Powiem szczerze, że jak zaczęłam czytać książkę to całe miasto Wynette i cała ta rodzinka i otoczka Teda doprowadzała mnie do szaleństwa! Co najmniej do połowy książki myślałam, że ją rzucę w kąt, a nawet spalę w kominku tak denerwowała mnie niesprawiedliwość, którą obrzucili wszyscy mieszkańcy naszą bohaterkę Meg! Ale hej! To chyba te emocje doprowadziły, że ciągnęłam ją dalej.. chciałam więcej – wierzyłam że musi gdzieś urodzić się ziarenko z nadzieją! Wdrożyłam się w tą zagmatwaną hierarchię gburowatych milionerów golfistów, okazało się, że potrafią stanąć murem w słusznej sprawie i zakochałam się w nich tak bardzo, że ostatnie rozdziały przeczytałam dwukrotnie, żeby przeanalizować każde słowo. Autorka przemyślała to wszystko bardzo dokładnie. Ta książka to taka odskocznia, można powiedzieć że bajka – ale bliska realnego życia. Nikt nie jest doskonały, ale każdy z nas posiada pewne cechy którymi uzupełniamy się tworząc nasze idealne związki. To dzięki tym drobnym szczegółom wstajemy z uśmiechem mając u boku miłość naszego życia, osobę której nie potrafimy się oprzeć! Miła, wesoła i wzruszająca historia.

Powiem szczerze, że jak zaczęłam czytać książkę to całe miasto Wynette i cała ta rodzinka i otoczka Teda doprowadzała mnie do szaleństwa! Co najmniej do połowy książki myślałam, że ją rzucę w kąt, a nawet spalę w kominku tak denerwowała mnie niesprawiedliwość, którą obrzucili wszyscy mieszkańcy naszą bohaterkę Meg! Ale hej! To chyba te emocje doprowadziły, że ciągnęłam ją...