rozwiń zwiń

Dziennik znaleziony w piekarniku

Okładka książki Dziennik znaleziony w piekarniku
Marek Susdorf Wydawnictwo: Novae Res literatura piękna
96 str. 1 godz. 36 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2012-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2012-01-01
Liczba stron:
96
Czas czytania
1 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-7722-431-1
Tagi:
literatura obyczajowa młoda matka
Średnia ocen

                6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
20 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
710
21

Na półkach: , , ,

Zdaniem Judith Butler, niekwestionowanego autorytetu w dyskursie feministycznym, nikt nie przychodzi na świat jako tabula rasa, czyli czysty, biologiczny podmiot, dopiero wymagający wypełnienia przez kulturowo ustanowione normy. W momencie narodzin i wypowiedzenia przez lekarza formuły: „To dziewczynka/chłopiec!”, człowiekowi zostaje niejako narzucona płeć kulturowa. W tym kontekście można uznać zasadność wielokrotnie już cytowanego stwierdzenia Simone de Beauvoir, pochodzącego z książki Druga płeć: „Nie rodzimy się kobietami, stajemy się nimi”. Stojące na straży tradycyjnych wartości konserwatywne środowiska skłonne są wręcz twierdzić, iż pełnię kobiecości przedstawicielki płci pięknej mogą osiągnąć jedynie poprzez rodzicielstwo. Fizycznie uwarunkowane do powoływania na świat potomstwa, winny przyjąć ów dar i uczynić zeń misję swego życia. Co jednak w przypadku, gdy dana osobniczka pozbawiona jest genu macierzyństwa? Jeśli wizja nieustannej opieki nad niemowlęciem nie wywołuje w niej tkliwych uczuć, a jedynie rodzi frustrację, histerię, wstręt? Bohaterka książki Marka Susdorfa, "Dziennik znaleziony w piekarniku", boleśnie się o tym przekonała.

Typowy scenariusz: dwoje niezaangażowanych emocjonalnie ludzi, nieplanowane poczęcie, szybki ślub dla zmylenia otoczeniu. W sprzyjających warunkach może się okazać, że partnerzy odnajdują w sobie prawdziwie bratnie dusze, dziecko dodatkowo cementuje ich związek i ostatecznie żyją długo i szczęśliwie. Cytując wieszcza: „Prawda, jednakże ja to między bajki włożę”*.

Magdalena D. i krzysiek-jej-półroczny-mąż są świeżo upieczonymi rodzicami. Mikroskopijne lokum, równie znikomy budżet domowy, a przede wszystkim alarmujące swe potrzeby rykiem dziecko skutkują festiwalem wzajemnych żali i pretensji. Alternatywę domowego piekiełka stanowi dla mężczyzny ekran telewizora, podczas gdy kobieta rozładowuje nagromadzone weń napięcie, bębniąc palcami w klawiaturę. Z ekshibicjonistyczną szczerością wylewa z siebie lawinę słów, mając jednocześnie świadomość, że żaden język nie jest w stanie odzwierciedlić ogromu jej frustracji.

Bohaterka stanowczo twierdzi, iż spotkała ją rażąca niesprawiedliwość; oczekuje zadośćuczynienia, choć nie do końca wie, kogo ma uczynić adresatem swych zażaleń. Magdalena pragnie znaleźć ujście dla tłumionych emocji i zdusić narastający wewnątrz krzyk. Trwając w stanie zawieszenia, balansuje na krawędzi obłędu.

„Najgorsze jest jednak to czekanie, to wypełnione nudą czekanie. Nuda pojawia się wraz ze zniechęceniem, a ja jestem zniechęcona do wszystkiego. Jestem nudna, otacza mnie nuda, mam ochotę wyleźć z tej nory, z tej jaskini, wypełznąć z tej studni jak jakieś monstrum, rozprężyć swój uciśniony kręgosłup, rozprostować zgniecione jak puszki coli kości, wytężyć wzrok i jednym spojrzeniem ogarnąć cały horyzont i go przełamać na pół, potem rozproszyć w tysiące punkcików, z których zbudowałabym sobie nową, świeższą rzeczywistość.
Ciągle czekam, czekam, czekam. Czekam na kolejny tego dziecka wrzask. Czekam na jego łzy. Czekam na jego marudzenie. Czekam na koniec jego czkawki. Czekam, aż mu się odbije. Czekam na jego siki. Czekam na jego kupę. Czekam, aż zgłodnieje. Czekam, aż będzie chciało smoczek. Czekam, kiedy się obudzi. Czekam, kiedy zaśnie. Czekam, aż skończy kąsać moje obolałe wymię. Czekam na jego w nieogrzanej wodzie kąpiel. Czekam, kiedy się po niej wysuszy. Czekam na kolejną miesiączkę. Osiem i pół miesiąca czekałam, kiedy to dziecko wyjdzie. Czekam, kiedy skończy się karmienie piersią, choć odwlekam to w myśli, bo nie wiem, co to dziecko będzie potem jadło. Czekam, czekam, czekam.”

Wizerunek Matki Polki, wyłaniający się z kart dziennika Magdaleny D., daleki jest od obrazu promiennego oblicza rodzicielki rozczulonej widokiem różowego dzieciątka. Marek Susdorf przedstawia gorzki wymiar macierzyństwa, jakże różny od tego, mitologizowanego przez środki masowego przekazu. Okazuje się przy tym znakomitym obserwatorem rzeczywistości, co jest zaskakujące, zważywszy na płeć autora.

„Na ulicy mnie za kupę śmierdzącą powieszą, wymienia wyjąć niepodobna, bo mnie tych ludzi wzrok pożre, że niby jestem jakąś szamanką/czarownicą, co się roznegliżowuje w miejscu publicznym i dziecko wydzielinami ciała truje, proszszszsz-pani-to-park-a-nie-plaża-nudystów, darcia/płaczu też sobie nikt nie życzy, niech-pani-uciszy-to-dziecko, a najlepiej to niech pani wyjdzie ze sklepu, bo człowiek w spokoju nie może idealnej kajzerki wybrać, niech-pani-uciszy-to-dziecko-i-przesunie-się-z-tym-wózkiem-ze-środka-sklepu, przejść nie można, niech sobie pani najlepiej ten wózek razem z tym dzieckiem w dupę wsadzi, bo widzi pani, zawadza nam pani drogę i psuje życie: pani, to dziecko ten wózek, czy pani tego nie rozumie, ale-prześliczne-to-dziecko, dziewczynka, chłopak czy obojnak, bardzo, tak bardzo pocieszne, a gdzie tatuś?, och, gdyby tylko jeszcze takie niewychowane nie było, takie niegrzeczne to dziecko, takie niekulturalne i niepunktualne, nietaktowne takie, no wie pani, kto widział dwumiesięczne to dziecko takie nieucywilizowane, drze się tylko i kupę śmierdzącą robi, a pani to jeszcze chce je nagą piersią w miejscu publicznym karmić, gdzie tylu panów na spacer wyszło, no, jak się nagą piersią w miejscach publicznych niemowlaki karmi, to ja się nie dziwię, że tyle gwałtów jest, kiedy kobiety same się tymi piersiami pod nos człowiekowi narzucają, pod nos/pod członek, no, niech pani lepiej tę pierś schowa, bo przechodzący obok chłopcy jeszcze spostrzegą, dostaną obrzydzenia jakiegoś chronicznego na całe życie i pani ich tą mocą szamanki/wiedźmy w pedałów zamieni, i kto będzie płodził naszych Polaków, i kto będzie bronił granic naszego kraju nad-wisłą-od-bugu-do-odry?”

Rzeczywistość przytłacza narratorkę, czyniąc ją niezdolną do jakiejkolwiek istotnej aktywności. Kobieca płeć dyskwalifikuje ją jako pracownika, pisarkę, człowieka w ogóle, a „nadbagaż” w postaci córki staje się balastem nie do podźwignięcia. Bohaterka nie może liczyć na niczyją pomoc: bezużytecznych rodziców, roszczeniowych teściów, niedojrzałego emocjonalnie męża, nienaznaczonej piętnem rodzicielstwa przyjaciółki, nareszcie homoseksualnego przyjaciela, niedoszłego partnera zainteresowanej. Należy zaznaczyć, iż pławiąc się z lubością we własnym nieszczęściu, wcale tego wsparcia nie oczekuje.

Naturalistyczne, często wulgarne opisy kobiecej fizjologii mogą skutecznie odstręczać bardziej wrażliwych odbiorców. Gęsty, stylizowany na strumień świadomości oraz naładowany negatywną energią język wzbudzi niesmak u zwolenników nieskomplikowanej literatury. Permanentne rozczarowanie macierzyństwem, wszechobecna niemoc, chroniczne rozgoryczenie i nareszcie brak akceptacji dla „tego dziecka” mogą nastroić nieprzychylnie obrońców tradycyjnego modelu rodziny. Kwestionowanie wartości chrześcijańskiego obrzędu zmycia grzechu pierworodnego oraz porównywanie swego losu do brzemienia Chrystusowego z pewnością wzbudzi protest środowisk katolickich. Niewątpliwie jednak Dziennik znaleziony w piekarniku, pierwsza część trylogii o jakże sugestywnym tytule Trzy śmiertelne historie, wzbudza emocje. A więc, parafrazując Witkowskiego, porzygajcie się z rozkoszy!

*Ignacy Krasicki, "Wstęp do bajek", [w:] tegoż, "Bajki i przypowieści", źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/bajki-i-przypowiesci/.

Zdaniem Judith Butler, niekwestionowanego autorytetu w dyskursie feministycznym, nikt nie przychodzi na świat jako tabula rasa, czyli czysty, biologiczny podmiot, dopiero wymagający wypełnienia przez kulturowo ustanowione normy. W momencie narodzin i wypowiedzenia przez lekarza formuły: „To dziewczynka/chłopiec!”, człowiekowi zostaje niejako narzucona płeć kulturowa. W tym...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    31
  • Przeczytane
    24
  • Posiadam
    7
  • 2012
    2
  • 2015
    1
  • Właściciel inny
    1
  • 2014
    1
  • Blog
    1
  • LGBTQWERTYUIOP
    1
  • 2015
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dziennik znaleziony w piekarniku


Podobne książki

Przeczytaj także