Archetypy i nieświadomość zbiorowa

Okładka książki Archetypy i nieświadomość zbiorowa Carl Gustav Jung
Okładka książki Archetypy i nieświadomość zbiorowa
Carl Gustav Jung Wydawnictwo: Wydawnictwo KR nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
464 str. 7 godz. 44 min.
Kategoria:
nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Wydawnictwo:
Wydawnictwo KR
Data wydania:
2011-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2011-01-01
Data 1. wydania:
1959-01-01
Liczba stron:
464
Czas czytania
7 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788394350420
Tłumacz:
Robert Reszke
Tagi:
nieświadomość zbiorowa nieświadomość psychoanaliza analiza jungowska archetyp archetypy
Średnia ocen

8,2 8,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,2 / 10
67 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
370
194

Na półkach: , ,

Archetypy i nieświadomość zbiorowa to moim zdaniem NAJCENNIEJSZE IDEE z JUNGOWSKIEGO ŚWIATA.
(Nie warto zabierać się za tę pozycję bez startera „Człowiek i jego symbole” i/ lub „Wspomnienia, sny, myśli”)
--
Warto jednak zaznaczyć, że o idei nieświadomości zbiorowej pisał już wcześniej (1895) Gustave Le Bon w książce "Psychologia tłumu".

Archetypy i nieświadomość zbiorowa to moim zdaniem NAJCENNIEJSZE IDEE z JUNGOWSKIEGO ŚWIATA.
(Nie warto zabierać się za tę pozycję bez startera „Człowiek i jego symbole” i/ lub „Wspomnienia, sny, myśli”)
--
Warto jednak zaznaczyć, że o idei nieświadomości zbiorowej pisał już wcześniej (1895) Gustave Le Bon w książce "Psychologia tłumu".

Pokaż mimo to

avatar
52
40

Na półkach:

O Jungu można pisać na różne sposoby. Trudno jest też zrozumieć jego wielkość czytając wyrwaną z całości pozycje. Jednak dla mnie jedno jest pewne – nikt tak jak on nie pomógł mi w zrozumieniu siebie.

Sokrates powiedział ‘wiem, że nic nie wiem’. I przydaje się tym słowom nieopisaną magię. Tymczasem Sokrates zakończył tym zdaniem dłuższy wywód. Ludzie wiedza co jest dobre a co jest złe. Ludzie wiedza, co jest moralne a co jest niemoralne. Ludzie wiedza, że żyć moralnie i zgodnie z zasadami jest korzystniej. A mimo to grzeszą i zachowują się podle. Wiem, że nic nie wiem.

No i Jung wyjaśnia nam skąd to się bierze. Ja wiem dzisiaj, dlaczego żyłem w rozterkach moralnych i robiłem coś przeciwko bliskim. Ale mimo to robiłem.

Pojęcie archetypów, a jeszcze lepiej pojęcie cienia, wyjaśnia nasze nieustanne zmaganie z tym co nieświadome w kontrze do świadomości. Na nasze nieszczęście, to co zostało wdrukowane w nas przez miliony lat i zdało egzamin przez miliony lat – w końcu jesteśmy na tym świecie – nie zdaje egzaminu w życiu społecznym cywilizacji ludzkiej. Ta ma ledwie 6 tysięcy lat (?). Nie unikniemy tego konfliktu, ale świadomość jego istnienia pomoże zrozumieć nam to co robimy. A to już wielka sprawa. No i nie bez znaczenia jest fakt, że to nieświadome jest znacznie, znacznie silniejsze od tego co świadome. Postępujemy nieracjonalnie a Jung daje nam do ręki klucz by rozumieć lepiej świat i nas samych.

O Jungu można pisać na różne sposoby. Trudno jest też zrozumieć jego wielkość czytając wyrwaną z całości pozycje. Jednak dla mnie jedno jest pewne – nikt tak jak on nie pomógł mi w zrozumieniu siebie.

Sokrates powiedział ‘wiem, że nic nie wiem’. I przydaje się tym słowom nieopisaną magię. Tymczasem Sokrates zakończył tym zdaniem dłuższy wywód. Ludzie wiedza co jest dobre a...

więcej Pokaż mimo to

avatar
640
569

Na półkach: ,

Ponownie arcywartościowa pozycja z jednej strony i arcytrudna, a miejscami nudna z drugiej.

Raczej dla pasjonatów twórczości Junga.

Dla pozostałych pełna garść wartościowych cytatów:

"Archetyp to nie tyle problem naukowy, ile raczej bezpośrednia i pilna kwestia higieny psychicznej. Nawet gdybyśmy nie mieli żadnego dowodu na istnienie archetypów, nawet gdyby wszyscy rozsądni ludzie byli przekonani, że coś podobnego nie istnieje, musielibyśmy je wymyślić, by nasze najwyższe , najbardziej naturalne wartości nie pogrążały się w nieświadomości. Gdyby do tego doszło, znikłaby cała żywiołowa siła pierwotnych przeżyć, a na jej miejscu pojawiło by się utrwalenie na imago macierzyńskiej; gdyby zaś krytyczny rozum i to przykroił do własnych potrzeb, bylibyśmy całkiem przykuci do ludzkiej ratio i od tej chwili skazani na wierzenie wyłącznie w to, co racjonalne. A chociaż z jednej strony można by to uznać za cnotę i korzyść, z drugiej oznaczało by to ograniczenie i zubożenie, bo w ten sposób zbliżylibyśmy się do jałowych pustkowi doktrynerstwa i "oświecenia". Owa Deesse Raison rozsiewa wokół siebie złudną poświatę, która rozświetla jedynie to, co i tak już jest nam znane, kąpie jednak w mrokach to, co najpilniej należałoby poznać i uświadomić sobie. Im bardziej rozum roi sobie, że jest samodzielny, tym bardziej staje się on czystym intelektem, który na miejscu rzeczywistości usadawia dogmaty, a przede wszystkim dba o to, by nie znaleźli się tam ludzie, lecz tylko ich iluzoryczne wyobrażenia.
Świat archetypów musi być świadomy dla człowieka, niezależnie od tego, czy on go pojmuje, czy nie, ponieważ jest on z nim związany korzeniami. Światopogląd czy forma ładu społecznego odcinające człowieka od tych praobrazów życia nie tylko nie są żadną formą kultury, lecz w coraz większym stopniu stają się więzieniem czy stajnią. Jeśli praobrazy w jakiejkolwiek formie pozostaną świadome, odpowiadająca im energia będzie mogła spływać ku człowiekowi. Jeśli jednak już się nie uda podtrzymać związku z nimi, wówczas energia wyrażająca się w tych obrazach, źródło fascynacji dziecięcym kompleksem rodziców, opadnie z powrotem w nieświadomość. W ten sposób otrzyma ona ładunek, który jako bez mała nie odparta vis a tergo udziela się każdemu poglądowi, każdej idei czy tendencji przez rozum przedstawianej jako kuszący cel. W ten sposób człowiek bez możliwości ratunku ulega swej świadomości i jej racjonalnym pojęciom tego, co słuszne i niesłuszne. Jestem daleki od deprecjonowania rozumu, owego daru bogów, najwznioślejszej ludzkiej zdolności. Ale rozum jako władca absolutny nie ma sensu, podobnie jak nie ma sensu światło w świecie, w którym nie przeciwstawia mu się ciemność. Mądra rada matki i jej niezłomne prawo naturalnego ograniczenia człowiek powinien brać pod uwagę, nigdy nie zapominając, że świat istnieje dlatego, iż przeciwieństwa utrzymują się w równowadze: racjonalność równoważona jest przez irracjonalność, a cel przez to, co się akurat wydarza".

"Racjonalizm w żadnym wypadku nie jest gwarancją wyższej świadomości, lecz tylko świadomości jednostronnej!"

"[...] problem rdzeniowy, czyli kwestia wychowania wychowawcy. Dzieci wychowywane są przez to, czym dorosły jest, a nie przez to, o czym on ględzi. Tak powszechna wiara w słowa to istna choroba duszy, albowiem takie przesady zawsze coraz bardziej odrywają człowieka od jego podstaw, prowadząc do beznadziejnego utożsamienia osobowości z wyznawanym sloganem".

"Istocie duchowej przysługuje, po pierwsze, spontaniczna zasada ruchu i aktywności, po drugie, właściwość swobodnego tworzenia obrazu poza sferą postrzegania zmysłowego, po trzecie zaś możliwość autonomicznego i suwerennego manipulowania tymi obrazami. Istota ta znajduje się naprzeciwko człowieka pierwotnego, lecz w miarę, jak przebiega proces rozwoju, coraz bardziej przesuwa się w sferę ludzkiej świadomości i staje się funkcją podporządkowaną tej pierwszej, a tym samym pozornie traci pierwotną cechę autonomii. Tę ostatnią zachowuje jeszcze w poglądach najbardziej konserwatywnych, czyli w przekonaniach religijnych. Zstąpienie ducha w sferę ludzkiej świadomości wyraża się w micie o boskim nousie, który trafił do więzienia physis. Ten rozciągający się na tysiąclecia proces to niewątpliwie nieodwracalna konieczność, w stosunku do której religie znajdują się na przegranym stanowisku, mimo to religie chcą wierzyć w możliwość powstrzymania tego procesu. Nie jest jednak ich zadaniem zapobieganie nieuniknionemu biegowi rzeczy, lecz - przeciwnie - takie jego kształtowanie, by mógł on przebiegać, nie wyrządzając fatalnych szkód duszy. Religie powinny zatem co i rusz przypominać o pochodzeniu i pierwotnym charakterze ducha, tak aby człowiek nigdy nie zapomniał, co takiego wciąga on w swą sferę i czym wypełnia świadomość. Przecież to nie sam człowiek stworzył ducha - to duch sprawia, że człowiek tworzy; duch daje człowiekowi impuls, szczęśliwe skojarzenie, wytrwałość, zachwyt i natchnienie. Ale duch tak głęboko wnika w istotę ludzką, że człowiekowi grozi jak najpoważniejsza pokusa uwierzenia, że to on jest stwórcą ducha i że to on go posiada. W rzeczywistości jednak pierwotne zjawisko, jakim jest duch, bierze człowieka w swe posiadanie, i to dokładnie tak, jak świat fizyczny jest wprawdzie pozornie powolnym obiektem ludzkich zamiarów, lecz tak naprawdę rozbija wolność człowieka na tysiące strzępków i staje się obsesyjną idee-force. Duch grozi naiwnemu człowiekowi inflacją - nasza epoka dostarczyła najbardziej pouczających przykładów na poparcie tej tezy. Niebezpieczeństwo to rośnie tym bardziej, im bardziej uwagę przykuwa obiekt zewnętrzny, im bardziej zaś człowiek zapomina, że w parze ze zróżnicowaniem naszych stosunków do natury powinno iść różnicowanie naszego stosunku do ducha, by stworzyć niezbędną równowagę. Jeśli obiektowi zewnętrznemu nie przeciwstawia się obiekt wewnętrzny, dochodzi do powstania niepohamowanego materializmu powiązanego z obłędnym wywyższaniem samego siebie czy wygaszaniem autonomicznej osobowości, co tak czy owak stanowi ideał totalitarnego państwa masowego".

"Oświeconemu racjonaliście muszę zadać pytanie: czy rozsądna redukcja doprowadziła do dobroczynnego panowania materii i ducha? Mój oponent z dumą wskaże na postępy fizyki i medycyny, na wyzwolenie ducha ze średniowiecznej ciemnoty, a jeśli jest ortodoksyjnym chrześcijaninem - również na wyzwolenie od lęku przed demonami. Pytamy go jednak dalej: Do czego doprowadziły wszystkie inne osiągnięcia kultury? Straszliwa odpowiedź leży jak na dłoni: człowiek nie został zbawiony od żadnego lęku, świat skrywa ponury koszmar. Rozum dotychczas żałośnie zawodził, a w przyprawiającym o dreszcze postępie spełnia się właśnie to, czego chcieliśmy uniknąć. Człowiek osiągnął rzeczy niesłychanie pożyteczne, lecz okupił to ceną, jaką było rozwarcie otchłani świata - gdzie człowiek teraz się zatrzyma, o ile w ogóle może się jeszcze zatrzymać? Po ostatniej wojnie ludzkość miała nadzieję na rządy rozumu - nadzieje te pojawiają się teraz ponownie. Ale już fascynują nas możliwości rozszczepienia uranu, obiecujące nowy wiek złoty - to najlepsza gwarancja, że okrucieństwo spustoszenia urośnie w nieskończoność. Kimże jest ten, co to wszystko czyni? To tak zwany niewinny, utalentowany, wynalazczy i rozsądny duch ludzki, niestety, nieświadom tkwiącej w nim demoniczności. Ba, duch ów czyni wszystko, by nie musieć ujrzeć własnego oblicza, każdy zaś w miarę sił pomaga mu w tym. Byleby tylko żadnej psychologii, bo taki wybryk mógłby doprowadzić do samopoznania! Już lepiej wojny, za które winę ponoszą zawsze ci inni; nikt nie widzi, że cały świat jest opętany, czyniąc to, przed czym uciekamy i czego się obawiamy.
Prawdę mówiąc, wydaje mi się, że dawniejsze epoki wcale nie przesadzały, że duch nie pozbył się aspektu demonizmu, a ludzie za sprawą swego rozwoju naukowego i technicznego w coraz większy sposób narażali się na niebezpieczeństwo opętania. Archetyp ducha scharakteryzowany został jako zdolny do złych i dobrych oddziaływań, ale to od wolnego, czyli świadomego rozstrzygnięcia człowieka zależy to, czy dobre nie obróci się w satanizm. Największym grzechem człowieka jest niewiedza, lecz z największym nabożeństwem hołdują jej nawet ci, którzy powinni służyć ludziom jako nauczyciele i wzory. Kiedy wreszcie nadejdzie czas, w którym nie będzie się po barbarzyńsku zakładało, czym jest człowiek, lecz z całą powagą będzie szukało się środków do wyegzorcyzmowania go, wyrwania ze stanu opętania i ignorancji, czyniąc z tego najważniejsze zadanie kultury? Czy nie można w końcu pojąć, że wszystkie zewnętrzne zmiany i ulepszenia nie dotyczą wewnętrznej natury człowieka i że ostatecznie wszystko zależy od tego, czy człowiek, który opanował naukę i technikę, jest poczytalny? Chrześcijaństwo z pewnością otwarło nam drogę, nie wniknęło jednak dostatecznie głęboko pod powierzchnię - dowodzą tego fakty. Jakiej rozpaczy jeszcze będzie trzeba, by tak otworzyć oczy odpowiedzialnym przywódcom ludzkości, żeby przynajmniej oni sami byli w stanie odmówić pokusie?"

"Tak zwany człowiek cywilizowany zapomniał o tricksterze. Przypomina go sobie jedynie niewłaściwie i metaforycznie, gdy - zirytowany czynnościami pomyłkowymi - mówi o sztuczkach diabelskich itp. Człowiek ów nie przeczuwa, że jego ukrytemu i pozornie niewinnemu cieniowi przypadają w udziale właściwości tak niebezpieczne, że nawet do głowy by mu to nie przyszło. Gdy tylko ludzie zaczną gromadzić się, tworząc masy, w których indywiduum zanika, cień ów zostaje zmobilizowany i - jak dowodzi historia - uosobiony czy wcielony.
Nieszczęsny pogląd, iż dusza ludzka wypełniona jest wyłącznie treściami pochodzącymi z zwenątrz, bo przecież człowiek rodzi się jako tabula rasa, popiera błędne mniemanie, że w normalnej sytuacji człowiek jest istotą całkiem w porządku. Człowiek spodziewa się, że to państwo go zbawi, a jeśli jest nieudacznikiem, odpowiedzialność składa na społeczeństwo. Mniema on, że poznałby sens istnienia, gdyby mógł żyć za darmo czy gdyby każdy miał samochód. Takie i podobne naiwności pojawiają się w miejscu cienia, który stał się postacią nieświadomą, i podtrzymują jego nieświadomość. Pod wpływem takich przesądów indywiduum czuje się całkiem zależne od swojego otoczenia i traci zdolność introspekcji. W ten sposób etyka indywidualna zostaje wyparta przez wiedzę o tym, co dozwolone, zakazane lub nakazane. Jak można na przykład oczekiwać od żołnierza, że podda on refleksji etycznej rozkaz, który przychodzi do niego z góry? Przecież on nawet nie wie, że jest istotą zdolną do spontanicznych poruszeń moralnych, i to nawet wówczas, gdy nikt go nie obserwuje.
Z tej perspektywy powinno być zrozumiałe, dlaczego mit trickstera był konserwowany i rozwijany: jak wiele innych mitów miał on bowiem oddziaływanie psychoterapeutyczne, przedstawiał bardziej rozwiniętemu indywiduum jego niski poziom intelektualny i moralny, tak aby nikt nie zapomniał, jak sprawy przedstawiały się wczoraj. Bo wprawdzie roimy sobie, że coś, czego nie pojmujemy. nie może mieć na nas zbawczego oddziaływania - bynajmniej nie zawsze tak jest. Człowiek jedynie rzadko pojmuje samą głową, a już z pewnością nie pojmuje głową człowiek pierwotny. [...]
U nas nawet najbardziej oświecone dziecko zaczęłoby stroić choinkę, nie mając zielonego pojęcia o tym, cóż oznacza ten zwyczaj, i w każdej chwili byłoby gotowe stłamsić w zarodku jakąkolwiek próbę wytłumaczenia tego. Ze zdumieniem obserwujemy, jak bardzo rozpowszechniły się u nas - w mieście i na wsi - przesądy; gdybyśmy jednak poprosili jakiegoś człowieka na słówko i głośno i wyraźnie zadali mu pytanie: "Wierzysz w duchy? Wierzysz w czary? Wierzysz w skuteczność magii?", człowiek ten z oburzeniem by zaprzeczył. Stawiam sto do jednego, że człowiek ów nigdy o tym nie słyszał i że wszystko uważa za nonsens, w skrytości ducha jednak głęboko w to wierzy niczym mieszkaniec dżungli. Atoli opinia publiczna wie na ten temat bardzo niewiele, wszyscy są bowiem przekonani, że takie przesądy zostały już dawno temu wykorzenione w naszym oświeconym społeczeństwie i że powszechnie przyjęło się zachowywać w taki sposób, jak gdyby nikt o tym nigdy nic nie słyszał, o wierze w to nie wspominając.
Ale tu nic nie przeminęło - nawet podpisywany krwią pakt z diabłem. Powierzchownie rzecz biorąc, można by uznać, że wszytko uległo zapomnieniu, w środku jednak nic nie zginęło. Zachowujemy się niczym ów murzyn z południowego zbocza Mt. Elgon, z którym przeszliśmy kawałek drogi w buszu. Doszliśmy do miejsca, gdzie ścieżka się rozwidlała - jedna odnoga prowadziła do całkiem nowej, bardzo ładnej (jako dom) pułapki na duchy wzniesionej w pobliżu jaskini, w której człowiek ów mieszkał razem z rodziną. Spytałem go, czy to on zbudował tę chatę. zaprzeczył, zdradzając wielkie oznaki podniecenia, twierdząc, że to dzieci robią takie "zabawki" (w Afryce Zachodniej zwane "jou-jou"). Po czym kopniakiem rozwalił całą budowlę.
Dokładnie na tym polega reakcja, jaką możemy obserwować także u nas. Zewnętrznie jesteśmy ludźmi cywilizowanymi, ale wewnątrz każdego z nas tkwi prymityw. Jest w człowieku coś, co w żadnym wypadku nie zamierza zdradzić swych początków, jest też i coś, co chciałoby być pod każdym względem ponad to."

"Nie sposób rozwiązać tego problemu na poziomie zbiorowym, ponieważ masa nie ulega zmianie, jeśli nie zmieni się indywiduum. Nie wolno mu przy tym narzucać nawet najlepszego rozwiązania, bo jest ono przecież aż nazbyt dobre, gdy wiąże się w indywiduum z naturalnym procesem rozwoju. Rozpaczliwe byłoby zatem przedsięwzięcie polegające na tym, że nastawiamy się na zbiorowe recepty i środki. Naprawa powszechnego zła zaczyna się od indywiduum, a i to tylko wtedy, gdy to ono samo obarcza się odpowiedzialnością, a nie, gdy inni to czynią. Oczywiście, możliwe jest to tylko w stanie wolności, nie pod panowaniem przemocy, niezależnie od tego, czy sprawuje ją samozwańczy tyran czy osobnik wybrany przez motłoch."

Ponownie arcywartościowa pozycja z jednej strony i arcytrudna, a miejscami nudna z drugiej.

Raczej dla pasjonatów twórczości Junga.

Dla pozostałych pełna garść wartościowych cytatów:

"Archetyp to nie tyle problem naukowy, ile raczej bezpośrednia i pilna kwestia higieny psychicznej. Nawet gdybyśmy nie mieli żadnego dowodu na istnienie archetypów, nawet gdyby wszyscy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
43
43

Na półkach: ,

Ocena za treść: 10/10.
Ocena za wydanie: 5/10.

Wydanie wyłącznie w okładce miękkiej w wersji - uwaga - bez redakcji. Powtórzę. Wydanie BEZ REDAKCJI. Jak można dzieła tego kalibru, przełomowego w dziedzinie psychologii, spisanego przez jednego z największych jej specjalistów nawet nie dać nikomu do przeczytania po przetłumaczeniu przez tłumacza? Czyście tam w tym wydawnictwie na łeb upadli? Literówki co kilka stron, niepoprawna odmiana słów. Widać tłumacz pracował ciężko i do późna, wykonał robotę dobrze, ale na bogów i wszelką ambrozję z ich stołów, gdzie korekta tekstu?! Jakby brak twardej okładki, jedwabnej zakładki i mandali wciśniętych gdzieś w środku książki bez ładu i składu nie był wystarczającym bluźnierstwem. Ludzie, opamiętajcie się.

A teraz o samej treści. Tak jak w przypadku Czerwonej Księgi, tak i tutaj jest ona wybitna i wielce wartościowa. Porusza czytelnicze zrozumienie tego, kto obłoży ją swoim wzrokiem, tłumaczy zjawiska, które uznane zostały przez nas od dawna za wyjaśnione w inny, lepszy sposób. A później tłumaczy też dlaczego ten sposób wydaje mi się lepszy i czemu wcale takim nie jest. Coś niebywałego.

Trudno streścić kilkaset stron, gdy każda ich garść mogłaby sama w sobie być podstawą do recenzji. Treść jest soczysta i zostaje między zębami. Polecam zarówno tym, którzy wcześniej zetknęli się już z Jungiem (analiza pojęć z jego teorii zostaje popchnięta tu dalej lub po prostu inaczej, w innym kierunku) jak i czytelnikom Zaratustry - do części rozważań właśnie punktem wyjściowym jest postać proroka jak i tego, który go sprowadził. Temat nieświadomości zbiorowej był dla mnie równie interesujący co zagadnienie archetypów. Przyznam, że sięgnąłem po tą pozycję w celu odkrycia czegoś, co dawniej pokazywał mi popularny wówczas "enneagram", a dostałem coś nieco innego, jednak zdecydowanie mocniejszego. Książka na więcej niż raz, nie tylko dlatego, że jest dobra, ale i dlatego, że jej zrozumienie nie jest jednoznaczne. Wiele zależy od doświadczenia czytelnika i tego, co jest z niej w stanie wynieść.

Boleję nad jakością wydania, o wydawnictwie KR nigdy wcześniej nie słyszałem i wiem już, dlaczego się o nim nie mówi. Wstyd.

Ocena za treść: 10/10.
Ocena za wydanie: 5/10.

Wydanie wyłącznie w okładce miękkiej w wersji - uwaga - bez redakcji. Powtórzę. Wydanie BEZ REDAKCJI. Jak można dzieła tego kalibru, przełomowego w dziedzinie psychologii, spisanego przez jednego z największych jej specjalistów nawet nie dać nikomu do przeczytania po przetłumaczeniu przez tłumacza? Czyście tam w tym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
179
27

Na półkach:

Bardzo ważna, kanoniczna pozycja, do tego ciekawa i w lepszym tłumaczeniu!

Bardzo ważna, kanoniczna pozycja, do tego ciekawa i w lepszym tłumaczeniu!

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    701
  • Przeczytane
    110
  • Posiadam
    39
  • Psychologia
    14
  • Teraz czytam
    12
  • Chcę w prezencie
    6
  • Ulubione
    4
  • Filozofia
    3
  • Do kupienia
    3
  • Antropologia
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Archetypy i nieświadomość zbiorowa


Podobne książki

Przeczytaj także