Po bardzo słabym 'Latarniku' z nadzieją podchodziłam do "Fabrykantki", zwłaszcza, że poprzednie części trzymały poziom. Niestety, o ile dzieje Ebby są dużo ciekawsze niż zlepek historii w poprzedniej książce, to mimo wszystko to nie to. Pomijając już intrygę, (która może się podobać albo nie i jest budowana wobec tego samego schematu, co w poprzednich książkach), to ukończywszy powieść zadałam sobie pytanie: ale po co? W poprzednich książkach wszystkie retrospekcje miały jakiś cel, łączyły się w spójną całość, a tutaj? Nie wiem, co autorka chciała przekazać. Może Główne Zło wspomina, że Ofiara jest 'obciążona", ale to trochę mało żeby usprawiedliwić rozbudowaną, wielopokoleniową retrospekcje, zwłaszcza, że jak czytelnik przyzwyczaiłam się, że nic nie jest opisane bez przyczyny. Nie zrozumcie mnie źle, powrót do przeszłości jest bardzo ciekawy, ale jakiś taki... zbędny. Gdyby go skrócić o połowę i tak moglibyśmy dojść do takich samych wniosków. Książkę czytałoby się bardzo przyjemnie, gdyby oderwać ją od całego cyklu. Na tle poprzednich (wyłączając Latarnika) wypada co najwyżej przeciętnie.
W zasadzie ta seria to studnia bez dna, bo nie ma wyraźne zarysowanego wątku głównego. Niby przewija się wątek obyczajowy, ale można go w zasadzie ciągnąć w nieskończoność. Po naprawdę dobrych sześciu tomach, niestety spotkał mnie zawód w postaci dwóch ostatnich.

Po bardzo słabym 'Latarniku' z nadzieją podchodziłam do "Fabrykantki", zwłaszcza, że poprzednie części trzymały poziom. Niestety, o ile dzieje Ebby są dużo ciekawsze niż zlepek historii w poprzedniej książce, to mimo wszystko to nie to. Pomijając już intrygę, (która może się podobać albo nie i jest budowana wobec tego samego schematu, co w poprzednich książkach), to...