Ołowiany świt
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Cykl:
- S.T.A.L.K.E.R. (tom 1)
- Seria:
- Fabryczna Zona
- Wydawnictwo:
- Fabryka Słów
- Data wydania:
- 2013-04-26
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-04-26
- Liczba stron:
- 360
- Czas czytania
- 6 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375747362
- Tagi:
- katastrofa Czarnobyl
Zona - tajemnica, która wciąga, kusi i intryguje.
Jej historią jest świat współczesny. Jej dzieci to my.
Uniwersum S.T.A.L.K.E.R.a oczami Polaka – stara mleczarnia, martwy cieć, zapomniany kalendarz i wieża w środku lasu.
Wchodzisz w to? Zresztą, już jesteś. Wszyscy jesteśmy – stalkerami. Dziećmi Sarkofagu.
Tutaj wrogiem jest zło, które może czaić się tuż obok, za naszymi plecami. Może przyjmować różne postaci, imiona i kształty; jednak najstraszniejszym, co możemy spotkać w Zonie - jest człowiek.
Wstaje nowy dzień. Czy przeżyjesz go - całym sobą?
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Dobry S.T.A.L.K.E.R. nie jest zly
Seria gier S.T.A.L.K.E.R. podbiła serca milionów fanów. Jak można się domyślać, nie długo trzeba było czekać na przeniesienie realiów serii na karty powieści. Za wschodnią granicą tytuły stalkerskie wyrastają jak grzyby po deszczu, lecz na pierwszego polskiego S.T.A.L.K.E.R.a przyszło nam trochę poczekać. Lecz było warto.
„Ołowiany świt” to historia pochodzącego z kraju nad Wisłą stalkera, o wdzięcznym pseudonimie Miś (oraz innym, mniej wdzięcznym, którego pozwolę sobie nie przytoczyć). Czymże jest stalker? To, w największym skrócie, współczesny poszukiwacz skarbów, wyrzutek, który zostawia za sobą znany nam świat, by zagłębić się w tajemnicze i mroczne zakątki ukraińskiej strefy zamkniętej, zwanej Zoną. Jednak Zona ze S.T.A.L.K.E.R.a, to nie ten martwy i cichy Czarnobyl, który znamy z wielu relacji. Ta Zona jest ziemią, która rządzi się swoimi prawami - często bardzo okrutnymi i nieprzewidywalnymi. Tutaj na każdym kroku mogą czaić się niebezpieczeństwa, zmutowane zwierzęta zbierają krwawe żniwo wśród stalkerskiej braci, a białoruscy i ukraińscy wojskowi otwierają ogień bez ostrzeżenia. Tutaj przeżyć mogą tylko najtwardsi, najbardziej czujni i inteligentni. Szczęśliwie, Miś posiada odpowiednie cechy.
Bohater „Ołowianego świtu” opowiada kilka epizodów ze swojego życia w Zonie, które, choć pozornie nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego, łączą się w logiczną, spójną całość. Autor postawił na pierwszoosobową narrację w czasie teraźniejszym, dzięki czemu zyskuje się wrażenie, jakby Michał Gołkowski opisywał przygody, które sam przeżył - autor jest, nawiasem mówiąc, zapalonym maniakiem stalkerstwa, co widać po tym, w jak szczegółowy sposób opisuje losy swojego bohatera. Ten rodzaj narracji dodaje też akcji dynamizmu, pozwala poczuć to, co odczuwa sam bohater. W pewnym momencie odnosi się wrażenie, że samemu przeżywa się opisywane wydarzenia - zupełnie, jakby wcielało się w bohatera gry. Kolejne strony przelatują nie wiadomo kiedy, tempo akcji tylko chwilami zwalnia, by zaq moment znowu ruszyć na pełnych obrotach. Wszystko zmierza do ostatecznego rozwiązania, które też nie zawodzi - podobnie jak cała fabuła powieści.
Michał Gołkowski, jak wspomniałem, jest maniakiem stalkerskich klimatów, co daje się odczuć niemal w każdym akapicie jego debiutanckiej powieści. Mnóstwo jest tu szczegółowych opisów broni, taktyk walki, żyjących w Zonie stworów i czyhających na nieostrożnych stalkerów anomalii. Naprawdę doskonale udało się autorowi zbudować specyficzny klimat Zony, który sprawia, że ciarki niekiedy przebiegają po plecach czytelnika. Rzadko trafiają się książki, które tak udanie oddają klimat gry komputerowej - a grobowa, napięta atmosfera S.T.A.L.K.E.R.a to przecież znak rozpoznawczy serii.
Polska premiera S.T.A.L.K.E.R.a w wersji książkowej z pewnością może zostać zapisana na koncie Fabryki słów jako prawdziwy sukces. Wydawnictwo uczciwie podeszło do redakcji powieści, opatrzyło ją ciekawą, rzucająca się w oczy okładką i nie zapomniało o promocji tytułu. Oby kolejne tomy serii - o ile inni autorzy pójdą w ślady Gołkowskiego - okazały się równie udanymi inwestycjami.
Nie rozwodząc się niepotrzebnie dalej, powiem tylko, że z czystym sumieniem polecam „Ołowiany świt” - zarówno fanom klimatów stalkerskich, jak i tym, którzy szukają trzymającej w napięciu akcji, fabuły z pogranicza horroru i fachowego, rzetelnego podejścia do kwestii militariów.
Paweł Kukliński
Oceny
Książka na półkach
- 2 645
- 1 424
- 789
- 125
- 64
- 42
- 33
- 28
- 19
- 19
Opinia
Fabryka Słów - dniówka numer cztery… i znowu jest dobrze. Piszę „znowu” ponieważ z trzeciej dniówki się urwałem. Prysnąłem gdzie pieprz rośnie i ani myślałem wracać na Wydział „Wielkiej Księgi Potworów”, ale o tym w innym miejscu. Czwartą dniówkę rozpoczął „Ołowiany Świt” i jakkolwiek szare niebo o poranku nie należy do moich ulubionych widoków, ten „… świt” zwiastował – jak się okazało - całkiem interesujący dzień. A na początku nie było to wcale takie oczywiste. Jak zwykle dotychczas, wejściówkę do Fabryki wygrzebałem w koszu w jakimś markecie za całe 6,99 PLN, zachęcony postacią stalkera na obwolucie, Czarnobylem i bardzo dobrymi doświadczeniami z przeczytanych dotychczas powieści post-apo, składających się na polskie wydania Uniwersum Metro 2033. Wyprzedzając to co chcę napisać zdradzę, że za kolejną książkę Gołkowskiego stanowiącą drugą część cyklu S.T.A.L.K.E.R. nie wahałem się wydać prawie czterdziestu złotych.
O Autorze nie wiedziałem nic. Facet ze zdjęcia na tylnym skrzydełku okładki, opakowany w moro, chustę na głowie, ładownice i nagolenniki, z giwerą, której nie powstydziłby się komandos z legendarnej gry Doom wzbudził we mnie mieszane uczucia. Pozer – pomyślałem w pierwszej chwili, ale garść informacji o nim zaciekawiła mnie. Z wykształcenia lingwista, z zamiłowania historyk wojskowości na co dzień tłumacz kabinowy, zafascynowany Czarnobylem, i w końcu prawdziwy stalker. No, no – pomyślałem tym razem - sprawdźmy co ma do opowiedzenia - i rozpocząłem wędrówkę po zamkniętej strefie z facetem o swojsko brzmiącym imieniu: Miś, Misza czyli po prostu Michał, nazwanym tak na cześć autora jak sądzę. O tym, że to raczej nie są wspomnienia przekonujemy się już w pierwszym rozdziale opisującym wyprawę do tego co pozostało z Mleczarni po Drugiej Awarii. Nie do końca byłem gotowy na to z czym spotkam się czytając, w związku z czym stada zombiaków w strzępach mundurów białoruskiej armii wprawiły mnie w niejakie zakłopotanie, ale brnąłem dalej. Początkowo było trudno, nie – to niewłaściwe słowo, było dziwnie. Podążając za bohaterem miałem chwilami wrażenie, że czytam opis jakiejś gry. Takie młode, trzynastoletnie, przemądrzałe „prawiemetrosiemdziesiąt” co pęta się po naszym domu, z politowaniem wyjaśniło mi, że to nie jest żaden opis tylko „solucja”. No niech będzie, więc miałem wrażenie, że czytam solucję: wejdź na rampę, przebiegnij 50 kroków, uważaj na okno w połowie dystansu, padnij, przeładuj shootguna, dwa strzały w wyrwę w murze, sprint na drugą stronę podwórza, drabinka, korytarz na pierwszym piętrze, uważaj!!! Anomalia… przeładuj, zmień broń na automat, długa seria w ciemny zaułek i bieg…. i tak przez dłuższy czas. A po co to? Żeby zdobyć jakiś plecak po gościu co utknął w rurze i zebrać jakieś dziwne artefakty. Zerknąłem na spis treści. Kolejne rozdziały to odpowiednio: Szkoła, Wieża, Most, Bocznica – no to się wpakowałem. Jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie zapisać na straty kolejną z dniówek w Fabryce. Ale przy tym wszystkim poczułem się zaciekawiony. Nie wiedziałem czego szuka Misza, po jaką cholerę łazi po tych dziwnych miejscach, co to była Druga Awaria, skąd te cholerne zombi, a już prypeć kaban – taka lokalna, endemiczna wersja prosiaka i tuszkan – królik zabójca, całkiem zbiły mnie z pantałyku.
Autor konsekwentnie trzyma karty „przy orderach” i nie daje podejrzeć swoich atutów. Tak trochę przy okazji, jakby mimo woli zaczynamy dowiadywać się więcej o Misiu, o tym skąd się wziął w zonie, o jego towarzyszach tworzących Grupę, a tym co naprawdę wydarzyło się w 1986 roku i prawie równo dwadzieścia lat potem. Maleńkie te puzzle i skąpo ich na stalkerskim szlaku, ale ładnie się układają. Gołkowskiemu udało się stworzyć spójny, bardzo ciekawy obraz słynnej czarnobylskiej zony i społeczności stalkerów. Nie szukałem żadnego drugiego dna, jakiegoś głębokiego przesłania o losie świata wystawianego wciąż na próbę przez nieodpowiedzialnych przedstawicieli gatunku homo sapiens, nie skupiałem się na analizie psychologicznej bohaterów czy też na próbach rozumienia motywów ich postępowania. Wydaje mi się, że nie taka była też intencja autora. Dla mnie ta książka to kawał soczystego mięcha, przede wszystkim świetna zabawa, ale i kapitalnie rozegrane stereotypy narodowe w postrzeganiu się nawzajem braci Słowian (Miś jest jedynym Polakiem w grupie obywateli różnych krajów wchodzących kiedyś w skład byłego sowieckiego imperium). Najlepsze – moim zdaniem - fragmenty książki to te kiedy w Zonie pojawia się postsowiecka wersja Lary Croft, świetnie wyposażona – również przez naturę – dziennikarka, córeczka – ważnego – tatusia. Kobieta jak pięść do nosa pasuje do tego męskiego, szowinistycznego na wskroś otoczenia i wnosi ze sobą wszystko to czego można spodziewać się po następczyni mitycznej Pandory, ale opowieść nabiera zdecydowanie żywszych kolorów. Zresztą ciekawie jest do samego końca i już po tym jak skończyłem czytać żałowałem, że nie będzie dalszego ciągu, a tu proszę – minął miesiąc i niespodzianka, na półce z nowościami pojawił się „Drugi brzeg”. Podsumuję to tak: po tym co przyniósł mi „Ołowiany świt” nie wahałem się ani chwili, nie czekałem na przecenę i bardzo jestem ciekaw co też czeka mnie na tym „Drugim Brzegu”.
Fabryka Słów - dniówka numer cztery… i znowu jest dobrze. Piszę „znowu” ponieważ z trzeciej dniówki się urwałem. Prysnąłem gdzie pieprz rośnie i ani myślałem wracać na Wydział „Wielkiej Księgi Potworów”, ale o tym w innym miejscu. Czwartą dniówkę rozpoczął „Ołowiany Świt” i jakkolwiek szare niebo o poranku nie należy do moich ulubionych widoków, ten „… świt” zwiastował –...
więcej Pokaż mimo to