Muszę przyznać ze jestem lekko zawiedziona powieścią, z którą wiązałam spore nadzieje. Historia trudnej miłości osadzona w XVII- wiecznym holenderskim miasteczku wydawała mi się materiałem z dużym potencjałem, ale odnoszę wrażenie, że nie został on w pełni wykorzystany. Liczyłam, że oczaruje mnie niepowtarzalny klimat powieści, jednak zupełnie nie mogłam się w niego wczuć, za co obwiniam, między innymi, bardzo prosty język.
Fabuła nawet nie zdążyła mnie wciągnąć, ponieważ czytając "Skrzydła nad Delft" nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że poznaję tylko okrojony wstęp do dalszej historii. Wiele podjętych wątków nie zostało rozbudowanych ani pociągnietych dalej. Myślę, że autor chciał przede wszystkim oddać ducha epoki, w związku z tym dotknął pobieżnie kilku tematów, które się z nia łączyły (pracownia malarska, spory religijne, zawieranie małżeństw) i nakreślił wokół nich dość prostą i przewidywalną historię miłosną. Cieszę się, że chociaż zakończenie okazało się dla mnie zaskoczeniem.
Książka jest niewątpliwie pięknie wydana i czyta się ją bardzo szybko, to propozycja nawet na jeden dzień.

Muszę przyznać ze jestem lekko zawiedziona powieścią, z którą wiązałam spore nadzieje. Historia trudnej miłości osadzona w XVII- wiecznym holenderskim miasteczku wydawała mi się materiałem z dużym potencjałem, ale odnoszę wrażenie, że nie został on w pełni wykorzystany. Liczyłam, że oczaruje mnie niepowtarzalny klimat powieści, jednak zupełnie nie mogłam się w niego wczuć,...