rozwińzwiń

Révolutions

Okładka książki Révolutions Jean-Marie Gustave Le Clézio
Okładka książki Révolutions
Jean-Marie Gustave Le Clézio Wydawnictwo: Folio literatura piękna
544 str. 9 godz. 4 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Révolutions
Wydawnictwo:
Folio
Data wydania:
2004-09-30
Data 1. wydania:
2004-09-30
Liczba stron:
544
Czas czytania
9 godz. 4 min.
Język:
francuski
ISBN:
9782070316908
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
1 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
255
154

Na półkach: , ,

Spojrzałem po raz pierwszy na „Rewolucje” i wszystko: od tytułu, przez wybór okładki, pochodzenie autora i jego „niszowość” narzuciło mi myśl: acha, ten to będzie zaangażowany (czytaj: będzie mnie do czegoś agitował)

Zacząłem czytać. Nie zostałem porwany przez wydarzenia, raczej zanurzyłem się po uszy w jego świat. Nikt nie trzymał mnie w nim kurczowo, nie było walki. Zastanawiała mnie struktura całości: trochę reportaż, trochę raport, raz powieść raz niemal scenopis. Żonglowanie obrazem jak w filmie. Agitacji jednak nie było
Wśród opowiadania o niełatwych kolejach losu rodziny Marro Le Clezio szuka odpowiedzi na pytanie: co stanowi dla nas ocalenie? Jesteśmy pyłem na powierzchni historii swobodnie rzucanym w różne strony przez siły, na które nie mamy wpływu. Wielkie hasła, polityka, ideały mogą być dla nas wybawieniem i zagrożeniem. Przychodzą gdzieś spoza naszej rzeczywistości i kształtują wszystko wokoło na nowo. Rewolucje stają nam na drodze.

Wybawi nas pamięć. Melodia powtarzana przez kolejne pokolenia. Skąd przyszliśmy, gdzie jest nasze źródło. Musimy sobie śpiewać naszą pieśń, powtarzać ją po naszych przodkach, przekazywać następnym. Być solidarnym wobec swojej jednostkowej historii.
Zastanawiam się czy i jak zrozumiałbym „Rewolucje” czytając je w wieku głównego bohatera Jeana: mając lat 16, 18 czy 25. Czy miałyby na mnie wpływ?

Spojrzałem po raz pierwszy na „Rewolucje” i wszystko: od tytułu, przez wybór okładki, pochodzenie autora i jego „niszowość” narzuciło mi myśl: acha, ten to będzie zaangażowany (czytaj: będzie mnie do czegoś agitował)

Zacząłem czytać. Nie zostałem porwany przez wydarzenia, raczej zanurzyłem się po uszy w jego świat. Nikt nie trzymał mnie w nim kurczowo, nie było walki....

więcej Pokaż mimo to

avatar
536
155

Na półkach: ,

O ile biorąc pod uwagę narodowość Autora nastawiłem się na powieść o Paryżu lat 60-tych i strajki studenckie 1968 roku, to lektura była pod tym względem dla mnie zaskakująca.
Czytając powieść uświadomiłem sobie przede wszystkim złożoność społeczeństw w krajach postkolonialnych, jakże bogatsze przez to doświadczenia i odmienne punkty widzenia na zdarzenia w kontekście tak kulturowym, jak i politycznym.
Autor przedstawił lata dzieciństwa i młodości Jeana Marro, w Marsylii, a kolejno w Londynie, wplatając w to powieść o losach jego przodka, który wyruszył pod koniec XVIII wieku z bretońskiej wioski w stronę Paryża, by walczyć w obronie zdobyczy tak zwanej wielkiej rewolucji.
O ile miejscem młodości „współczesnego” Jeana Morro jest południe Francji, to tłem jest wojna o wolność Algierii przedstawiana poprzez pryzmat doniesień radiowych reporterów.
Już tylko opisana rewolucja i wojna przedstawiają jednostkę jako istotę niemal bezwolną w wirze wydarzeń wywołanych ideami, natomiast kolejno obaj bohaterowie przedstawieni są na tle innych zdarzeń poddających w wątpliwość siłę jednostki w starciu z ideologią i jej skutkami jakimi najczęściej są konflikty zbrojne, prześladowania i atawistyczna chęć zniszczenia osób ideologii obcych. Jest zatem strajk studentów w 1968 roku w Meksyku i jego krwawe skutki- masakra w której zginęło ponad 300 osób, w ciekawym zestawieniu z poruszeniem wywołanym strajkami studentów we Francji, jest wojna francusko-brytyjska z początku XIX wieku, jest bunt niewolników na Mauritiusie, a także wydarzenia wieńczące koniec niepodległości Bretanii pod koniec XV wieku. Każdemu z tych złowrogich wydarzeń przeciwstawione jest inne, tak, jakby Autor chciał rzec: inni mieli gorzej. I taka jest prawda i sens tej powieści o poszukiwaniu miejsca na ziemi przez młodego człowieka, który poznał historię swej rodziny.
Ciekawostką dla mnie był opis bandy londyńskich rzezimieszków z lat 60-tych, których ubiór Autor porównał do bohaterów Mad Maxa, filmu, który powstał pod koniec lat 70-tych. Nie wiem, czy było to zamierzone, czy też stało się to w efekcie pewnego niedopatrzenia.
Powieść godna polecenia dla osób ceniących sobie nieśpieszną lekturę i szeroki kontekst historyczny, jak i dla miłośników przemyśleń filozofów jako twórców pojęć i idei konfrontowanych z rzeczywistością, a zwłaszcza skutkami wprowadzania owych idei w życie.

O ile biorąc pod uwagę narodowość Autora nastawiłem się na powieść o Paryżu lat 60-tych i strajki studenckie 1968 roku, to lektura była pod tym względem dla mnie zaskakująca.
Czytając powieść uświadomiłem sobie przede wszystkim złożoność społeczeństw w krajach postkolonialnych, jakże bogatsze przez to doświadczenia i odmienne punkty widzenia na zdarzenia w kontekście tak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
18
18

Na półkach: , ,

Nobliszka (6/10):

No jest kolejny punkt podróży, Francja. Aby Przygotować się jeszcze lepiej do literackiego spotkania z tym krajem, na chwilę zawitałam tam w realu aby zobaczyć to co będę sobie wyobrażać czytając, poszerzyć ogląd, zaspokoić ciekawość. Muszę jednak stwierdzić, że na Le Clézio
nie można się przygotować, nie przypomina niczego co znam z literatury, nie ułatwia, mnoży pytania, dotyka i doskwiera. Celowo zaznaczyłam, że taki „twór literacki” jest dla mnie nowością, bo z czymś innym budzi u mnie skojarzenia, coś przypomina, wywołuje znajome obrazy. Mam na myśli Nową Falę w kinie francuskim. To chyba nie jest zbieg okoliczności i złudne podobieństwo, bo co prawda autor wydał „Rewolucje” w czasach bardziej mi współczesnych, to jednak trzon akcji przypada na okres rozwoju tego nurtu filmowego. Dlatego śledząc losy Jeana Marro, widzę go obrazami Godarda czy Malle’a. Odczuwam niepokój, rozedrganie duszy, tymczasowość, ciągły ruch a wszystko w formie pięknych czarno-białych zdjęć.

Urzeka mnie precyzją w żonglowaniu różnymi formami literackimi, mieszanką tematów i zdarzeń oraz szalonym brakiem ciągłości czasu akcji. Nie ma tu jednak żadnej przypadkowości, to przemyślana konstrukcja, którą spaja osoba bohaterów i miejsca. I jak w opowieści szkatułkowej, każda kolejne pudełeczko zawiera inne, w którym ukryta jest opowieść prowadząca ku następnemu pudełeczku, a ono nie jest puste. I tak w nieskończoność.

I znalazłam w książce pewną myśl, radę Andresa, księdza Guerrero z Meksyku. Poradził on Jeanowi, że jeśli ma szczęście kogoś kochać , to niech lepiej wraca do niego, bo to jest jego zadanie w życiu. To takie proste. A my zadając sobie pytania egzystencjalne, często oczekujemy ściśle określonych odpowiedzi, do których proza życia się nie zalicza. A to właśnie ona może nas uszczęśliwić, przynieść spokój i ukojenie. Tylko musimy to dostrzec.

Zijuantanejo (8/10)

Spojrzałem po raz pierwszy na „Rewolucje” i wszystko: od tytułu, przez wybór okładki, pochodzenie autora i jego „niszowość” narzuciło mi myśl: acha, ten to będzie zaangażowany (czytaj: będzie mnie do czegoś agitował)

Zacząłem czytać. Nie zostałem porwany przez wydarzenia, raczej zanurzyłem się po uszy w jego świat. Nikt nie trzymał mnie w nim kurczowo, nie było walki. Zastanawiała mnie struktura całości: trochę reportaż, trochę raport, raz powieść raz niemal scenopis. Żonglowanie obrazem jak w filmie. Agitacji jednak nie było
Wśród opowiadania o niełatwych kolejach losu rodziny Marro Le Clezio szuka odpowiedzi na pytanie: co stanowi dla nas ocalenie? Jesteśmy pyłem na powierzchni historii swobodnie rzucanym w różne strony przez siły, na które nie mamy wpływu. Wielkie hasła, polityka, ideały mogą być dla nas wybawieniem i zagrożeniem. Przychodzą gdzieś spoza naszej rzeczywistości i kształtują wszystko wokoło na nowo. Rewolucje stają nam na drodze.

Wybawi nas pamięć. Melodia powtarzana przez kolejne pokolenia. Skąd przyszliśmy, gdzie jest nasze źródło. Musimy sobie śpiewać naszą pieśń, powtarzać ją po naszych przodkach, przekazywać następnym. Być solidarnym wobec swojej jednostkowej historii.
Zastanawiam się czy i jak zrozumiałbym „Rewolucje” czytając je w wieku głównego bohatera Jeana: mając lat 16, 18 czy 25. Czy miałyby na mnie wpływ?

Nobliszka (6/10):

No jest kolejny punkt podróży, Francja. Aby Przygotować się jeszcze lepiej do literackiego spotkania z tym krajem, na chwilę zawitałam tam w realu aby zobaczyć to co będę sobie wyobrażać czytając, poszerzyć ogląd, zaspokoić ciekawość. Muszę jednak stwierdzić, że na Le Clézio
nie można się przygotować, nie przypomina niczego co znam z literatury, nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
741
228

Na półkach: , , ,

Stonowana i wykwintna literatura przywodządzaca melancholijne uczucie i chęć podróży na Mauritius. Wielowarstwowa narracja, piękny język i szeroki kontekst historyczny.

Stonowana i wykwintna literatura przywodządzaca melancholijne uczucie i chęć podróży na Mauritius. Wielowarstwowa narracja, piękny język i szeroki kontekst historyczny.

Pokaż mimo to

avatar
625
624

Na półkach:

Jesteśmy tacy sami
Mali, głupi, zarozumiali
Umiemy teraz robić
Rzeczy, którymi gardziliśmy
Nasze drogi się rozchodzą
Każdy wreszcie myśli
Powtarzamy to co robią
Ludzie z których się śmialiśmy

Młodzi konformiści
Wczorajsi anarchiści
Jutro w biurze
Zabiją kogoś wzrokiem
Gwiazdy intelektualnych sporów
Ambitne, przemądrzałe
Czy mają coś do powiedzenia?
Zapytaj siebie!

O ideach,dla idealistów...
Rozrzucona w czasie i przestrzeni opowieść o rewolucji na ulicy i w głowie...
Bitwa pod Valmy(1792),bunt niewolników na Mauritiusie(1822),wojna algierska(1954-62),masakra na placu Tlatelolco(1968),to według LeClezio kolejne epizody tej samej,gorzkiej opowieści...Wyciągając z tłumu pojedynczych uczestników tych wydarzeń autor stawia nas w epicentrum uczuć i emocji,na wprost,na wierzchu...
Rewolucja rodzi i pożera,buduje i unicestwia,wybucha wśród idei i gaśnie wśród schematów...
Zachęcam...

Jesteśmy tacy sami
Mali, głupi, zarozumiali
Umiemy teraz robić
Rzeczy, którymi gardziliśmy
Nasze drogi się rozchodzą
Każdy wreszcie myśli
Powtarzamy to co robią
Ludzie z których się śmialiśmy

Młodzi konformiści
Wczorajsi anarchiści
Jutro w biurze
Zabiją kogoś wzrokiem
Gwiazdy intelektualnych sporów
Ambitne, przemądrzałe
Czy mają coś do powiedzenia?
Zapytaj siebie!

O...

więcej Pokaż mimo to

avatar
235
10

Na półkach: , , ,

Jest tu wszystko, co kocham u Le Clézia - charekterystyczny, nieregularny sposób snucia opowieści, francuski klimat kawiarni i wiszącej w powietrzu filozofii, historia i egzotyka, które wcale nie wydają się człowiekowi obce... Po prostu piękna książka.
I owacje na stojąco dla tłumaczki!

Jest tu wszystko, co kocham u Le Clézia - charekterystyczny, nieregularny sposób snucia opowieści, francuski klimat kawiarni i wiszącej w powietrzu filozofii, historia i egzotyka, które wcale nie wydają się człowiekowi obce... Po prostu piękna książka.
I owacje na stojąco dla tłumaczki!

Pokaż mimo to

avatar
75
31

Na półkach: ,

Lepka niemoc, drgające od gorąca powietrze, wszechobecny kurz, niewyraźne sylwetki przesuwające się wzdłuż smugi cienia i niknące na horyzoncie – w powietrzu wisi niepokój. Tak właśnie wyobrażałam sobie nicejską rzeczywistość lat 60 naszkicowaną przez Le Clezio w autobiografizujących „Rewolucjach”.

Autor świetnie oddaje atmosferę fatalistycznego zaduchu – wojna z Algierią, narastający bunt mający swój finał w 68r. - wszystko to podskórnie kipi i przytłacza nie potrafiącego odnaleźć się w brutalnej rzeczywistości młodego Jeana. Poczucie wykorzenienia, braku realnych więzi, zwracają Jeana w stronę przeszłości – do zabarwionego melancholią, hermetycznego świata opowieści starej ciotki, jedynego ogniwa łączącego go z przeszłością rodziny na Mauritiusie.

Oderwanie bohatera – przyczyna jego dojmującego poczucia samotności – pozwala mu jednak przede wszystkim na dokonywanie bardzo trafnych, pozbawionych złudzeń obserwacji. Wojenny bezsens i okrucieństwa, postkolonialny rasizm, pozorność kawiarnianych rewolucji. Jean buduje własną tożsamość na bazie indywidualnych relacji z ludźmi – nie podpiera się, pustymi często, hasłami kolejnych ideologii. Jego wrażliwość zawsze skierowana jest w stronę jednostki, uniemożliwiając mu odnalezienie się wśród wartości rewolucyjnych, opierających się – siłą rzeczy – na generalizacjach.

Książka Le Clezio nie jest lekturą łatwą – by w pełni się w niej rozsmakować trzeba cierpliwości i spokoju – tylko w ten sposób możemy dać się porwać leniwej, magicznej rzeczywistości, ukrywającej tłumiony lęk i niepokój. Dla mnie było w tej książce coś z opowiadań Iwaszkiewicza czy może z filmu „Piknik pod wiszącą skałą”, jakaś powolność i nostalgia, poczucie przesypującego się przez palce czasu z jednoczesnym brakiem umiejętności głębszego się w tym czasie zanurzenia. Jean jest bardziej świadkiem niż twórcą rzeczywistości dookoła.

Mimo że książka niezwykle mi się podobała, jest w niej kilka niedociągnięć mogących zniechęcić, albo co najmniej zdezorientować nawet najbardziej entuzjastycznego czytelnika/czytelniczkę. Przez cały czas lektury, miałam wrażenie, że fabuła jest trochę nierówna. Poza głównym wątkiem autor wprowadził jeszcze parę pobocznych narracji, których – w mojej opinii – nie rozwinął w wystarczającym stopniu.

Jedna z nich – najbardziej rozbudowana, to perspektywa Jeana Eudesa Marro – przodka i imiennika głównego bohatera. Zderzenie porewolucyjnej rzeczywistości końca XVIII wieku, opisywanej przez założyciela rodzinnej posiadłości na Mauritiusie (a wtedy raczej: Isle de France) oraz narracji Jeana, miało zapewne unaocznić łączący ich brak umiejętności odnalezienia się w otaczającym ich świecie, potrzebę stworzenia oddzielnej rzeczywistości dla siebie i swoich najbliższych. Sprzeciw obojga polegał na ograniczaniu swojego świata do wycinka w którym mogli się odnaleźć. Nie mając charakterów rewolucyjnych, starali się na miarę swoich możliwości, budować w relacjach z innymi świat zgodny z wyznawanymi przez siebie wartościami.

Chociaż narracja nie traciła na walorach literackich w miarę przechodzenia na inne niż młody Jean postaci – była jednak zbyt chaotyczna. Nigdy nie dowiemy się jak skończyła się historia jego przodka, który – od pewnego momentu – zaczyna się komunikować tylko w formie suchych notatek z dziennika. Niezrozumiałe jest dla mnie, dlaczego perspektywa porwanej niewolnicy – Kilwy – została włączona w tok książki tak późno i jest tak mało rozbudowana. Nie chciałabym wymienionych wątków z lektury wykluczyć – jednak ich rozszerzenie i pogłębienie z pewnością zadziałałoby książce na korzyść.

Jednak ogólne wrażenie, jakie pozostanie we mnie po lekturze, pozwala mi lekką ręką bagatelizować jej wszelkie niedociągnięcia. Mało jest książek, które w tak przekonujący sposób potrafią przekazać delikatną melancholię odczuwaną na widok przesuwającej się wskazówki zegara, symbolu nieuchronnego przemijania.

Lepka niemoc, drgające od gorąca powietrze, wszechobecny kurz, niewyraźne sylwetki przesuwające się wzdłuż smugi cienia i niknące na horyzoncie – w powietrzu wisi niepokój. Tak właśnie wyobrażałam sobie nicejską rzeczywistość lat 60 naszkicowaną przez Le Clezio w autobiografizujących „Rewolucjach”.

Autor świetnie oddaje atmosferę fatalistycznego zaduchu – wojna z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
719
343

Na półkach: ,

Typowy Le Clezio, walczący o prawa i wolność dla innych (narodów),poza tym podróż w przeszłość, historia rodzinny maurytyjskiej, dużo sentymentu ale warsztat solidny. Czy na miarę Nobla? Wątpliwe. Niemniej warto spróbować. Ciekawe co powiedziałby Gombrowicz?

Typowy Le Clezio, walczący o prawa i wolność dla innych (narodów),poza tym podróż w przeszłość, historia rodzinny maurytyjskiej, dużo sentymentu ale warsztat solidny. Czy na miarę Nobla? Wątpliwe. Niemniej warto spróbować. Ciekawe co powiedziałby Gombrowicz?

Pokaż mimo to

avatar
11
3

Na półkach: , ,

Książka bardzo ciekawa. I te wszystkie opisy: wojny, sposobu bycia ciotki Catherine (szczególnie te maczanki, które przyrządzała dla Jean'a),La Katavivy. Czytelnik czuje jakby tam był. Jakby zwiedzał to wszystko i poznawał świat rodziny Marro. Ta książka pokazuje klasę :)

Książka bardzo ciekawa. I te wszystkie opisy: wojny, sposobu bycia ciotki Catherine (szczególnie te maczanki, które przyrządzała dla Jean'a),La Katavivy. Czytelnik czuje jakby tam był. Jakby zwiedzał to wszystko i poznawał świat rodziny Marro. Ta książka pokazuje klasę :)

Pokaż mimo to

avatar
177
22

Na półkach:

O poszukiwaniu, korzeniach i samotności....Warto przeczytać!

O poszukiwaniu, korzeniach i samotności....Warto przeczytać!

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    120
  • Przeczytane
    77
  • Posiadam
    46
  • Teraz czytam
    9
  • Ulubione
    7
  • Literatura francuska
    3
  • Nagroda Nobla
    1
  • Ebook
    1
  • Tutauzenfiftin
    1
  • Nicea
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Révolutions


Podobne książki

Przeczytaj także