Apokalipsa Z: Początek końca
- Kategoria:
- horror
- Cykl:
- Apokalipsa Z (tom 1)
- Tytuł oryginału:
- Apocalipsis Z: El principio del fin
- Wydawnictwo:
- Muza
- Data wydania:
- 2013-09-25
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-09-25
- Data 1. wydania:
- 2012-10-23
- Liczba stron:
- 416
- Czas czytania
- 6 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788377584743
- Tłumacz:
- Grzegorz Ostrowski, Joanna Ostrowska
- Tagi:
- literatura hiszpańska zombie żywe trupy horror
Cywilizacja już nie istnieje. Nie ma Internetu. Ani telewizji. Ani telefonów komórkowych.
Nie ma niczego, co przypominałoby ci, że jesteś ludzką istotą. Zaczęła się apokalipsa. Pozostał tylko jeden cel: PRZEŻYĆ!
W należącym do Federacji Rosyjskiej Dagestanie dochodzi do ataku ekstremistów islamskich na jedną z poradzieckich baz wojskowych. Napastnicy przypadkowo uwalniają przechowywane tam wirusy
dziwnej choroby, która pustoszy coraz większe tereny, odcinając je od reszty świata. Temat ten
zaczyna dominować w światowych serwisach informacyjnych, ale nikt nic nie wie na pewno. Mówi
się o żywych trupach, które polują na ludzi. Poszczególne państwa wprowadzają spóźnione środki
zaradcze: stan wyjątkowy, godzinę policyjną, blokadę informacji, zamknięte Bezpieczne Strefy dla zdrowych obywateli.
O tym wszystkim dowiaduje się stopniowo bohater powieści, hiszpański prawnik mieszkający pod miastem Pontevedra. Od pierwszego dnia na prowadzonym przez siebie blogu, a później w zwykłym notatniku spisuje swoje spostrzeżenia o tej odległej katastrofie. Jeszcze nie wie, że to dopiero początek apokalipsy... W poszukiwaniu bezpiecznego schronienia odbędzie wędrówkę po
terenach, które kiedyś znał jako Galiciię.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Zgniłki w Europie!
W zombie lubię to, że są przerażająco słodkie i głupiutkie. Spacerują po okolicy równym tempem, nadając jej osobliwego i niecodziennego klimatu, dodając krajobrazowi nutki dekadencji. Wydają pieszczotliwe dźwięki, aby móc na swój zwariowany sposób się ze sobą porozumiewać. Poszwendajmy się w tamtą stronę!, Patrz! Tam jest człowiek, a gdzie człowiek to jedzenie!, Zobacz Zygmunt! Moja lewa ręka odpada! Śmiechłem – lubię sobie wyobrażać, że dialogi między nimi wyglądają właśnie w taki sposób. Przesłodkie istoty. Nasze babcie miałyby uciechę wiedząc, że mają niepohamowany apetyt! Noszą poszarpane i upaprane ubrania, odwołując się tym samym do stylu retro. Mają zatem również niezłe wyczucie mody! Co za wspaniałe stworzenia… zaraz zaraz… co ja w ogóle wygaduje? Słodkie zombie? Coś tu się chyba nie zgadza. Jak widać byłbym okropnym pisarzem przedstawiającym inwazję zombie. Na szczęście, Manel Loureiro nie brał ze mnie przykładu i zobrazował apokalipsę w sposób nadzwyczaj udany, odwołując się do pierwotnych instynktów: strachu i paniki.
Książka „Apokalipsa Z” opisuje przerażającą wizję końca świata, w którym władzę przejmują Nieumarli. Akcja powieści dzieje się w Hiszpanii, a głównym bohaterem jest hiszpański prawnik, który postanawia dokumentować trupi kataklizm w formie dziennika. Co ciekawe, czytelnik nie jest od razu brutalnie wrzucony w apokalipsę, a śledzi jej powstanie od samego zalążka, przez co wydarzenia stają się przejmująco wiarygodne. Jesteśmy bowiem świadkami upadku cywilizacji ludzkiej w zaledwie kilka tygodni. Łatwo wczuć się w świat wykreowany przez autora, gdyż robi to w sposób bardzo realny i prawdopodobny, wywołując tym samym niepokój, przerażenie i panikę wśród odbiorców. Forma książki również się do tego przyczynia. Dziennik pozwala wierzyć, że te dantejskie sceny wydarzyły się naprawdę, co jeszcze bardziej pogłębia strach przed nieznaną formą wirusa, która w każdej chwili może pojawić się na Ziemi. Niekoniecznie może chodzić o wirus przemieniający ludzkość w zgniłe mięso, a na przykład o pandemie Ebola, wirusa Zachodniego Nilu lub innego cholerstwa, które czyha na życie miliardów homo sapiens.
Nieustanie towarzyszący strach jest główną cechą powieści. Dawno żadna książka nie trzymała mnie w takim napięciu co „Apokalipsa Z”. Dodatkowym atutem publikacji są świetne zwroty akcji, przy których nawet najbardziej niewzruszeni zwolennicy horrorów poobgryzają swoje paznokcie. Gdy tylko autor stworzy aurę względnego bezpieczeństwa, czytelnik szybko wyprowadzany jest z tego stanu i wrzucany w jeszcze większe bagno, próbując przystosować się do nowej rzeczywistości. Loureiro kpi z filmowego przedstawiania wychodzenia z ciężkich okoliczności, podkreślając autentyczność sytuacji. Życie to nie film i na szczęście główny bohater książki co rusz nam to udowadnia.
Autor nie podzielił zombie na kilka rodzajów, które przyzwyczaiły nas filmowe i serialowe produkcje. Nie przeczytamy o szwendaczach, kąsaczach, chwytaczach. Jedyny podział, który istnieje w książce to ożywione trupy mężczyzn, kobiet i dzieci. Sama myśl o tych ostatnich przyprawia o gęsią skórkę, a jeżeli jesteśmy sobie w stanie wyobrazić wejście do opuszczonego przedszkola czy oddziału dziecięcego w tak apokaliptycznym świecie bez uszczerbku na psychice, to oszukujemy samych siebie. Powieściopisarz na szczęście nie bombarduje nas często takimi wyobrażeniami, lecz sam fakt ich wystąpienia w książce jest niezbicie przerażający, ale również intrygujący i interesujący. Autorowi niewątpliwie należy się uznanie za odwagę, gdyż nie często czyta się o tak upiornych interpretacjach. Fascynujące jest również to, że, w książce ani razu nie pada słowo „zombie”. Możliwe, że jest to spowodowane nadmierną jego popularyzacją lub awersją, lecz jest to zabieg, który w żadnym wypadku nie ujmuje klimatu książki, a nawet wynosi go na nowy poziom. W powieści o inwazji zombie, „zombie” stało się tabu – niecodzienna ironia.
Manel Loureiro przedstawił również bardzo ciekawą relację międzygatunkową. I nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o więzi z Nieumarłymi. Otóż, towarzyszem przerażających przygód głównego bohatera jest jego kot, który pełni znaczącą rolę w stabilności emocjonalnej jego pana. Świetne urozmaicenie, które pogłębia sympatię do autora dziennika. O dwulicowości ludzkiej natury autor również poświęcił sporo miejsca, przypominając tym samym, że nie tylko należy bać się potworów, ale również swoich pobratymców, którzy zatracają swoją moralność za kilka kęsów jedzenia czy ciepły kąt do spania. Niesamowite jest przyglądanie się upadkowi etosu człowieka, w świecie, w którym jedność powinna triumfować nad egoizmem.
„Apokalipsa Z” jest świetnym otwarciem trylogii o „żywych inaczej”. Autor skutecznie udowadnia, że „boom” na zombie jest nieprzemijający, a to, co odróżnia jego dzieła od innych o podobnej tematyce, jest przede wszystkim wiarygodność wydarzeń. Świetne nakreślone postaci, zwroty akcji i czarny humor głównego bohatera gwarantują niezły survival wśród ożywionych nieboszczyków.
Damian Hejmanowski
Oceny
Książka na półkach
- 1 618
- 1 119
- 494
- 99
- 32
- 29
- 28
- 24
- 20
- 11
Opinia
Na świecie obecnie wiele się dzieje. Na niekorzyść globu i ludzi go zamieszkujących dzieje się wyjątkowo dużo złego. Działania wojenne, ataki terrorystyczne, głód, choroby, kataklizmy… Tylko że ciągle wydaje nam się, iż to wszystko nas osobiście nie dotyczy – ma miejsce gdzieś daleko, a my co najwyżej możemy pokręcić głową z wyrazem dezaprobaty i współczucia, gdy patrzymy na wiadomości ze świata pokazywane w telewizji. A co jeśli pewnego dnia okaże się, że to już nie są tylko informacje z mediów, ale niedostatek, walki i anarchia zapanują tuż pod naszym domem?
Bohater książki „Apokalipsa Z. Początek końca” hiszpańskiego autora, Manela Loureiro, przekonał się na własnej skórze, jak taki scenariusz może wyglądać. Jedyne, co w takim przypadku wiadomo, to to, że… nic nie wiadomo. Ale po kolei.
Wszystko zaczyna się na Kaukazie, gdzie terroryści atakują bazę wojskową. Niedługo po tym wydarzeniu serwisy informacyjne co rusz donoszą o nowych aktach przemocy w tych rejonach – zamieszki, burdy, lokalne podpalenia. Z prędkością światła zajścia te rozprzestrzeniają się na całą Rosję. Ponadto do mediów przedzierają się informacje o dziwnym zachowaniu niektórych ludzi – podejrzewa się u nich chorobę, która powoduje wzrost agresji, otumanienie… Zachowanie ludzi zarażonych dziwnym wirusem (?) przypomina trans wywołany niektórymi narkotykami, ale czy to o nie chodzi? Skala zjawiska jest tak duża, że trudno w to uwierzyć, a władze nie chcą udzielać żadnych informacji. Zresztą mamy tu do czynienia z władzami rosyjskimi, które wyjątkowo dużo wiedzą o uciszaniu „mówiących za wiele” i o cenzurze. Nadchodzi w końcu dzień, w którym z Rosji nie napływają już żadne informacje (ani oficjalne, ani nieoficjalne).
Podejrzana epidemia rozprzestrzenia się natychmiastowo – wychodzi poza granice Rosji i obejmuje kolejne kraje, w tym Hiszpanię. Tu mieszka pewien młody adwokat, śledzący z trwogą najnowsze informacje. Biorąc sobie do serca ostrzeżenia władz, zaopatruje się na wypadek braku prądu i trudności w podróżowaniu we wszystko, co niezbędne, ale nie wierzy, by stan zagrożenia miał trwać zbyt długo. Póki działa Internet, mężczyzna spisuje bieżące wydarzenia na swoim blogu, potem – gdy świat wirtualny zamiera – zaczyna prowadzić dziennik w zeszycie.
Opowiada w nim krok po kroku, jak dowiedział się o tajemniczym wirusie (choć nie ma pewności, że o wirus właśnie chodzi), o domysłach dotyczących jego pochodzenia, o chaosie i wszechobecnym niepokoju, o godzinach policyjnych. Wreszcie o stopniowym upadku cywilizacji i o pojawieniu się Nieumarłych na ulicach.
Już sama forma narracji w tej książce pozytywnie przemawia do współczesnego czytelnika – blog, dziennik? Bardzo wielu z nas go przecież prowadzi (choć o różnych tematykach). Kolejnym, charakterystycznym plusem dla tej powieści jest realizm opisywanych zdarzeń. Czytając ją, naprawdę miałam wrażenie, że coś takiego może wydarzyć się w świecie, w którym aktualnie żyjemy – świat głównego bohatera takim właśnie jest! Główny bohater jest szalenie naturalny – nie jest nie bojącym się niczego supermanem ratującym świat. Boi się i to jak diabli! Ale nie traci przy tym wszystkim zdrowych zmysłów i przede wszystkim – potrafi myśleć. Już w momencie, gdy władze ostrzegały przed ewentualnymi przerwami w dostawie energii i utrudnieniami komunikacyjnymi, bohater przygotował się na tę ewentualność – na przetrwanie krótkiego odcinka czasu w skrajnie złych warunkach do życia. Jest też bardzo rzeczowy, dosadny i konkretny…
Rozbawił mnie pomysł modlenia się do Boga w sytuacji, gdy już trafiliśmy do piekła (…) [1]
Jest jeszcze Lukullus – kot adwokata. Przyznam szczerze, że z początku trochę bawiło mnie podejście bohatera do zwierzaka. Mimo że cywilizacja upadała, ulice pełne były żywych trupów, to ten często ryzykował dla tego kota życie. Dopiero potem uzmysłowiłam sobie, że to właśnie dzięki temu zwierzakowi mężczyzna nie oszalał pod naporem tragizmu zaistniałej sytuacji… Zwyczajnie miał dla kogo żyć i miał dla kogo się starać.
Kolejnym plusem jest tempo akcji oraz jej zwroty. Ciągle coś się dzieje, coś nieprzewidywalnego i zaskakującego – sprawia to, że naprawdę trudno oderwać się od książki.
Jedyne zastrzeżenie, jakie mogę mieć do tego tytułu, dotyczy zakończenia – jest zdecydowanie zbyt mało spektakularne i zaskakujące, ale… W końcu przed nami jeszcze dwa tomy powieści. One pewnie to nadrobią.
Moje dotychczasowe doświadczenie z tematem zombie w literaturze może nie jest zbyt wielkie, ale w porównaniu z tym, co już przeczytałam, „Apokalipsa Z. Początek końca” to naprawdę dobrze skonstruowana powieść, którą czyta się jednym tchem! Polecam ją każdemu fanowi tego nurtu.
Ocena: 5/6
[1] M. Loureiro, Apokalipsa Z. Początek końca, MUZA, Warszawa 2013, s. 230.
Na blogu: http://ksiazkowka.blogspot.com/2013/11/apokalipsa-z-poczatek-konca-manel.html
Na świecie obecnie wiele się dzieje. Na niekorzyść globu i ludzi go zamieszkujących dzieje się wyjątkowo dużo złego. Działania wojenne, ataki terrorystyczne, głód, choroby, kataklizmy… Tylko że ciągle wydaje nam się, iż to wszystko nas osobiście nie dotyczy – ma miejsce gdzieś daleko, a my co najwyżej możemy pokręcić głową z wyrazem dezaprobaty i współczucia, gdy patrzymy...
więcej Pokaż mimo to