W cieniu Sheratona
- Kategoria:
- literatura piękna
- Wydawnictwo:
- Warszawska Firma Wydawnicza
- Data wydania:
- 2011-11-02
- Data 1. wyd. pol.:
- 2011-11-02
- Liczba stron:
- 162
- Czas czytania
- 2 godz. 42 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-7805-089-6
- Tagi:
- anglia emigracja igebski sheraton hotel praca
Ciężkie jest życie emigranta.
Jurek, Ewelina, Rafał i Ania wyjechali do Anglii w poszukiwaniu pracy. Świat, który tam zastali, daleki jest od ideału.
Czy związek Rafała i Ani przetrwa? Czy czterdziestoletni Jurek odważy się na miłość? I czy – jeśli już to zrobi – pozostawione w kraju demony przeszłości nie upomną się o swoje?
Życie emigranta jest nie tylko ciężkie, ale i niezmiernie interesujące…
Miejscami wesoła, miejscami wzruszająca książka Ireneusza Gębskiego W cieniu Sheratona kreśli realistyczny obraz polskiej emigracji zarobkowej w Anglii. Sprawdź, jak tysiące Polaków za granicą żyje, pracuje, bawi się.
I kocha.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 23
- 19
- 7
- 3
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
Cytaty
Złośliwi mówili, że intelektualny poziom Dżejdżeja sytuował się gdzieś w granicach trzeciej klasy szkoły podstawowej, a ponieważ umysł Berniego oscylował wokół podobnego przedziału, ściślej zaś rzecz ujmując, jakieś dwie klasy niżej, to łatwo znajdowali ze sobą wspólny język.
Opinia
Dzisiaj zabiorę Was w podróż do Anglii...
Żyłam w Anglii 3 lata i 3miesiące. Wróciłam do Polski w grudniu 2008 roku. Dlaczego Wam o tym piszę? Bo poczułam się jakby ta książka była właśnie o mnie. Opowiada ona o rodakach, którzy wyjechali do Anglii za pracą, którzy próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości i w niej żyć.
Jurek i inni pracują w restauracji i hotelu Sheraton. Kiedyś dorabiałam nadgodziny na zmywaku w pizzerii Papa John's. Jejku, jaka to była straszna i ciężka praca i te NEVER-ENDING stosy brudnych talerzy. Brrr;) Więc naprawdę potrafię się wczuć w przeżycia tych postaci.
Czytając o ich codzienności, o pracy, domu, odrzuconych miłościach odbiorca zdaje sobie sprawę, że ten utwór jest bardzo realistyczny.
Przygody bohaterów są typowe dla tych, jakie przeżywają nasi rodacy żyjący za granicą i są bardzo ciekawe. To wyjątkowo interesująca lektura dla kogoś, kto nigdy nie przebywał za granicą w celach zarobkowych. Można się przekonać, że życie w UK to nie piękny, niekończący się sen, ale i harówa i normalność i trwanie.
Rzeczywistość bohaterów jest momentami zabawna, czasami zmusza nas do refleksji nad światem, ludźmi, nowym otoczeniem, radzeniem sobie z przeciwnościami losu. Książka ukazuje jak nasza egzystencja potrafi się zmieniać, nic nie jest na stałe i na zawsze. Życie w każdym momencie potrafi nas zaskoczyć, a my musimy starać się do niego dostosować tak, żeby przeżyć, aby udało się płynąć z nurtem, żeby jakoś sobie poradzić. Dostrzegłam tutaj ulotność, należy się cieszyć każdym momentem, bo życie składa się z takich migawek, obrazów, przebłysków, które żyją w nas, ogniskują, tworzą z nas od nowa kogoś innego, doświadczając od początku. Wzbogacamy się duchowo i wtedy jeszcze bardziej doceniamy dni pełne beztroski.
Spotykamy się tutaj z wieloma angielskimi słówkami typu: staff, landlord, Primark (coś jak Pepco), shift, part-time, supervisor i wiele innych, które przyprawiały mnie o uśmiech. Teraz, po latach, wspominałam je z rozrzewnieniem.
Brakuje mi czasami Anglii, także jej dziwności, odmienności i konserwatywności. Wszystko to jest właśnie opisane w książce. Pamiętam lewostronny ruch i uczucie, że ZARAZ ZWARIUJĘ!!!, w momencie kiedy wjeżdżałam po raz pierwszy na angielskie rondo i wszystko wydawało się być pod prąd.
Zadziwiały mnie automaty we "flatach", które włączają prąd, kiedy wrzucisz monetę. Włożysz funta - to prąd jest, nie włożysz - to lodówka pływa i przewracasz się w ciemności.
Konserwatyzm Anglików możemy dostrzec patrząc na:
-dwa krany z lodowatą i wrzącą wodą (i za tym zdecydowanie jednak nie tęsknię!)
-gniazdka i wtyczki z trzema bolcami.
Wielka Brytania różni się wieloma rzeczami i zjawiskami od Polski, choćby tym, że wszędzie czuć zapach oleju z barów fish&chips (o dziwo niektórzy go lubili !???!).
Morze Północne w Skegness, czy Morze Irlandzkie w Blackpool są przepiękne, ale diametralnie inne od naszego Bałtyku - odmienny zapach i kolor.
Co mnie urzekło, to spostrzegawczość autora. Potrafił on umiejętnie wyłuskać różnice w zachowaniu i kulturze Polaków i Anglików. Polak musi się pokazać, zaszpanować zachowaniem, przechwałkami, autem, sposobem na życie. Oczywiście nie wszyscy tacy są, nie myślcie, że kieruję się stereotypami, ale piszę jak mniej więcej zobrazował to autor i jak ja dostrzegłam to również żyjąc na granicą. Anglicy w tym czasie (z pewnością nie wszyscy) podśmiewają się w duchu z tych zachowań. Pamiętajmy jednak, że wyspiarze wychowali się w lepszych warunkach finansowych, niż my, więc trudno im się wczuć w nas i zrozumieć polską pogoń za pieniądzem. Wiele osób w naszym kraju, bez pracy i perspektyw ledwo wiązało koniec z końcem, a gdy dorwali za granicą troszkę "grosza", to musieli się poczuć lepiej, chcieli się podnieść na duchu, pokazać, że jeszcze coś mogą i umieją zrealizować własne plany. Więc niektórzy lubią pokazać - że im się udało, że się dorobili, że są ludźmi sukcesu. Nie oszukujmy się każdy czuje się lepiej mając więcej, niż mniej pieniędzy. Jest to dla nas wielka różnica: wewnętrznie zestresowana, zastraszona rzeczywistością i tym co będzie jutro osoba, gdy zdobędzie pieniądze zaczyna się relaksować, psychicznie wzdychać z ulgą, uśmiecha się i cieszy jak "głupi do sera" do słońca, do czegokolwiek, naprawdę nie potrzeba mieć powodu, by w środku czuć się uskrzydlonym. Niby pieniądze szczęścia nie dają, ale bez nich jest o wiele ciężej. Znam to z autopsji. Nie ma się więc co dziwić, że rodacy za granicą szaleją - samochód musi być, lepszy flat musi być, rower?- a fuj, spacer piechotką?- be! Tak to często niestety jest z Polakami. Poza granicami kraju, gdy nikt na Ciebie nie patrzy, nie ma rodziny, rodziców, którzy pouczają i strofują, puszczają im hamulce, zachowują się karykaturalnie.
" Pytanie tylko, komu pokazać? Anglikom z całą pewnością nie można zaimponować mniej czy bardziej wysłużonym autem. Może nawet w oczy nic nie powiedzą, ale w głębi ducha uśmiechną się z politowaniem, gdy zobaczą dumnego Polaczka przemieszczającego się autem na odcinku nie większym niż pół kilometra. Pozostają jeszcze rodaczki. Tak, to prawda - wiele z nich patrzy łaskawym okiem na gościa z własną furą. Im większa i bardziej błyszcząca, tym lepiej. Jak jest jeszcze do tego niezła chata - nie musi być od razu własna - to jest więcej niż pewne, że bez trudu znajdzie się chętna do grzania w niej łóżka." str.28-29.
Dla niektórych życie za granicą jest mało swojskie, jest samotnością, ale zarazem zapewnia ono finansową stabilność, nawet pomimo pracy poniżej swoich kwalifikacji. Dlaczego magistrzy i doktorzy są osobami sprzątającymi, czy pomocą kuchenną? Bo dobrze zarobią w Anglii, bo ojczyzna nie jest niestety im w stanie zapewnić pewności finansowej i dobrobytu. W Polsce jest pogoń za wyższym wykształceniem, ale nikt nie zapewnia absolwentom pracy. W Anglii większość ma wykształcenie średnie, lub zawodowe i zarabia godnie, istnieje poszanowanie dla każdego zawodu. I sprzątaczka i kierownik mogą żyć spokojnie i jeszcze sobie coś odłożyć, zaoszczędzić. Jakie to przykre, że takie realia nie panują i w naszym kraju.
Wychodzi tutaj także i prawda o naszym narodzie, o polskiej nietolerancji. Rodacy źle mówią o homoseksualistach: "Pedale Pieprzony", o hindusach i Turkach mówią "ciapaty" lub "brudas" - co dla mnie do dziś jest totalnym szokiem, objawem chamstwa i braku poszanowania innego człowieka. Potrafią także marudzić, chociaż jest im dobrze, "strzelać fochy" na każdego, kłócić się, złorzeczyć. Ale spotykamy się również z tym, że mogą nawzajem o siebie zadbać, wesprzeć się w tęsknocie i trudnych chwilach, pocieszyć. Jest wiele tych obrazów do odkrycia...
Język utworu jest bardzo przystępny, ale nie można mylić go z prostym. Wkrada się nawet zdanie typu: "Po co zatem eskalować własne animozje?" Czułam, ze tekst był pisany męską ręką, konkretnie, bez owijania w bawełnę, bez podchodów i ozdobników.
Utwór jest bardzo intrygujący, czyta się go szybko, wciąga od początku, a odbiorca chce wiedzieć CO BĘDZIE DALEJ???
Jak to wspaniale, że ktoś porusza te interesujące tematy, ponieważ osób wyjeżdżających do UK było i jest ciągle sporo. Są oni w różnym wieku, z odmiennym wykształceniem i doświadczeniem. można ich dostrzec na wyspach niemalże wszędzie i bez problemu odróżnić - jakbyśmy mieli wypisane na czołach: POLAK. Bardzo interesujące jest to, że wielu z nas lepiej czuje się na wyspach, niż w ojczystym kraju. Tam nie jesteśmy oceniani przez otoczenie (sąsiedzi, rodzina, znajomi). W Polsce chodząc po ulicach można zauważyć, iż większość osób się na Ciebie patrzy, mierzy, ocenia (zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, gdzie każdy zna każdego). W Anglii nie dostrzega się tego wcale. Dzięki temu osoba zachowuje się bardziej naturalnie, brak w niej sztuczności i myśli typu: CO LUDZIE POWIEDZĄ JAK WYJDĘ NA SPACER W DRESACH?
Nigdzie w książce nie jest wspomniane, że miejscem, w którym odbywa się akcja jest Blackpool, ale po nazwach "Pleasure Beach" ( w którym się wspaniale bawiłam) i po Rollercoster Pepsi Max Big One - KLIK - (na którym zjeżdżałam i ze strachu o mało nie umarłam), domyśliłam się tego sama. Zabawiłam się więc w detektywa i rzeczywiście znalazłam hotel Sheraton w Blackpool. Musiałam się upewnić, po prostu musiałam - sami wiecie z pewnością jakie to uczucie, kiedy znajdziecie jakąś wzmiankę o miejscu w którym kiedyś byliście i które Was zachwyciło - tak było właśnie ze mną i Blackpool, a także wieloma innymi miejscami w Anglii.
Osobiście dziękuję autorowi, że zabrał mnie z powrotem chociaż na chwilę myślami do UK. To była piękna, nietuzinkowa, a zarazem zwyczajna, słodko-gorzka podróż. Opowieść o życiu, sensie istnienia, o trwaniu, o dążeniu do spełnienia i szczęścia. Trzeba tylko potrafić to w niej odnaleźć. Książka szalenie mi się podobała i polecam ją z czystym sercem każdemu!
Opinia dostępna także w Czytelni:
http://basiapelc.blogspot.com/2013/10/w-cieniu-sheratona-ireneusz-gebski.html
Dzisiaj zabiorę Was w podróż do Anglii...
więcej Pokaż mimo toŻyłam w Anglii 3 lata i 3miesiące. Wróciłam do Polski w grudniu 2008 roku. Dlaczego Wam o tym piszę? Bo poczułam się jakby ta książka była właśnie o mnie. Opowiada ona o rodakach, którzy wyjechali do Anglii za pracą, którzy próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości i w niej żyć.
Jurek i inni pracują w restauracji i hotelu...