Elizabeth Taylor. Dama, kochanka, legenda

Okładka książki Elizabeth Taylor. Dama, kochanka, legenda David Bret
Okładka książki Elizabeth Taylor. Dama, kochanka, legenda
David Bret Wydawnictwo: Prószyński i S-ka biografia, autobiografia, pamiętnik
296 str. 4 godz. 56 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Tytuł oryginału:
Elizabeth Taylor. The Lady, The Lover, The Legend - 1932-2011
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2012-03-22
Data 1. wyd. pol.:
2012-03-22
Liczba stron:
296
Czas czytania
4 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
9788378390817
Tłumacz:
Tadeusz Markowski
Tagi:
Elizabeth Taylor biografia
Średnia ocen

5,9 5,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Elizabeth z piekła rodem



380 19 76

Oceny

Średnia ocen
5,9 / 10
81 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1753
1752

Na półkach:

Aktorkę i zarazem bohaterkę tej książki znałam z otaczającej ją legendy jednej z największych gwiazd Hollywood i kilku filmów, w których grała swoje role. Z uwagą zatem obejrzałam poświęcony jej dokument biograficzny na jednym z kanałów telewizyjnych. Z jeszcze większym zaciekawieniem sięgnęłam po jej najnowszą biografię, licząc na poszerzenie ujrzanego obrazu dziecka zniewolonego przez matkę i media. Liczyłam na tę ujętą w podtytule damę, kochankę i legendę. Na swoje nieszczęście nie przywiązałam uwagi do słowa „sensacyjna”, umieszczonego w krótkiej informacji w dolnym rogu okładki tytułowej: sensacyjna nowa biografia.
I to był mój błąd!
Wprawdzie znałam zasadę, że we wszelkich dokumentach, a zwłaszcza w umowach najważniejszy jest drobny druk umieszczany u dołu, ale nie przypuszczałam, że ta reguła dotyczy również książek. Ta niepozorna informacja była właściwie podstawowym pryzmatem, przez który autor patrzył na życie aktorki, decydującym o charakterze tej biografii. Słowo „sensacja” zobowiązywało, więc autor uczynił wszystko, żeby nowa biografia taką właśnie była.
I taką była, a nawet powiem więcej – była momentami szokująca!
Właściwie przypominała chronologiczne zestawienie artykułów przedrukowanych prosto z tak zwanej prasy brukowej na temat aktorki, jej rodziny, przyjaciół, znajomych i środowiska, w którym żyła i w którym pracowała, od narodzin do śmierci. Nawet tytuły rozdziałów przypominały krzykliwe nagłówki, charakterystyczne dla kolorowej prasy. A same informacje o autorce niepewne (brak bibliografii źródeł informacji),przytaczane za innymi mediami lub od osób trzecich. Częściej negatywne i złośliwe, rzadziej pochlebne. Czasami nie tyle sensacyjne, ile szokujące swoją wulgarnością („głośno bekała i puszczała wiatry przy stole przy gościach"),bezpośredniością balansującą na pograniczu taktu i dobrego smaku ("maraton-ruchaton" jako rozrywka znudzonych aktorów) i zaglądaniem wszystkim pod kołdrę (sadomasochistyczne upodobania seksualne, wszechobecny biseksualizm środowiska aktorskiego i rodzinnego). Autor nie opowiadał legendy, nawet jej nie tworzył. Brutalnie i bezwzględnie aktorkę z niej odzierał, wręcz niszczył. Był przy tym jednak niewiarygodny. Często używał pojęć wyrażających tylko prawdopodobieństwo informacji typu: "podobno, nie wiadomo dokładnie, inne źródła podają" (lecz nie wiadomo jakie),"chyba, mówiono, że, według reporterów" (nie wiadomo jakich),tworząc na ich niepewnej i ogólnikowej podstawie obraz aktorki zbudowany z plotek, pomówień, nadinterpretacji i przeinaczeń, bez tła społecznego i rzetelnego omówienia dorobku filmowego. To z kolei prowadziło autora do niekonsekwencji i błędów logicznych, by w jednym miejscu skomentować postanowienie Elizabeth Taylor ("Nie chcę więcej słyszeć o tym mężczyźnie".),po rozwodzie z pierwszym mężem Nickym Hiltonem, w taki sposób – "I trzeba przyznać, że słowa dotrzymała". Co mu nie przeszkadzało, by osiem stron dalej rozpisywać się o ich wspólnej kolacji. Takich niekonsekwencji wzbudzających moją nieufność wobec rzetelności autora było więcej. I żeby te sensacje jeszcze ubarwić, podlewał je sosem złośliwych, ironicznych i nienawistnych komentarzy Marleny Dietrich, pochodzących z przeprowadzonego z nią wywiadu, które brzmiały jak pohukujący głos zza grobu.
Ale, ale!
Kiedy minął mi szok, kiedy przyzwyczaiłam się do charakteru czytanej biografii, zaakceptowałam w końcu jej nieformalną i nieautoryzowaną przez aktorkę formułę, która na wieść o tym, że się taka ukaże (wydano ją pośmiertnie) powiedziała, że "David Bret jest dupkiem, ale że da się go lubić".
I muszę przyznać jej rację w pełnym znaczeniu tego zdania!
Autor jest drapieżnikiem medialnym żerującym na najbardziej intymnej, ciemnej, osobistej (o ile jest to prawda!) stronie życia aktorki, który, muszę obiektywnie przyznać, zrobił to znakomicie. Operując dobrym warsztatem literackim, wiedział, co chce napisać, w jaki sposób i dla kogo, zachowując podziw i szacunek dla aktorki w jednej kwestii – jako prekursorki walki z AIDS. Książkę zakończył poglądem wyrażającym (pomimo całych hektolitrów wcześniej wylanych brudów) jego szacunek dla niej – "Nie podlega dyskusji, że Elizabeth Taylor była ostatnią z wielkich w Hollywood. Większość jej współczesnych – z wyjątkiem Garbo, Streisand i Dietrich – musiała żyć w cieniu jej blasku. Żadna ze współczesnych gwiazd nie jest godna, żeby się chociaż otrzeć o ten cień".
Gdybym nie zdążyła poznać mentalności autora, pomyślałabym, że to wzruszające, ale nie daję sobie ręki uciąć, że dopisał to po śmierci Elizabeth, bo o zmarłych nie należy mówić źle. W przypadku autora chyba TYLKO źle. Pochwalny Epilog pełen dobrych, pośmiertnych słów o aktorce padających z ust innych, raził kontrastowością wypowiedzi z pierwszym zdaniem we Wprowadzeniu – "Elizabeth Taylor przejdzie do historii jako kobieta, której udało się zrobić więcej indyków niż dobrych filmów, i jako aktorka, której ekranowy głos nieraz potrafił zachrypieć i która rzadko dorównywała poziomem swej gry kolegom z planu".
Śmiałam się sama z siebie, czytając tę sensacyjną biografię, bo z jednej strony zżymałam się na autora i jego „dzieło”, a z drugiej wciągałam gładko tę jego opowieść, jak głodny makaron, zżymając się z kolei na siebie, że ujawniła we mnie tę żądną sensacji z życia gwiazd hienę.
I nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Zwłaszcza że książka pięknie wydana, w twardej oprawie i z fotografiami ilustrującymi tekst. Jednak najpiękniejsze zdjęcie aktorki ujrzałam z tyłu książki. To jeszcze ta Elizabeth, której najpiękniejszą ozdobą nie są diamenty, ale dziewczęce spojrzenie i uśmiech. Dziewczyny, która właśnie wchodziła w dorosłe życie, pragnąc być tylko kochaną i szczęśliwą.
naostrzuksiazki.pl

Aktorkę i zarazem bohaterkę tej książki znałam z otaczającej ją legendy jednej z największych gwiazd Hollywood i kilku filmów, w których grała swoje role. Z uwagą zatem obejrzałam poświęcony jej dokument biograficzny na jednym z kanałów telewizyjnych. Z jeszcze większym zaciekawieniem sięgnęłam po jej najnowszą biografię, licząc na poszerzenie ujrzanego obrazu dziecka...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2446
2372

Na półkach:

UWAGA! OCENA DOTYCZY BRETA I JEGO KSIĄŻKI, A NIE ELIZABETH TAYLOR
David Bret (ur. 1954 w Paryżu, adoptowany przez angielską parę),mimo wydania wielu biografii, ma nader skromną stronę w Wikipedii. Natomiast aktorka krótko go scharakteryzowała:
"David Bret may be a shit but he's a loveable shit"

Bret czekał poniekąd na jej śmierć (1932 -2011),bo bał się publikować ten brukowiec za jej życia, gdyż procesy za zniesławienie zrujnowałyby go doszczętnie. W ogóle pisanie biografii osoby, której się nie lubi, jest chore. A, że Bret nie lubi Taylor - wątpliwości nie ma. Z reguły nie odnoszę się do cv autora, lecz tu zastanawiając się nad autora pasją nurzania się w brudach środowiska aktorki, pomyślałem o jego braku naturalnych rodziców. Nikogo nie chciałbym urazić, po prostu szukałem powodu.

Nigdy nie przepadałem i nigdy nie wycinałem jej zdjęć z tygodnika „Film”. Za mojej młodości każdy miał klaser ze znaczkami i zeszyt ze zdjęciami aktorek. O ile pamiętam, to w moich zbiorach były przepiękne polskie znaczki i zdjęcia aktorek francuskich, włoskich i Lucii Bose.

Oczywiście żyliśmy w atmosferze oczekiwania na „Kleopatrę” (1963) Mankiewicza, a potem długie dni o niej rozmawialiśmy, lecz więcej interesowaliśmy się monstrualnymi kosztami produkcji niż samą aktorką. Koszty produkcji „Kleopatry” (31 mln $) dwukrotnie przebiły koszty najdroższego dotychczas filmu jakim był „Ben Hur” Wylera z 1959 (ok. 15 mln $).

Dochodziły plotki o jej bogactwie i ekstrawagancjach, lecz największą sensację wzbudził Zbigniew K. Rogowski (1923 - 2007),który po powrocie z Hollywood, w latach 60,. napisał w „Przekroju”, że Elizabeth Taylor to "nisko skanalizowana Żydówka" i że "na Marszałkowskiej nikt by się za nią nie obejrzał.."

Mimo, że nigdy za nią nie przepadałem, uważam za głęboko naganne wyciąganie brudów z jej życia i publikacji pod nazwa biografii. W szczegółowej recenzji wyręczył mnie na LC „Edik”:

„Skrócę wam książkę, żebyście nie musieli czytać:
1) Matka Liz jest lesbijką, bo ścięła włosy na krótko. Ojciec Liz też jest gejem i cholera jedna wie, skąd ten wniosek.
2) Wszyscy są gejami/lesbijkami.
3) Liz jest egoistyczną materialistką.
4) Liz miała setki kochanków - nawet jeśli byli oni gejami. Wtedy w szczególności.
5) Liz nie miała za grosz talentu.
6) Wszyscy byli gejami/lesbijkami.
7) 3/4 świata nienawidziło Liz. Reszta ją kochała, bo to geje.

I tak dalej w ten deseń. Poza tym błędy faktograficzne waliły po oczach i przez cały czas miałam wrażenie, że czytam jakiś szmatławiec. Byle sensacyjnie, byle zszokować. Szkoda czasu na ten śmieć. Lepiej sięgnąć po rzetelną biografię."
Oczywiście, przyłączam się do powyższego głosu

UWAGA! OCENA DOTYCZY BRETA I JEGO KSIĄŻKI, A NIE ELIZABETH TAYLOR
David Bret (ur. 1954 w Paryżu, adoptowany przez angielską parę),mimo wydania wielu biografii, ma nader skromną stronę w Wikipedii. Natomiast aktorka krótko go scharakteryzowała:
"David Bret may be a shit but he's a loveable shit"

Bret czekał poniekąd na jej śmierć ...

więcej Pokaż mimo to

avatar
285
149

Na półkach: ,

Pomimo, że większość informacji zawartych w tej książce została zaczerpnięta z prasy bulwarowej, to czyta się ją świetnie. Niezwykłe życie, szalenie interesującej kobiety.

Pomimo, że większość informacji zawartych w tej książce została zaczerpnięta z prasy bulwarowej, to czyta się ją świetnie. Niezwykłe życie, szalenie interesującej kobiety.

Pokaż mimo to

avatar
1355
52

Na półkach: ,

Elizabeth Taylor na pewno stała się legendą, bezsprzecznie była kochanką wielu ale damą to ona nigdy nie była. Oczywiście jej postać odbieram jedynie przez pryzmat biografii pana Breta, myślę jednak że moja opinia nie jest odosobniona.
Na pewno jej działania na rzecz zarażonych HIV i chorych na AIDS są godne podziwu, ale pomimo tej pomocy pani Taylor była rozpieszczoną, niezrównoważoną, samolubną osobą.

Elizabeth Taylor na pewno stała się legendą, bezsprzecznie była kochanką wielu ale damą to ona nigdy nie była. Oczywiście jej postać odbieram jedynie przez pryzmat biografii pana Breta, myślę jednak że moja opinia nie jest odosobniona.
Na pewno jej działania na rzecz zarażonych HIV i chorych na AIDS są godne podziwu, ale pomimo tej pomocy pani Taylor była rozpieszczoną,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
693
49

Na półkach:

Nierzetelna, męcząca ciągłymi opisami kto był gejem i maksymalnie stronnicza "biografia" Liz. Są skandale, ale gdzie jest bibliografia? Poza tym, coś takiego powinno się ukazać nakładem Faktu, a nie Prószyńskiego, bo to wtopa wydawać banialuki bojkotowanego na Zachodzie autora myśląc, że tu też się to sprzeda.

w skrócie: ta książka to hucpa. Polecam omijać.

Nierzetelna, męcząca ciągłymi opisami kto był gejem i maksymalnie stronnicza "biografia" Liz. Są skandale, ale gdzie jest bibliografia? Poza tym, coś takiego powinno się ukazać nakładem Faktu, a nie Prószyńskiego, bo to wtopa wydawać banialuki bojkotowanego na Zachodzie autora myśląc, że tu też się to sprzeda.

w skrócie: ta książka to hucpa. Polecam omijać.

Pokaż mimo to

avatar
58
15

Na półkach:

słabiuuutka...

słabiuuutka...

Pokaż mimo to

avatar
1958
1295

Na półkach: ,

Kolejna książka, która zachęciła mnie do poszukania informacji na temat różnych ludzi, o których tam mowa. A sama biografia Liz? Momentami odnosiłam wrażenie, że autor książki nie bardzo lubił swoją bohaterkę. A aktorzy w Hollywood to w większości geje. Jednak uważam tę pozycję za wartą przeczytania.

Kolejna książka, która zachęciła mnie do poszukania informacji na temat różnych ludzi, o których tam mowa. A sama biografia Liz? Momentami odnosiłam wrażenie, że autor książki nie bardzo lubił swoją bohaterkę. A aktorzy w Hollywood to w większości geje. Jednak uważam tę pozycję za wartą przeczytania.

Pokaż mimo to

avatar
348
39

Na półkach:

Skrócę wam książkę, żebyście nie musieli czytać:
1) Matka Liz jest lesbijką, bo ścięła włosy na krótko. Ojciec Liz też jest gejem i cholera jedna wie, skąd ten wniosek.
2) Wszyscy są gejami/lesbijkami.
3) Liz jest egoistyczną materialistką.
4) Liz miała setki kochanków - nawet jeśli byli oni gejami. Wtedy w szczególności.
5) Liz nie miała za grosz talentu.
6) Wszyscy byli gejami/lesbijkami.
7) 3/4 świata nienawidziło Liz. Reszta ją kochała, bo to geje.

I tak dalej w ten deseń. Poza tym błędy faktograficzne waliły po oczach i przez cały czas miałam wrażenie, że czytam jakiś szmatławiec. Byle sensacyjnie, byle zszokować. Szkoda czasu na ten śmieć. Lepiej sięgnąć po rzetelną biografię.

Skrócę wam książkę, żebyście nie musieli czytać:
1) Matka Liz jest lesbijką, bo ścięła włosy na krótko. Ojciec Liz też jest gejem i cholera jedna wie, skąd ten wniosek.
2) Wszyscy są gejami/lesbijkami.
3) Liz jest egoistyczną materialistką.
4) Liz miała setki kochanków - nawet jeśli byli oni gejami. Wtedy w szczególności.
5) Liz nie miała za grosz talentu.
6) Wszyscy byli...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3659
239

Na półkach: , ,

Dzięki programowi telewizyjnemu TCM nadrobiłam ostatnimi czasy braki w obejrzeniu filmografii Elizabeth Taylor. Obejrzałam wiele filmów, w których grała i skłoniło mnie to, aby zagłębić się w życiorys aktorki. Książkę Davida Breta otrzymałam w prezencie, zatem nie był to mój wybór. Pomimo wielu zarzutów wobec tej książki od użytkowników serwisu LC, muszę przyznać, że lektura bardzo mnie wciągnęła. Książkę czyta się bardzo łatwo, wzbudza ona duże zainteresowanie i wiele skrajnych emocji w stosunku do pani Taylor. Nie wiadomo już czy ją kochać czy nienawidzić. Pokazuje to prawdziwy obraz tej wielkiej postaci kina, która posiadała osobowość trudną do zaszufladkowania, pełną pozytywnych jak i negatywnych cech. Jedynym elementem książki, który rzucał się na główny plan, a który był dość irytujący, było ciągłe oskarżanie wielu postaci kina o homoseksualizm. Nie wiem ile w tym było prawdy, ale wydawało się dość dziwne, że praktycznie każdy, kto miał styczność z ET był gejem bądź biseksualistą. Był to jedyny element, który bardzo raził w książce, i to nie ze względu na temat, ale na ilość - tak jakby autorowi książki motyw ten wydawał się najważniejszy.
Ogólna ocena książki jest pozytywna i polecam ją każdemu fanowi starego kina, i niekoniecznie musi być on fanem Elizabeth Taylor.

Dzięki programowi telewizyjnemu TCM nadrobiłam ostatnimi czasy braki w obejrzeniu filmografii Elizabeth Taylor. Obejrzałam wiele filmów, w których grała i skłoniło mnie to, aby zagłębić się w życiorys aktorki. Książkę Davida Breta otrzymałam w prezencie, zatem nie był to mój wybór. Pomimo wielu zarzutów wobec tej książki od użytkowników serwisu LC, muszę przyznać, że...

więcej Pokaż mimo to

avatar
556
255

Na półkach: , ,

Na temat Elizabeth Taylor trochę już czytałam.
Cóż, powyższa biografia jest dość specyficzna.

Na plus:
+ dużo informacji o przyjaźniach aktorki
+ końcowe lata z życia Liz przedstawione
w sposób mniej powierzchowny
+ dość wnikliwe opisy filmów z jej udziałem

Na minus:
- sporo powierzchowności, opinii prasy, plotek
- ciągłe podkreślanie negatywnych cech gwiazdy
(szczególnie z początku)
- brak zacięcia psychologicznego u autora

Porównując książkę z wcześniejszą biografią
"Kto się boi Elizabeth Taylor?", ta nie wychodzi
źle. Jednak, gdy zestawię ją z innymi książkami
na temat pary Burton/Taylor, wtedy wydaje się
blada. Póki co, najlepsze były http://lubimyczytac.pl/ksiazka/180197/richard-burton
oraz http://lubimyczytac.pl/ksiazka/142293/elizabeth-taylor-i-richard-burton

Na temat Elizabeth Taylor trochę już czytałam.
Cóż, powyższa biografia jest dość specyficzna.

Na plus:
+ dużo informacji o przyjaźniach aktorki
+ końcowe lata z życia Liz przedstawione
w sposób mniej powierzchowny
+ dość wnikliwe opisy filmów z jej udziałem

Na minus:
- sporo powierzchowności, opinii prasy, plotek
- ciągłe podkreślanie negatywnych cech...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    100
  • Chcę przeczytać
    71
  • Posiadam
    29
  • Biografie
    4
  • Chcę w prezencie
    3
  • 2012
    3
  • Biblioteka
    2
  • Biografia
    2
  • Kino
    2
  • 2014
    2

Cytaty

Więcej
David Bret Elizabeth Taylor. Dama, kochanka, legenda Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także