Pieśń Aborygenki. Podróż w głąb duszy Australii
- Kategoria:
- literatura podróżnicza
- Tytuł oryginału:
- Listening to Country. A Joourney to the Heart of What It Means to Belong
- Wydawnictwo:
- Nasza Księgarnia
- Data wydania:
- 2012-06-27
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-06-27
- Liczba stron:
- 304
- Czas czytania
- 5 godz. 4 min.
- Język:
- polski
- Tłumacz:
- Andrzej Wajs
- Tagi:
- Australia Aborygeni Moriarty
Borroloola to miejsce narodzin mojego męża, który po irlandzkim ojcu odziedziczył jaśniejszy odcień skóry, kontrastujący z ciemną karnacją matki. Czteroletni John został porwany – wywieziony z innymi dziećmi z mieszanych związków na przyczepie wojskowej ciężarówki. Opieka społeczna i Kościół postanowiły zrobić z niego białego chłopca w oddalonych o trzy tysiące kilometrów Górach Błękitnych. Z tamtego dnia mój mąż pamięta, że podczas jazdy po wyboistej drodze jakaś drewniana skrzynia zmiażdżyła mu palec u nogi. Pamięta też płacz dobiegający nieprzerwanie znad kłębowiska oblegających go kwiecistych spódnic.
W „Pieśni Aborygenki” Ros Moriarty opisuje inicjacyjną podróż, jaką odbyła z kobietami z rodziny swojego męża, rdzennymi Australijkami. Jako jedna z nielicznych białych dopuszczonych do plemiennych tajemnic próbuje w niezwykłym, bardzo osobistym reportażu dociec prawdy o tak zwanych skradzionych pokoleniach i poznać duchowość najstarszej kultury istniejącej dzisiaj na Ziemi.
Pisarka urodziła się w Devonport na Tasmanii. Razem z mężem Johnem Moriartym, który w dzieciństwie padł ofiarą polityki odbierania dzieci ciemnoskórym matkom, prowadzi studio designu Balarinji.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Ślad duszy zostaje w skale
Zhomogenizowaliśmy się. Kto? My wszyscy, dzieci cywilizacji, świata obywatele, kosmopolici. Odcięliśmy się od korzeni, a jeśli nie, to trzymamy się ich wątłymi resztkami sił. Tradycja? Kto by się nią przejmował... i zamieniamy nasze święto zmarłych na Halloween Regionalizm? Ale to takie passe i obciach w dodatku... Żyjemy w globalnej wiosce. Ale to nie byłoby problemem, skoro nam z tym dobrze. Problem tkwi gdzie indziej. Bo przecież: „kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam”. Tak, znamy, znamy, syndrom ten mamy. A jak wiele szkód wyrządza w praktyce galopujący urbanizm uświadomiła mi na przykładzie sytuacji Aborygenów Ros Moriarty w swojej mocno refleksyjnej i dającej do myślenia książce.
Na początku zaznaczyć muszę, że książka mnie miejscami zawiodła. Przygotowana na duchową podróż, na odkrycia licznych fundamentalnych tajemnic i filozoficzne rozważania czułam się, jakby dano mi zaledwie polizać lizaka przez papierek. Tak, bo kwestie duchowości, mitologii czy obyczajowości Aborygenów, czyli to, co mnie do tej opowieści zwabiło, autorka załatwiała mocno pobieżnie, powierzchownie i jakoś tak po macoszemu. Ok, prawo zabraniało jej zdradzania sekretów rytuału, ale i tak mam wrażenie, że książka jest nie do końca przemyślana, a zadania, jakie przed sobą postawiła jej twórczyni zdecydowanie ją przerosły. Ros Moriarty uzurpuje sobie prawo do bycia w jakimś stopniu rzeczniczką reprezentantów tej ginącej kultury na świecie, a tymczasem czytając jej zapiski czuje się niemal namacalnie, że sama jej nie rozumie. Nie rozumie, nie do końca akceptuje, traktuje jak coś, o czym owszem, można poopowiadać, ale żyć tak by nie mogła i zapewne nie chciała. Zdystansowanie autorki do świata, który prezentuje czytelnikowi czyni jej historię niezbyt przekonującą. Partie dotyczące duchowości Aborygenów wypadają blado na tle fragmentów dotyczących historii ich relacji z białymi, na tle rozmów o ich ówczesnej kondycji, a nawet w porównaniu do sprawozdań z działalności jej studia designu. No niestety. Australii doświadczyłam tylko przez szybkę i niedosyt czuję.
Nie można natomiast odmówić autorce socjologicznego zacięcia z jakim naświetla czytelnikowi ówczesną sytuację rdzennych mieszkańców Australii. I nie jest to zdecydowanie optymistyczna wizja; ta jedna z najstarszych ziemskich kultur znajduje się u kresu istnienia, a wszystko za sprawą ludzkich rąk. Białych ludzkich rąk, które plądrowały, łupiły, wyzyskiwały, grabiły, mordowały i dopuszczały się jeszcze wielu innych bezeceństw na bezbronnych, żyjących w zgodzie z naturą i własnymi obyczajami Aborygenach. To uświadamia i porusza czytelnika, mnie przynajmniej. Zapaliło mi to w głowie czerwoną lampkę i o sto osiemdziesiąt stopni odmieniło wyobrażenie o Aborygenach, jako beztroskich mieszkańcach dziewiczych rejonów wiodących sielankowe życie. Otóż oni mają problemy i to nie byle jakie.
Moriarty pisze o porwaniach dzieci zrodzonych z związków Aborygenów z białymi, których dopuszczali się ci drudzy pod przykrywką ich nawracania, cywilizowania i dawania im „szansy na lepsze życie”. Bolesne doświadczenia „skradzionych pokoleń” są autorce szczególnie bliskie, gdyż w szeregach dzieci, które dzieliły taki los znalazł się jej mąż John. Jego dzieciństwo upłynęło pod znakiem ciągłej tęsknoty za rodziną, którą mu odebrano oraz głodu, ciągłego marznięcia w porwanych butach i zbyt lekkich ubraniach, wykorzeniania wiary jego przodków w nim zakotwiczonej czy mieszkania w zimnej i ciemnej piwnicy.
Musiał dorosnąć wcześniej niż inne dzieci: zdecydował wtedy, że wytrwa, że nic nie będzie w stanie go złamać. Ani bicie gumowym wężem, kiedy był zupełnie nagi i ociekał wodą spod prysznica, ani konieczność wykopania grobu dla innego chłopca, ani opłakiwanie zmarłej mamy dziewięcioletniego kolegi , choć on sam nie wiedział nawet, gdzie jest jego własna.
Pisze o palących problemach wyniszczających społeczność zarówno od zewnątrz, jak i od środka. Do tej pierwszej grupy zalicza się atmosfera wrogości i nietolerancji, jaką przejawia wobec nich większość mieszkańców kontynentu, a która znajduje swe odzwierciedlenie w pełnej cierpienia historii oraz w krzywdzącej ówczesnej polityce rządu wobec nich. Na co dzień czarnoskórzy krewni i znajomi autorki borykać się muszą z nędzą powodowaną rozkradaniem należnych im zasiłków przez zarządzających nimi urzędników, alkoholizmem dotykającym dużą część społeczności w wieku produkcyjnym czy okrutnym rasizmem (posuniętym tak dalece, że Ros miała problemy ze znalezieniem mieszkania do wynajęcia ze względu na odcień skóry jej męża). Aborygeni są solą w oku „białej Australii”, która najwyraźniej niczego bardziej nie pragnie, jak ich zasymilować. Napotykając w tym liczne przeszkody rzuca im kolejne kłody pod nogi: raz ustawowo zabrania im pochówków w ich świętych miejscach, kiedy indziej wydaje zgodę na wycinkę sagowców zadając cios aborygeńskiemu tabu.
Moriarty wszystko to nagłaśnia, zapala światu czerwoną lampkę. Pisze o tym wprost, bez zbędnych zawoalowań, bo może to ostatni dzwonek, by pochylić się nad tym, co przemija bezpowrotnie. Umierają bowiem, jedna po drugiej, patriarchinie plemienia, a autorka przy tym wygasającym ognisku prastarej kultury przysiada, by oddać głos samym Aborygenkom i poprawić z nimi o życiu, o zapatrywaniach na przyszłość, by wysłuchać, co je boli. Ostatnie strony książki zaliczają się chyba do najlepszych i najautentyczniejszych - te rozmowy-wywiady szczególnie mnie ujęły, a pomysł na dosłowne cytowanie - jakkolwiek nastręcza może nieco zaburzeń w odbiorze - czyni je bardzo wymownymi.
Aborygeni nie roszczą sobie niebotycznych żądań, każdemu z nich do szczęścia wystarczy (...) obecność rodziny, świadomość, że przeszedł przez życie w zgodzie z Prawem, trochę jedzenia i dach nad głową. Filozofia życiowa rdzennych Australijczyków jest nieskomplikowana i silnie sprzężona z naturą i ich odwiecznym porządkiem świata. Nic więc dziwnego, że stali się oni łatwym łupem dla drapieżnych białych zdobywców, dla których „świat to za mało”. Czytając wyjątki powieści traktujące o burzliwej historii kolonizowania Australii niejednokrotnie odczuwałam wstyd, iż my, Europejczycy, ludzie afiszujący się stopniem swego ucywilizowania dopuszczaliśmy się takich jawnych barbarzyństw określając je mianem przysposabiania terra nullis, ziemi niczyjej. Tak, bo powiedzmy sobie otwarcie, dla kolonizatorów Aborygeni byli nikim. Moriarty rozdrapuje tę ranę i w swej na poły wspomnieniowej książce pyta, „co dalej?” Przybyliśmy, wytępiliśmy, teraz patrzymy na ich agonię. I co dalej? Pozwólcie, że oddam głos Ros, która sama zaprosi Was do refleksji:
Mój nowoczesny, rozsmakowany w wysokiej kulturze kraj nie ma pojęcia, że śpiew kontynentu nadal rozbrzmiewa w jego sercu. My, przybysze, zaledwie musnęliśmy powierzchnię tej ziemi, nie dokopując się do drzemiących pod jej powłoką sił, które karmią i rozbudzają zmysły. (...) sączymy jedynie fizyczne piękno, podczas gdy moglibyśmy chłonąć duszę Australii.
Marzena Molenda
Oceny
Książka na półkach
- 153
- 104
- 50
- 9
- 6
- 3
- 3
- 2
- 2
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Ros Moriarty poprzez napisaną książkę chce przybliżyć świat kobiet ludu Yanyuwa, oraz filozofię i kulturę rdzennej ludności kontynentu.
Nie było trudno do nich dotrzeć, gdyż stamtąd pochodzi jej mąż, John.
Ros przedstawia Borroloola, niemalże zapomniany zakątek na północy kontynentu, oraz plemienne tradycje.
John po irlandzkim ojcu odziedziczył jaśniejszy kolor skóry. Z tego powodu, w wieku 4 lat został porwany przez opiekę społeczną, która postanowiła zrobić z niego białego chłopca. Nie dotyczyło to tylko Johna, ale też wszystkich dzieci z mieszanych związków.
Jako piętnastolatek został odnaleziony przez matkę.
Ros Moriarty wraz z mężem i trójką dzieci często odwiedzała swoich aborygeńskich krewnych. Na podstawie jednej z tych wizyt, powstała "Pieśń Aborygenki".
Niestety czasami bywa tak, że ciekawa historia jest opowiedziana w tak nieprzystępny sposób, że odbiera całą radość czytania. Akcja toczy się flegmatycznie, monotonnie. Wolę jednak w podróż czytelniczą wybierać się ekspresem, aniżeli ciuchcią , która swoim powolnym stukotem kół, usypia.
Wolę robić przystanki, ze świadomością, że jak wsiądę z powrotem, to zostanę pochłonięta bez reszty, aż do następnej stacji, którą niejednokrotnie przegapię. Cieszyć się tą podróżą, ale zarazem nie móc się doczekać jej końca, by stwierdzić, że to jedna z najlepszych.
Tutaj cóż...miałam ochotę wysiąść przed końcem, wcale nie brnąć dalej, wsiąść do innego pociągu.
Mimo, iż fakty z życia Aborygenów są niepodważalnie ciekawe, coś mnie odpychało od zagłębienia się w nie.
I ta chronologia... dlaczego niektórzy nie mogą skupić się na jednym temacie, zachować ciągłość? Przeskakiwanie datami, wydarzeniami, cofanie się w przeszłość, na dodatek w środku opowiadania historii, na której czytelnik miał się skupić. Od tego są raczej rozdziały, by ładnie poukładać ciąg wydarzeń.
Wysiadłam z poczuciem straty czasu. Nie polecam. Chyba, że ktoś lubi ukołysać się do snu.
Ros Moriarty poprzez napisaną książkę chce przybliżyć świat kobiet ludu Yanyuwa, oraz filozofię i kulturę rdzennej ludności kontynentu.
więcej Pokaż mimo toNie było trudno do nich dotrzeć, gdyż stamtąd pochodzi jej mąż, John.
Ros przedstawia Borroloola, niemalże zapomniany zakątek na północy kontynentu, oraz plemienne tradycje.
John po irlandzkim ojcu odziedziczył jaśniejszy kolor skóry. Z...
Zdecydowanie niedoceniona. Napiszę jeszcze więcej.
Zdecydowanie niedoceniona. Napiszę jeszcze więcej.
Pokaż mimo toOgromne wrażenie po lekturze. Jak mało wiedziałam o Aborygenach, Australii. Jakiś rok temu wstrząsnęła mna książka 27 śmierci Tobyego Obeda, a teraz Pieśń Aborygenki. moze mniej drastycznych szczegółów autorka zawarła w tej książce, a więcej informacji o kulturze i życiu Abirygenów, ale historia podobna. Jakie straszne zycie jako biali/Europejczycy zgotowaliśmy rdzennym.mieszkańcom chyba wszystkich kontynentów.... Włos się jeży na glowie. Naprawde warto przeczytać, poza drastycznymi faktami wiele ciekawych informacji i historii.
Ogromne wrażenie po lekturze. Jak mało wiedziałam o Aborygenach, Australii. Jakiś rok temu wstrząsnęła mna książka 27 śmierci Tobyego Obeda, a teraz Pieśń Aborygenki. moze mniej drastycznych szczegółów autorka zawarła w tej książce, a więcej informacji o kulturze i życiu Abirygenów, ale historia podobna. Jakie straszne zycie jako biali/Europejczycy zgotowaliśmy...
więcej Pokaż mimo toChciałam przeczytać coś o Aborygenach. Książka dobra, ale nie rewelacyjna. Ciekawa, ale momentami nudna. No mozna gdzies tam w pociągu ja przeczytać.
Chciałam przeczytać coś o Aborygenach. Książka dobra, ale nie rewelacyjna. Ciekawa, ale momentami nudna. No mozna gdzies tam w pociągu ja przeczytać.
Pokaż mimo toW mojej książce od WOS-u znajduje się mapa świata z państwami oznaczonymi na podstawie poziomu demokracji – kraje w pełni demokratyczne, z wadliwą demokracją, z demokracją zagrożoną, reżimy i tym podobne. Australia jest określona jako kraj w pełni demokratyczny, wzorowy. Od początku miałam w tej kwestii wątpliwości, a reportaż ,,Pieśń Aborygenki” tylko mnie w nich utwierdził.
Ros Moriarty to biała Australijka z Tasmanii, która wraz z mężem Johnem Moriartym, synem Aborygenki i Irlandczyka, prowadzi studio designu, w którym propagują i przybliżają kulturę Aborygneów. W swojej książce Ros opisuje swoje kontakty z aborygeńską rodziną męża, dzięki której poznała duchowe dziedzictwo rdzennych mieszkańców Australii. Spotkania z Aborygenami znacząco wpłynęły na światopogląd i podejście do życia Ros Moriarty. Autorka opisuje też historię dzieciństwa Johna, który jako dziecko został odebrany matce i razem z innymi dziećmi mieszanej krwi został poddany barbarzyńskiej polityce przymusowego asymilowania z białymi.
,,Pieśń Aborygenki” w obrazowy i przejmujący sposób przedstawia codzienność rdzennych Australijczyków. Są oni spychani na margines, pozbawieni takich samych szans jakie mają biali, a polityka rządu mająca na celu pomoc tym ludziom jest mało skuteczna. Ros Moriarty, chociaż jest białą kobietą, zostaje dopuszczona do tajemnic plemienia i z niepokojem myśli o młodych pokoleniach Aborygenów, którzy nie znają swojej kultury(a jest to najstarsza obecnie kultura na świecie). Ten obraz przygnębia i budzi sprzeciw, a także niedowierzenie, że w drugiej połowie XX wieku Aborygenów nadal uważano za gatunek bliższy zwierzętom i pozbawiony głębszych uczuć. Opowieści o losach dzieci z tzw. ,,skradzionego pokolenia” również budzą smutek i żal. Jednak mąż autorki miał wiele szczęścia, gdyż udało mu się odnaleźć swoją matkę i spędzić z nią jeszcze wiele lat.
Nie znaczy, że w ,,Pieśni Aborygenki” znajdziemy tylko to, co smutne i przerażające. Przeciwnie, jest tu też wiele dobrego. Działalność małżeństwa Moriartych na rzecz przybliżenia kultury Australii budzi nadzieję, podobnie jak postawa starszych Aborygenek, które widząc staczanie się swoich dzieci(głównie z powodu alkoholu),poświęcają się wychowywaniu wnuków i próbie przekazania im swojego dziedzictwa. Urzekła mnie postawa tych kobiet, które mimo lat dyskryminacji, szanowały białych, rozumiały, że ich potomkowie powinni się kształcić i poznawać inne kultury, ale też same konsekwentnie domagały się szacunku dla własnych tradycji. Bieda i poniżenia nie zdołały złamać ich dumy i godności, wynikających z bogatych tradycji i szacunku do natury. Również ich podejście do wiary, w której jest miejsce i na aborygeński Sen, i na chrześcijaństwo, budzi zdumienie, ale i podziw. Moriarty pokazuje piękno i wyjątkowość kultury Aborygenów, nie idealizując, ale zwracając uwagę na to, co fascynujące i budzące szacunek. Autorka zaznacza też jak wielki wpływ ta kultura miała na jej własne życie, podejście do rodziny i relacji międzyludzkich oraz stosunku do własnego kraju.
Jestem bardzo zadowolona, że zaufałam intuicji i kupiłam tę książkę. Nie jest to ciężka pozycja, mimo trudnego tematu, czyta się ją dobrze. Na pewno czas spędzony przy niej nie będzie zmarnowany. Polecam do przeczytania i przemyślenia.
,, li – malarnngu – Rodzina to kraj mojej duszy.
Rodzina jest pieśnią życia.
Prowadzi mnie przez kraj mojego przeznaczenia.”
W mojej książce od WOS-u znajduje się mapa świata z państwami oznaczonymi na podstawie poziomu demokracji – kraje w pełni demokratyczne, z wadliwą demokracją, z demokracją zagrożoną, reżimy i tym podobne. Australia jest określona jako kraj w pełni demokratyczny, wzorowy. Od początku miałam w tej kwestii wątpliwości, a reportaż ,,Pieśń Aborygenki” tylko mnie w nich...
więcej Pokaż mimo toNudna, wiele wątków równoległych jest prowadzonych w nieumiejętny sposób. Styl nieciekawy, a autorka jest zbyt rozemocjonowana. W dodatku dostała zakaz upubliczniania samego opisu obrzędów. Jest trochę ciekawych informacji, ale nie warto było dla nich przekopywać się przez całość.
Nudna, wiele wątków równoległych jest prowadzonych w nieumiejętny sposób. Styl nieciekawy, a autorka jest zbyt rozemocjonowana. W dodatku dostała zakaz upubliczniania samego opisu obrzędów. Jest trochę ciekawych informacji, ale nie warto było dla nich przekopywać się przez całość.
Pokaż mimo toKsiążka ma pewne walory poznawcze dotyczące losu Aborygenów w Australii, niewiele o tym wiemy i myślimy, więc z tego względu warto przeczytać. Niestety autorka pisze bez polotu, nie ma w tym czaru egzotyki, niektóre pojęcia są niejasne, tak jakby sama nie do końca wiedziała o czym pisze. Dla pewnego poszerzenia wiedzy warto przeczytać, dla satysfakcji czytania - niekoniecznie.
Książka ma pewne walory poznawcze dotyczące losu Aborygenów w Australii, niewiele o tym wiemy i myślimy, więc z tego względu warto przeczytać. Niestety autorka pisze bez polotu, nie ma w tym czaru egzotyki, niektóre pojęcia są niejasne, tak jakby sama nie do końca wiedziała o czym pisze. Dla pewnego poszerzenia wiedzy warto przeczytać, dla satysfakcji czytania - niekoniecznie.
Pokaż mimo toPelna ciepla i tesknoty za ginaca tradycja opowiesc o Australii.
Pelna ciepla i tesknoty za ginaca tradycja opowiesc o Australii.
Pokaż mimo toBardzo ciekawa historia. Momentami bardzo poruszjąca.
Bardzo ciekawa historia. Momentami bardzo poruszjąca.
Pokaż mimo toNapisana z osobistego punktu widzenia, bardzo emocjonalnie, jednak bez polotu, więc dla czytelnika było to nieco męczące. Niemniej jest to ważna książka o jednej z najstarszych i niestety wymierających kultur na Ziemi.
Napisana z osobistego punktu widzenia, bardzo emocjonalnie, jednak bez polotu, więc dla czytelnika było to nieco męczące. Niemniej jest to ważna książka o jednej z najstarszych i niestety wymierających kultur na Ziemi.
Pokaż mimo to