rozwińzwiń

44 wiersze

Okładka książki 44 wiersze Wystan Hugh Auden
Okładka książki 44 wiersze
Wystan Hugh Auden Wydawnictwo: Znak Seria: Biblioteczka Poetów Języka Angielskiego pod redakcją Stanisława Barańczaka, poezja
190 str. 3 godz. 10 min.
Kategoria:
poezja
Seria:
Biblioteczka Poetów Języka Angielskiego pod redakcją Stanisława Barańczaka,
Wydawnictwo:
Znak
Data wydania:
1994-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1994-01-01
Liczba stron:
190
Czas czytania
3 godz. 10 min.
Język:
polski
ISBN:
8370062199
Tłumacz:
Stanisław Barańczak
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
15 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
108
83

Na półkach:

I
Symetria.
Historia literatury, jako historia załamywania symetrii w relacjach.
Historia literatury, jako historia tych, którzy kochają niekochających i piszą do nieodpisujących (do nieodpisującej pisał Kochanowski swoje Treny, do nieodpisującej pisał Petrarka, przykłady można mnożyć w nieskończoność).
Historia literatury, jako historia tych, którym zależy, mimo, że w 99,9% relacji jesteśmy potrzebni innym (a inni nam) tylko po to, by się przeglądać w ich oczach…
(Introwertycy pragną się przeglądać w oczach kilku konkretnych ludzi, ekstrawertycy w oczach całego świata. Ludzie – poza tymi, którzy po dziennikarsku zadają pytania o bieżączkę (bieżące wydarzenia bez znaczenia) – na ogół nie mają do innych żadnych pytań, choć czasem mają odpowiedzi na pytania, których nikt nie zadał. A jeśli już pytają, to w większości nie są wystarczająco uważni, by pamiętać o wysłuchaniu odpowiedzi, nie mówiąc o przejęciu się nią…)
Pedanci i asekuranci dbają o symetrię („Telefon działa w dwie strony”) a oni – świadomi, że miłość skończy się albo katastrofą i pożogą, albo pożogą i katastrofą – rozstaniemy się, albo umrzemy (parafrazując Juliana Barnesa z „Wymiarów Życia”) – kochają, podążając za mottem z Audena:
„Jeżeli miłość nigdy nie jest jednakowa,
Niech to ja będę zawsze tym, kto bardziej kocha”.

II
„Każda sytuacja jest jedyna w swoim rodzaju, a zarazem uniwersalna” (Julian Barnes, „Pomówmy szczerze”).
Dość długo miałam wrażenie, że „Pomówmy szczerze” to świetnie napisana (w końcu Barnes!) powieść o trojgu idiotach. O przygłupim Stuarcie i jeszcze głupszym Oliverze oraz chimerycznej, pretensjonalnej i niezdecydowanej Gillian. Albo – patrząc z innej perspektywy – o nie do końca dobrze dobranym małżeństwie Stuarta i Gillian i przyjacielu ich domu – Olivierze; albo – z jeszcze innej perspektywy: o dziwacznym małżeństwie Oliviera i Gillian oraz byłym mężu Gillian, dawnym przyjacielu Oliviera – Stuarcie.
Ta książka – poglądowy podręcznik do postmodernizmu – jest przede wszystkim o tej płynnej zmianie perspektyw, dopiero potem o trojgu idiotach.
Z tego osobliwego podręcznika dowiadujemy się – niech to będzie „Lekcja pierwsza”, że postrzegający podmiot jest wszystkim, każdy ma swoją prywatną wersję historii. Nie ma nic obiektywnego, przede wszystkim nie ma obiektywnej prawdy i zawsze, nawet kiedy przedstawiamy pewniki o naszym życiu, „kłamiemy, jak naoczny świadek” (jak głosi motto do tej książki – przysłowie rosyjskie).
A jeżeli chodzi o obserwatorów, słuchaczy, odbiorców, innych ludzi, to to, na ile ich obchodzi nasz dramat, nasza miłość, nasza pewność, nasze wątpliwości i nasze romanse, można streścić przytaczając za Connellem z „Noramalnych ludzi” Sally Rooney reakcję postronnych osób na jego pieczołowicie skrywany związek z Marianne: „No one cares” – każdy ma to w dupie…
Jakie inne lekcje do przerobienia oferuje nam w „Pomówmy szczerze” Barnes?
Lekcja druga: Poduszka
W relacji Gilli w dniu jej ślubu ze Stuartem obrączka leżała: „na aksamitnej poduszce w kolorze głębokiego burgunda”.
Stuart wspomina ją, jako leżącą na „śliwkowej, welwetowej poduszce”.
A mający skłonność do barokowych inkrustacji Olivier napisze, że „leżała na pouffe w kolorze dojrzałej śliwki damaszki”.
Trzy osoby patrzą na tę samą poduszkę i każdy widzi inny kolor… zresztą, kolor być może jest ten sam, tylko każdy patrzący inaczej go nazywa? Jak u Wittgensteina: granice mojego języka, to granice mojego świata, a postrzegający podmiot nakłada na rzeczywistość, po kantowsku, swoje kategorie - ten aksamit lub welwet i burgunda albo śliwkę i otrzymuję swoją wersję tego, na co patrzy.
Lekcja trzecia: Obrazy
Gilli (z zawodu renowatorka obrazów) odnawiając obraz tłumaczy Oliverowi, że pracując nigdy nie wie, kiedy powinna skończyć: „Zapewne zazwyczaj posuwasz się zbyt bądź nie dość daleko. Nie ma żadnego sposobu, by stwierdzić, że oto właśnie nadszedł ten jedyny, właściwy moment.
Oliver pyta: „Czy chcesz przez to powiedzieć, że gdyby pociąć ten obraz na cztery części (…)i każdą część dać innemu konserwatorowi, wówczas każdy przerwałby swoją pracę na innym etapie?” Gilli odpowiada: „Tak. To znaczy każdy doprowadziłby obraz do mniej więcej podobnego stanu. Ale ostateczna decyzja, kiedy należy definitywnie skończyć pracę, jest raczej natury artystycznej, niż ściśle naukowej. To kwestia osobistych odczuć. Nie istnieje coś takiego, jak >>prawdziwy<< obraz, który czeka, by go odkryć, jeśli to masz na myśli”.
Oliver wysnuwa z tego wniosek, który stanowi istotę naszej trzeciej lekcji: „Tak. To mam na myśli. Czyż to nie cudowne? O, radości płynąca z relatywizmu!” Praca Gilli odkrywającej stary obraz, całkowita arbitralność decyzji przez nią podejmowanych, jako kwintesencja postmodernizmu.
Lekcja czwarta: Odwracalność
Gillian, nadal objaśniając swoją pracę Oliverowi: „Na każdym etapie pracy konserwator powinien czynić jedynie to, co wedle jego wiedzy, inni mogli by odczynić. Pewniki nie istnieją, nie ma też rozwiązań ostatecznych. Wszystko jest względne i tymczasowe. Odczynimy”.
W postmodernizmie nic nie jest na zawsze.
Lekcja piąta: Zasady
Rozgoryczona Gillian, świadoma tego, że uczucie do Olivera rozwala jej dopiero co rozpoczęte małżeństwo, mówi: „Maman, zawsze sądziłam, że istnieją, jakieś zasady”.
Jej mama interpretuje to w ten sposób: „Mówiąc to nie miała na myśli ogólnych zasad postępowania, ale coś o wiele głębszego. Ludzie często wyobrażają sobie, że zawarcie małżeństwa >>rozwiąże wszystkie problemy<<, jak to ujmują. Oczywiście, moja córka nie jest aż tak naiwna, ale sądzę, że wierzyła, a przynajmniej miała nadzieję, że przez jakiś czas będą ją chronić sakramentalne reguły małżeńskie.
Ja mam teraz ponad pięćdziesiąt lat i gdyby mnie pan spytał, jakie są te reguły, powiedziałabym że na myśl przychodzi mi tylko jedna: mężczyzna nigdy nie opuszcza swojej żony dla starszej kobiety. Poza tym – absolutnie wszystko jest możliwe”.
Ergo: nie ma żadnych zasad.
Lekcja szósta: Miłość etc
Tym razem szkoli nas Oliver: „Ludzkość dzieli się na dwie kategorie: tych którzy wierzą, że jedynym celem, podstawową funkcją, wyznacznikiem rytmu i główną linią melodyczną życia jest miłość , oraz tych, jakże licznych nieszczęśników, którzy swą wiarę pokładają przede wszystkim w owym etc. dla których miłość – aczkolwiek przyjemna - jest jedynie chwilowym wybrykiem młodości, preludium do nieuchronnego świata pieluch, więc w żadnym razie nie może konkurować z równie solidnymi, nieprzemijającymi i rzetelnymi wartościami, jak powiedzmy, umeblowanie domu. I tak naprawdę jest to jedyny podział między ludźmi, który zachował jeszcze jakiekolwiek znaczenie”.
A nieco dalej Barnes wkłada w usta Olivera takie zestawienie:
„Argumenty przeciwko pokątnym romansom, spisane przez osobnika, który przeżył ich aż nazbyt wiele”.
1. Trywialność. Każdy teraz ma kogoś na boku. Dosłownie – każdy. Duchowni, członkowie rodziny królewskiej, a nawet pustelnicy.
2. Sztampa. Zaloty, zwycięstwo, zobojętnienie, zerwanie. Zawsze ta sama banalna linia rozwoju akcji. Szybko wywołująca straszliwe uzależnienie, ponura. Po każdym fiasku poszukiwanie kolejnego fiaska. Odświeżmy wreszcie ten świat.
3. Wynajem na czas określony. Jak można się cieszyć wakacjami, mając nieustannie świadomość, że właściciele nie mogą się już doczekać, by się na powrót wprowadzić do swojego domu? Poza tym pieprzenie na czas nie leży w moim stylu; chociaż w pewnych określonych sytuacjach może każdego podstępnie złapać w pułapkę nałogu.
4. Kłamstwo. Bezpośrednia konsekwencja punktu 3. Pokątne romanse demoralizują – a mówię to z punktu widzenia faceta, który itd. To nieuniknione. Najpierw oszukujesz swojego pierwszego partnera, a w krótce oszukujesz też i drugiego. Och, oczywiście zarzekasz się, że tym razem już nie będziesz kłamać, ale i tak to robisz. Pogłębiasz niewielkie jeziorko emocjonalnej integralności potężnym buldożerem kłamstw.
5. Zdrada. Jakąż satysfakcję dostarcza ludziom popełnianie małych zdrad. Ileż daje radości. Liskowi Szachrajowi znowu się upiekło w 27 odcinku serialu – tyle że tak naprawdę to wcale nie było trudne. Stuart naprawdę jest moim przyjacielem – i wkrótce dla mnie zostawi go jego żona. To Wielka Zdrada, ale osobiście uważam, że ludzie lepiej znoszą Wielkie Zdrady, niż małe. Pokątny romans byłby małą zdradą i nie wydaje mi się, by Stuart potrafiłby się z tym pogodzić równie dobrze, jak z Wielka Zdradą. Widzi Pan ja naprawdę jego osobę mam też na względzie.
W myśl tej samej niezwykłej dialektyki Oliver, który przeżył już niejeden romans – będąc naprawdę chorym z miłości do Gillian – mówi do niej tak:
„Nie kocham się. Nie wielbię. Nie chcę przebywać z tobą w nieskończoność. Nie chcę mieć z tobą romansu. Nie chcę się z tobą ożenić. Nie chcę nieustannie słuchać twojego głosu.” I właśnie jego ustami Barnes pyta czytelnika: „Czy udało się panu wychwycić zdanie niepasujące do pozostałych?”
Zatem, niewidzialny czytelniku, jeżeli chcesz się poznać dość sztampową historię miłosnego trójkąta napisaną pięknym językiem, w której na głosy rozpisane są składowe filozofii postmodernistycznej, polecam!

III

PS. Niewidzialny czytelniku, czytasz za mało poezji…

Przeczytaj „The more loving one” Audena.

Patrząc na gwiazdy, wiem, że jestem dla nich zerem
I z ich punktu widzenia mogę pójść w cholerę;
Lecz tu na Ziemi, to nie obojętność – wierzę –
Jest złem, którym nam grozi człowiek albo zwierzę.

Gdyby rój gwiazd się zwierzał z płomiennych tajemnic
Uczuć do nas – któż mógłby pasję odwzajemnić?
Jeżeli miłość nigdy nie jest jednakowa,
Niech to ja będę zawsze tym, kto bardziej kocha.

Lecz chociaż, patrząc w niebo, wmawiam sobie podziw
Dla tych gwiazd, które ktoś jak ja guzik obchodzi,
Nie mogę przecież przysiąc – przyznam to nieśmiało –
Że za dnia którejś z nich mi strasznie brakowało.

I gdyby gwiazdy wchłonął kosmosu atrament,
Nauczyłbym się patrzeć na pusty firmament
I czuć na widok mroku te same wzruszenia –
Choć to by wymagało czasu i ćwiczenia.

I
Symetria.
Historia literatury, jako historia załamywania symetrii w relacjach.
Historia literatury, jako historia tych, którzy kochają niekochających i piszą do nieodpisujących (do nieodpisującej pisał Kochanowski swoje Treny, do nieodpisującej pisał Petrarka, przykłady można mnożyć w nieskończoność).
Historia literatury, jako historia tych, którym zależy, mimo, że w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
390
390

Na półkach: ,

Czytałem w ramach studiów. Z nieukrywaną radością stwierdzam, że nie było to siermiężne, a W. H. Auden jest autorem, który zgrabnie posługuje się słowem i treścią. Z pewnością nie były to wiersze o niczym. Gdyby komuś – zwłaszcza komuś niezaznajomionemu i niekochającemu poezji – wpadło pod rękę coś tego autora, polecam zajrzeć.

Czytałem w ramach studiów. Z nieukrywaną radością stwierdzam, że nie było to siermiężne, a W. H. Auden jest autorem, który zgrabnie posługuje się słowem i treścią. Z pewnością nie były to wiersze o niczym. Gdyby komuś – zwłaszcza komuś niezaznajomionemu i niekochającemu poezji – wpadło pod rękę coś tego autora, polecam zajrzeć.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    51
  • Przeczytane
    29
  • Poezja
    8
  • Posiadam
    4
  • Chcę w prezencie
    2
  • 2013
    1
  • //2015
    1
  • Pożądam mania
    1
  • Ameryka tysiąca twarzy
    1
  • (Lg) Poezja
    1

Cytaty

Więcej
Wystan Hugh Auden 44 wiersze Zobacz więcej
Wystan Hugh Auden 44 wiersze Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także