My z Jedwabnego

Okładka książki My z Jedwabnego Anna Bikont
Okładka książki My z Jedwabnego
Anna Bikont Wydawnictwo: Czarne Seria: Reportaż reportaż
608 str. 10 godz. 8 min.
Kategoria:
reportaż
Seria:
Reportaż
Wydawnictwo:
Czarne
Data wydania:
2012-07-10
Data 1. wyd. pol.:
2004-01-01
Liczba stron:
608
Czas czytania
10 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375364286
Tagi:
Żydzi II wojna światowa holocaust
Inne
Średnia ocen

7,9 7,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Książki. Magazyn do czytania nr 3 (60) / 2023 Izabella Adamczewska, Edgar Bąk, Marek Bieńczyk, Anna Bikont, Bora Chung, Paweł Goźliński, Maciej Jakubowiak, Maciej Jarkowiec, Ignacy Karpowicz, Aldona Kopkiewicz, Renata Lis, Paulina Małochleb, Artur Międzyrzecki, Weronika Murek, Małgorzata I. Niemczyńska, Michał Nogaś, Dariusz Nowacki, Piotr Paziński, Jacek Podsiadło, Redakcja magazynu Książki, Janusz Rudnicki, Katarzyna Sawicka-Mierzyńska, Marcin Sendecki, Rebecca Solnit, Agnieszka Sowińska, Magdalena Środa, Justyna Suchecka, Karolina Sulej, Katarzyna Surmiak-Domańska, Joanna Szczęsna, Natalia Szostak, Olga Tokarczuk, Katarzyna Wężyk, Olga Wróbel
Ocena 6,8
Książki. Magaz... Izabella Adamczewsk...
Okładka książki Pamiątkowe rupiecie. Biografia Wisławy Szymborskiej Anna Bikont, Joanna Szczęsna
Ocena 7,6
Pamiątkowe rup... Anna Bikont, Joanna...
Okładka książki Książki. Magazyn do czytania nr 1 (58) / 2023 Justyna Bargielska, Anna Bikont, Anna S. Dębowska, Emilia Dłużewska, Paweł Goźliński, Ola Jasionowska, Miłada Jędrysik, Ignacy Karpowicz, Renata Lis, Weronika Murek, Jo Nesbø, Małgorzata I. Niemczyńska, Michał Nogaś, Dariusz Nowacki, Monika Ochędowska, Wojciech Orliński, Jacek Podsiadło, Maria Poprzęcka, Radek Rak, Redakcja magazynu Książki, Maciej Robert, Marcin Sendecki, Krzysztof Siwczyk, Dominika Słowik, Magdalena Środa, Maria Stiepanowa, Justyna Suchecka, Katarzyna Surmiak-Domańska, Natalia Szostak, Wisława Szymborska, Alicja Urbanik-Kopeć, Katarzyna Wężyk, Marcin Wicha, Olga Wróbel, Alejandro Zambra
Ocena 6,9
Książki. Magaz... Justyna Bargielska,...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,9 / 10
559 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
43
40

Na półkach:

Pomimo całego spektrum: analiz, zeznań, relacji, spisanych reminiscencji, grzebaniny w archiwach IPN … w kontekście wydarzenia bez precedensu masowej zbrodni w Jedwabnym, jak widać niedosyt roztrząsu nie zna granic. Zapewne w umysłach twórczych zbudzi się wreszcie pędliwa ochota na fabularyzację filmową, ale ciągle brak odwagi konfrontacji, nawet miary Agnieszki Holland.
Ale w tym gąszczu publikacja Anny Bikont broni się swoją specyfiką, aranżacją treści i wnikliwością: najpierw znakomite słowo wstępne Jacka Kuronia które jest kwintesencją i odkryciem, jakoby antidotum w przełknięciu prawdy jest potrzeba kreacji mitu mordercy i ofiary; potem Anna Bikont po dawkach faktografii łapie za rękę czytelnika i prowadzi swoim instynktem reporterskim, szperaczymi ścieżkami wszędzie tam gdzie możliwe, aby zwizualizować to miejsce w tamtych realiach, pokazać życie ludzkie tak jak każde z tradycją, zwyczajami celebracjami świąt, etnicznymi tarciami i kompromisami w tle politycznym, pokazać ludzi nastygmatyzowanych dziedzicznie i niesłuszną indoktrynacją, że są z tej samej krwi i kości, potem ten bezwzględny splot historii- jedynego reżysera wydarzeń- w postaci kulminacji, i pokazać tą człowieczą ambiwalencję sumienia: dobra i zła, aby potem spojrzeć na ludzką ułomność i ludzki krwiożerczy animalizm, zbudzony ze snu.
Jest iluzja fabularyzowania treści, czytelnik w podróży reporterskiej z Anną Bikont, im bardziej wciąga się w tekst tym bardziej staje się łakomy na nowe sensacje, nigdzie nie poruszane, a one czytelnie i sukcesywnie podawane są na stół, co więcej z autoryzacją i odpowiedzią na pytanie: dlaczego się mogło zdarzyć to, co jest pod każdym względem kuriozum ludzkiego behawioryzmu.

Po tym jak Jan Gross wsadził kij w mrowisko i rozniecił burzę medialną wokół jedwabieńskiej masowej zbrodni traktowanej jak kwestię tabu, Anna Bikont szarpnęła temat pod naciskiem, aby dowieść prawdy powtórnie z większym świadectwem. Cztery lata kieratu pracy detektywistycznej: wywiady, relacje, przeszukiwania wszystkiego co napisano w tej sprawie ( nawet w języku jidysz),objazdy wszystkiego i wszystkich powiązanych ze zdarzeniem, nawet wyjazd do Izraela i Kostaryki po strzępy informacji, nieraz najbardziej wiarygodnych.
Wszystko jest autoryzowane, potwierdzone inną relacją, zapisem pamiętnika, innym dokumentem aby świadectwo autentyzmu informacji było bez zarzutu. Umieszcza rewizję IPN po latach dokonaną pod okiem prokuratora Ignatiewa, która jest rzetelna, nie ma miejsca na alternatywy, jest pewną informacją, zweryfikowaną, wszelkie dylematy z procesów, (1949, 52, 68),dawne konkluzje poddano ponownej analizie, większość niby trwale ukonstytuowanych odrzucono z racji chwiejnej materii dowodowej.


Autorka filtrując wszystko co powiedziano w tej kwestii, a powiedziano wiele intencjonalnie i z premedytacją, nieraz w imię afirmacji i obrony wizerunku polskości lub lęku przed odzewem opinii publicznej i stygmatem wiele: nieprawdy, dezinformacji, kamuflaży - dochodzi do prawdy, co więcej pozwala aby jej rzetelna dokumentacja była jak dossier dla odbiorcy i aby to on sam wydał werdykt.
Niech zaświadczą udokumentowane przykłady mącenia i wikłania, po publikacji Grossa, po której zbrodnia jedwabieńska odrodziła się jak Feniks z popiołów
Dlaczego prof. Tomasz Strzembosz niekwestionowany autorytet, historyk rzucający mylne światło na interpretację w aspekcie sprawstwa, insynuujący arbitralnie zasadność następstw i konsekwencji za kolaborację i denuncjacje żydowską wobec żołnierza polskiego i Polaków, w sprawie mordu nie zabierał głosu a jeśli, to przydając Niemcom jego całkowite sprawstwo, znając dobrze genezę i przebieg wydarzenia z licznych relacji.
Nawet Tadeusz Konwicki powątpiewa w taki stopień jedwabieńskiego okrucieństwa, który nie może być cechą narodu polskiego, tak silnie dotkniętego martyrologią wstecznej historii.
Jacek Żakowski, dziennikarz uzasadnia opis okrucieństwa sprawców , jako wynik lingwistycznej wojny etnicznej, tym samym podważając prawdziwy scenariusz wydarzeń.
Znany polski reżyser Bohdan Poręba jest zwolennikiem pojednania w ocenie prawdy, ale zgodnie trzeba mówić o zbrodniach z ręki żydowskiej, o zsyłkach na Sybir i torturach bezpieki żydowskiej, o poniżanie narodu polskiego przez żydowskich szowinistów.
Świadectwa ukrywania prawdy wychodziły nawet od samych Żydów, milczeli z racji szantażu i zemsty żyjących sprawców lub ich sukcesji. Marianna Ramotowska żydówka ocalona z pogromu w Radziłowie przez Stanisława Ramotowskiego (męża ) milczała w procesach sadowych, kryjąc wykonawców mordu, nawet wyrażała słowa pochlebstwa kiedy im oni pomagali.
Gremium katolickie, na wezwania Jan Pawła II do prawdy, podkładają wersję rekonstrukcji mordu a w nich klauzula: Polacy byli przymuszani siłą do mordu przez Niemców z psami. Arcybiskup Józef Życiński zwraca się medialnie aby nie szukać na siłę konfabulacji historycznej na potwierdzenie wymysłu palenia ludzi w stodole, bo takie nie istnieją.
Nie dociera, ze Jedwabne było silnym aktem bestialskiej eksterminacji żydowskiej.
Orędzie prymasa Glempa z wydźwiękiem kompromisu, jest akceptacją prawdy częściowej z pokorą i pokutą, i z poczuciem odpowiedzialności pokoleniowej, ale jest też oskarżeniem za kolaboracyjne ekscesy Żydów z Sowietami. Sugeruje uciszenie rozgłosu medialnego niczemu nie służącemu. A więc uznać prawdę pobieżnie i pogrzebać wygodną amnezją.
A gdzie w tym jest osąd kleru, jego ksenofobii, który w tych czasach dorzucał bierwion do żaru nienawiści żydowskiej, zapalał zbrodnicze instynkty wbrew dogmatom chrześcijaństwa, gdzie karność, konfesja przed narodem, gdzie prawda.. tylko kamuflaż, kłam i cynizm, gdzie piętno „wstydu za to, że nie ma wstydu”.
Ksiądz Henryk Jankowski działacz Solidarności Gdańskiej ( skalany pedofilią) zawsze kiedy zbrodnia w Jedwabnym nabiera rozgłosu, wyraża swój rasowy antysemityzm, akcentując w doktrynie wiary, że to Żydzi zabili Chrystusa.
Ksiądz w parafii jedwabieńskiej peroruje z ambony, miejsca najbardziej uprawnionego do głoszenia prawdy, że bracia Laudańscy (sprawcy mordu ) byli rodziną polskich patriotów.
Studenci Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w petycji do biskupa Stefanka, wyrażają poparcie jego opinii (niezgodnej z prawdą) , insynuując manipulację żydowską aby zbić interes na krzywdzie narodu polskiego.
Prezes Kongresu Polonii Amerykańskie Edward Moskal wyraża sprzeciw wobec jawnemu oskarżaniu Polaków, doszukując się w tym wszystkim jak to zwykle bywa, malwersacji żydowskich nie podając rzeczowej argumentacji. Z inicjatywy magistratu za poparcie większości pretenduje do tytułu honorowego obywatela miasta.
Przed obchodami 60-cia zbrodni jedwabińskiej, Antoni Macierewicz zbiera podpisy sprzeciwu wobec intencji przeprosin Żydów przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w imieniu Polaków, intencji która rzekomo narusza dobra osobiste, zgłasza, że to „kulminacja kamienowania narodu polskiego”
Nawet bracia Kaczyńscy politycznie chcą coś uszczknąć na nośnej sprawie, dla zwiększenia elektoratu nowo założonej partii PIS, schlebiają mieszkańcom Jedwabnego, oświadczając wprost, jakoby za nagonką na zniesławienie miasta stoją konotacje żydowskie.
Na dotychczasowym kamieniu epitafialnym inskrypcja mówi o zbrodni popełnionej przez Niemców.
Nieprzerwany nacisk obecnych mieszkańców Jedwabnego, aby dla dobra imienia miasta, w tym potoku domniemywań aby nie doszło do wyłudzenie odszkodowań za pożydowskie mienie, przypisać sprawstwo mordu nazistom.
W tym zamyśle od samego początku trwa presja na wymazanie prawdy ze świadomości ludzkiej.
Fakt, że pokoleniowe rodziny sprawców z piętnem w rodowodzie żyją w tej prowincji życiem, gdzie wszędzie świadectwo czynu, wymusza rewizję faktów, bardziej ku zamazywania winy, albo ku kompromisowi w ocenie, poprzez podnoszenie innych czynników obopólnej awersji etnicznej, które doprowadziły do mordu.
Co więcej po publikacji Grossa jest presja mieszkańców na odbrązowienie faktów, rzecz jasna z intencją lokalnej katharsis raz na zawsze.
Wykluł się, jakby w desperacji nagle Komitet Obrony Dobrego Imienia Miasta z burmistrzem na czele, z wiadomą intencją tuszowania prawdy. Zawiązała się grupa negacjonistów oponujących ekshumacji, wywierających presję na projekt pomnika ku czci ofiar kolaboracji żydowskiej z sowietami, rozsypuje się plotki o rzekomym dowozie kości aby sfałszować ekshumację, roznosi się werbalny lincz, szczucie …jakby to miasto broniło za wszelka cenę swój image, kryło coś co jest rangi zbiorowej odpowiedzialności.
Panuje totalna zmowa milczenia i zmowa odwetu na tych, którzy zaczynają mówić prawdę.

Mieszkańcy, kiedy autorka zbiera materiały nie chcą rozmawiać o tym co zaszło, zatrzaskują drzwi, dystansują się, w relacjach, kiedy do nich dochodzi przeinaczają, wtłaczają zawsze obsesję kolaboracji żydowskiej z komunistami, albo fakt presji niemieckiej na eliminacje etniczne, albo eksces polskiej fanaberycznej antysemickiej chuliganerii w komitywie z Niemcami, w ich mniemaniu silne kontrargumenty na samoobronę. Żyją jakby w ukrytej dychotomii; gdzie prawda ( znana zapewne każdemu) podawana w „kodach frazeologicznych „ przez niektórych mieszkańców, ściera się z przepychanym fałszem, uzasadnionym i koniecznym dla egzystencji.
Kolportują broszury w kościele, szykanując Szmula Wasersztejna ( na relacji którego Jan Gross oparł publikację „Sąsiedzi”),Grossa za wypaczenia faktograficzne, wspierają się Strzemboszem i relacjami stronniczych mieszkańców z rodzin sprawców, jakby utrwalając zafałszowaną pamięć, knując podwaliny pod nowoczesny antysemityzm, z podobną taktyką jak przedwojenni nacjonaliści ( należący do endeckiego Stronnictwa narodowego z inicjacji antysemity Romana Dmowskiego) czy reżim sanacyjny.

Anna Bikont przyznaje z dumą, że jest Żydówką, i ta genealogia autorki co po niektórych ośmiela i prowokuje do zarzutu subiektywizmu i faworyzacji Żydów, tendencyjności w analizie i interpretacji, nadużycia w oskarżaniu. Zbiera inwektywy, groźby, konsekwencje za odwagę w dążeniu do prawdy.
Autorytet Jan Nowak-Jeziorański przestrzega przed „usprawiedliwianiem mordu, przerzucaniem odpowiedzialności ‘’ co sankcjonuje cały polski naród w oczach świata na partycypację w zbrodni.
I w tym rozszczepieniu opinii autorka na żywo przedstawia jak Polska konfrontuje się z historią przed obchodami 60-tej rocznicy zbrodni, czy naród jest zdolny dać świadectwo prawdy i gotów przyznać się do czynu. Prezydent Kwaśniewski na obchodach 60-cia zbrodni przeprasza na oczach świat za rodaków, dając świadectwo chwalebnej konkluzji: prawdy nie da się wymazać manipulacją i niepamięcią.

Ale obchody 60-cia mordu zilustrowały jak cyniczna przewrotność ludzka dominuje i roztacza swoje łapska. IPN pracuje w niepewności oceny, nad rewizją zapisu o zdarzeniu w aspekcie: jego przebiegu, sprawców i skali okrucieństwa.
Zaścianek mieszczański oponuje wszelkim aktom skruchy i dochodzenia do prawdy, wręcz linczuje każdego odgrzebującego fakty, oskarżeniem o brak lokalnej więzi patriotycznej, zasłaniając się natrętnym szukaniem dziury w całym po latach z inicjacji żydowskiej. Nie ma świadomości poczucia winy pokoleniowej i zadośćuczynienia, jest sarmacka megalomania i pęd do kamuflażu wszystkiego co kładzie się złym cieniem z przeszłości, antysemityzm raz ukonstytuowany odradza się w innym wariancie swoim zapiekłym instynktem w młodych umysłach, jeszcze nieskalanych „bestią zła”, której doznali ludzie w minionej generacji.
Absencja mieszkańców w uroczystości, przetasowania w magistracie miasta po obchodach, dowodzą w rzeczy samej kto wygrywa, w konfrontacji kiedy dochodzi do restytucji faktów, stawia się sama z siebie konstatacja : czy aby coś się zmieniło w naturze ludzkiej?
Za to, że chciał spojrzeć prawdzie w oczy, za agitacje do manifestacji prawdy i przeprosin publicznych, za chęć pokazania rewersu zdarzeń ( obok mordu była pomoc Sprawiedliwych z ryzykiem utraty życia),burmistrz Godlewski dostał jakby wilczy bilet.
Z drugiej strony autochtonów miasteczka jest coraz mniej, więcej nowego napływu i migracji po wojnie, których de facto sprawa przeszłości nie dotyczy, a notoryczne wizyty, kult jest dla nich obciążeniem.
Bezrobocie rzędu 40% (2001),brak lepszej wizji, migracje, pustostany, zamieszkiwanie z nawyku, i ten stygmat.
Fakt, że Liga Polskich Rodzin na wskroś antysemicka wygrywa z dużą przewagą w wyborach do samorządu jest świadectwem w dalszym ciągu może nie tak ostentacyjnej ale trwającej wojny etnicznej.

Autorka w publikacji podjęła jeszcze jedno wyzwanie w imię pamięci tamtych ludzi, angażuje grafika i na podstawie relacji i zebranej dokumentacji odtwarza topografię urbanistyczną ( z lotu ptaka ) miasta przed wydarzeniem, w jakim przekroju etnicznym zamieszkiwano główne ulice, w jakim statusie materialnym to życie biegło, również tym egzystencjonalnym : zawody, mariaże, sukcesja, unaocznia w jak bliskim sąsiedztwie mieszkali: kat i ofiara.
Były domy czynszowe, gdzie mieszkało kilka rodzin, domy drewniane i ceglane, niektóre z adaptacją na prowadzenie sklepów lub warsztatów rzemieślniczych, z inwentarzem i ogrodami, różnym stopniu wystroju wnętrza i gęstości zamieszkania jako wskaźnik majętności.
Ale byli to w większości mieszkańcy po chederze (szkole elementarnej ),w rodzinach wielodzietnych, pospolitych zawodów: krawiec, bednarz, stolarz, szewc, kowal. masarz, rymarz, handlarz zbożem, cieśla, kołodziej, kupiec tekstylny, handlarz bydłem… Byli ci nieliczni niby wyżej postawieni w hierarchii społecznej: właściciele ( trzech )młynów, kilku kuźni, piekarni, sklepów (spożywczy, ze słodyczami, bławatny…),farbiarni, stolarni…
W każdej pierzei rynku miasta, niby centrum handlowe wybijały się biznesy żydowskie,
o profilu handlowo-usługowym. Napęd ekonomiczny miasta szedł w większości z aktywności żydowskiej, to oni trzymali rękę na pulsie w aspekcie nowości, dystrybucji nowych towarów, innowacji technologicznych ( wyposażenie młynów),inicjowali naturalną konkurencję jako przywilej kapitalizmu, którą sarmacka polskość nie akceptowała. Rzadkością była silna edukacja Żydów( prócz talmudycznej) jaką posiadło polskie ziemiaństwo, uprawnione do renomowanych zawodów, aczkolwiek słyszano o żydowskim lekarzu, nauczycielach…
Były rodziny żydowskie osiadłe już w XVIII wieku, odrębne i zasymilowane, nie obojętne wobec patriotyzmu polskiemu : uczestnictwo w powstaniu styczniowym, służby w wojsku polskim.
W latach XX wieku własną pielęgnowaną tradycją, wrośli z społeczność. Podług tradycji mieli swoje wspólnoty wyznaniowe, instytucje, partie, działali na rzecz filantropii, niesienia pomocy każdym innym wariancie. A w społeczności przenikały śladowo rozmaite opcje polityczne: endeckie, senackie, syjonistyczne, komunistyczne, ale żydowskiej ortodoksji co naparstek.
Życzliwi, wkupujący się w polską społeczność to unieważnieniem kredytu, to darowizną materiałów na rozbudowę kościoła, to poczęstunkiem domowym. Pragnący spokoju i stabilności, które w latach trzydziestych regularnie było zakłócane ekscesami traktowania jako społeczności podrzędnej kategorii: ekscesy demolowania kramów, sklepów, zrzucania z chodników, wybijania szyb domowych, lżenia obelgą i pogardą, pobicia, ranienia i mordów… potem ten proces szkalowania pod koniec trzeciej dekady przybrał bieg linii Gaussa, nic dziwnego ze osiągnął kulminację zbiorowej zbrodni.
W obliczu kryzysu, stagnacji ekonomicznej ich pozycja była solą w oku Polaków, którym nie łatwo było sprostać żydowskiej konkurencji i zaradczości. Jeszcze te dwa ścierające się kulty wyznaniowe, nie mogły istnieć obok siebie niezaczepnie, każdy walczył o dominację metodą profanacji wzajemnej, ale gdy doszło do mordów, kler milczał a milczenie było cichym przyzwoleniem.
Autorka wprost wydziera z niebytu świat żydowski, i ten z przedwojnia i ten ocalały, rekonstruuje losy niektórych rodzin, które są jak sagi: Wasserstejnów, Finkelsztejnów, Pecynowiczów (z niej rabini Hersze i Jacob Baker),Atłasowiczów, zarysy losów: Ramotowskich, Grajewscy (Ronen),Cynowiczów…

Pomijając fakt, że publikacja oddziela to co mityczne i to co prawdziwe, przyjmując na siebie rolę kompendium o zbrodni jedwabieńskiej, dokumentacją ( stąd wszystko niedookreślone)podejmuje próbę jej eksplikacji: motywacji i impulsu do zbrodni, charakter sprawców, indyferentyzm polskiej społeczności, egzegezy już tak na wskroś do tej pory przeanalizowanej.
Jakże to nie będzie tematem ciągle roztrząsanym, wszak doszła w obecnych czasach inna świadomość ludzka, kiedy utrata choćby jednego życia w sposób nienaturalny jest traumatyzmem.
To sprawstwo, przez ludzi, którym przecież nagle odebrano wolność osobistą, suwerenność kraju, prawa, życie ( echo represji niemieckich w anektowanej części przez okres prawie że dwóch lat wgryzało się w pamięć Polaków),a oni zamiast zwierać solidarnie szyki przeciw wspólnemu wrogowi, zabijają społeczność etniczną z zimną krwią w sposób bezwzględny i sadystyczny. Czasy obecne nie zrozumieją aurę tych lat, bo empatia ludzka jakby sama w sobie przeszła metamorfozę, jest pod kontrolą publiki, mediów, reperkusji z łamania prawa, chociaż, nie do końca rzekłoby się, co by obecna ludzkość uczyniła, gdyby scenariusz historii podstawił dawne standardy i mental społeczny.
I dlatego być może w tym kontekście przestrogi należałoby rozpatrywać publikację, aby nigdy nie doszło w ewolucji społecznej do podobnej śmiałości czynu.

Nic nie usprawiedliwi aktu mordu. Insynuacje, że to antysemityzm i rasizm kreował nienawiść i pogardę, że to polski nacjonalizm wpajający retoryką czystości rasowej i nietolerancji ( krzewione przez kontrowersyjnego polityka Romana Dmowskiego); że łomżyńskie było dziedzicznie nacechowane w sposób szczególny narcystycznym i ksenofobicznym nacjonalizmem, aż do czynu pokazu i manifestacji w każdym względzie w sensie pejoratywnym; to wina polityki bo to w łomżyńskim kler był w dużym stopniu zaangażowany w nacjonalizm SN, stąd z ambony szła zachęta do bojkotów i odżydzania; że to za kolaborację Żydów z NKWD (po prawdzie znikoma i było jak każde odstępstwo w każdej społeczności, co więcej bolszewizm wymierzony był przeciw burżuazji i inteligencji czy żydowskiej czy polskiej było to bez znaczenia ); że to z frustracji Polaków za czasów sowietyzmu, że Polak utracił suwerenność i wolność bo zsyłki a Żyd zyskał komfort innego traktowania i równe prawa; że to prowokacja Niemców ( a przy tym to okazyjna żądza grabieży majątków Żydów); że to tylko męt społeczny dokonał sprawstwa ( a burmistrz, Laudańscy, i szereg prominentnych osób z miasteczka..)…autorka sugeruje nie jest argumentacją usprawiedliwiającą, z mocy prawa i sumienia.
A w kontrapunkcie stawia się i takie tezy: w domu, w szkole, w kościele, w mediach ( gazety, radio, broszury, publikacje…) w lingwistyce ( język drwin, anegdot, szykan, żartów..) antysemityzm: rasowy, religijny, ekonomiczny w latach trzydziestych stał się formą kultury i formą wychowawczą. Z każdej strony świata szła mocna dyskryminacja żydowska, sygnały nie do odparcia najbardziej z epicentrum niemieckiego, lawinowa indoktrynacja i nagonka, że całe zło, kryzys ( nie było radykalizmu w polityce agrarnej, przemysłu, chłop dalej w sidłach służby ziemiaństwu i arystokracji, brak edukacji, świadomości praw kapitalizmu, nędza.. ) idą z jednego źródła – od Żydów. Zawiązał się wizerunek Żyda jako człowieka zbytecznego, niepożądanego, knującego i złego. Wobec takiego stanu rzeczy rósł potencjał zbrodni, heroizmem jest wręcz unicestwić taki stwór, od starca po niemowlę, wyciąć po korzenie.

W stan oskarżenia chciałoby się postawić całą polską aspołeczność jedwabieńską, która wyznaczyła minimum 40 stu do czynu, i wcale w tym nie byłoby żadnego nadużycia.
Jest oczywiste, gdy ktoś widzi i patrzy na liczny mord, dokonywany przez znajomego, kolegę, sąsiada (z którym żyło się w spokojnej kohabitacji tyle lat),pod żadnym naciskiem jakby z własnego przekonania, i zamiast czynić wszystko aby powstrzymać studzić złe zapędy jeszcze przygania milczeniem, biernością, nieraz słownie lub gestykulacją akceptacji, albo epizodycznym wsparciem fizycznej pomocy, staje się współwinnym w aspekcie lex.

Co więcej czas powojenny udowadnia jak mało co szło ku zmianie w kwestii żydowskiej.
Świadomość popełnienia zbrodni wywierała presję na zacieranie śladów, dochodziło do skrytobójczych mordów Żydów najbardziej odgrażających się z gotowością do poświadczenia. Organizacje walczące w konspiracji: NSZ i AK antagonistyczne wobec siebie, bronili oskarżycieli zbrodni, byli przychylni, uznając ich przynależność do organizacji jako rehabilitację czynu.
Żydów prześladowała fobia przedwojenna, po wyzwoleniu eufemistycznie po prostu się bali, wstydzili się swojego żydostwa, świadomość że ich metryka była niedawno wyrokiem wyzwalała potrzebę kamuflażu. Dalej wyraz Żyd był kategorią determinującą człowieka.
Ciężko było angaż do pracy, sugerowano ironicznie UB, złowieszczy ferment zaowocował pogromem kieleckim w 1946 roku.
Ale jest piętno hańby na polskości powojennej, aby tych Polaków którzy narażając życie przetrzymywali Żydów, usidlać strachem , szantażem, szczuciem, szykanami, groźbą spalenia ( tak jak Dobkowskich i innych ) a nawet śmiercią. Jak cyniczną było reguła: przyjaciel Żydów to wróg Polaków.
Zamiast chwały i gratyfikacji tych Sprawiedliwych, był lęk, trzymanie języka na uwięzi, wyprowadzka, wręcz nie przyznawanie się do tego co było miarą glorii i dumy. Oto argument jak antysemityzm był wciąż głęboko zakorzeniony.

Autorka w publikacji ani na krok nie zbacza ze swojej konwencji, treść ma świadectwo dokumentu z założenia i nie podejmuje się żadnej chociażby fragmentarycznie próby fabularyzacji, pójścia naprzód wyobraźnią, formy domniemania aby zobrazować chociażby przebieg samej operacji mordu, która jest niewyobrażalna, w kontekście zgromadzonego materiału.
Nie łatwo sobie wyobrazić przebieg zbrodni. Garstka 40-stu przeciw masie 600-set ( pomijając dzieci),gdzie narzędziem do zbrodni był kij, drąg, szpadel, nóż, siekiera. Autorka, nie podejmuje stawiania hipotezy, jednocześnie stawiając poprzez zgromadzone portfolio obraz wydarzenia w nieco mroczny, zawiły i nie do końca jasny. A w tym akurat kontekście detal, jest o tyle ważny, że rzuca światło na cięgle jątrzące pytanie: jak mogło w takiej społeczności dojść do zbrodni, gdzie sąsiad zabijał sąsiada z zimna krwią.
Bo wie się wcale nie za dużo: inicjacja niemiecka, przyzwolenie i nakaz burmistrza, wczesnoranny zjazd chłopów z okolicy na pomoc w eksterminacji i na grabież, siłowe wypędzanie Żydów z rewirów oddalonych na rynek pod pretekstem wyrywania trawy ( człowiek nie wierzy w taką naiwność, echo podobnej zbrodni w Radziłowie 7 lipca na pewno dotarło do wielu, ) od rana przez kilka godzin przez Polaków, selekcja około 40-stu młodych silnych Żydów do dewastacji pomnika Lenina ( którzy niby ścięci klinczem strachu, potulnie dadzą się prowadzić),a potem przymuszanie niesienia popiersia w kordonie tłumu ustawionego czwórkami na samym przodzie ( w imię propagandy niemieckiej i polskiej kreującej aurę żydokomuny ),marsz do miejsca zbrodni, który trwał pewien czas ( była okazja do ucieczki i rozpierzchnięcia tłumu w każdym możliwym kierunku),mord 40-stu ( bez użycia broni palnej maszynowej która zabija taśmowo) i wrzucanie ciał do dołu w stodole, potem wtłaczanie 600-set ludzi.
Pytania mnożą się jeden za drugim. Jak utrzymać tak liczny tłum w jednym miejscu gdzie w desperacji ratowanie własnego życia ucieczką, odwetem jest silniejsze od strachu ( tym bardziej kiedy wiedziano co się stało w Radziłowie)i tym bardziej kiedy niemiecki udział okazał się nikły i symboliczny.
Nie można sobie wyobrazić rzekomo tych 40-stu młodych i silnych, nie będących w stanie stawiać żadnego oporu, co skutkowałoby ofiarami pośród wykonawców mordu. Przecież nie było żadnego strzału, garstka Niemców ( jeszcze podchodzących do operacji biernie z pozycji spektatora a nie pogromcy, żandarmeria niemiecka nie uczestniczyła),mogło dojść do fizycznej szarpaniny między masą tłumu a rozproszonymi mordercami ( nie wynika z żadnej relacji fakt zranienia, śmierci oprawcy).
Może uzasadnieniem byłby fakt przerażenia na widok ekstremalnego sadyzmu sprawców, ich determinacji zabijania tym co pod ręką i czym się tylko da, generującej panikę tłumu. Ale żydowskie rodziny po obiegu informacji o pogromie dzień wcześniej, podjęły decyzje po nocnych deliberacjach, wiedząc o skali zbrodni i jej metody dokonania w Radziłowie i o tym że przed terrorem niemieckim nie było żadnych szans, i tak czy owak dopadnie ich tak jak wielu nie tak dawno.
Nie było oporu, masowej ucieczki, była zamiast naiwna nadzieja, modlitwa, wiara w przeznaczenie, i oddanie biegu wydarzeń w ręce Boga. Obsesja składania świętej ofiary, dezawuowało racjonalne myślenie, na czele pochodu tłumu idącego jak barany na rzeź szedł rabin, symbol integracji, posłuchu i solidarności.
I tu wyłania się wykrętna ścieżka argumentacji, takiej a nie innej osobowości żydowskiej, potulnej kiedy walka o życie, nasiąkniętej talmudyczną regułą, która bardziej poskramia niż wyzwala fizyczną zaciętość w obronie własnej, odwagę, każąc umysłowi przedłożyć każdą możliwą eksplikację do okoliczności zdarzenia, aby tylko nie realizowaną siłowo. Bo ta apatia, bezczyn ( wtedy kiedy była szansa i warunki ku temu ),zobojętnienie nieraz zadziwia wobec akurat jedwabieńskiego wydarzenia, gdzie de facto był to lincz wprawdzie zainicjowany przez czynnik zewnętrzny (Niemcy) ale przeprowadzony między sąsiadami, we własnym małomiasteczkowym kręgu.
Czy aby nie było podwójnego pierścienia, jak w Radziłowie, pierwszy ze sprawców z drągami i pałami, drugi ze społeczności polskiej pełnej pogardy i chciwej na grabież, wylazłej na ulicę albo patrzącej zza okien w pozycji strażnika i asysty, co dla Żydów rozważających w fermencie wydarzeń szanse ocalenia, było nasileniem niemocy.
Autorka bynajmniej nie podejmuje takiej analizy, a w odbiorcy w aspekcie stricto incydentu, który mknąc refleksją po jakby zgromadzonym archiwum, wyradza się potrzeba wizualizacji wszystkiego i wygrzebania w końcu motywacji do czynu, bo on sam w sobie jest rangi fenomenu ludzkiego zachowania.
I dalej idąc tym torem wiwisekcji, jaką trzeba być indywiduum i jaką trzeba przejść metamorfozą postawy i myślenia tak nagle, aby nie tak dawno po sąsiedzku rozmawiać, nawet skłaniać się do pomocy w każdej egzystencjonalnej sprawie, i nagle rzucić się na sąsiada bez powodu, paranoicznie, z obelgą, z drągiem , z siekierą i bić zajadle gdzie się da aż ciało stanie się martwe.
Na wspólnych fotografiach z lat szkolnych: ofiary i mordercy i świadkowie, pełni ufności i przyjaźni.
Dosyć powiedzieć gdzie w tym wszystkim wbita doktryna chrześcijaństwa, gdzie empatia, nawet zwierzę wymaga humanitarnego uboju z minimalizacją cierpienia, a co dopiero człowiek, niejako bliski - bo sąsiad, kolega, koleżeństwo i przyjaźń dziecięca, znany z widzenia, rodak bo wyrodzony na tej samej ziemi w tej w sąsiedztwie.
Na dodatek mord kobiety ( często po gwałcie ),dziecka, niemowlęcia jeszcze bestialski, jak oczy ludzkie te polskie mogą znieść ten widok, miazgę ludzkiego ciała, przerażenie, słyszeć spazm, wrzask, histerię, …i nie był to incydent jednego człowieka psychopaty, tylko ludzi zdrowych umysłem ogarniętych piekielną nienawiścią i schizofreniczną żądzą zabijania, która stała się euforią, zarażała z impetem epidemii w tak krótkim czasie.
Można by się posunąć do konkluzji, często zaniedbywanej- totalna bezkarność za sprawstwo etniczne, za etniczny mord, niska szkodliwość czynu. Nie było rygoru, policji, świadomości kary za czyn etniczny.
To jest tak, że trzymana na wodzy żądza czynu z nienawiści i pogardy, kiedy myśl krąży wokół haseł: wybić Żydów, oczyścić naród, dość żydostwa i pląta się po głowie i co tylko prowokuje do działania, jakże ona nie dokona sią gdy nagle warunki ku temu spadają jakby z nieba,
Założywszy inne realia, bez okupacji niemieckiej, nawet gdyby doszło do orzekania lub arbitrażu z racji mordów, wokół cały protektorat obrony: kler, formacja narodowościowa SN, antysemickie mieszczaństwo, świadkowie którzy z racji grabieży mienia żydowskiego nie poświadczą prawdy. A nawet jeśli doszłoby do werdyktu winy, kara byłaby niewspółmierna, tak jak w procesie w 1949 roku.
Więc w umysłach, słabo wyedukowanych, bez refleksji i asocjacji logicznej, które dewaluował na wskroś kler, silny antysemityzm władz i całej prowincji z instynktem megalomanicznym, kluła się potrzeba raz na zawsze sfinalizowania awersji etnicznej, przez „anihilację” pod protektoratem niemieckim, który nie był w sferze sumienia ale racją chwalebnego patriotyzmu i oczekiwań Polaków.

Autorka ominęła wszystko, cokolwiek związane z zarysem analizy psychologicznej behawioryzmu ludzkiego w tak ekstremalnych przypadkach. A taka dygresja , taka preparacja wszystkich możliwych stymulatorów które pociągnęły do takiego zachowania, nie byłaby wydaje się odejściem od konwencji. Póki ten profil badania zbrodni jedwabieńskiej nie znajdzie sia na stole analizy, zdarzenie będzie wracać jak bumerang.

Pomimo całego spektrum: analiz, zeznań, relacji, spisanych reminiscencji, grzebaniny w archiwach IPN … w kontekście wydarzenia bez precedensu masowej zbrodni w Jedwabnym, jak widać niedosyt roztrząsu nie zna granic. Zapewne w umysłach twórczych zbudzi się wreszcie pędliwa ochota na fabularyzację filmową, ale ciągle brak odwagi konfrontacji, nawet miary Agnieszki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
265
173

Na półkach:

Autorka z prokuratorskim zapałem (i we współpracy z jednym prokuratorem) dąży do odtworzenia wydarzeń z 10.07.1941 kiedy w stodole spłonęli Żydzi z Jedwabna i okolic. To reportaż, akt oskarżenia jak i socjologiczny opis społeczeństwa z okolic Łomży sprzed 2WW, gdzie endecja i kler zrobiły dużo, aby szerzyć antysemityzm i nienawiść.

Autorka z prokuratorskim zapałem (i we współpracy z jednym prokuratorem) dąży do odtworzenia wydarzeń z 10.07.1941 kiedy w stodole spłonęli Żydzi z Jedwabna i okolic. To reportaż, akt oskarżenia jak i socjologiczny opis społeczeństwa z okolic Łomży sprzed 2WW, gdzie endecja i kler zrobiły dużo, aby szerzyć antysemityzm i nienawiść.

Pokaż mimo to

avatar
64
54

Na półkach:

Kolejny antypolski paszwkil jakich wiele bo temat się dobrze sprzedaję i przedsiębiorstwo holokaust działa dalej ,a jak nie wiadomo o co chodzi to ......

Kolejny antypolski paszwkil jakich wiele bo temat się dobrze sprzedaję i przedsiębiorstwo holokaust działa dalej ,a jak nie wiadomo o co chodzi to ......

Pokaż mimo to

avatar
629
628

Na półkach:

Co białe to białe
Co czerwone to czerwone
Nie chowaj się za mnie
Sam sobie odpowiedz
Zwykła swojska parasolka
Zaciska się w piąstkach
Za stara do wojska
Brudny ryj z wąsem
Te biało czerwone
Diapazony Diabelskie
Ukłoń matce się nisko
Smoczycy Wawelskiej
Nocą śmieją się widły
Lipcem płonie stodoła
Dookoła sąsiedzi
Strach płakać strach wołać

Ten wiatrak , ta łąka STRACHY NA LACHY

Przeczytałem klika opinii...no...kilkanaście...Nie bardzo rozumiem...argument ,że autorka jest Żydówką powalił mnie na kolana .... gdyby była Chorwatką ?..to zgromadzony materiał ma inną ( większą? mniejszą? ) wartość???
Ktoś napisał .że w pewnym momencie pani Bikont staje się głównym bohaterem...no , jest tu trochę racji . Książka jest formą dziennika , więc siła rzeczy narrator wysuwa się pierwszy plan....zarzut kolejny...zbyt emocjonalnie...żeby to zdzierżyć musiałem udać się do Żabki...przecież autorka wielokrotnie pisze o Jedwabnym jako o jakiejś swojej obsesji...i tak ogólnie pozdrawiam tych , którzy z chłodną głową patrzą na pierwsze płomyki...a Radziłów? a Wizna?

Co białe to białe
Co czerwone to czerwone
Nie chowaj się za mnie
Sam sobie odpowiedz
Zwykła swojska parasolka
Zaciska się w piąstkach
Za stara do wojska
Brudny ryj z wąsem
Te biało czerwone
Diapazony Diabelskie
Ukłoń matce się nisko
Smoczycy Wawelskiej
Nocą śmieją się widły
Lipcem płonie stodoła
Dookoła sąsiedzi
Strach płakać strach wołać

Ten wiatrak , ta łąka STRACHY...

więcej Pokaż mimo to

avatar
454
252

Na półkach:

"My z Jedwabnego" Anna Bikont

10 lipca 1941 roku doszło do pogromu polskich Żydów w Jedwabnem. Cały czas utrzymywano, że mordu dokonali Niemcy. Czy tak było naprawdę?

"Polska, która miała misję cierpienia na krzyżu, Kościół, który był złączony z narodem w cierpieniu, to się rozpruło"

W 2000 roku ukazała się książka "Sąsiedzi" Jana Tomasza Grossa, w której autor zwrócił uwagę, że Polacy brali udział w pogromie Żydów w Jedwabnem. Wybuchł skandal, Polacy podzielili się na dwa obozy - jedni pluli wprost na Grossa, mówiąc, że to niemożliwe, iż Polacy zabijali, drugi obóz (dużo mniejszy) robił wszystko, żeby odkryć prawdę. Właśnie te wydarzenia zainspirowały Annę Bikont do przeprowadzenia wnikliwej analizy, która trwała ponad 4 lata. Owocem tej pracy jest znakomita książka "My z Jedwabnego ".
Po lekturze mam obawy, że Polacy nigdy nie skonfrontują się z tym, co złego zrobiliśmy uzurpując sobie prawo do wiecznego męczeństwa. Przecież Polacy pomagali Żydom... Prezydent Aleksander Kwaśniewski w 70 rocznicę pogromu przeprosił Żydów, przeprosił również prezydent Bronisław Komorowski, później już nie było tak "kolorowo". Większość Polaków myśli, że szum, który zrobił się wokół Jedwabnego miał na celu "wyrwanie" Polsce ogromnych odszkodowań. Nikt nie zastanowił się, że mogło być inaczej.
Autorka dociera do morderców z tamtych czasów, dociera do tych, którzy przeżyli pogrom. Rozmawia z ich rodzinami. Nie narzuca swojej opinii, przedstawia różne głosy żyjących świadków. W końcowej części wraz z prokuratorem Radosławem Ignatiewem próbują odtworzyć przebieg wydarzeń jedwabieńskiego pogromu.
Na końcu odtwarza widok miasta, pisze w czasie teraźniejszym, o tych, którzy tam mieszkali. Nie dopisuje, że zginęli 10 lipca 1941 roku, bo ten dopisek musiałby pojawiać się kilkaset razy. Dopisuje tylko komu udało się przeżyć. Ten rozdział zrobił na mnie największe wrażenie. Uświadomił, że przed wojną w Jedwabnem mieszkalo ponad 90% Żydów, żyli razem z Polakami, jidisz mieszał się z polskim, byli sąsiadami.
Przerażająca lektura, a jeszcze bardziej przeraża fakt, że po tylu latach od pogromu, w wielu miejscach nadal przebrzmiewa antysemicka narracja.

"My z Jedwabnego" Anna Bikont

10 lipca 1941 roku doszło do pogromu polskich Żydów w Jedwabnem. Cały czas utrzymywano, że mordu dokonali Niemcy. Czy tak było naprawdę?

"Polska, która miała misję cierpienia na krzyżu, Kościół, który był złączony z narodem w cierpieniu, to się rozpruło"

W 2000 roku ukazała się książka "Sąsiedzi" Jana Tomasza Grossa, w której autor zwrócił...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
961
83

Na półkach: , ,

Autorkę wcale nie interesuje odkrywanie prawdy, ale raczej odkrywanie faktów, które jej pasują do koncepcji. Czasem stawia bardzo poważne tezy i nie daje ani słowa, ani jednego cytatu na ich potwierdzenie. Ani przez chwilę nie jest obiektywna, a najwspanialszą bohaterką książki jest ona sama. W końcu nie udało mi się doczytać do końca, nie dałam rady. Jedyny plus tej książki to to, że z pewnością poszukam innej z tą tematyką.

Autorkę wcale nie interesuje odkrywanie prawdy, ale raczej odkrywanie faktów, które jej pasują do koncepcji. Czasem stawia bardzo poważne tezy i nie daje ani słowa, ani jednego cytatu na ich potwierdzenie. Ani przez chwilę nie jest obiektywna, a najwspanialszą bohaterką książki jest ona sama. W końcu nie udało mi się doczytać do końca, nie dałam rady. Jedyny plus tej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
294
192

Na półkach:

"My z Jedwabnego" to wstrząsający reportaż o tragicznych wydarzeniach z lipca 1941 roku. Ta książka to bolesna prawda o wydarzeniach tragicznych dni, miesięcy 1941. Bolesna prawda o postawach Polaków wobec "swoich" żydowskich sąsiadów i wobec Sprawiedliwych.

"My z Jedwabnego" to wstrząsający reportaż o tragicznych wydarzeniach z lipca 1941 roku. Ta książka to bolesna prawda o wydarzeniach tragicznych dni, miesięcy 1941. Bolesna prawda o postawach Polaków wobec "swoich" żydowskich sąsiadów i wobec Sprawiedliwych.

Pokaż mimo to

avatar
955
189

Na półkach:

Czy można w ogóle oceniać te książkę? Po lekturze mam obawę, że Polacy nigdy nie skonfrontują się z tym co złego zrobiliśmy. Wieczne męczennictwo, nędzna martyrologia sprowadza nas do atakowania każdego kto uważa inaczej. Nacjonalisci zagarnęli nam patriotyzm, w imię którego popełniają kolejne grzechy przeciwko bliźniemu...

Czy można w ogóle oceniać te książkę? Po lekturze mam obawę, że Polacy nigdy nie skonfrontują się z tym co złego zrobiliśmy. Wieczne męczennictwo, nędzna martyrologia sprowadza nas do atakowania każdego kto uważa inaczej. Nacjonalisci zagarnęli nam patriotyzm, w imię którego popełniają kolejne grzechy przeciwko bliźniemu...

Pokaż mimo to

avatar
50
16

Na półkach:

Ludzie, przestańcie w końcu przypisywać Polsce zbrodnie na Żydach. Żydów mordowali Niemcy i bardzo wielu było kolaborantami! Narracja antysemicka została utworzona przez środowiska żydowskie- przez prywatne organizacje. Społeczeństwo polskie jest manipulowane. Należy głośno krzyczeć o prawdzie. Przecież zostały wstrzymane prace w celach ekshumacji w Jedwabnem. Film "Powrót do Jedwabnego" Wojciecha Sumlińskiego to pozycja obowiązkowa, aby ludzi uświadamiać co się dzieje w naszym kraju i aby tę świadomość budować pokoleniom.
Ale nie tylko:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4849521/jedwabne---anatomia-klamstwa
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/6338/operacja-jedwabne-mity-i-fakty

Ludzie, przestańcie w końcu przypisywać Polsce zbrodnie na Żydach. Żydów mordowali Niemcy i bardzo wielu było kolaborantami! Narracja antysemicka została utworzona przez środowiska żydowskie- przez prywatne organizacje. Społeczeństwo polskie jest manipulowane. Należy głośno krzyczeć o prawdzie. Przecież zostały wstrzymane prace w celach ekshumacji w Jedwabnem. Film "Powrót...

więcej Pokaż mimo to

avatar
534
246

Na półkach: ,

Gdy w 2000 roku ukazała się książka „Sąsiedzi” Jana Tomasza Grossa, w której to autor zwrócił uwagę na udział Polaków w mordzie w Jedwabnym, wybuchł skandal. Polacy, nie po raz pierwszy, podzielili się na dwa obozy. I właśnie te wydarzenia zainspirowały Annę Bikont, do przeprowadzenie własnego śledztwa sprawie pogromu, a także napisania książki na ten temat. Efektem jej pracy jest reportaż „My z Jedwabnego”.

Anna Bikont urodziła się 17 lipca 1954 roku w Warszawie. Jest absolwentką biologii i psychologii. Pracowała jako asystentka na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Od pierwszego do ostatniego numeru (1982–1989) pracowała w zespole „Tygodnika Mazowsze”, pisma podziemnej Solidarności. Współtworzyła też „Gazetę Wyborczą”, z którą związana jest do dzisiaj. Jest autorką i współautorką książek oraz zbiorów reportaży, za które otrzymała wiele literackich nagród. W 2017 roku otrzymała doktorat honoris causa uniwersytetu w Göteborgu.

Jedwabne – miasto w województwie podlaskim, w powiecie łomżyńskim, w którym 10 lipca 1941 roku dokonano pogromu. Grupa co na najmniej 40 Polaków zamieszkujących miasto, zamordowało kilkuset polskich Żydów z Jedwabnego i okolic.

Fabuła książki ma dosyć nietypową konstrukcję, ponieważ w kolejnych rozdziałach przeplatają się biografie jedwabieńskich mieszkańców, oraz dziennik autorki z okresu powstawania tego reportażu. Anna Bikont opisała losy kilku Żydów, którym udało się przeżyć pogrom i Polaków, którzy im pomagali lub ich mordowali. Nie zabrakło też historii dzieci zarówno jednych jak i drugich, którzy po latach próbują dowiedzieć się, po której stronie barykady stali ich rodzice. Duże wrażenie zrobił na mnie fragment, w którym mężczyzna odkrywa, że jednym z przywódców morderców, był jego ojciec.

Więcej na moim blogu: http://oczytany.eu/my-z-jedwabnego-anna-bikont/

Gdy w 2000 roku ukazała się książka „Sąsiedzi” Jana Tomasza Grossa, w której to autor zwrócił uwagę na udział Polaków w mordzie w Jedwabnym, wybuchł skandal. Polacy, nie po raz pierwszy, podzielili się na dwa obozy. I właśnie te wydarzenia zainspirowały Annę Bikont, do przeprowadzenie własnego śledztwa sprawie pogromu, a także napisania książki na ten temat. Efektem jej...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    1 755
  • Przeczytane
    777
  • Posiadam
    238
  • Teraz czytam
    51
  • Reportaż
    46
  • Literatura faktu
    22
  • Historia
    19
  • Chcę w prezencie
    17
  • Ulubione
    14
  • Reportaże
    12

Cytaty

Więcej
Anna Bikont My z Jedwabnego Zobacz więcej
Anna Bikont My z Jedwabnego Zobacz więcej
Anna Bikont My z Jedwabnego Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także