Domena

Okładka książki Domena Gaspar Lopez Torres
Okładka książki Domena
Gaspar Lopez Torres Wydawnictwo: Albatros kryminał, sensacja, thriller
375 str. 6 godz. 15 min.
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Tytuł oryginału:
Dominio (2009)
Wydawnictwo:
Albatros
Data wydania:
2012-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2012-01-01
Liczba stron:
375
Czas czytania
6 godz. 15 min.
Język:
polski
ISBN:
9788376592169
Tłumacz:
Elżbieta Rzewuska
Tagi:
literatura hiszpańska science fiction
Średnia ocen

5,9 5,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,9 / 10
43 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
20
18

Na półkach: ,

Książkę czytałem dość dawno temu ale,
Domena to ciekawa i oryginalna książka, która przedstawia świat cyberprzestrzeni i jej zagrożenia.
Książka jest napisana w prostym i zrozumiałym języku, który ułatwia czytelnikowi śledzenie akcji. Autor stara się opisać techniczne aspekty cyberprzestrzeni i jej wpływ na ludzką psychikę. Postacie są wiarygodne i sympatyczne, a ich relacje są dynamiczne i emocjonujące. Książka porusza ważne tematy, takie jak bezpieczeństwo informacji, etyka nauki, czy odpowiedzialność za własne wybory. Niekiedy niektóre problemy techniczne lub rozwiązania należy traktować z przymrużeniem oka ale nie przeszkadza to fabule. Pozdrawiam ☺️

Książkę czytałem dość dawno temu ale,
Domena to ciekawa i oryginalna książka, która przedstawia świat cyberprzestrzeni i jej zagrożenia.
Książka jest napisana w prostym i zrozumiałym języku, który ułatwia czytelnikowi śledzenie akcji. Autor stara się opisać techniczne aspekty cyberprzestrzeni i jej wpływ na ludzką psychikę. Postacie są wiarygodne i sympatyczne, a ich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
30
9

Na półkach:

Uffff, wreszcie ją skończyłem. Pierwsze 120 stron jest dosyć strawne i naprawdę fajnie się czyta. Później jest o wiele gorzej. Widać niedoszlifowany styl pisarski autora. Wieje nudą po całości. Przez ostatnie 150 stron marzyłem, żeby już to skończyć.

Uffff, wreszcie ją skończyłem. Pierwsze 120 stron jest dosyć strawne i naprawdę fajnie się czyta. Później jest o wiele gorzej. Widać niedoszlifowany styl pisarski autora. Wieje nudą po całości. Przez ostatnie 150 stron marzyłem, żeby już to skończyć.

Pokaż mimo to

avatar
98
20

Na półkach: , ,

Ciekawy odcień Matrixu w literaturze a zarazem bardzo innowacyjna koncepcja literatury sensacyjnej. W takich czasach jak dzisiejsze tego typu książki czyta się ze szczególnym zainteresowaniem tym bardziej, że przedmiotowym "bohaterem" nie są niezrozumiałe programy przemysłowe ale najbliższe ludziom i powszechnie używane wyszukiwarki internetowe. Ciekawy konflikt mocarstw i poczucie smaku techno wojny. Ciekawa kompozycja światów internetu, wielkiej finansjery, aukcji i polityki międzynarodowej. Kilka dużych zaskoczeń i wolt fabuły. Bardzo specyficzne rozdziały dot. życia i istnienia bytów wirtualnych.. Ogólnie - dobra, ciekawa i innowacyjna proza sensacyjna!

Ciekawy odcień Matrixu w literaturze a zarazem bardzo innowacyjna koncepcja literatury sensacyjnej. W takich czasach jak dzisiejsze tego typu książki czyta się ze szczególnym zainteresowaniem tym bardziej, że przedmiotowym "bohaterem" nie są niezrozumiałe programy przemysłowe ale najbliższe ludziom i powszechnie używane wyszukiwarki internetowe. Ciekawy konflikt mocarstw i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
811
138

Na półkach: , , ,

Cyberthriller – debiut literacki hiszpańskiego przedsiębiorcy, właściciela firmy software’owej. To informacja, która teoretycznie powinna obniżyć moje zainteresowanie książką do poziomu zera absolutnego. Jedyne moje doświadczenia z cyberświatem opisywanym w literaturze związane są z „Hakerem” Kevina Poulsena. Przeczytałem, odłożyłem i uznałem wtedy – lipiec 2013 r. - że to nie moja bajka. Jednak, mając w pamięci dewizę Foresta Gumpa o życiu i pudełku czekoladek, odwinąłem sreberko i… Nie był to mój ulubiony smak, ale nadzienie okazało się nieco zaskakujące i całkiem interesujące. Pewnie nie skusiłbym się na tę „bombonierkę” gdyby przyszło zapłacić mi za nią cenę wydrukowaną na obwolucie, ale skuteczną zachętą okazała się bardzo przystępna kwota w PLN widniejąca na trzeciej już z kolei naklejce z kodem kreskowym, sprowadzająca wydatek do równowartości połowy paczki papierosów.
Mniej więcej do połowy książki było „tak sobie”. Nie „nudno”, ale i nie „porywająco”, po prostu „tak sobie”. Całkiem sporo fachowej terminologii pozwalającej jednak czytać bez konieczności sięgania co chwila po słownik z zakresu nowych technologii, garść filozoficznych przemyśleń (o ich jakości wolałbym się nie wypowiadać) jednego z głównych bohaterów i dosyć ciekawie rozwijające się negocjacje handlowe dotyczące sprzedaży mającej zrewolucjonizować rynek przeglądarki internetowej, której twórcami są dwaj Hiszpanie, stanowiący chyba alter ego autora. Jeden z nich – Carlos -to właściciel niewielkiej firmy INFOCO, drugi - Max – ponadprzeciętnie zdolny programista, współpracownik i przyjaciel Carlosa. Gdzie tu thriller? – zastanawiałem się przerzucając kolejne strony. Wkrótce jednak tempo gwałtownie wzrosło i – moim zdaniem – utrzymało się aż do końca na niezłym poziomie. Bez względu na to czy Gaspar Lopez Torres samodzielnie skonstruował całą intrygę, czy tez korzystał ze wsparcia jakiegoś „ghostwritera” druga część powieści może usatysfakcjonować każdego zwolennika spisków, intryg, podstępów, gry wywiadów i… Second Life. Tak, tak wirtualny świat udostępniony internautom już w 2003 roku przez Linden Research Inc., jest pełnowymiarowym tłem a w zasadzie uczestnikiem tej historii. Właściwie od samego początku akcja toczy się równolegle w świecie realnym oraz w sieci i mam wrażenie, że w tym drugim środowisku autor porusza się znacznie pewniej, swobodniej i z dużo większą przyjemnością. Na tle dosyć schematycznie rozwijającej się intrygi w świecie rzeczywistym, w wymiarze wirtualnym jest zaskakująco ciekawie, a opis cyberataku przeprowadzanego równocześnie w obu wymiarach powinien usatysfakcjonować największych nawet malkontentów.
Nie chcę zdradzać szczegółów, ale zabawa jest przednia – nawet dla mnie, który nigdy w Second Life nie spędził ani minuty, a co dopiero dla – licznego przecież – grona zwolenników tej gry(?). No właśnie. Czy to aby na pewno tylko gra? Wirtualne wersje bohaterów (VP) jakkolwiek stworzone dla swych realnych odpowiedników (RP) i zależne od nich, dosyć szybko emancypują się i zaczynają żyć własnym życiem. Dosyć „naturalne” jest, że VP wchodzą w interakcje z innymi VP, pytanie na ile opisywane przez autora relacje bytów ze świata realnego i wirtualnego są jedynie fikcją, wytworem wyobraźni autora a na ile stały się już doświadczeniem wielu, bardzo wielu członków naszej społeczności.
W sumie książka godna polecenia. Bez pretensji do odkrywania reguł rządzących światem, ale przy swojej zdecydowanie rozrywkowej formie stawiająca jednak kilka pytań. Moim zdaniem warta tego aby wydać na nią więcej niż równowartość połowy paczki papierosów.

P.S. Postanowiłem, że dokończę jednak opinię o „Hakerze”

Cyberthriller – debiut literacki hiszpańskiego przedsiębiorcy, właściciela firmy software’owej. To informacja, która teoretycznie powinna obniżyć moje zainteresowanie książką do poziomu zera absolutnego. Jedyne moje doświadczenia z cyberświatem opisywanym w literaturze związane są z „Hakerem” Kevina Poulsena. Przeczytałem, odłożyłem i uznałem wtedy – lipiec 2013 r. - że to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
16
7

Na półkach: ,

Podobała mi się , mógłbym mieć jedynie zastrzeżenia do końca akcji , ale nie ja byłem autorem :-) Warta polecenia osobą które lubią tematykę Cyber-przestępczości mieszającej się faktami z fikcją

Podobała mi się , mógłbym mieć jedynie zastrzeżenia do końca akcji , ale nie ja byłem autorem :-) Warta polecenia osobą które lubią tematykę Cyber-przestępczości mieszającej się faktami z fikcją

Pokaż mimo to

avatar
407
402

Na półkach: ,

Przyznam się, że wziąłem ją z półki tylko dlatego, że sam zajmuję się dziedziną o której mówi ta książka.

Co do informatyki (przez duże I) w debiucie Lopez'a mam mieszane uczucia, ale to dobrze. Autor bawi się informatyką i snuje swoje ciche marzenia. Jest to furtka dla laików. Łatwiej im będzie zrozumieć parę spraw wokół których toczy się akcja w książce.

Takie spłycenie faktów nadaje całkiem niezłe tempo książce, ale jakby temu się przyjrzeć bliżej, autor wiele rzeczy przekoloryzuje i pewne rzeczy są bardzo nierealne. Warto wspomnieć, że sam codziennie zajmuje się informatyką na poważnie, w swojej firmie.

Są też chwile w książce, z gatunku "amerykańskiej hakerki" - bohater wali po klawiaturze, gdzie popadnie i wychodzi z tego superkod o strategicznym znaczeniu. Dodam, że ów bohater nie patrzy na ekran :) Rozśmieszyła mnie scena dostępu do superkomputera. Bohater, Max zabezpieczył go hasłem chyba 4 znakowym, bez szyfrowania, z czego dwa znaki były cyframi. A przez kolejne kartki zespół chińskich hakerów włamywało się do tego komputera dni i tygodnie. No ludzie. My mamy na skrzynkach pocztowych dłuższe i w najlepszym wypadku lepsze hasła :)

No nic. Jeszcze jedną rzeczą co mnie nużyła to dziwna ekspresja emocji i języka u autorów hiszpańskich. Czasem, autor marudził przy pomocy głównego bohatera o życiu, szczęściu, rodzinie i cytował jakieś mądrości świętych albo z historii świata. U Carlosa Ruiza Zafona ma to sens, bo pasuje do fabuły i postaci. Tutaj, w Domenie nie działa w ogóle. Jest to jakiś styl ale trzeba go lubi albo być bardzo wyrozumiałym.

Informatycy potraktują to jako bajkę, inni mogą uznać raczej za książkę na nudny weekend. Ale myślę, że po przeczytaniu ta książka nie trafi na wasze półki. Tym bardziej że nie jest to thriller szpiegowski, o czym informuje nas tylna okładka. Spróbujcie sami.

Przyznam się, że wziąłem ją z półki tylko dlatego, że sam zajmuję się dziedziną o której mówi ta książka.

Co do informatyki (przez duże I) w debiucie Lopez'a mam mieszane uczucia, ale to dobrze. Autor bawi się informatyką i snuje swoje ciche marzenia. Jest to furtka dla laików. Łatwiej im będzie zrozumieć parę spraw wokół których toczy się akcja w książce.

Takie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1846
74

Na półkach:

Nieporozumienie.

Nieporozumienie.

Pokaż mimo to

avatar
586
426

Na półkach: , ,

Powiem tak,książka jest ciekawa,od samego początku czytając ją zastanawiałam się co będzie dalej ale nie zachwyciła mnie.Jest w niej mnóstwo sformułowań informatycznych,które mało co mi mówiły gdyż nie jestem specem komputerowym.Zakończenie było nie zbyt ciekawe co mnie zaskoczyło w porówaniu z całą książką.

Powiem tak,książka jest ciekawa,od samego początku czytając ją zastanawiałam się co będzie dalej ale nie zachwyciła mnie.Jest w niej mnóstwo sformułowań informatycznych,które mało co mi mówiły gdyż nie jestem specem komputerowym.Zakończenie było nie zbyt ciekawe co mnie zaskoczyło w porówaniu z całą książką.

Pokaż mimo to

avatar
225
219

Na półkach:

Przechodzi się łatwo, pomimo tylu odniesień do świata technologii, która niby jest mi obca, a jednak czytałam ze zrozumieniem. Akcja ruszyła z kopyta już od samego początku, a więc tak jak powinno być, sporo znaków zapytania i oczekiwanie na wyjaśnienia. Napięcie rosło. Co prawda nie lubiłam głównych bohaterów, czyli Carlosa i Maxa, nie to, że mi się nie podobali, bo i czasami owszem, ale po prostu nie lubiłam. W miarę posuwania się do przodu, coraz bardziej. Cóż... może jednak było zamierzeniem autora, żeby nie lubić? Kto powiedział, że główne postaci powinny budzić naszą, czytelniczą sympatię? Chyba nikt.
Książka mi się podobała, polecam. Zakończenie nie bardzo. Jakby autor znudził się już pisaniem i co prędzej chciał zakończyć dzieło nie zważając na niechlujne i mało precyzyjne rozplątanie wątków.
Jednak udany debiut. Nie czepiam się.

Przechodzi się łatwo, pomimo tylu odniesień do świata technologii, która niby jest mi obca, a jednak czytałam ze zrozumieniem. Akcja ruszyła z kopyta już od samego początku, a więc tak jak powinno być, sporo znaków zapytania i oczekiwanie na wyjaśnienia. Napięcie rosło. Co prawda nie lubiłam głównych bohaterów, czyli Carlosa i Maxa, nie to, że mi się nie podobali, bo i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
602
350

Na półkach: , , ,

Tuż za kodem

„Domena” Gaspar López Torres
wyd. Albatros
rok: 2012
str. 376
Ocena: 4,5/6

Gdy byłam dzieckiem niezupełnie wiedziałam, co chciałabym robić w życiu. Przyszłość stanowiła dla mnie białą, zupełnie niezapisaną kartę. W jeden dzień myślałam o zostaniu lekarzem, w drugim o byciu panią prezes. Najdłużej chyba, tylko proszę się nie śmiać, chciałam zostać panią z kiosku. Tak, tak. To nie żart. Pani z kiosku stanowiła dla mnie nie tyle wyzwanie, co uosobienie idealnej dla mnie przyszłości. Mogłabym czytać do woli wszystkie pojawiające się na rynku magazyny, psikać się „najlepszymi na świecie perfumami” - w końcu to tam zaopatrywałam się w „Być może…”. W domu nigdy nie zabrakłoby mi środków czystości, baterii czy biletów. No i ostatnie, ale najważniejsze… mogłabym nieustający dostęp do literatury. To, że wówczas, zresztą do teraz nic się w tym zakresie nie zmieniło, w kioskach sprzedawało się wyłącznie romansidła, nie miało dla mnie zupełnie znaczenia. Wychodziłam z założenia, że książka to książka. Z racji tego, że do osiągnięcia upragnionego celu musiałam stać się dorosła, wówczas zadowoliłam się niemal codziennymi wędrówkami do biblioteki. Nie wiem czemu nigdy nie pomyślałam o bibliotekarstwie. Z czasem moje marzenia zaczęły się przeistaczać, chciałam być politykiem, dziennikarzem, ekonomistą. Chciałam pracować w Parlamencie Europejskim, chciałam osiągnąć sukces. Sama nie wiem, jak to się stało, że wylądowałam na Politechnice Śląskiej i ukończyłam kierunek związany z systemami informatycznymi. Chyba zadziałałam jak przy nauce matematyki – pokochałam wroga. Dlatego gdy natrafiłam na zapowiedź Domeny stwierdziłam, że ta książka będzie zdecydowanie dla mnie. Sensacja, thriller szpiegowski, nowe technologie, a to wszystko osadzone w tak zwanej „sieci”. Aż drżałam na myśl o przeczytaniu tej powieści. Czy wyobrażenia sprostały rzeczywistości? Czy znalazłam w tej książce to, czego szukałam? By się tego dowiedzieć koniecznie musicie zapoznać się z poniższym tekstem .

Max Gill od dziecka wiedział, że osiągnie sukces. Głęboko wierzył, że ma talent i że właściwe osoby nie będą miały problemu z jego odkryciem. Dążył do celu… może nie po trupach, ale wytrwale. Wybijał się wśród rówieśników, pokazywał na co go stać i w końcu dostał wymarzone stypendium i dołączył do ekipy Google’a. Niestety, na to samo stypendium dostało się wielu wybitnych studentów, a tylko jeden z nich mógł otrzymać wymarzoną pracę. Max odpadł w ostatnim etapie. Lepszy od niego okazał się tylko niepozorny Hindus. Chłopak wrócił więc do domu, napisał cv i wrzucił je do sieci. Nie musiał długo czekać na propozycje, bo te zaczęły spływać lawinowo, jednak to oferta niepozornego Infoco szczególnie go zainteresowała. Wystarczyło jedno spotkanie z właścicielem niewielkiej barcelońskiej firmy, by Max podjął życiową decyzję. Związał się z firmą, której przyświecał cel takiej automatyzacji Internetu, dzięki której ludzie otrzymywaliby niezbędne informacje bez uczestniczenia w zdobywaniu ich. Tak zaczęło się dla Maxa zupełnie nowe życie, a wraz z nim jedna z największych przygód, jakie mogą człowieka spotkać. Gdy Carlos Millet, właściciel Infoco wpadł na pomysł, by zupełnie zrewolucjonizować znane ludzkości przeglądarki internetowe, nawet Max uważał, że to jedynie mrzonki. Można je ulepszać, usprawniać, poszukiwać nowych źródeł pobierania informacji. Ale sama zasada działania… jest nie do ruszenia. Wkrótce jednak pomysł zaczyna kiełkować, wypuszczać pędy… rozkwita. Wtajemniczeni w działania członkowie Infoco nawet nie zdają sobie sprawy, jak wielki postęp robią w stosunkowo krótkim czasie. Wnet okazuje się, że „przeglądarka” jest gotowa, a jej funkcjonalność przechodzi wyobrażenia twórców. W krótkim czasie zdają oni sobie sprawę, że nie mają środków by nad nią zapanować i jedynym wyjściem jest sprzedanie tego innowacyjnego rozwiązania jakiemuś rynkowemu potentatowi. Tu jednak zaczynają się piętrzyć problemy i… By poznać dalsze losy bohaterów i dowiedzieć się jakie niebezpieczeństwo może ich czekać, z powodu stworzenia bardzo rewolucyjnego rozwiązania informatycznego, należy sięgnąć po powieść Gaspara Lópeza Torresa.

Domena to dość nietypowa książka. Już pierwsze jej strony mogą wprowadzić czytelnika w pewną… konsternację. Autor prezentuje na nich siatkę wszystkich bohaterów jakich zaprezentował w powieści oraz… no właśnie. Ich wirtualne byty. Idąc dalej wcale nie jest łatwiej. Czytelnik natrafia na setki sformułowań, które większości śmiertelnikom nic nie powiedzą. Na szczęście autor w przypisach dolnych objaśnia ich znaczenie. Dla mnie zresztą wspomniane zwroty, dzięki wykształceniu jakie posiadam, obco nie brzmiały. Myślę jednak, że dla pozostałych czytelników jednokrotne wyjaśnienie zawiłych definicji może nie być wystarczające, a wielokrotne powracanie do pierwszych stron, gdzie te wyjaśnienia się znajdują, na pewno nie jest komfortowe. Dlatego też wydaje mi się, że powieść dużo łatwiej czytać się będzie osobom, które mają choć niewielkie pojęcie o świecie wirtualnym i Internecie. Nie ukrywam również, że czytelnik, który zdecyduje się na lekturę Domeny, powinien być obdarzony niebywałą wyobraźnią. W jednej chwili autor przedstawia nam losy bohaterów, a w następnej przechodzi do prezentacji losów ich bytów wirtualnych, które… co tu dużo ukrywać… żyją swoim własnym życiem i baaardzo się denerwują, gdy nie mają kontaktu ze swoim rzeczywistym odpowiednikiem. Gdzie czai się niebezpieczeństwo? Kto kryje się tuż za rogiem, a może… tuż za kodem? Jak potoczą się losy bytów realnych i wirtualnych? Kto kupi ten niezwykły wynalazek? Na te, i na wiele innych pytań, odpowiedzi znajdziecie w Domenie.

Powieść czyta się stosunkowo dynamicznie, choć są w niej również momenty, które powodują, że akcja się dłuży i staje się mało płynna. Choć autor starał się wprowadzić wątki stosunkowo przyjemne, wręcz humorystyczne, na niewiele się to zdało. W niektórych momentach wydawały mi się one wręcz żenujące. Nie da się jednak ukryć, że Domena jest książką bardzo na czasie, a przedstawione w niej rozwiązania pobudzają wyobraźnie. Sama chętnie skorzystałabym z wyszukiwarki, jaką stworzył Max. Do lektury zachęcam przede wszystkim miłośników sensacji z nowoczesnymi technologiami w tle.

Tuż za kodem

„Domena” Gaspar López Torres
wyd. Albatros
rok: 2012
str. 376
Ocena: 4,5/6

Gdy byłam dzieckiem niezupełnie wiedziałam, co chciałabym robić w życiu. Przyszłość stanowiła dla mnie białą, zupełnie niezapisaną kartę. W jeden dzień myślałam o zostaniu lekarzem, w drugim o byciu panią prezes. Najdłużej chyba, tylko proszę się nie śmiać, chciałam zostać panią z...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    49
  • Posiadam
    35
  • Chcę przeczytać
    25
  • Teraz czytam
    2
  • Przeczytane 2012
    1
  • 2013
    1
  • W kolejce do przeczytania 📚
    1
  • 2023
    1
  • 2015
    1
  • 03. Posiadam
    1

Cytaty

Więcej
Gaspar Lopez Torres Domena Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także