 min.
Kategoria:
literatura podróżnicza
Seria:
Orient Express
Tytuł oryginału:
The Places in Between
Wydawnictwo:
Czarne
Data wydania:
2014-02-12
Data 1. wyd. pol.:
2014-02-12
Liczba stron:
384
Czas czytania
6 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375366976
Tłumacz:
Barbara Gadomska
Tagi:
Afganistan podróż wędrówka pies relacja Azja wojna szlak niedostępność
Średnia ocen

7,1 7,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,1 / 10
100 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
863
850

Na półkach: , ,

Fajna opowieść o odważnej podróży. Odważnej bo zrealizowanej zaraz po rozpoczęciu wojny Afgańskiej. Przeszedł w kilkadziesiąt dni kilkaset kilometrów między Heratem, a Kabulem. Chciał wędrować sam, ale stale ktoś mu towarzyszył – a to oficerowie służby bezpieczeństwa, a to lokalni żołnierze, a to obstawa wyznaczana przez miejscowych watażków. Poznał Afganistan w sposób który wydaje się dziś wręcz niemożliwy do powtórzenia. Widział, dotykał, czuł, poznał tak jak każdy reporter chciałby poznać. Niezwykły to świat – patriarchalny, silnie plemienny, wbrew pozorom mocno kastowy, czasem brutalny. Czytając stopniowo wyzbywałem się złudzeń na temat piękna i niewinności Orientu.

Fajna opowieść o odważnej podróży. Odważnej bo zrealizowanej zaraz po rozpoczęciu wojny Afgańskiej. Przeszedł w kilkadziesiąt dni kilkaset kilometrów między Heratem, a Kabulem. Chciał wędrować sam, ale stale ktoś mu towarzyszył – a to oficerowie służby bezpieczeństwa, a to lokalni żołnierze, a to obstawa wyznaczana przez miejscowych watażków. Poznał Afganistan w sposób...

więcej Pokaż mimo to

avatar
358
312

Na półkach: ,

Bardzo wartościowa książka, choć pokazująca Afganistan od wyłącznie męskiej, publicznej i otwartej dla gości strony, a skrywająca to, co domowe, kobiece i prywatne. Autor w swojej nietypowej, ryzykownej pieszej podróży zimowej trafia tam, gdzie turysta nie miałby szansy trafić i ocenia to, co się dzieje w tym kraju nie zza biurka eksperta, ale z perspektywy kogoś, kto faktycznie Afgańczyków poznał z bliska. Pokazuje wielość grup etnicznych, lokalne powiązania, zróżnicowanie kulturowe i różnorodność poglądów. Ale to też książka o odważnym dążeniu do swoich celów i wprowadzanie w życie pomysłów wynikających z ciekawości świata i pasji.

Bardzo wartościowa książka, choć pokazująca Afganistan od wyłącznie męskiej, publicznej i otwartej dla gości strony, a skrywająca to, co domowe, kobiece i prywatne. Autor w swojej nietypowej, ryzykownej pieszej podróży zimowej trafia tam, gdzie turysta nie miałby szansy trafić i ocenia to, co się dzieje w tym kraju nie zza biurka eksperta, ale z perspektywy kogoś, kto...

więcej Pokaż mimo to

avatar
378
377

Na półkach:

(2004+2012?)
[The Places in Between*]

Pieszo przez centralny Afganistan, raptem kilka miesięcy po zburzeniu WTC**, bezpośrednio po obaleniu talibów. Trudna i ryzykowna wędrówka, której wielu wolałoby uniknąć.

„Mamy środek zimy; na wysokich przełęczach leżą trzy metry śniegu, grasują wilki, poza tym toczy się wojna. Zginie pan, gwarantuję. Chce pan zginąć?” (str. 14).

Na początku 2002 29-letni Stewart (1973) pokonał przeszło osiemset kilometrów. Przedeptał z Heratu do Kabulu w 36 dni. To mniej więcej tyle, ile jest między Szczecinem a Rzeszowem (jadąc autostradą S3 i A4: przez Gorzów Wielkopolski, Zieloną Górę, Legnicę, mijając Wrocław, Opole, przez miasta Górnego Śląska, Kraków i Tarnów). Kawał drogi.

Najpierw podróżuje w obstawie żołnierzy, pracowników służby bezpieczeństwa, a po tygodniu, na poszczególnych odcinkach, towarzyszą mu lokalni przewodnicy – zwykle wyznaczani przez wioskowe autorytety. Niekiedy są to też życzliwi mieszkańcy lub przypadkowo napotkani wędrowcy. Czasami idzie sam, jedynie w towarzystwie czworonoga. (Kiedy ¼ tekstu jest już za nami, a przed Stewartem jeszcze jakieś 700 km*** wędrówki, otrzymuje od Aimaków starego poturbowanego psa w typie kudłatego mastifa. Piechur nie ma w zasadzie wyboru, jeśli go nie weźmie, czworonoga czekają kopniaki, suchy chleb i sen na dworze. Decyduje odruch serca. Od tego momentu przemieszczają się razem). Na ostatnich odcinkach, na krótko, ponownie towarzyszą mu niskiej rangi wojskowi.

Książka wciąga (choć nie od pierwszych stron) i czyta się ją bardzo przyjemnie. Napisana jest wyjątkowo lekko, ale z głową. W pewnych momentach może być męcząca, z uwagi na pewną monotonię i powtarzalność, ale nie na tyle by można było uznać ją za złą.
Krótkie rozdziały dostarczają rozmaitych obserwacji nt. ówczesnej sytuacji, historii**** oraz mentalności regionu*****; przybliżają różne postacie i ich warunki bytowe.

Autor nie struga kozaka, a jednocześnie wykazuje się rozsądkiem – wypada bardzo naturalnie i wzbudza sympatię. Subtelny humor, ujawniający się podczas zderzeń z afgańską rzeczywistością, dodaje tekstowi blasku. Nie jest to dzieło oferujące najważniejsze informacje w pigułce, ale to i owo o Afganistanie mówi.

„Nocowałem i jadłem u szyitów i sunnitów, u Hazarów, Aimaków, Pasztunów i Tadżyków, młodych i starych, wykształconych i analfabetów. Moi gospodarze walczyli, kolaborowali i stawiali opór Rosjanom, talibom i Karzajowi. Finansowały ich różne grupy, czasami równocześnie. Niemal wszyscy wyprawiali się do Iranu lub Pakistanu, by znaleźć tam schronienie albo zgromadzić zapasy i amunicję. Prawie wszyscy stracili w dżihadzie bliskich krewnych. Wszyscy modlili się pięć razy dziennie i wdawali się ze mną w poważne dyskusje o islamie. Wszyscy wyrażali sprzeciw wobec obcej okupacji. Niektórzy przyjmowali w domu członków Al-Kaidy” (str. 362, z posłowia napisanego po latach [2012?]).


* Miejsca zawieszone w „pomiędzy”. Owo pomiędzy to stan między przeszłością a nowoczesnością, stan zastoju. Ale też szczyty Hindukuszu, dzielące Persję i Indie. Miejsca pomiędzy Heratem i Kabulem. Osady i ruiny. Podtytuł z psem to dodatek od wydawnictwa Czarne. Rok wydania angielskiego: 2004. Przy posłowiu nie ma daty, ale napisano je najwcześniej w 2012.
** „[...] od 11 września minęło trzy i pół miesiąca, [...]” (str. 71) – końcówka grudnia 2001, Stewart uzyskuje zgodę na pieszą wędrówkę na trasie Herat-Kabul. Zezwala ówczesny gubernator, którego władza ogranicza się do zachodniej prowincji Herat. Nowa władza nie panuje nad sytuacją w kraju. Dochodzi do zmian układów i krwawych porachunków. Mimo że talibowie zostali formalnie odsunięci, nie jest to dobry czas na zwiedzanie. „Był początek 2002 roku [kiedy rozpocząłem marsz]. Właśnie zakończyłem szesnastomiesięczną wędrówkę przez Iran, Pakistan, Indie i Nepal. [...] Już rok wcześniej planowałem przemierzyć Afganistan, ale w grudniu 2000 roku władze irańskie odebrały mi wizę. [...] Talibowie nie wpuścili mnie do Afganistanu, a rząd Pakistanu zakazał mi wstępu na teren Beludżystanu. W rezultacie musiałem więc przerwać podróż w Iranie, i kontynuować ją z miasta Multan w Pakistanie, skąd wędrowałem bez przerwy aż do wschodniego Nepalu. Tuż przed Bożym Narodzeniem w 2001 roku dotarłem do miasta leżącego we wschodnim Nepalu i tam usłyszałem o upadku talibów. Postanowiłem powrócić samochodem do Afganistanu, by pokonać pieszo odcinek od Heratu do Kabulu, i w ten sposób połączyć mój szlak w Iranie ze szlakiem w Pakistanie” (str. 7-8).
*** Czyli po pokonaniu jakichś stu kilometrów. Trasą plączącą się między górami, mniej lub bardziej dostosowaną do ruchu kołowego (pokrywającą się ze szlakiem Stewarta),to 817 kilometrów z hakiem. W przypadku autostrady trasa zajęłaby cały dzień, ale tutaj to wyprawa na co najmniej tydzień, w dodatku autem terenowym.
**** Stewart odwołuje się do zapisków założyciela indyjskiej dynastii Wielkich Mogołów – Babura (1483-1530) – którego postrzega jako bystrego i wiarygodnego obserwatora, cenny umysł swoich czasów. Pisze też o dziedzictwie rodu Ghurydów (1011-1215),prawdopodobnie pochodzenia tadżyckiego, który zawojował północne Indie na trzy stulecia przed elokwentnym potomkiem Timura, i pozostawił wiele pięknych, misternych zdobionych budowli, z których dziś pozostały już tylko pojedyncze ściany.
***** Mentalności którą najlepiej oddaje zdanie: „Od dwudziestu pięciu lat staramy się pozbyć cudzoziemców [...] a oni znów wracają” (str. 175). Afganistan: świat bez kobiet; odizolowane doliny, kłopoty z czytaniem, pisaniem i geografią, wszechpotężny Allach, święty Koran, śluby z kuzynkami, plantacje maku, haszysz, zielona herbata, rogacizna, wychudzone osiołki, brunatny pył, rdzawe skały. Ruiny starego i nowego świata, wraki radzieckich transporterów, miny, łuski, niewypały. Stewart stara się dostrzec jednak coś więcej: „[...] przestrzeń między pustyniami a Himalajami, miedzy kulturą perską, helleńską a hinduską, między islamem a buddyzmem, między islamem mistycznym a wojującym. Chciałem zobaczyć miejsce, w którym kultury te się ze sobą łączą lub stykają z resztą świata” (str. 42). Z tego pogranicza w zasadzie nic nie zostało, nie ma przenikania się kultur w takim rozumieniu jak w cytowanym fragmencie, rdzenne dziedzictwo należy do przeszłości. Jest tylko islam. W ramach fuzji światów dostaniemy piosenki z bollywoodzkich musicali odtwarzane na sprzęcie składanym w ChRL, na tle wystrzałów z automatów Kałasznikowa. To trochę przesada, ale z grubsza oddaje główne problemy tej części świata. Niesprzyjające warunki rolnicze, bieda, związana z nią wysoka religijność oraz niechęć do edukacji, brak infrastruktury drogowej, brak fabryk i przemysłu, kiepsko rozwinięty sektor medyczny... Nie sposób pomóc Afganistanowi wbrew jego woli (!). Narzucanie demokracji mija się tam z celem, oni potrzebują króla (szacha czy sułtana) – oświeconego monarchy który będzie trzymał to wszystko twardą ręką, i etapowo zaszczepiał właściwe modele myślenia (z tym że jest to wysiłek który musi być rozłożony na kilka pokoleń). W posłowiu pada sporo rozsądnych myśli, a nieco wcześniej przeczytamy: „Większość decydentów niemal nic nie wiedziała o wsiach, w których mieszkało dziewięćdziesiąt procent ludności Afganistanu. [...] W jakim jednak stopniu ci ludzie [zachodni eksperci] potrafiliby zrozumieć procesy myślowe żony Sajjeda Karabalajego, która przez czterdzieści lat życia nie oddaliła się od domu na więcej niż pięć kilometrów? Albo weterynarza doktora Habibullaha, który nosił broń automatyczną tak, jak oni nosili teczkę? Mieszkańcy wsi, których poznałem, w większości nie potrafili czytać ani pisać, nie mieli dostępu do elektryczności i telewizji, bardzo niewiele wiedzieli o świecie zewnętrznym, prezentowali natomiast bardzo sprecyzowane poglądy na politykę, islam i sprawy etniczne” (str. 300).



Rozsądek podpowiada by nie wędrować samotnie, a kiedy można – skorzystać z auta lub wierzchowca. Autor ma jednak swoją koncepcję: tylko pieszo, i tylko o własnych siłach. Ewidentnie lubi spacery. Wytrwale brnie na wschód – przez góry i doliny – do stołecznego Kabulu, choć warunki pogodowe są trudne, zdrowie nie dopisuje, a słynna muzułmańska gościnność zbyt często okazuje się fikcją. Co do tej ostatniej, nie zawsze jest to podyktowane złą wolą. Ludzie których spotyka głodują. Wielu ledwie wiążą koniec z końcem lub wegetuje – nie mają czym się dzielić. Mają za to realne powody by być nieufni. Akcje typu „Ci z sąsiedniej wsi zaczęli, myśmy skończyli”, kłopoty z talibami, sołdatami, siłami koalicji – to ich codzienność. Kilku chce go wręcz okraść lub naciągnąć. Brytyjczyk wędruje pylistymi pustkowiami, pokonuje zaśnieżone przełęcze i śpi w niedogrzanych pomieszczeniach, praktycznie każdego dnia ryzykując życiem*. Brawurowy wyczyn, zwłaszcza dla człowieka z Zachodu, który zwraca na siebie uwagę i wywołuje niezdrowe emocje.

* Autor podróżuje kolejno przez ziemie zamieszkałe przez Tadżyków i Pasztunów (z dominacją tych pierwszych),potem wkracza na tereny zajmowane przez Aimaków, na ziemie Hazarów, a pod koniec na tereny tadżycko-pasztuńskie pod Kabulem.



BONUS

Coś podobnego? „Pijani Bogiem” Maxa Cegielskiego z 2007, o Pakistanie z lat 2000-2004. Kraj geograficznie leży po sąsiedzku, na wschód od Afganistanu. Też jest różnorodny etnicznie*, zacofany, i mocno islamski; wyjąwszy wielką rzekę Indus i jej zielone dorzecze – krajobrazy jak w Afganistanie. Książka przeczytana już dawno, ale pozostawiła bardzo dobre wrażenie. Warto po to sięgnąć – tak z uwagi na temat jak i autora. Max Cegielski prowadził autorską audycję pt. Masala, która wędrowała po różnych stacjach (Radiostacja, Radio Jazz, Radio Bis); gadał o Bliskim Wschodzie, Azji Środkowej, Persji i Indiach, prezentując przy tym hity z Bollywood, turecki pop, arabską muzykę ludową, pieśni islamskich ekstremistów czy muzykę suficką**. I o tej ostatniej, oraz samym sufiźmie jest w „Pijanych Bogiem” sporo. Zdradza to zresztą tytuł.

O tym co działo się dekadę wcześniej, tj. przed wyprawą Stewarta, można przeczytać w „Modlitwie o deszcz” (2002). Wprawdzie w książce brakuje dat, ale znajdziemy tam sporo życiorysów lokalnych zabijaków, mułłów, mężów stanu, oraz klimat lat poprzedzających amerykańską inwazję.

* Ciekawostka: Pasztunów jest w Afganistanie jakieś 15 milionów, za to w Pakistanie żyje ich 43 miliony; Tadżyków z poradzieckiego Tadżykistanu jest niemalże 7 milionów, za to w Afganistanie mieszka prawie 10.
** YouTube wystartował w 2005 i dziś znajdziemy tam wszystko. Wtedy, tj. kiedy byłem nastolatkiem, zdobycie muzyki z Azji było wyzwaniem. Sytuacji nie poprawiał fakt, że dosłownie nikt kogo znałem nie był tym zainteresowany. Część wykonawców namierzyłem dzięki Cegielskiemu, część wyszperałem sam, a potem ściągało się to siecią peer-to-peer (P2P),w marnej jakości, ale satysfakcja była ogromna. Dobrze że to były już czasy internetowe.



UWAGI (do wydania I z 2014, w tłumaczniu Barbary Gadomskiej): str. 14 – naciągając nieco (wyolbrzymiając?); str. 23 – w 1480 nie było jeszcze Uzbekistanu, także w rozumieniu rejonu geograficznego. Uzbekistan wymyślą dopiero sowieci. Co do urodzin Babura, Wikipedia podaje że urodził się w 1483 (nie w 1480); str. 43 (i wcześniej) – amerykańska panterka (chodzi zapewne o desert camo, tj. kamuflaż pustynny albo...?); str. 64 – w nogę (noga w nogę); str. 70 – Ismail Chan (Izmael? Na Wikipedii jest wersja spolszczona. Nazwy miejscowości podane są w książce wyłącznie w polskiej transkrypcji, część imion również – zatem niekonsekwencja); str. 71 – afgańskiego (skrót myślowy, nie ma języka afgańskiego, autor dobrze o tym wie); str. 141 – „Jednakże” do skasowania; str. 146 – ujrzenie ostatecznej jedności Boga (doświadczenie jedności z Bogiem?); str. 171 – „Młody człowiek pomieszał konopie indyjskie i tytoń do fajki wodnej hadżiego Mohsina” (przemieszał, przygotował porcję?); str. 185 – przednimi (tylnymi?); str. 187/206 – sury maryjnej o Marii (masło maślane); str. 195 – przekrywających (pokrywających?); str. 197 – krowa musiała ją nosić (musiała ją nosić krowa); str. 200 – żydzi (Żydzi – tutaj w znaczeniu Hebrajczycy 2.0); str. 196-200 – powtórzenia informacji podanych wcześniej (!); str. 202 – „Ich [tj. zbrodni] sprawcami nie byli Sowieci [...]” – to oczywiste, autor komunikuje, że te miały miejsce raptem kilka miesięcy wcześniej, a od upadku Związku Radzieckiego minęło wówczas 10 lat (!); str. 221 – „[...] w sfatygowanych turbanach na głowach” – a na czym mają nosić?; str. 224 – Szinia (transkrypcja inna niż na mapce [Sinja]); str. 235 – w szyickich regionach Iranu – Iran jest tak ogólnie krajem szyickim; str. 240/339 – kolejny bazar (a gdzie był poprzedni?); str. 270 – zjedzone mówił/komunikował/krzyczał; str. 338 – „[...] czekoladowy z miętowym nadzieniem baton Kendal Mint Cake [...]” (!); str. 349 – drugie „z nimi” do skasowania.

W książce stale jest mowa o Ghorydach, tj. dynastii Ghurydów (perski غوریان: Ġūriyān; arabski غوريون: Ġūriyūn). W angielskim funkcjonuje zarówno bliższa oryginałowi forma Ghurids jak Ghorids



Jaka jest aktualna sytuacja w Afagnistanie? Lato 2021, never ending story:

„Talibowie zajmują kluczowe miasta Afganistanu. Kraj na krawędzi katastrofy humanitarnej

Odkąd ogłoszono, że amerykańskie wojska odejdą z Afganistanu, talibowie rozpoczęli przejmowanie terenów wiejskich i miast. W ostatnim tygodniu wkroczyli do części Heratu, Lashkar Gah i Kandaharu, próbując odbić je z rąk sił rządowych. Na skutek walk zginęło 40 cywilów. Kraj stoi na krawędzi katastrofy humanitarnej.

[...] Według ustaleń BBC fundamentalistyczna milicja islamska przejęła połowę całego terytorium Afganistanu. Teraz talibowie próbują przejąć kluczowe miasta. [...] Sprawują także kontrolę nad lukratywnymi przejściami granicznymi z Iranem i Pakistanem.

[…]

Prezydent Afganistanu Aszraf Ghani powiedział, że »pospieszny« proces pokojowy »nie przyniósł pokoju, a spowodował wątpliwości i niejasności« wśród Afgańczyków. Dodał, że walki, które mają teraz miejsce, są najcięższe od ponad 20 lat”.

źródło:
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,27409803,talibowie-zajeli-kluczowe-miasta-afganistanu-kraj-na-krawedzi.html [04.08.2021]

(2004+2012?)
[The Places in Between*]

Pieszo przez centralny Afganistan, raptem kilka miesięcy po zburzeniu WTC**, bezpośrednio po obaleniu talibów. Trudna i ryzykowna wędrówka, której wielu wolałoby uniknąć.

„Mamy środek zimy; na wysokich przełęczach leżą trzy metry śniegu, grasują wilki, poza tym toczy się wojna. Zginie pan, gwarantuję. Chce pan zginąć?” (str. 14).

Na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
818
522

Na półkach: , ,

#literackamapaświata #Afganistan
Rory Steward wyruszył w pieszą wędrówkę po Afganistanie zimą 2002 roku. Postawił sobie za cel przejście tej samej trasy, jaką szedł pół wieku wcześniej, Babur, potomek Czyngis-chana. Książka Stewarda to typowa powieść podróżnicza, książka drogi, miejscami przetykana zapiskami Babura.
Niestety nie wzbudziła we mnie wiele emocji, nie zaciekawiła, męczyłam się przy lekturze, odbieram ją jako monotonną.
5,5/10

#literackamapaświata #Afganistan
Rory Steward wyruszył w pieszą wędrówkę po Afganistanie zimą 2002 roku. Postawił sobie za cel przejście tej samej trasy, jaką szedł pół wieku wcześniej, Babur, potomek Czyngis-chana. Książka Stewarda to typowa powieść podróżnicza, książka drogi, miejscami przetykana zapiskami Babura.
Niestety nie wzbudziła we mnie wiele emocji, nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
33
2

Na półkach:

Jedna z lepszych książek jaką przeczytałem w ostatnim czasie

Jedna z lepszych książek jaką przeczytałem w ostatnim czasie

Pokaż mimo to

avatar
276
47

Na półkach: ,

Autor zabiera nas w pełną przygód pieszą podróż po Afganistanie. Rory kilka tygodni po obaleniu Talibów( 2001 r.) postanawia przejść trasę liczącą ponad 500 km, w większości wiodącą przez góry. Jego podróż z Heratu do Kabulu wiedzie śladami założyciela dynastii Wielkich Mogołów, Babura. Stewart podróżując poznaje większość ludów zamieszkujących państwo leżące u stóp Hindukuszu. Ludzie mieszkający w odwiedzanych prze bohatera wioskach w większości są bardzo biedni, ale dzielą się z obcym jedzeniem i zapewniają dach nad głową, nie za bardzo interesuje ich kto jest u władzy, gdyż rząd sprawuje władze tylko w miastach, a na wsiach gdzie mieszka większość Afgańczyków władze sprawują komendanci wiosek, którzy nie podlegają rządowi, chcą żyć według własnych praw, i ich głównym problemem jest zdobycie pożywienia. Każdy z poznanych ludów jest odmienny, łączy ich tylko jedno... niechęć do najeźdźców.

Autor zabiera nas w pełną przygód pieszą podróż po Afganistanie. Rory kilka tygodni po obaleniu Talibów( 2001 r.) postanawia przejść trasę liczącą ponad 500 km, w większości wiodącą przez góry. Jego podróż z Heratu do Kabulu wiedzie śladami założyciela dynastii Wielkich Mogołów, Babura. Stewart podróżując poznaje większość ludów zamieszkujących państwo leżące u stóp...

więcej Pokaż mimo to

avatar
879
242

Na półkach: , , , , ,

Rory Stewart to Szkot, który w latach 2000-2002 przewędrował pieszo ponad 9600 kilometrów przez Irak, Afganistan, Pakistan, Indie i Nepal. W książce "Między miejscami" opisuje sam etap przejścia zimą trasą centralną (dużo bardziej niebezpieczną, bo przez góry) z Heratu do Kabulu po śladach Babura (potomka Dżyngis-chana, środkowoazjatyckiego watażki, późniejszego założyciela dynastii Wielkich Mogołów, a więc człowieka, który podbił Indie).

Podróż Rory'ego przez Afganistan zaczyna się w kilka tygodni po obaleniu talibów przez Koalicję i w trakcie wojny z nimi. Czas więc bardzo niespokojny i niebezpieczny dla człowieka, który jest w tym kraju cudzoziemcem, w dodatku Brytyjczykiem (a Afgańczycy pamiętają Armię Indusu z XIX wieku i czują swoistą niechęć wobec Imperium Brytyjskiego, a obecnie Wielkiej Brytanii) i koniecznie chce zimą iść przez centralny masyw górski (czyli w prostej linii) z Heratu do Kabulu PIESZO, zamiast wybrać bardziej sprzyjającą geologicznie i atmosferycznie trasę przez Kandahar (która jest dłuższa). Od samego początku tej relacji czytelnik zastanawia się czy Rory to szaleniec, bo on sam też nie do końca potrafi wyjaśnić swój upór wobec tego przedsięwzięcia.

"We wszystkich krajach, przez które podróżowałem, mówiono mi z dumą, że "my [Irańczycy, Pakistańczycy, Hindusi, Nepalczycy albo Afgańczycy] jesteśmy na całym świecie znani z naszej niezrównanej gościnności i hojności. Dla nas to obowiązek religijny. Każdy od razu zaprosi cię do domu. Będziesz traktowany jak Bóg."
Moje doświadczenia tego nie potwierdzały. Gościnność i hojność stanowiły formalne religijne zobowiązanie. Większość społeczności czy to hinduskich, czy muzułmańskich, wiele mówiła o odpowiedzialności za mosafer (podróżnego) albo mehman (gościa). W praktyce jednak ludzie przyjmowali mnie niechętnie. Było to zrozumiałe: często byli bardzo biedni, wiedli trudne życie i podejrzliwie odnosili się do obcych, bo niewielu ich w życiu spotkali. Ich gościnność często rozczarowywała. Dopiero później zacząłem rozumieć, ile miałem szczęścia, że niemal każdej nocy udawało mi się znaleźć schronienie i dostać trochę chleba."

Dużym atutem tej pozycji jest otwartość i szacunek do odmiennych kultur, w których autor i bohater musiał się odnaleźć. Jest to napisana w sposób obiektywny opowieść o straumatyzowanym społeczeństwie Afganistanu i tym jak zwykli tamtejsi ludzie starają sobie radzić. Rory opisuje również jakim błędem jest coraz większy interwencjonizm i próby tworzenia władzy centralnej w tym kraju przez państwa zachodnie. Problemem bowiem, którego opinia międzynarodowa wydaje się, że nie chce dostrzec, jest fakt iż Afgańczycy to nie jest jednolity etnicznie naród - to wiele różnych plemion, które często prowadzą ze sobą wielowiekowe wojny i nie ufają sobie nawzajem, są zarządzane przez swoich gubernatorów. To jedna wielka misterna sieć zależności, w których jest w stanie połapać się chyba tylko rodowity Afgańczyk.

"Ostatecznie czy ta książka naprawdę jest opisem "przestrzeni bez rządu" i białej plamy na mapie? To prawda, że we wsiach centralnego Afganistanu nie działały policja ani służby cywilne - nie istniały tam zresztą od ponad dwudziestu pięciu lat. Trudno też mówić o czymś, co społeczność międzynarodowa uznałaby za "łańcuch odpowiedzialności finansowej łączącej obywatela z państwem". Moja podróż pokazała jednak, że można było wędrować samotnie i bez broni przez pięćset kilometrów i dotrzeć w najbardziej niedostępne rejony Afganistanu, mimo że wciąż toczyły się walki. W rzeczywistości Afganistan był bardzo precyzyjnie zarządzany - choć może nie w takim sensie, jak chciałaby społeczność międzynarodowa.
Nocowałem i jadłem u szyitów i sunnitów, u Hazarów, Aimaków, Pasztunów i Tadżyków, młodych i starych, wykształconych i analfabetów. Moi gospodarze walczyli, kolaborowali i stawiali opór Rosjanom, talibom i Karzajowi. Finansowały ich różne grupy, czasami równocześnie. Niemal wszyscy wyprawiali się do Iranu lub Pakistanu, by znaleźć tam schronienie albo zgromadzić zapasy i amunicję. Prawie wszyscy stracili w dżihadzie bliskich krewnych. Wszystkich wspierali uzbrojeni zwolennicy, często należący do rodziny. Wszyscy modlili się pięć razy dziennie i wdawali się ze mną w poważne dyskusje o islamie. Wszyscy wyrażali sprzeciw wobec obcej okupacji. Niektórzy przyjmowali w domu członków Al-Kaidy. A jednak pozwalali mi u siebie spać i karmili mnie, noc za nocą; chcieli i potrafili zapewnić mi bezpieczeństwo, i niemal nigdy nie żądali niczego ani ode mnie, ani od organizacji pomocowych."

Ciekawostką jest również fakt, że to właśnie pies, czyli według muzułmanów zwierzę nieczyste, stał się jego prawdziwym i wiernym towarzyszem podróży. Wspaniałe zwierzę, niestety stare, ale też z bardzo starej rasy: sag-e dżangi - pies bojowy, zwłaszcza do walki z wilkami. Dopiero pod opieką Rory'ego zaznał czegoś takiego jak pogłaskanie (muzułmanin jeśli dotknie psa to musi dokonać specjalnych ablucji, żeby się oczyścić),drapanie po brzuchu i opieka.

Autor w bardzo ciekawy i przystępny sposób wprowadza czytelnika w historię Afganistanu (sporo uwagi poświęca tajemniczej cywilizacji Ghorydów),jego obecny stan, a także w to jakie błędy popełniło społeczeństwo międzynarodowe wobec tego kraju. Stosuje prosty, ale miejscami bardzo poetycki język. Całość jest niesamowicie wciągająca.

Polecam waszej uwadze, ponieważ warto odbyć tę podróż z Rorym.

Rory Stewart to Szkot, który w latach 2000-2002 przewędrował pieszo ponad 9600 kilometrów przez Irak, Afganistan, Pakistan, Indie i Nepal. W książce "Między miejscami" opisuje sam etap przejścia zimą trasą centralną (dużo bardziej niebezpieczną, bo przez góry) z Heratu do Kabulu po śladach Babura (potomka Dżyngis-chana, środkowoazjatyckiego watażki, późniejszego założyciela...

więcej Pokaż mimo to

avatar
171
82

Na półkach:

Piękna, mądra i odważna podróż. Autor, Rory Stewart, podróżuje pieszo. Już sam fakt podróżowania używając do tego własnych nóg powinien być rzeczą niezwykłą. Założę się, że 85-90% społeczeństwa wybrałaby autobus, samochód, czy chociażby rower. A jednak nie. Rory idzie na nogach. Na miejsce swojej wędrówki nie wybiera Francji, czy Maroka, ale Afganistan. Podróżuje śladami dawnego cesarza Babura przez kraj, który jest dla nas tajemnicą. Afganistan znamy tylko i wyłącznie z tego, jak pokazują go media. Kraj islamu, talibów, wiecznych walk, agresywnych mieszkańców. Tak naprawdę nic o nim nie wiemy, "bo po co". I nagle szkocki historyk jedzie do Afganistanu, aby w styczniu przejść ponad 600 km z Heratu do Kabulu. Czy to jeszcze odwaga, czy może już szaleństwo?
Jedno jest pewne - poznajemy prawdziwe, najprawdziwsze oblicze tego państwa. Dowiadujemy się jakie ludy tam zamieszkują (Hazarowie, Tadżycy, Aimakowie czy Wardakowie),jak wygląda afgańska zima. Uczymy się, że nie wszyscy Afgańczycy to talibowie i że islam nie jest religią nastawioną na zabijanie. Zauważamy, że skrajna bieda idzie w parze z otwartością, gościnnością i chęcią pomocy. Ta opowieść, dziennik z podróży otwiera nam oczy na nowa kulturę, religię, nieznany kraj. Pozwala zmienić światopogląd i odnieść się do tej podróży przez pryzmat własnego życia. Bo czy posiadając ciepły i wygodny dom byłbyś w stanie przejść na nogach kraj, który nie należy do najbezpieczniejszych? Co byś zrobił, gdyby talibowie grozili ci śmiercią i nie chcieli puścić dalej? Czy twoja zimna krew pozwoliłaby ci wyjść z takiej sytuacji cało? A co gdyby kolejni ludzie proponowali ci podróż samochodem?
Ta podróż to też wygranie ze sobą, z własnymi słabościami. Dwudziestomiesięczna lekcja siebie.
Pozostaje jeszcze kwestia celowości tej wędrówki. Pytanie "Po co idziesz do Kabulu na nogach?" pada chyba najczęściej z ust osób napotkanych po drodze. Jaki jest sens przejścia pieszo przez obcy kraj? Piesza wędrówka, która ma u kresu jakiś, indywidualny cel kojarzy nam się chyba tylko z pielgrzymką. No więc? A może ta podróż, której jesteśmy świadkami to też swego typu pielgrzymka? Pielgrzymka, podczas której poznajemy siebie, nowy kraj. Pielgrzymka, podczas której Rory głęboko wierzy, że mu się uda. Uda mu się przeżyć i uda mu się przekazać innym swoją wiedzę o Afganistanie.
No i jest jeszcze pies Babur. Postrzegany przez miejscowych jako zwierze nieczyste, dla autora książki jest przyjacielem w podróży.
Polecam podróżnikom, marzycielom i tym, którzy lubią przekraczać granice i nie boją się tego co nowe.

Piękna, mądra i odważna podróż. Autor, Rory Stewart, podróżuje pieszo. Już sam fakt podróżowania używając do tego własnych nóg powinien być rzeczą niezwykłą. Założę się, że 85-90% społeczeństwa wybrałaby autobus, samochód, czy chociażby rower. A jednak nie. Rory idzie na nogach. Na miejsce swojej wędrówki nie wybiera Francji, czy Maroka, ale Afganistan. Podróżuje śladami...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1095
262

Na półkach: ,

Opowieść o pieszej wędrówce przez Afganistan, pokazująca zupełnie inny obraz tego kraju, niż ten znany z mediów. Ciekawe, ale czegoś zabrakło - w serii "Orient Express" były bardziej udane pozycje. Co nie znaczy, że ta jest zła.

Więcej w recenzji: http://shadowmage.nast.pl/2015/04/miedzy-miejscami-rory-stewart-recenzja/

Opowieść o pieszej wędrówce przez Afganistan, pokazująca zupełnie inny obraz tego kraju, niż ten znany z mediów. Ciekawe, ale czegoś zabrakło - w serii "Orient Express" były bardziej udane pozycje. Co nie znaczy, że ta jest zła.

Więcej w recenzji: http://shadowmage.nast.pl/2015/04/miedzy-miejscami-rory-stewart-recenzja/

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
402
60

Na półkach:

Bardzo mądra i piękna książka. Toczy się powoli, w jakiś dziwny sposób sprawia, że jest się ciekawym każdego następnego słowa

Bardzo mądra i piękna książka. Toczy się powoli, w jakiś dziwny sposób sprawia, że jest się ciekawym każdego następnego słowa

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    317
  • Przeczytane
    131
  • Posiadam
    53
  • Reportaż
    8
  • Teraz czytam
    6
  • Chcę w prezencie
    6
  • 2014
    6
  • Azja
    6
  • Afganistan
    5
  • Czarne
    4

Cytaty

Więcej
Rory Stewart Między miejscami. Z psem przez Afganistan Zobacz więcej
Rory Stewart Między miejscami. Z psem przez Afganistan Zobacz więcej
Rory Stewart Między miejscami. Z psem przez Afganistan Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także