Na fejsie z moim synem

Okładka książki Na fejsie z moim synem Janusz Leon Wiśniewski Patronat Logo
Patronat Logo
Okładka książki Na fejsie z moim synem
Janusz Leon Wiśniewski Wydawnictwo: Wielka Litera literatura piękna
448 str. 7 godz. 28 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Wielka Litera
Data wydania:
2012-02-08
Data 1. wyd. pol.:
2012-02-08
Liczba stron:
448
Czas czytania
7 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788363387013
Tagi:
literatura polska Wiśniewski facebook śmierć syn matka

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Metafizyka na Fejsie



790 186 98

Oceny

Średnia ocen
5,5 / 10
939 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
725
232

Na półkach:

Trudno, niezwykle trudno jest powstrzymać się od zgryźliwości, złośliwości i paskudności po przeczytaniu książki Janusza L. Wiśniewskiego. O tym, że za panem, delikatnie mówiąc, średnio przepadam, pisałam przy okazji "Bikini". Pojawiła się okazja przeczytania jego najnowszej "powieści" i pomyślałam, że może warto zmierzyć się, raz kolejny, ze swoimi uprzedzeniami. Jednak, jak to z owymi bywa, wiecie pewnie sami najlepiej - jak się je już nabyło, to niezwykle trudno jest się ich pozbyć.

"Na fejsie z moim synem" to według okładkowego opisu rozmowa syna z matką, która pisze do niego za pośrednictwem portalu społecznościowego. Pisze nie z byle jakiego miejsca, bo z samego Piekła. Wiele się tam dzieje, skazani na wieczne potępienie nieźle się bawią, mając do dyspozycji szeroki zakres kanałów telewizyjnych, stacji radiowych oraz dostęp do Internetu - nieco zmodyfikowanego oraz cenzurowanego. I przyznam się od razu - taka wizja Piekła zapracowała na ocenę, którą wystawiłam powieści.

Irena Wiśniewska, zmarła w 1977 roku, dwukrotna rozwódka, matka dwóch nieślubnych synów, do Piekła trafiła, według niej samej (a właściwiej według jej syna) zasłużenie. Narratorem wydaje się być sama Irena Wiśniewska, jednak - nie dajmy się zwieść - to tylko przysłowiowa "przykrywka". Od pierwszego do ostatniego zdania nie mamy wątpliwości, że jest to Janusz L. Wiśniewski. "Matka" porusza wszelkie tematy - jak na osobę, która mało czym się za życia interesowała, Piekło wzbudziło w niej nie lada intelektualizm. Pisze do "Nuszki" o Bogu, wierze, przeznaczeniu, samobójstwach, miłości, poezji, sztuce, fizyce, chemii, genetyce. Tak, tak - dosłownie o wszystkim. A jak ktoś pisze o wszystkim, to najczęściej pisze o ... niczym.

Na okładce umieszczono szumne zdanie, iż jest to najbardziej osobista powieść autora "S@amotności w sieci". Prawda - jest. Jednak autor, który i w poprzednich powieściach, nie krył się ze swoimi skłonnościami do literackiego ekshibicjonizmu, tym razem postawił sobie poprzeczkę wysoko. I o zgrozo, przeskoczył ją, gdyż "Na fejsie..." to tak naprawdę nic innego jak wyrzucenie z siebie szerokim strumieniem, wszystkiego (!!!), co mu na wątrobie i innych częściach ciała leżało. Szkoda, że wykorzystał do tego swoją matkę, wkładając jej w usta słowa i sformułowania, których pewnie by się powstydziła. Czytanie tej powieści, jak napisał słusznie Artur na portalu Lubimy czytać, przypominało czytanie Pudelka czy wpisów na Facebooku niezbyt rozgarniętej znajomej czy znajomego. Pytanie jednak, kto powinien być tym faktem bardziej zażenowany - ja jako czytająca czy "pisarz", który to stworzył?

Bardzo długo brnęłam przez tę powieść - ewidentnym utrudnieniem była skrajna wielowątkowość i gadatliwość Ireny Wiśniewskiej. Będę jednak szczera - "Na fejsie ..." jest idealnym usypiaczem, a żaden z ogromnej liczby wątków tak naprawdę mnie nie zainteresował. Rzekoma rozmowa zapowiadana na okładce to jednak monolog - długi, mało ciekawy, usypiający. Przyznam, że przez całe ponad czterysta stron czekałam na odpowiedź "synusia". Nie doczekałam się, co wzmogło jedynie moje zniecierpliwienie.

Bardzo, ale to bardzo u JLW drażni mnie wymądrzanie się na temat kobiet - jak zawsze przemyślenia te wkładane są w usta bohaterek płci żeńskiej. I znowu - uogólnianie, upraszczanie, robienie z nas - kobiet - seksualnych idiotek, zachowujących się niczym kotki podczas rui. Dorzućmy do tego popisywanie się wiedzą z zakresu chemii, fizyki, co kompletnie nic nie wnosi w powieść, nudzi, nuży. Tego typu tyrady udowadniają jedynie jak wielkim ego obdarzony jest JLW. Wpisał się on ponadto, w dość ostatnio popularny trend, rozprawiania się z krytyką swoich dzieł. JLW jest przewidujący i już w treści powieści odniósł się do ewentualnych późniejszych zarzutów. "Budujące".

Aby jednak nie przesadzić z żółcią, chciałabym również zwrócić uwagę na kilka kwestii, które spodobały mi się w powieści. O pierwszej - wizji Piekła - już wspominałam. JLW wplótł ponadto kilka ciekawych, sentymentalnych wątków, które romantykom mogą się spodobać. Jednak historie w klimacie pokazania kobiecie swojego DNA czy opowieści o Greku pijącym krew menstruacyjną swojej kochanki - to już dokładnie coś, co mnie od JLW odrzuca. Ciekawie wypadały wątki stricte rodzinne - i to jest moim zdaniem najmocniejsza strona powieści.

Janusz L. Wiśniewski wzbudza skrajne emocje - albo się go uwielbia, albo nienawidzi. Ja raczej przypisałabym się do drugiej grupy - za dużo mnie w jego pisarstwie nie ujmuje, wręcz drażni, wkurza i zniesmacza. "Na fejsie z moim synem" to kolejny przykład grafomaństwa i raczej tandetnej literatury. Szkoda, bo tytuł niósł w sobie jakiś potencjał. A tak wyszło, moim zdaniem, jak zawsze - górnolotnie, ckliwie i nijako. I miejmy nadzieję, że "synuś" nie posłucha rady swojej matki zawartej w ostatnim zdaniu powieści:
"P.S. A jak czas, synuś, znajdziesz, to napisz kiedyś ..."

bazgradelko.pl

Trudno, niezwykle trudno jest powstrzymać się od zgryźliwości, złośliwości i paskudności po przeczytaniu książki Janusza L. Wiśniewskiego. O tym, że za panem, delikatnie mówiąc, średnio przepadam, pisałam przy okazji "Bikini". Pojawiła się okazja przeczytania jego najnowszej "powieści" i pomyślałam, że może warto zmierzyć się, raz kolejny, ze swoimi uprzedzeniami. Jednak,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    1 385
  • Chcę przeczytać
    994
  • Posiadam
    451
  • Teraz czytam
    90
  • Chcę w prezencie
    33
  • Ulubione
    30
  • 2013
    24
  • 2012
    22
  • 2014
    19
  • Z biblioteki
    10

Cytaty

Więcej
Janusz Leon Wiśniewski Na fejsie z moim synem Zobacz więcej
Janusz Leon Wiśniewski Na fejsie z moim synem Zobacz więcej
Janusz Leon Wiśniewski Na fejsie z moim synem Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także