Inwazja porywaczy ciał

Okładka książki Inwazja porywaczy ciał Jack Finney
Okładka książki Inwazja porywaczy ciał
Jack Finney Wydawnictwo: PIK Seria: Mistrzowie Grozy fantasy, science fiction
206 str. 3 godz. 26 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Seria:
Mistrzowie Grozy
Tytuł oryginału:
Invasion of the Body Snatchers
Wydawnictwo:
PIK
Data wydania:
1993-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1993-01-01
Liczba stron:
206
Czas czytania
3 godz. 26 min.
Język:
polski
Tłumacz:
Henryk Makarewicz
Tagi:
Science-fiction fandastyka naukowa horror
Średnia ocen

6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
22 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
321
259

Na półkach:

"Inwazja porywaczy ciał" to tytuł, który mówi sam za siebie. Jeśli straciliście już mleczne zęby i przyszło Wam się wychowywać wśród horrorów z lat osiemdziesiątych i starszych to na pewno, chociaż raz usłyszeliście ten tytuł.

Spodziewałam się po tej książce, lektury w stylu "przetrzepię ci mózg swoją głupotą, aż zaczniesz się ślinić", a dostałam naprawdę fajną książkę. I to sifi! Owszem horror, więc miała u mnie już na wstępie plusa, ale z sifi to ja się przecież nie lubię. A wyszło fajnie i to w dodatku tak fajnie, że polecać będę z czystym sumieniem.

W Mill Valley żyje się cicho i spokojnie, to nieduże kalifornijskie miasto w którym każdy się zna. Miles to tamtejszy lekarz, rozwodnik, mocno stąpający po ziemi, jednak zacznie wątpić w zdrowy rozsądek swój oraz innych mieszkańców kiedy zaczną przychodzić do niego pacjenci, święcie przekonani o tym, że ich bliscy znikneli a bliskich zastąpili ich idealne sobowtóry.

Brzmi jak miazga. Zdaję sobie z tego sprawę, ale tę książkę naprawdę świetnie się czyta. Na tych zaledwie 230 stronach autor zamieścił dobrze napisanych bohaterów, zabawne i błyskotliwe dialogi, jest też odrobinka romansu, a to wszystko zamknięte w klaustrofobicznej grozie. Wiernie zostało tutaj oddane uczucie zamknięcia, niezrozumienia i pomieszania zmysłów. Książka jest jednoczenie niezwykle klimatyczna i lekka, owszem momentami też i głupia, ale jest to doza głupoty, którą fani horrorów bardzo lubią. Ma w sobie ta książka coś, że tak zwyczajnie łatwo się do niej wraca. Nie potrzeba nam pełnego skupienia przy czytaniu akapitów by wczuć się w historię, jeśli odłożymy ją na dzień czy dwa. Autor ma tak fantastyczny styl, że po przeczytaniu jednego zdania wiemy, gdzie jesteśmy i co się dzieje. Niezwykłe, fajne, lekko głupawe i ze świetnym klimatem.

"Inwazja porywaczy ciał" to tytuł, który mówi sam za siebie. Jeśli straciliście już mleczne zęby i przyszło Wam się wychowywać wśród horrorów z lat osiemdziesiątych i starszych to na pewno, chociaż raz usłyszeliście ten tytuł.

Spodziewałam się po tej książce, lektury w stylu "przetrzepię ci mózg swoją głupotą, aż zaczniesz się ślinić", a dostałam naprawdę fajną książkę. I...

więcej Pokaż mimo to

avatar
32
6

Na półkach: ,

Zważywszy że tę książkę po raz pierwszy wydano w 1955 roku trzeba jej oddać, że bardzo dobrze zniosła próbę czasu. Czyta się ją bardzo przyjemnie na pewno jest to pozycja do wejścia w świat SF. Nie ma zbędnego przeintelektualizowania autor maleje słowem obrazy. Jedyny mały żal do zakończenia ale nie żałuje że po nią sięgnąłem.

Zważywszy że tę książkę po raz pierwszy wydano w 1955 roku trzeba jej oddać, że bardzo dobrze zniosła próbę czasu. Czyta się ją bardzo przyjemnie na pewno jest to pozycja do wejścia w świat SF. Nie ma zbędnego przeintelektualizowania autor maleje słowem obrazy. Jedyny mały żal do zakończenia ale nie żałuje że po nią sięgnąłem.

Pokaż mimo to

avatar
384
130

Na półkach: , ,

Klasyk literatury sci-fi idealny dla tych którzy chcą rozpocząć swoją przygodę z tym gatunkiem. Ja bawiłam się świetnie podczas czytania i wszystkim czytającym polecam posłowie, które sprawia że książkę odbiera się jeszcze lepiej i na świeżo można zinterpretować zamysł autora 🙌🏻

Klasyk literatury sci-fi idealny dla tych którzy chcą rozpocząć swoją przygodę z tym gatunkiem. Ja bawiłam się świetnie podczas czytania i wszystkim czytającym polecam posłowie, które sprawia że książkę odbiera się jeszcze lepiej i na świeżo można zinterpretować zamysł autora 🙌🏻

Pokaż mimo to

avatar
122
97

Na półkach:

„[...] Opierając łokcie na kolanach, ze złączonymi dłońmi, Mannie siedział, patrząc na miasto. – Ludzki umysł jest dziwną i cudowną rzeczą – zaczął refleksyjnie – ale nie uważam, by kiedykolwiek mógł pojąć, zrozumieć sam siebie. Wszystko inne – tak, od drobin mniejszych niż atom po cały świat – jednak oprócz samego siebie”.

Ależ ta książka ma klimat…

Sięgając po powieść „Inwazja porywaczy ciał” autorstwa Jacka Finneya – kolejny, tym razem dość krótki, bo liczący zaledwie dwieście czterdzieści cztery strony tytuł, który ukazał się w ramach serii wydawniczej Wymiary; trzeba pamiętać o kilku rzeczach, a najważniejszą z nich jest fakt, że tę książkę po raz pierwszy wydano w 1955 roku. I choć literacko i językowo zestarzała się bardzo dobrze, to wiele rzeczy dotyczących bohaterów i ich zachowań, a także biegu fabuły we współczesnym czytelniku może wzbudzić sporo wątpliwości. Nasza obecna wiedza nie tylko dotycząca kosmosu, ale również psychologii dość mocno odbiega od tego, co wiedziano lub w co wierzono w czasach, gdy ta powieść powstawała.

Autor zaprasza czytelnika do niewielkiego, amerykańskiego miasteczka Mill Valley w Kalifornii w roku 1976. Dla Jacka Finneya to odległa o około dwadzieścia jeden lat przyszłość, dla nas odległa o prawie pięćdziesiąt lat przeszłość. Głównym bohaterem i jednocześnie naszym przewodnikiem, ponieważ mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową, jest Miles Bennell – dwudziestoośmioletni, małomiasteczkowy lekarz, który pomimo młodego wieku ma już na koncie taki życiowy "sukces" jak rozwód i świadomość, że życie lubi kopać po kostkach.

Miles to sympatyczny, poczciwy, zwyczajny, może trochę nudny jak na bohatera powieści młody człowiek, który jest dość stonowaną osobą i nie wylewa na czytelnika swoich emocji. Aktualnie znajduje się w takim punkcie życia, że to na czym najbardziej mu zależy to święty spokój i luźne spotkania z sympatią z młodości Becky Driscoll, która ma podobne doświadczenia życiowe.

Niestety doktor Bennell nie może liczyć na odrobinę stagnacji, której tak bardzo potrzebuje. Zgłaszają się do niego kolejni pacjenci z dziwnymi objawami, wskazującymi na zbiorową halucynację bądź inne trudne do określenia grupowe zaburzenie psychiczne. A w każdym razie wszystko zdaje się na to wskazywać, dopóki sam nie jest świadkiem niepokojących wydarzeń i nie okazuje się, że zagrożenie stanowi kosmiczne zie… Eee, wystarczy. Chyba się nawet odrobinę zagalopowałam, ale sam tytuł jest w tym przypadku równie dużym, jak nie większym spoilerem. 🤷‍♀️

Pierwszy kontakt, czyli element science fiction.
Kosmitów, stworzonych przez Jacka Finneya na potrzeby tej książki, na pewno nie można nazwać istotami technologicznie zaawansowanymi ani pacyfistami. Mamy do czynienia z kosmicznym złolem – z ludzkiej perspektywy rzecz jasna, według którego rola człowieka na planecie powinna zostać sprowadzona do roli… Może tu też wystarczy?

„[...] Byli oczywiście inni – jednostki i małe grupy – którzy zrobili to samo co my, którzy po prostu odmówili poddania się. Wielu przegrało, ale ci z nas, którzy nie zostali złapani, pochwyceni w pułapkę bez wyjścia, walczyli nieprzejednanie i przez głowę przemknął mi fragment mowy z czasów wojny: Będziemy walczyć z nimi w polu i na ulicach, będziemy walczyć wśród wzgórz; nie poddamy się nigdy. Prawdziwe w odniesieniu do jednego narodu, było zawsze prawdziwe w odniesieniu do całego gatunku ludzkiego i wiedziałem teraz, że nic w całym rozległym wszechświecie nie może nas nigdy pokonać”.

Kosmici są źli, a ludzie to ósmy cud wszechświata?
Spokojnie, nam, ludziom, też się od autora obrywa po uszach – za bizony i gołębie, także można rzec, że jest całkiem sprawiedliwie.

Tym, co najbardziej urzekło mnie w tej książce i sprawiło, że z miejsca zostałam kupiona, jest klimat, który autor umiejętnie buduje każdym słowem. Pomimo bardzo wolnego, wręcz sennego tempa przez tekst praktycznie płynęłam otulona przyjemnym napięciem. Otulona napięciem – wiem, brzmię, jakbym przesadziła z antybiotykami, ale postaram się wytłumaczyć, opisać – w ostateczności może namaluję kredkami, o co mi chodzi.

Napięcie objawia się na różne sposoby. Może zwinąć się jak sznur i zacisnąć w brzuchu, przyspieszyć bicie serca, spowodować drżenie rąk, albo, tak jak w przypadku „Inwazji porywaczy ciał”, otoczyć czytelnika jak gruba puchowa kołdra, odseparowując tym samym od otoczenia, tłumiąc wszelkie dźwięki i ograniczając świat do wydrukowanych słów.

Jakby tak była napisana instrukcja obsługi pralki, to bym pewnie ją przeczytała…

Element science fiction i… co dalej?
Zdaje się, że horror, ale nie jakiś bardzo straszny. Klimat i napięcie są bardzo subtelne, nie ma tam też epatowania brutalnością.

Wątek romantyczny – obecny.
Bardzo delikatny, bez wzdychania i romantycznych dialogów – prawdopodobnie jest to zasługa tego, że narratorem jest Miles. Opisów scen seksu brak.

Podsumowując „Inwazja porywaczy ciał” to krótka, przyjemnie napisana powieść o cudownym klimacie i w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku zaskakującej fabule – przez siedemdziesiąt lat temat inwazji kosmicznych indywiduów został jednak przemaglowany i odmieniony przez wszystkie przypadki, więc raczej nic Was jakoś szczególnie nie zaskoczy, chyba że jak dotąd nie mieliście styczności z science fiction. Dodatkowo Wydawnictwo Vesper stanęło na wysokości zadania i książka prezentuje się bardzo przyjemnie dla oka.

Czy mi się podobało? Utonęłam. 😊

Po więcej recenzji zapraszam na:
https://m.facebook.com/people/Czytelnicza-Norka/100093693897871/

„[...] Opierając łokcie na kolanach, ze złączonymi dłońmi, Mannie siedział, patrząc na miasto. – Ludzki umysł jest dziwną i cudowną rzeczą – zaczął refleksyjnie – ale nie uważam, by kiedykolwiek mógł pojąć, zrozumieć sam siebie. Wszystko inne – tak, od drobin mniejszych niż atom po cały świat – jednak oprócz samego siebie”.

Ależ ta książka ma klimat…

Sięgając po powieść...

więcej Pokaż mimo to

avatar
244
126

Na półkach:

Wyobraźcie sobie, że zaczynacie podejrzewać, że wasi najbliżsi nie są osobami, za które się podają. Wygląd, zachowanie, reakcje – prawie wszystko na pierwszy rzut oka wydaje się normalne, a jednak coś nie pasuje i nie możemy pozbyć się wrażenia, że stoi przed nami łudząco podobna kopia człowieka, pozbawiona emocji, ze skradzionymi wspomnieniami i cechami zewnętrznymi.
Od momentu pierwszych publikacji „Wojny Światów” - powieści Herberta George’a Wellsa, oraz późniejszego słuchowiska w 1938 roku, które wywołało panikę wśród amerykańskich słuchaczy, temat inwazji obcych na stałe zagościł w literaturze fantastycznonaukowej. „Inwazja porywaczy ciał” powstała w latach 50. i bardzo szybko została zekranizowana. Jakie są moje wrażenia po tej podróży w czasie?

Senne kalifornijskie miasteczko nawiedza seria niepokojących urojeń, a przestraszeni mieszkańcy szukają pomocy u doktora Milesa Bennela. Wkrótce, wraz z grupą przyjaciół dokona przerażających okryć. W ciemnych piwnicach domostw odnajdą tajemnicze kokony, a tożsamość spotykanych osób zacznie budzić coraz większe wątpliwości. Zdecydują się na ucieczkę czy przeprowadzenie śledztwa? Kto i dlaczego zastępuje prawdziwych ludzi „doskonałymi” replikami? Co się dzieje z pierwowzorem, gdy kopia jest już gotowa do życia?

Upiorna wizja ataku przybyszów z kosmosu stała się inspiracją dla licznych, późniejszych dzieł, które w wielu elementach nawiązywały do książki Finnleya. Autor nie zdecydował się wnikać głębiej w rozbudowę fantastycznej otoczki, pozostawiając wiele pytań i niejasności. Udało mu się jednak wpleść w treść swojej historii kilka wątków o charakterze psychologicznym i społecznym. Przede wszystkim przedstawił czytelnikom dylemat związany z oceną, czy to co widzimy w rzeczywistości może mieć związek z nadprzyrodzonymi wydarzeniami, czy lepiej szukać odpowiedzi w ludzkiej psychice – biorąc pod uwagę również takie zjawiska jak zbiorowa histeria, napędzana przez strach i poczucie zewnętrznego zagrożenia. Te uczucia nieustannie towarzyszyły mieszkańcom zachodniego świata w czasach zimnej wojny, kiedy przerażająca wizja zamienienia „normalnie” funkcjonującego społeczeństwa w komunistyczną, bezmyślną masę składającą się z podporządkowanych jednostek pozbawionych indywidualności, stawała się niemal obsesją. Z jednej strony temat odległy, a z drugiej jak bardzo aktualny. Nie sposób uwolnić się od poczucia, że historia niebezpiecznie zatacza koło.

Czytanie szło gładko, mimo że opowieść jest wyraźnie nadgryziona zębem czasu. Nie zetkniemy się tutaj ze spektakularną, kosmiczną akcją. Walka odbywa się „w ciszy” i w

Wyobraźcie sobie, że zaczynacie podejrzewać, że wasi najbliżsi nie są osobami, za które się podają. Wygląd, zachowanie, reakcje – prawie wszystko na pierwszy rzut oka wydaje się normalne, a jednak coś nie pasuje i nie możemy pozbyć się wrażenia, że stoi przed nami łudząco podobna kopia człowieka, pozbawiona emocji, ze skradzionymi wspomnieniami i cechami zewnętrznymi.
Od...

więcej Pokaż mimo to

avatar
212
46

Na półkach:

Bookstagram: Entropia_Kontrolowana

Dzisiaj przeniesiemy się w czasie do epoki, w której wizje spotkań z życiem pozaziemskim były dziwne, fascynujące i rozkwitały jako zupełnie nowy motyw w literaturze i popkulturze. Nie będę ukrywać, jestem podekscytowany dzieleniem się z wami recenzją książki, z której motywu wykluło się wiele innych dzieł kultury. To trochę jak zaglądanie do ukrytego od lat źródła. Zajrzałam do tego źródła/ nowego wydania Inwazji Porywaczy Ciał. I co tam znalazłam?

Dziwność, dziwność i po trzykroć dziwność! I jednocześnie pewną… Typowość dla swoich czasów? Nie zrozumcie mnie źle, im mocniej związuję się z literaturą popularno-naukową XX wieku, tym łatwiej się w niej odnajduję. A co mam na myśli mówiąc o typowości? Cóż, historia została po raz pierwszy opublikowana w latach 50. więc możecie się spodziewać omdlewających kobiet i smętnych głównych bohaterów działających pomimo przeciwności losu i lęku o własne życie.

Książka otwiera przed nami wrota motywu obcej cywilizacji podstępnie (no i z czasem też zupełnie oficjalnie) kolonizującej mieszkańców Ziemi. Ale ale… Wbrew pozorom, historia do końca pozostaje bardzo tajemnicza. Nie dostajemy wielu odpowiedzi. Właściwie powód samej kolonizacji zostaje ledwie napomknięty.
Muszę w tym momencie zrobić jedną dygresję. Kiedy przeczytałam o absorbowaniu przez obcych wody z powietrza (i nabieranie przez to masy) wyobraziłam sobie figurki dinozaurów, które wrzucało się do kubka z wodą na noc i rano wspomniana figurka (nomen omen po zaabsorbowaniu wody) podwajała swoją objętość. Nie mogłam wyrzucić tego obrazu z głowy! Cudowna literatura science fiction! Właśnie po takie skojarzenia do niej zaglądam!

Kończąc podpowiem, że po książkę naprawdę warto sięgnąć. Jako po źródło. Doświadczenie. Zwłaszcza, że mamy do niego taki piękny i łatwy dostęp! Myślę, że warto poznać historię motywu, który na dobre i na zawsze zakorzenił się w naszej kulturze.

Bookstagram: Entropia_Kontrolowana

Dzisiaj przeniesiemy się w czasie do epoki, w której wizje spotkań z życiem pozaziemskim były dziwne, fascynujące i rozkwitały jako zupełnie nowy motyw w literaturze i popkulturze. Nie będę ukrywać, jestem podekscytowany dzieleniem się z wami recenzją książki, z której motywu wykluło się wiele innych dzieł kultury. To trochę jak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
29
29

Na półkach:

“Dziwne rzeczy się zdarzają, naprawdę się zdarzają, zawsze i wszędzie na świecie. Rzeczy po prostu nie pasujące do ogromu wiedzy zdobytej przez gatunek ludzki w ciągu tysięcy lat.”

“Inwazja porywaczy ciał” Jack Finney

Mam spory problem z tymi wznowieniami klasyków horroru czy horroru sci – fi. Faktem jest, że definicja tego gatunku zmieniła się diametralnie i trzeba się pogodzić z tym, że co wówczas wywoływało ciarki na ciele, dziś może budzić tylko zdziwienie. Wciąż jednak zaskakuje mnie, jak duża jest ta przepaść. I o ile w przypadku “Porywaczy” warstwa językowa utrzymana jest w bardzo współczesnym stylu (serio, czyta się to jakby zostało napisane w zeszłym roku, a nie pół wieku temu),to jednak sama historia już nie trzyma poziomu. I zdaję sobie sprawę, że ta książka była natchnieniem dla wielu innych, wspaniałych dzieł nie tylko w dziedzinie literatury, ale ogólnie popkultury, jednak sama w sobie nie przedstawia dla mnie aż takiej wartości. Nie zmienia to faktu, że było to ciekawe doświadczenie i cieszę się, że taki klasyk zawitał na moją półkę (zwłaszcza w tak genialnej szacie graficznej),ale jednak do kolejnych “Wymiarów” podejdę z większą rezerwą. To w ogóle przypomina mi historię z serią “Wehikuł czasu”, gdzie pierwsze dwie książki były genialną klasyką sci fi, a trzecia… No mocno odstawała. Człowiek jednak przypala się widząc tak solidnie wydana serię, dlatego nauczka dla mnie, by przy następnej pozycji dowiedzieć się dokładniej, z czym będę miał do czynienia.

Początek zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie – lubię pierwszoosobową narrację (zwłaszcza w tak krótkich książkach),a liczne mrugnięcia okiem głównego bohatera w kierunku czytelnika sprawiały, że łatwo było mi się z nim utożsamić. Samotny, młody lekarz po przejściach, który wdaje się znać na swoim fachu i podchodzi do niego bardzo profesjonalnie, oddzielając pracę od życia osobistego – niby nic nowego, ale działa. Następnie pojawia się ten wątek grozy, który również bardzo do mnie przemówił, bo faktycznie z niepokojem czytało się zeznania ludzi, którzy twierdzą, że członkowie ich rodziny “stali się kimś innym”. Nie wiemy o co chodzi, nie wie też główny bohater ani nikt z mieszkańców Mill Valley i właśnie to uczucie codzienności, do której niepostrzeżenie wkrada się złowrogi element, budzi lęk i ciekawość.

Dalej jest już znacznie mniej kolorowo. Bohaterów nam przybywa, jednak ich działania są tak absurdalne i pozbawione sensu, że cała historia mocno traci na wiarygodności. Do tego próby tłumaczenia dziwnych zjawisk przez “zbiorową hipnozę” również mnie nie przekonywały, podczas gdy bohaterowie, będący ich naocznymi świadkami, bardzo łatwo przyjmują ten punkt widzenia. Uciekaliśmy z miasta, ale może jednak wrócimy, bo chyba nam się wydawało. Myślę, że potrzeba by było czegoś więcej, bym uwierzył, że znalezione w piwnicy ludzkie klony były jedynie wytworem mojej wyobraźni. Mimo to na takiej narracji opiera się dalsza część książki, ale szybko okazuje się, że no jednak nie, jednak jest coś na rzeczy i pasuje wrócić do “bania się”.

Dla mnie nie była to książka o pierwszym kontakcie ludzkości z obcą cywilizacją. To raczej hmm… Wezwanie do tego, by uwierzyć w dziwne rzeczy dziejące się na świecie. I ja nie mówię nie – w historii ludzkości mnóstwo jest niewyjaśnionych zjawisk i trudno oprzeć się wrażeniu, że często w naszym świecie macza palce ktoś z zewnątrz, kto zostawia wyraźne ślady, ale pozostaje nieuchwytny. I w taki sposób “Inwazja” może do mnie przemawiać – w żadnym razie nie jako horror czy sci-fi. Ciekawe doświadczenie, jednak z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu, bo znów początek serii nastawił nas na coś innego. Pozostaje przyglądać się z uwagą, w którą stronę dalej pójdą “Wymiary”.

“Dziwne rzeczy się zdarzają, naprawdę się zdarzają, zawsze i wszędzie na świecie. Rzeczy po prostu nie pasujące do ogromu wiedzy zdobytej przez gatunek ludzki w ciągu tysięcy lat.”

“Inwazja porywaczy ciał” Jack Finney

Mam spory problem z tymi wznowieniami klasyków horroru czy horroru sci – fi. Faktem jest, że definicja tego gatunku zmieniła się diametralnie i trzeba się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
171
20

Na półkach: ,

Pomysł niezły, w stylu "coś" Johna W. Campbella. Nie za długie, szybko się rozwija. Same zakończenie niezbyt satysfakcjonujące. Czytając pierwszy raz w 2024 roku, zauważam (jako kobieta) brak silnych kobiecych postaci chociaż sam autor w powieści porusza to zagadnienie. Szkoda, że przy "inwazji" autor powieści pokazał wszystkie kobiety za bezsilne istoty, które muszą być ratowane przez mężczyzn i czekające na ich decyzje. Napisane przez mężczyznę dla mężczyzn.

Pomysł niezły, w stylu "coś" Johna W. Campbella. Nie za długie, szybko się rozwija. Same zakończenie niezbyt satysfakcjonujące. Czytając pierwszy raz w 2024 roku, zauważam (jako kobieta) brak silnych kobiecych postaci chociaż sam autor w powieści porusza to zagadnienie. Szkoda, że przy "inwazji" autor powieści pokazał wszystkie kobiety za bezsilne istoty, które muszą być...

więcej Pokaż mimo to

avatar
237
28

Na półkach: , , , ,

Doceniam ten twór na wpływ w popkulturze (kojarzę motyw w epizodycznych odcinkach "Gęsiej skórki", "Archiwum X" itp., ale są to wspomnienia może mylne).
Dodatkowo bardzo doceniam nowy wydanie od Vesper (no ta okładka to cudo <3).
Sama treść... hmm... eee... można o niej powiedzieć, że jest. To na pewno. Zachowania bohaterów czasem mocno irytowały. Brak chemii pomiędzy nimi, jakiejkolwiek.
Liczyłam trochę na klasyczne UFO, może trochę z dreszczykiem. Byłam na mocnej fali SF po filmie "Nowy Początek" i miałam nadzieję, że zaspokoję głód "Inwazją...". Nie zaspokoiłam... Bardziej zemdliło mnie do tego stopnia, że nie mam ochoty jeść dalej.

Podczas czytania słuchałam:
The right to remain silent - Daniel pemberton
Sputnik - Michael Maas

Doceniam ten twór na wpływ w popkulturze (kojarzę motyw w epizodycznych odcinkach "Gęsiej skórki", "Archiwum X" itp., ale są to wspomnienia może mylne).
Dodatkowo bardzo doceniam nowy wydanie od Vesper (no ta okładka to cudo <3).
Sama treść... hmm... eee... można o niej powiedzieć, że jest. To na pewno. Zachowania bohaterów czasem mocno irytowały. Brak chemii pomiędzy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
172
99

Na półkach:

Pomysł na fabułę całkiem mi się spodobał, a wykonanie uważam za dość przyzwoite. Główny bohater ma jakiś charakter, ale nie jest raczej typem postaci, z którą się będziemy jakoś szczególnie utożsamiać. Właściwie nawet niekoniecznie może wzbudzać sympatię.
Gorzej się ma sytuacja z postacią Becky, bo nie ma tu jakiegoś szczególnego znaczenia - istnieje po to, żeby nasz główny bohater miał jakiś obiekt zainteresowania. Nawet bym powiedziała, że Becky jest dość... głupkowata, bez własnego zdania, akceptująca wszystko bez cienia przemyśleń, a przynajmniej na taką jest kreowana, przez 90% historii. Trudno mi się nie zgodzić z wieloma opiniami, że generalnie postacie kobiece są tu bardzo mocno zaniedbane i nie robią nic szczególnego dla fabuły. Głównie martwią się, boją, panikują, śpią i gotują, a oprócz tego towarzyszą swoim mężczyznom, gdy oni biorą się do głównej akcji.
Sens ich postępowania też nie zawsze do mnie przemawiał. Becky, która martwiła się o ojca i raczej była świadoma powagi sytuacji, wcale się do niego aż tak nie śpieszyła, a w momencie, gdy tam dotarła, zmieniła zdanie.
Książkę czyta się całkiem przyjemnie i lekko, nie mam tu nic za bardzo do zarzucenia, ale sama historia nie straszy, a tworzy bardziej klimat niepokoju i niedopowiedzeń. Nie mogę jej jednak odmówić momentów, gdzie działała na wyobraźnie, ale nie było tych momentów nie wiadomo ile. Zakończenie niestety słabe i niezbyt satysfakcjonujące. To jedno z tych zakończeń, które czytasz i nie możesz się pozbyć wrażenia, że autor po prostu nie wiedział co ma z tym zrobić. I o ile celowe niedopowiedzenia niedopowiedzeniami, są dalej książki, które lepiej tym manewrują, tak nie można tego przyjąć za argument dla dziur logicznych i braku wyjaśnień dla rzeczy, którym wyjaśnienia by się przydały. Tak na dobrą sprawę dalej nie wiem na jakiej dokładnie zasadzie działają te kokony i w jaki sposób zaczęto je hodować.
Historia warta zapoznania, ciekawa w swoim pomyśle, ale nie jest wybitna językowo i nie nosi ze sobą jakiejś mądrości czy drugiego dna. Lekka historia z dreszczykiem - tak, wysokiej klasy literatura wspominana z uśmiechem po latach - niekoniecznie.

Pomysł na fabułę całkiem mi się spodobał, a wykonanie uważam za dość przyzwoite. Główny bohater ma jakiś charakter, ale nie jest raczej typem postaci, z którą się będziemy jakoś szczególnie utożsamiać. Właściwie nawet niekoniecznie może wzbudzać sympatię.
Gorzej się ma sytuacja z postacią Becky, bo nie ma tu jakiegoś szczególnego znaczenia - istnieje po to, żeby nasz główny...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    777
  • Przeczytane
    566
  • Posiadam
    266
  • 2018
    19
  • Horror
    16
  • Ulubione
    16
  • Chcę w prezencie
    14
  • 2024
    12
  • 2022
    11
  • 2023
    11

Cytaty

Więcej
Jack Finney Inwazja porywaczy ciał Zobacz więcej
Jack Finney Inwazja porywaczy ciał Zobacz więcej
Jack Finney Inwazja porywaczy ciał Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także