rozwińzwiń

Le Morte Darthur

Okładka książki Le Morte Darthur Thomas Malory
Okładka książki Le Morte Darthur
Thomas Malory Wydawnictwo: Wordsworth Editions klasyka
Kategoria:
klasyka
Tytuł oryginału:
Le Morte Darthur
Wydawnictwo:
Wordsworth Editions
Data wydania:
2015-01-01
Data 1. wydania:
2015-01-01
Język:
angielski
ISBN:
9781853264634
Tagi:
legendy arturiańskie romans rycerski opowieści okrągłego stołu rycerstwo
Średnia ocen

7,8 7,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,8 / 10
13 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
706
681

Na półkach: , ,

[Przeczytane w edycji Helen Cooper na podstawie rękopisu z Winchester, z uwspółcześnioną pisownią]
Nareszcie zmogłam w jednym kawałku całe pomnikowe dzieło Malory'ego, książkę-węzeł, zwieńczenie arturiańskiej tradycji średniowiecznej, fundament większości współczesnych arturiańskich retellingów. (Chociaż mówiąc "całe", trochę oszukuję, bo Helen Cooper poskracała tekst w niektórych miejscach, pozbywając się niektórych dygresyjnych epizodów - czego trochę żałuję - i niektórych powtarzalnych opisów turniejów - czego nie żałuję wcale).
Jestem zachwycona, a najbardziej zachwyca mnie to, co współczesnego czytelnika może właściwie łatwo odrzucić, tj. fakt, że "Le Morte Darthur" nie jest powieścią, tylko mieszanką kroniki i romansu, z czego wynika m.in. epizodyczna struktura oraz przeniesienie psychologii postaci na płaszczyznę czynów i słów, a nie myśli i wewnętrznych monologów. Przypomina mi się to, co John C. Reilly powiedział o swojej roli w "Pentameronie" - że kiedy w baśni postać się odzywa, to naprawdę ma coś do powiedzenia, zawsze jest to znaczące i doniosłe. To samo jest prawdą w przypadku "Le Morte Darthur". Zero smalltalku jak u niektórych współczesnych pisarzy (tak, Lawhead, na ciebie patrzę).
Sam styl Malory'ego jest zresztą cudowny i każde uwspółcześnienie składni czy, co gorsza, tłumaczenie na inny język musi się wiązać z nieuniknioną stratą tego archaicznego czaru.
Księga o Tristramie, mocno przez Cooper przycięta, jest jednak, przyznaję, ciężkostrawna, a sam bohater nie budzi mojej sympatii. Przychylam się ku hipotezom niektórych badaczy, wedle których Tristram jest w rzeczywistości antybohaterem, nieudaną podróbą Lancelota (T.H. White by się zgodził, pamiętam, że w 3. albo 4. tomie swojego cyklu opisał Tristrama jako pozera i hipokrytę). Sam Lancelot wyraźnie był ulubioną postacią Malory'ego - i choć próby wybielenia go są czasem szyte trochę grubymi nićmi*, to jest przedstawiony w taki sposób, który budzi mój podziw i zainteresowanie, a nie nudę lub zgrzytanie zębów, jak w większości innych tekstów, tak średniowiecznych, jak współczesnych. Doceniam nawet złożony i ewoluujący portret Gawena, który zaczyna jako dosyć wredny typek, by z wiekiem nabyć rozsądku (przynajmniej dopóki nie zaćmi go żądza zemsty). Koncentracja Malory'ego na waśniach rodowych, będąca odbiciem czasów, w jakich przyszło mu żyć (wojna Dwóch Róż),nadaje opowieści nowy ton, w który rzadko uderzają nowsze teksty. Z uwagi na to wszystko i na olbrzymie znaczenie tekstu dla całej tradycji arturiańskiej, wstyd nie dać 10/10.

*Oto jak Malory pisze o nakryciu Lancelota w komnacie Ginewry, które było początkiem końca Okrągłego Stołu: "[...] as the French book saith, the Queen and Sir Lancelot were together. And whether they were abed or at other manner of disports, me list not thereof make no mention, for love that time was not as love is nowadays".

[Przeczytane w edycji Helen Cooper na podstawie rękopisu z Winchester, z uwspółcześnioną pisownią]
Nareszcie zmogłam w jednym kawałku całe pomnikowe dzieło Malory'ego, książkę-węzeł, zwieńczenie arturiańskiej tradycji średniowiecznej, fundament większości współczesnych arturiańskich retellingów. (Chociaż mówiąc "całe", trochę oszukuję, bo Helen Cooper poskracała tekst w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
385
250

Na półkach: ,

Księga pełna szalenie interesujących opowieści.

Księga pełna szalenie interesujących opowieści.

Pokaż mimo to

avatar
353
11

Na półkach: ,

Chyba każdy zna legendę o Królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu. Ta niesamowita opowieść wpisała się już w światowy kanon. Lancelot z Jeziora, Ginewra, Morgana le Fay czy Merlin – to postacie, których nie trzeba przedstawiać. Czy da się powiedzieć o nich coś więcej? Czy obraz wykreowany przez masową kulturę jest tym „jedynie słusznym”? Okazuje się, że to co wszyscy znamy jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, niewielką cząstką bardzo złożonej legendy. Swoją recenzję "Le Morte d’Arthur" kieruję przede wszystkim do osób znających w znacznym stopniu temat Okrągłego Stołu. Będzie w niej dużo spoilerów jak również nawiązań do innych dzieł spad znaku legend arturiańskich. Żeby jak najpełniej wyrazić swoją myśl zamierzam nie tylko opisać dzieło Malorego, lecz również porównać je z innymi tytułami arturiańskimi.

Autorem "Le Morte d’Arthur" jest sir Thomas Malory. Romans powstał w drugiej połowie XV wieku, kiedy to Malory przebywał w więzieniu za liczne występki. Właśnie w więziennej celi zrodziła się najsłynniejsza kompilacja dziejów o królu Arturze. Sir Thomas opierał się głównie na zapiskach angielskich oraz francuskich, wtrącając oczywiście (jak każdy pisarz) swoje trzy grosze. Niech wolno mi będzie napisać, że przed lekturą tego dzieła zalecam zapoznanie się ze „Światem Króla Artura” Sapkowskiego. Ten tekst wyjaśni nam wiele na temat samej legendy, jej walijskich korzeni jak również kompleksowo opisze ważniejsze postaci. Dodatkowo zostaniemy uraczeni autentycznymi wstawkami z historii Brytanii. Wracając do głównego wątku.

Na polskim rynku nie istnieje przetłumaczona na nasz ojczysty język wersja książki. Swoje spostrzeżenia oparłem na edycji Signet Classics, pisanej uwspółcześnionym angielskim. Reedycja pod patronatem Keitha Baines’a. Pełny tytuł brzmi – "Le Morte d’Arthur, King Arthur and the legends of the Round Table". Tytuł jest tu bardzo znaczący. Znaczna część książki zawiera opis przygód Rycerzy Okrągłego Stołu. Postacie kanoniczne jakby schodzą na drugi plan (oprócz Lancelota). Edycja SC charakteryzuje się prostym językiem, czyta się ja szybko i przyjemnie. Tylko kilka razy musiałem sięgnąć po słownik w celu sprawdzenia np. części kobiecej garderoby czy zwrotów, które wyszły już z powszechnego użycia. Tekst podzielony jest na osiem części, jak w oryginale. Wstęp przybliża nam ideę legendy (w podobny sposób jak esej Pana Sapkowskiego). W gratisie, na końcu mamy spis najważniejszych postaci. Co natomiast prezentuje środek? Zacznę może od tego co mnie rozczarowało. Postać Merlina, wielkiego czarodzieja. Merlin już na 50 stronie romansu kończy swoją egzystencję (na 532 strony!). Pozostawia to wielki niedosyt, czarodziej po prostu prorokuje co 5 minut i to w zasadzie wszystko. Morgana le Fay, największa zołza legendy według mnie opisana jest jak złośliwy chochlik sikający do mleka – niby źle robi ale i tak nic jej nie wychodzi. Morgana jest zła, bo jest zła. Nie ma żadnej logicznej motywacji. Tak samo jest z Mordredem (w tej wersji jest on synem Morgause, przyrodniej siostry Artura oraz samego króla). Po narodzinach egzystuje on po prostu na dworze ojca. Prawie nic nie robi. Uaktywnia się tylko 30 stron przed końcem książki ażeby doprowadzić do upadku królestwo. Dlaczego? Bo tak. Bo musi i koniec. Tu właśnie wkracza do akcji drugi zgrzyt. Przeznaczenie. Bohaterowie legendy od początku wiedzą co ich czeka i nie mogą tego uniknąć. Wszystko jest z góry zaplanowane (inaczej jak u np. Eddingsa, gdzie mimo, że istnieje Proroctwo i wiadomo co się wydarzy to Wielka Bitwa Dobra ze Złem stoi pod znakiem zapytania). Merlin na początkowych kartach książki prorokuje Arturowi zdradę Lancelota i Ginewry, rozwalenie królestwa przez Mordreda itp. Artur to wszystko wie. Mimo to zachowuje się jakby w momencie głoszenia przepowiedni był zupełnie głuchy. Podczas wyprawy po świętego Graala, z góry wiadomo, że nikt inny tylko Galahad dostąpi zaszczytu jego odnalezienia. Cały dwór to słyszy. Mimo to wszyscy wyruszają na jego poszukiwania. Ekonomiczniej byłoby posłać tylko samego zainteresowanego. Kolejnym rzeczą, nad którą trochę boleję jest oszczędność opisów. Jeśli coś ma się zdarzyć to się zdarzy bez zbędnej paplaniny. Uther zakocha się w Igranie, zabije Gorloisa, prześpi z jego żoną a 9 miesięcy później na świat przyjdzie Artur – a w wszystko na raptem 10 stronach! We "Mgłach Avalonu" autorstwa Marion Bradley, zajmuje to ok. 100 stron. Autorka zręcznie wykorzystała taką lukę tworząc własną interpretację. "Mgły" są epicką powieścią, natomiast "Le Morte" czyta się jak podanie/legendę.

Do plusów romansu należy zaliczyć opisy rycerskich wypraw oraz przedstawienie rycerskiego kodeksu. Malory stworzył wyidealizowany obraz średniowiecznego rycerza, który nigdy nie istniał. Ale jakiż piękny to obraz! Honor oraz dotrzymywanie danego słowa to rzeczy święte, nienaruszalne. Mimo to przygody te są nieco sztampowate. Typowy scenariusz wygląda następująco (miałem nieodparte wrażenie, że czytam scenariusz XV wiecznej gry RPG): Rycerz w Poszukiwaniu Przygody wjeżdża na swym rumaku do Lasu (zawsze w pobliżu jest jakiś las). Za niemal każdym drzewem czai się jakaś dama z questem (pisownia oryginalna). Ów dama zleca rycerzowi zadanie:
- ubicia Złych Rycerzy
- ubicia Wielkiego Złego Rycerza ze świtą
- odzyskania Magicznych Przedmiotów, które uleczą jej ukochanego
- uratowania jej od pohańbienia, gdyż goni ją Występny Rycerz
- okazjonalnie zdarzają się niemoralne propozycje
Rycerz wykonuje zadanie i otrzymuje Wielką Nagrodę. W Brytanii króla Artura panuje też zwyczaj odpoczywania przy studniach (rosną one jak grzyby po deszczu co 5 metrów). Następnie należy się rozebrać, przywiązać konia i zdrzemnąć. Zostanie się wtedy okradzionym i można śmiało szukać zemsty. Nie zliczę ile razy tak się stało. Kilka razy musiałem odkładać książkę w celu uspokojenia napadów śmiechu. Szczególnie podczas wypraw po Świętego Graala. Przygoda Sir Borsa w zamku z 12 dwórkami jest według mnie majstersztykiem. Ogólnie księga z Sangrealem została napisana tylko i wyłącznie pod postać Galahada, idealnego rycerza. Autorami tej opowieści byli zakonnicy, nic dziwnego że wzywanie Boga co chwilę jest na porządku dziennym. Mimo mojego trochę kpiarskiego tonu, przygody rycerzy Okrągłego Stołu bardzo mi się podobały. Były miłą odskocznią od znanego już kanonu. Najtrudniej czytało mi się Księgę Sir Tristana (tak tak, tego od Izoldy). Rycerskie wartości osiągają tu apogeum i prowadzą do absurdalnych sytuacji, zupełnie pozbawionych logiki. Najprzyjemniej natomiast wspominam Księgę Świętego Graala, przygody Sir Garetha oraz Sir Lancelota.

Retellingiem "Le Morte" jest dzieło Terence’a White’a "Był sobie raz na zawsze król". Autor wiernie trzyma się oryginału, oczywiście dodając coś od siebie. Postać Lancelota zostaje gruntownie przebudowana. Wypada to naprawdę wyśmienicie. Tak samo jak Bradley we "Mgłach", tak i White wykorzystuje lukę w tekście Malorego. Cały pierwszy tom poświęcony jest magicznej edukacji Artura pod czujnym okiem Merlina. Kolejne tomy w miarę trzymają się pierwowzoru. Natomiast nowatorskie podejście do tematu prezentuje Bradley w swoich "Mgłach Avalonu". Opowiada historię Camelotu z perspektywy kobiet z otoczenia króla Artura. Idealnie łączy wątki chrześcijańskie z pogańskimi, główny trzon historii z własną interpretacją opartą na walijskich korzeniach legendy. Według mnie jest to najlepszy retelling legendy arturiańskiej zawierający wszystko co tylko możliwe. Na szczególną uwagę zasługuje podejście do Merlina oraz Pani Jeziora – nie są to konkretne osoby tylko tytuły. W powieściach White’a i Bradley bohaterowie zostali wyposażeni w duszę. Morgana i Mordred działają z określonych pobudek, nie są źli bo tak.

Wracając do dzieła Malorego. Autor niezwykle skrupulatnie skupia się na turniejach rycerskich. Jest to bardzo ważną częścią życia codziennego. Praktycznie przy każdej okazji jak również przy jej braku, królowie urządzają turnieje. Nie powiem żeby autor górnolotnie to opisywał (może to wina uwspółcześnionego języka?). Opis ogranicza się do napisania, który rycerz spadł z konia podczas szarży i ile czasu później walczyli na miecze. Rycerze równie chętnie ścinają głowę zwykłemu oponentowi co śmiertelnemu wrogowi. Odrąbywanie głowy jest na porządku dziennym ażeby później iść zjeść w spokoju kolacje. Kilka razy zdarzyło się też pozbawić głowy damę czy nawet Panią Jeziora. Rozumiem, że to wszystko przedstawia obyczajowość i kulturę ówczesnego świata, średniowiecznej Europy. Niemniej w XXI wieku takie zachowania wywołują podnoszenie się kącika ust.

Podsumowując, mimo tego co napisałem powyżej, uważam "Le Morte" za dzieło wybitne i warte polecenia. Stanowi ono idealne odzwierciedlenie minionych czasów (albo raczej minionych ideałów). Książkę polecam osobom zaznajomionym już z legendami arturiańskimi. Nie należy zaczynać od niej swojej przygody z Okrągłym Stołem. Lepiej przeczytać najpierw „Świat króla Artura” Sapkowskiego, „Był sobie raz na zawsze król” White’a oraz „Mgły Avalonu” Bradley. Wtedy Le Morte stanie się bardziej zrozumiałe.

Chyba każdy zna legendę o Królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu. Ta niesamowita opowieść wpisała się już w światowy kanon. Lancelot z Jeziora, Ginewra, Morgana le Fay czy Merlin – to postacie, których nie trzeba przedstawiać. Czy da się powiedzieć o nich coś więcej? Czy obraz wykreowany przez masową kulturę jest tym „jedynie słusznym”? Okazuje się, że to co wszyscy...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
366
141

Na półkach: , , , ,

Przeczytałam część "The Noble Tale of the Sangreal". Być może, gdybym nie była pod presją czasu, czytanie sprawiłoby mi przyjemność. Męczył mnie niestety nieprzystępny język połączony z przymusem szybkiego czytania.

Co warto wiedzieć, to to, że w średniowieczu Świętego Graala nie wyobrażano sobie jako konkretny przedmiot (jak w dzisiejszych filmach i książkach) lecz jako ideę. Rycerz, który posiadłby wszystkie cechy idealnego wojownika, który stałby się doskonały w swoim kunszcie, "zdobyłby" Święty Graal. Dlatego przygody rycerzy Okrągłego Stołu miały za zadanie uformować ich charakter w ten sposób, aby byli godni ujrzenia Świętego Graala. Jednak prawie każdy z rycerzy miał grzech na sumieniu, który nie pozwolił mu osiągnąć wymarzonego celu.

Prawie każdy.... :)

Przeczytałam część "The Noble Tale of the Sangreal". Być może, gdybym nie była pod presją czasu, czytanie sprawiłoby mi przyjemność. Męczył mnie niestety nieprzystępny język połączony z przymusem szybkiego czytania.

Co warto wiedzieć, to to, że w średniowieczu Świętego Graala nie wyobrażano sobie jako konkretny przedmiot (jak w dzisiejszych filmach i książkach) lecz jako...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    65
  • Przeczytane
    22
  • Posiadam
    11
  • Ulubione
    3
  • Teraz czytam
    2
  • Po angielsku
    2
  • Do posłuchania
    1
  • Graal, templariusze i takie tam
    1
  • Literatura angielska
    1
  • Wstrzymane
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Le Morte Darthur


Podobne książki

Przeczytaj także