Safari mrocznej gwiazdy. Lądem z Kairu do Kapsztadu
- Kategoria:
- literatura podróżnicza
- Seria:
- Orient Express
- Tytuł oryginału:
- Dark Star Safari. Overland from Cairo to Cape Town
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2013-02-06
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-02-06
- Data 1. wydania:
- 2003-08-07
- Liczba stron:
- 648
- Czas czytania
- 10 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375364958
- Tłumacz:
- Paweł Lipszyc
- Tagi:
- Afryka Kair Kapsztad Sudan Etiopia Kenia Uganda Tanzania Mozambik Zimbabwe
Zapraszamy w kolejną podróż z Paulem Theroux. Tym razem światowej sławy pisarz i podróżnik postanowił przejechać cały kontynent afrykański: od Kairu do Kapsztadu droga wiedzie wzdłuż Nilu, przez Sudan i Etiopię, Kenię i Ugandę, Tanzanię, Mozambik i Zimbabwe — aż do samego krańca Afryki Południowej. Theroux podróżuje oczywiście pociągiem, ale nie tylko — rzeki przepływa dłubanką, pyliste drogi pokonuje rozklekotanym autobusem i ciężarówką transportującą bydło. To z nich otwierają się dla niego widoki na jeden z najpiękniejszych, a zarazem najbardziej niebezpiecznych krajobrazów ziemi.
Dla pisarza jest to podróż zarazem odkrywcza, jak i sentymentalna. Prawie czterdzieści lat wcześniej Theroux pracował w Afryce jako nauczyciel. Odwiedza więc swoją dawną szkołę, uczniów i afrykańskich przyjaciół. Z wielką pasją obserwuje zdumiewające i wyniszczające zmiany, które zaszły w znanych mu miejscach. Jak zawsze spostrzegawczy i ciekawy wszystkiego, rejestruje każdy szczegół i z charakterystycznym dla siebie humorem zabiera czytelników na niezwykle pouczającą epicką wyprawę. Safari mrocznej gwiazdy to jedna z najlepszych i najodważniejszych książek Paula Theroux. To list miłosny do Afryki.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Mroczne afrykańskie safari
Nie da się chyba napisać ani jednego słowa o Afryce nie będąc autorem przekonanym, że to właśnie on uzyskał dostęp do źródła Wiedzy Absolutnej, skarbnicy niezawodnych rozwiązań i niezastąpionych słów. Binyavanga Wainaina ujął to zgrabnie przy pomocy jednego zdania: Africa is to be pitied, worshipped or dominated. Whichever angle you take, be sure to leave the strong impression that without your intervention and your important book, Africa is doomed. To fragment ze wspaniałego, prześmiewczego artykułu „How to write about Africa”. Na samym początku przeczytać można: Always use the word 'Africa' or 'Darkness' or 'Safari' in your title. „Safari mrocznej gwiazdy” też brzmi nieźle, prawda?
Paul Theroux, amerykański autor zniechęcony własną dyspozycyjnością wobec pracodawców i przyjaciół w USA, po bardzo długiej przerwie wyjeżdża do Afryki. Marzy mu się podróż z północy nad południe, od Egiptu do RPA. W trakcie wojaży zamierza odwiedzić Malawi, w którym spędził całe dwa lata (1963-65), nauczając języka angielskiego. Wraca, dowiaduje się, że w wielu miejscach (włączając w to jego dawną szkołę) panuje spory rozgardiasz po czym rozżalony, przybity i wściekły na świat oraz na organizacje charytatywne, jedzie do domu. Tak w skrócie można by opisać „Safari”: wygląda banalnie, cały szkopuł w tym, że Theroux jest dobrym pisarzem. To znaczy, że chociaż jego reportaż zawiera błędy (wyliczeniem części z nich zajął się John Ryle z „Guardiana”), czyta się go świetnie. Przywodzi mi na myśl zbiory felietonów Jeremy'ego Clarksona: jest wypełniony sądami oraz stwierdzeniami, pod którymi nigdy w życiu byście się pewnie nie podpisali, ale podanymi w tak zabawny sposób, że bez słowa (co najwyżej z lekko zmarszczonymi brwiami) przewraca się kolejną stronę. I kolejną. I kolejną.
Zaczęłam od przytoczenia Wainany, ponieważ mimo wszystko zamierzam tryknąć „Safari mrocznej gwiazdy” w parę miejsc. Gdybyście mieli kiedyś okazję zajrzeć na którykolwiek wydział afrykanistyczny, z prędkością błyskawicy zauważylibyście, że kręcący się tam ludzie są nieprawdopodobnie wręcz wyczuleni na punkcie używania rzeczownika 'plemię' i przymiotnika 'prymitywny', a słysząc 'cywilizacja' zaczynają czujnie strzyc uszami. O powodach takiego stanu rzeczy napisano kilka naprawdę długich i solidnych tekstów*, ale nie ma sensu ich przytaczać, bo z recenzji prędko zrobi się artykuł naukowy; całe szczęście, dość krótko wyjaśnia to Bill Berkeley. Nie wszystko, naturalnie, na nasze potrzeby wystarczy wspomnieć o 'plemieniu':
Samo pojęcie plemienia weszło do powszechnego użytku w erze kolonialnej. Zostało ono powiązane ze stereotypowym postrzeganiem Afrykanów jako prymitywnych brutali. Dla antropologów ewolucyjnych w złotym dla nich okresie społeczeństwo plemienne odzwierciedlało wczesną fazę rozwoju człowieka ze zredukowaną organizacją państwową, strukturą klasową, umiejętnością czytania i pisania, czy czymkolwiek, co cechowało społeczeństwa „cywilizowane”.
Otóż, Paul Theroux ten sam Theroux, który pozuje na starego afrykańskiego wyjadacza i wyśmiewa turystów-ignorantów, wzorem głuptaska z telewizji śniadaniowej notorycznie stosuje termin 'plemię'. Mało tego, zdarza mu się używać go błędnie. Khoisan nie jest, jak pisze 'plemieniem', ani nawet 'grupą etniczną', jeżeli chcemy być dokładni: to cała grupa grup, składająca się między innymi z KhoiKhoi, San oraz Sandawe. Nie spodobał mi się także tytuł. Czekam na dzień, w którym tytuły książek jakkolwiek związanych z Afryką przestaną być tendencyjne. Kameruńczycy, togijczycy i angolczycy dbają o różnorodność: Babcia 19 i sowiecki sekret, Witajcie, powracające widma, Syn Agaty Mudio, Biedny Chrystus z Bomby. Jak na tym tle wypadają Europejczycy i Amerykanie? Afrykański sen, Afrykańska przygoda, Afrykańska opowieść, Afrykańska mozaika, Afrykański wiatr, Afryka. Przekrój podłużny. Rowerowe safari z Kairu do Kapsztadu, Wśród buszu i czarowników: antologia polskich relacji o ludach Afryki. Po drugie: stosunek Theroux do zastanej rzeczywistości i ludzi jest zastanawiający. Nazwijmy go sinusoidalnym. Od sporego zaangażowania do jego braku, co w połączeniu z protekcjonalnością i gryzącą ironią, przypominało mi pomiędzy sporymi partiami bardzo dobrego tekstu, że Autor jest ostatecznie tylko obserwatorem, mającym za zadanie napisać ciekawą książkę, a potem wrócić do domu.
Wahałam się, a tak naprawdę to cały czas waham, jeżeli chodzi o wydanie ostatecznego osądu i chyba go nie będzie. Theroux zawdzięczam sporą dozę irytacji, ale i śmiechu. Nie byłam jednak zaskoczona; wiedziałam (przynajmniej w zarysie), co może napisać Amerykanin w średnim wieku, jadący przeżyć swoje wielkie safari, przekonany, że to właśnie on będzie najbardziej pozbawionym złudzeń turystą na całym kontynencie. Wy pewnie też wiecie.
_________________________________________
* Dla dociekliwych: http://www.africafocus.org/docs08/ethn0801.php
Oceny
Książka na półkach
- 523
- 254
- 115
- 18
- 13
- 11
- 9
- 7
- 6
- 6
Cytaty
Wręczanie napiwków zbija mnie z tropu, nie jest to bowiem nagroda, ale jeden z licznych podatków podróżniczych (...) Źle, że ludzie spodziewają się dodatkowej zapłaty po prostu za wykonywaną pracę, ale jeszcze gorsza jest myśl, że każdy uśmiech ma cenę.
Opinia
Czytając Paula Therouxa przypominają mi się wszystkie sytuacje, podczas których mogłem lub miałem okazję komuś dogryźć w sposób subtelny, acz dobitnie ironiczny lub sarkastyczny (mówiąc potocznie - gdy mogłem komuś wrzucić, że nie było szans na ripostę). Autor jednak jest osobą uciekająca wszelkim schematom, zwłaszcza tym podróżniczym, a na pewno turystycznym.
Na tę książkę czekałem z ogromną niecierpliwością i po raz kolejny miałem wielką przyjemność przeczytać o wspaniałej podróży bardzo inteligentnego, spostrzegawczego, nieco w moich oczach marudnego pisarza i podróżnika (jak stwierdził H. Thomson "największy mizantrop wśród podróżników"). Czytając jego książki nie sposób się nudzić. Przede wszystkim jest nonkomformistą, a w przypadku podróżowania jest to ogromny atut - w ten sposób wychodzi daleko poza marginesy wszelkich przewodników turystycznych. Samodzielne poszukiwanie, ustalanie trasy wyprawy, poznawanie miejsc i ludzi - do tego potrzeba albo wielkiego samozaparcia, albo trzeba być wyjątkowo złośliwym. Uważam, że Theroux spełnia obydwa warunki, a dla czytelnika jest to ogromna korzyść.
To, za co cenię twórczość Theroux, to jednak przede wszystkim jego przygotowanie do podróży i sposób opisywania rzeczywistości. Z zazdrością śledzę kolejne jego uwagi na temat miejsc i wydarzeń im towarzyszących, w których Autor się znajduje. Olbrzymia wiedza dodaje jego prozie kolorytu i zachęca do poznania opowiadanych historii jeszcze głębiej. On sam z kolei często konfrontuje swoją wiedzę z zastaną sytuacją. W przypadku Afrykin robił to ze szczególną czułością i troską, gdyż łączy go z tym kontynentem szczególna więź.
Sama Afryka jednak w oczach Theroux jest miejscem przegrania ludzkiej godności. Pomijam fakt o kontrastach społecznych (nie tylko między krajami, lecz także wewnętrzne) - sądzę, że są to zbyt oczywiste sprawy. W książce Afryka jawi się jako miejsce permanentnej degrengolady, której końca nie widać. Pogłębiana jest ona dodatkowo przez niewłaściwie okazywaną pomoc z zewnątrz w postaci wszelkiej maści organizacji charytatywnych, które po prostu żerują na cudzym nieszczęściu.
Szansa dla Afryki rzecz jasna istnieje, o czym Theroux pisze w książce. Problemem w takim przypadku jest jak zwykle czas, który wpływa często na zmianę mentalności - w tym wypadku nie tylko Afrykanów, lecz także wspomnianych organizacji charytatywnych.
Uczucie, jakim Autor darzy to miejsce, nadaje dodatkowego smaczku całej lekturze i jest to kolejny argument, aby po książkę sięgnąć. Ja do niej zachęcam jednak przede wszystkim z powodu bardzo prostego. Każdy, kto pragnął kiedykolwiek zejść ze szlaku, a nie wie, jak zacząć, niech sięgnie po prozą podróżniczą Theorouxa. Nie tylko daje odwagi, by ruszyć w nieznane, ale przede wszystkim uczy stawiać pytania i nie przyjmować wszystkiego beznamiętnie, co kultura masowa nam oferuje. Wątek edukacyjny pomijam - tutaj fakty bronią się same, nikogo przekonywać nie muszę.
Rozpisałem się, za co serdecznie przepraszam, gdyż nie znoszę, gdy inni tak robią, licząc na przeczytanie ich wypocin. Mam jednak nadzieję, że przekonałem chociaż jedną osobę do sięgnięcia po tę książkę, gdyż czas jej poświęcony mija niezwykle przyjemnie i niepostrzeżenie, tak jak nieraz nasze wymarzone podróże.
Czytając Paula Therouxa przypominają mi się wszystkie sytuacje, podczas których mogłem lub miałem okazję komuś dogryźć w sposób subtelny, acz dobitnie ironiczny lub sarkastyczny (mówiąc potocznie - gdy mogłem komuś wrzucić, że nie było szans na ripostę). Autor jednak jest osobą uciekająca wszelkim schematom, zwłaszcza tym podróżniczym, a na pewno turystycznym.
więcej Pokaż mimo toNa tę...