Od razu na wstepie musze powiedziec, ze nie tylko jako osoba wierzaca, ale i na podstawie moich zyciowych doswiadczen, jestem pewna, ze ze smiercia zycie sie nie konczy i jako cialo energetyczne (dusza) istniejemy dalej.

Czytalam wiele ksiazek zajmujacych sie tematyka zycia po zyciu, ale w przypadku tej ksiazki podchodze najbardziej sceptycznie do opisu nieba, jaki autor nam przekazuje, a to dlatego, ze autorem jest czlowiek od dziecinstwa gloszacy kazania i zajmujacy sie ewangelizacja. I to rodzi we mnie pytanie, czy przypadkiem jego wlasny umysl w spiaczce nie podsunal mu takich obrazow?

Styl nienajlepszy, nie wiem, czy to tylko tlumacz sknocil robote, czy tez sam autor, choc kaznodzieja, to grafoman?

Nie wiem, czy autor ma racje. Przyjmuje jego obraz nieba jako jedna z wielu mozliwych wersji( a moze jest ich wiele, na zasadzie "dla kazdego to, co lubi"?), a po smierci sie przekonam. W kazdym razie jest to przyjemny obraz nieba. Kto chce, niech czyta ;-)

Od razu na wstepie musze powiedziec, ze nie tylko jako osoba wierzaca, ale i na podstawie moich zyciowych doswiadczen, jestem pewna, ze ze smiercia zycie sie nie konczy i jako cialo energetyczne (dusza) istniejemy dalej.

Czytalam wiele ksiazek zajmujacych sie tematyka zycia po zyciu, ale w przypadku tej ksiazki podchodze najbardziej sceptycznie do opisu nieba, jaki autor...