Pigułka wolności
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Czytelnia polska
- Wydawnictwo:
- Wielka Litera
- Data wydania:
- 2012-10-03
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-10-03
- Liczba stron:
- 384
- Czas czytania
- 6 godz. 24 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788363387297
- Tagi:
- facebook Internet lubię to
Piotr Czerwiński "Pigułka wolności" - portret generacji ludzi, którzy naciskając klawisz "lubię to", nie widzą, że sami stają się produktem, wystawionym na sprzedaż....
Powieść o świecie na pograniczu rzeczywistości i facebooka. Aleks, zapalony internauta, hipster i życiowy nieudacznik, dla żartu zakłada na Facebooku stronę społecznościową, która błyskawicznie przeradza się w globalny ruch, zyskujący miliony fanów, a jego samego zamienia w celebrytę.
Śmieszno-straszny obraz świata epoki mediów społecznościowych, który z globalnej wioski międzyludzkich przyjaźni staje się na naszych oczach imperium globalnego marketingu.
Portret "generacji kciuka" i utrwalony w pigułce kawałek współczesnej historii, którą sami bezwiednie tworzymy.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Dokąd zaprowadzą nas „lajki”
Powieść Piotra Czerwińskiego o chwytliwym tytule „Pigułka wolności” i jeszcze bardziej chwytliwej okładce, przedstawiającej pewien każdemu znany symbol, dotyka tematyki tak aktualnej, że bardziej współczesnej książki ze świecą w ręku szukać. A pisana jest z myślą o przyszłych pokoleniach (autor celowo używa zwrotu „w tamtych czasach”) i pretenduje do bycia diagnozą świata na rok Anno Domini 2012. Co więcej, mam nawet wrażenie, że autor pomyślał, iż mógłby stworzyć bardziej aktualną „Wojnę polsko-ruską…” i dopisał swego rodzaju epilog do tamtej historii o ówczesnych polskich realiach. Życie sprzed bloku przeniosło się jednak do Internetu, a wraz z pojawieniem się Facebooka wyrosło nam nowe pokolenie, „pokolenie kciuka” ze swoim specyficznym językiem i całkiem nowym uzależnieniem.
To, że żyjemy w globalnej wiosce Marshall McLuhan uświadomił nam już przed pięćdziesięciu laty. Media elektroniczne już dawno obaliły bariery czasowe i przestrzenne. A dziś, za sprawą Marka Zuckerberga, założyciela Facebooka, wioska ta jeszcze bardziej się unowocześniła. Wszystko jest dziś w zasięgu kciuka, jak zauważa Czerwiński. Żyjemy w czasach, kiedy najwyższe uczucia wyrazić można dosłownie za pomocą jednego kliknięcia, kliknięcia „lubię to”. Facebook i powstałe po jego sukcesie inne portale społecznościowe szybko skupiły wokół siebie rzesze ludzi, tworząc jedną wielką społeczność, w której kciuk jest walutą. Dla wyjaśnienia tym, którzy jakimś cudem „nie mają fejsbuka” – kciuk to ikonka, desygnat wyrażenia „lubię to”, za pomocą którego na Facebooku wyraża się dla czegoś lub kogoś poparcie. A tak w ogóle, to skoro nie ma was na Facebooku to nie istniejecie. Tak, żyjemy w takich czasach, gdzie życie toczy się na Facebooku. Portal jest centrum wszechświata dla miliarda osób (bo tylu zarejestrowanych użytkowników było w październiku ubiegłego roku), które znajdują przyjemność w komunikowaniu, co właśnie robią i osądzaniu za pomocą „lajka”. W czym tkwi istota popularności Facebooka, nie do końca udało się autorowi wyjaśnić. Jednak znajdziemy w jego książce wiele celnych spostrzeżeń, które uświadamiają w jak chorej, sztucznej rzeczywistości żyjemy. Jesteśmy zdominowani i zniewoleni przez cyfrowe media i urządzenia, które obiecują nam raj, a tak naprawdę decydują o naszym życiu, w którym nagle do rangi największego problemu urasta wybór nowego telefonu czy laptopa. A przy tym jesteśmy podatni na manipulacje, być może jak nigdy dotąd. Ten nasz sztuczny raj to gratka dla marketingowców, którzy też na naszej głupocie, bo tak to trzeba nazwać, starają się coś dla siebie ugrać. A jak pokazuje Czerwiński jest to banalnie proste. Jego bohater, Aleksy Roleks zakłada na Facebooku, trochę z nudów, trochę z przekory, profil inicjatywy „Fart for Malawi”, która ma być wyrazem sprzeciwu dla absurdalnego zakazu…pierdzenia, jaki wystosowano na Malawi. Zakaz rzeczywiście kuriozalny, ale to, co dzieje się wokół „Fart for Malawi” dobrze obrazuje, w jakiej żyjemy epoce. Pokolenie, które nie ma się dziś przeciwko czemu buntować, a wyrosło w przekonaniu, że bunt jest fajny i potrzebny do szczęścia, szuka ujścia dla swoich przekonań w popieraniu różnych podobnych akcji w Internecie, wychodząc z założenia, że skoro i tak nie mamy na nic wpływu, to chociaż kpijmy i wyśmiewajmy głośno zastaną sytuację, a nuż ktoś nas zauważy. Akcja Roleksa rzeczywiście zostaje zauważona, lubi ją kilkanaście milionów ludzi, a sam Aleksy zyskuje chwilową sławę. Dostrzegają go też producenci leku na wzdęcia, którzy chcą ją wykorzystać jako darmową reklamę. Pod przykrywką przyjaźni, a nawet miłości, pracownicy agencji reklamowej owijają sobie Roleksa wokół palca. Ich lek to tytułowa pigułka wolności, nie mająca absolutnie żadnych właściwości leczniczych, ale zawierająca zaburzającą świadomość i uzależniającą kodeinę. Analogii do cyberprzestrzeni chyba nie trzeba wyjaśniać.
W prozie Czerwińskiego pojawiają się też spostrzeżenia wykraczające poza Internet. Wydarzenia rozgrywają się na tle typowo polskiego krajobrazu. Mamy tu stricte polską mentalność – nienawidzimy innych, bo przecież to oni są winni temu, że nie mamy pracy, kasy, dziewczyny…Spotkamy też hipsterów, a raczej tych, którzy starają się nimi być i absolwentów wyższych uczelni, którzy „spełniają się” w pracy ochroniarzy galerii handlowych. Same galerie też są ważnym elementem współczesności – już przez sam fakt, że pierwsza konotacja ze słowem „galeria” to dziś nie sztuka, lecz właśnie zakupy. Roleks czerpie ogromną satysfakcję z obserwowania klientów takich przybytków, którzy jednak pewnie gremialnie sprzeciwiliby się konsumpcjonizmowi, bo przecież to jest takie trendy.
Mimo swej celnej przenikliwości w postrzeganiu rzeczywistości, „Pigułka wolności” jest powieścią mocno ciężkostrawną. Stosownie do poruszanego wątku, jest w niej dużo „kloacznej” metaforyki, zwłaszcza w pierwszej części. Dużo za dużo. Autor sam padł ofiarą nadmiaru, wielokrotnie i na różne sposoby pisząc w gruncie rzeczy to samo. Zbyt dużo tu powtórzeń, zbędnych zdań, nie wnoszących niczego nowego do fabuły. Powieść zdecydowanie lepiej wypadłaby w oczach czytelnika, gdyby była krótsza. Krytyka „epoki jutubizacji fejsbukizmu częściowo ulegającej przesileniu” to nie jest temat, który da się pociągnąć przez 400 stron w taki sposób, by nie znudzić czytelnika. W pewnym momencie bowiem nie da się już powiedzieć nic odkrywczego. A chyba w dobrej prozie przecież nie o liczbę stron chodzi. Dużą trudność w odbiorze książki powoduje też niemożność polubienia bohaterów. Są oni mało wiarygodni i ulepieni ze stereotypów, a przy tym po prostu antypatyczni. Poznajemy ich dość dokładnie, ale patrzymy na nich okiem ironicznego szydercy Czerwińskiego, który nie znajduje w nich pozytywów. W konsekwencji więc losy kilkorga bohaterów, a przede wszystkim Roleksa i jego przyjaciółki Ultra Maryny, niewiele nas obchodzą i czytanie o nich właściwie mija się z celem. Błędem autora jest, że to, co najważniejsze, zostaje powiedziane na początku. Tym samym, o ile pierwsze kilkadziesiąt stron książki jest błyskotliwą analizą współczesności, powala bogactwem neologizmów i naprawdę śmieszy, o tyle kolejne strony czyta się już tylko po to, by dobrnąć do końca, bez zaangażowania i przyjemności.
„Pigułkę wolności” warto przeczytać dla kilka bon motów, które stanowią sugestywny komentarz do rzeczywistości, w której żyjemy. Jedne powodują uśmiech, ale więcej jest tych, które skłaniają do gorzkiej refleksji i prowadzą do smutnych wniosków. Na kilku złotych myślach nie da się jednak zbudować powieści, która dawałaby czytelniczą satysfakcję. „Pigułka…” daje do myślenia, ale nie daje poczucia, że czytamy coś ważnego. Brakuje w niej pierwiastka realności. Autor krytykując absurdy naszej codzienności, sam powołuje do życia absurdalne postaci i piętrzy wokół nich absurdalne wydarzenia, zamiast pokazać jak wirtualne kajdany zaciskają się na rękach tych najbardziej zwykłych, szarych, przeciętnych osób. Sztuką jest stworzyć taką fikcję, w której człowiek odnajdzie sam siebie i w którą uwierzy. W scenariusz Czerwińskiego po prostu trudno uwierzyć.
Malwina Sławińska
Oceny
Książka na półkach
- 233
- 195
- 78
- 9
- 8
- 7
- 5
- 4
- 3
- 3
Opinia
I tak oto nadeszła kolejna genialna pozycja Czerwińskiego. Zaczyna się lekko i przyjemnie, jak zawsze tętni ironią, drwi ze zjawisk, które na drwinę zasłużyły. Między wątkami kpi z hipokryzji nowej subkultury, wyśmiewa absurdalność zachowań współczesnych, szydzi ze zjawisk znanych nam na co dzień z życia i facebooka.
Właśnie, z facebooka. Wydaje się na początku, że to o nim jest ta książka.
I faktycznie, po części jest. Awatary z bajek, zdjęcia z ręki robione w łazience i miejscach publicznych, idiotycznie funkcjonujące translatory, znajomi, których nie znamy i cała masa innych, równie absurdalnych rzeczy, które bez udziału cienia refleksji stały się nieodłącznymi towarzyszami naszego bytu. Facebook pojawia się jako medium i jako kreator języka. Stosowanie utartych, znanych z portalu fraz dopiero na papierze uświadamia, jak bardzo weszły one do codziennego języka. Ze strony na stronę zaczynamy z rozbawienia przechodzić w coraz większe zastanowienie i... niepokój.
Ale Pigułka wolności to nie tylko facebook. To także dramatyczna opowieść o społeczeństwie, które stacza się na naszych niewidzących świata poza ekranem oczach. Staje się bezmózgą papką, podatną na manipulacje, niczym marionetka zrobiona ze starej szmatki. Masa niezdolna do samodzielnego myślenia, nagminnie nadinterpretująca wszystko, popadająca w skrajności. Społeczeństwo, bez zażenowania szydzące z największych świętości, podnoszące jednocześnie do rangi rewolucji pierdzenie. Trudno o większy absurd.
Książka obnaża również świat sukcesu, wielkich korporacji, gigantów reklamy i marketingu. Czerwiński, tworząc karykaturalne postaci, ukazuje absurd, jaki zakorzeniony jest w tej rzeczywistości. Realia, gdzie tryumf świecą ludzie głupi, niewykwalifikowani, bezczelni, tacy, których jedyną zasługą są znajomości. Z redaktorem Lajkoniem. Pisarz ukazuje również obrzydliwą hermetyczność tego świata — dokonując nawet największych poświęceń, nikt nie będzie w stanie zasłużyć na miejsce wśród najważniejszych. Nie pomoże spryt, inteligencja, ciężka praca, upodlenie. Zakłóciłoby to od lat pielęgnowany porządek rzeczy. Porządek, którego funkcjonowanie jest w rękach żałosnych, przygłupich, brzuchatych mężczyzn.
Kolejnym zagadnieniem poruszanym w powieści jest własna moralność. Moralność, która jest ułomnością jej posiadaczy. Uniemożliwia osiągnięcie czegokolwiek w życiu, znalezienie szczęścia, powoduje jedynie trudność egzystowania w sprzeczności ze sobą, gdy już postanowimy tłamsić ją, aby móc odnaleźć się w wielkim świecie. Mimo że społeczeństwo w większości składa się z ludzi bezwzględnych, na dłuższą metę nie można być skurwysynem ukrywającym własną wrażliwość. Moralnego wykolejenia, mimo długich treningów, nie da się nauczyć. W końcu tłamszona natura wygra i ze zdwojoną siłą przytłoczy wszystkim, co było tłumione.
A jeśli moralności tak naprawdę nie mamy — żadne ideały nie są wieczne. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzą pieniądze.
Czerwiński po raz kolejny udowadnia, że można pisać dobitnie bez sprowadzania języka do rynsztoku. Można naszpikować tekst przekleństwami, stosować tony naturalistycznych opisów, a przy tym pozostawić treść nie tylko inteligentną, ale i pozbawioną obrzydliwości. Pisarz prowokuje brutalną prawdziwością opisu rzeczywistości, nie leksyką wywołującą mdłości. Właśnie to w mojej opinii wyróżnia go wśród współczesnych pisarzy i za to cenię go szczególnie.
I tak oto nadeszła kolejna genialna pozycja Czerwińskiego. Zaczyna się lekko i przyjemnie, jak zawsze tętni ironią, drwi ze zjawisk, które na drwinę zasłużyły. Między wątkami kpi z hipokryzji nowej subkultury, wyśmiewa absurdalność zachowań współczesnych, szydzi ze zjawisk znanych nam na co dzień z życia i facebooka.
więcej Pokaż mimo toWłaśnie, z facebooka. Wydaje się na początku, że to o...