Grisham w dobrej formie, choć społeczno-obyczajowy. Warto jeśli jest się fanem pisarza.

Grisham w dobrej formie, choć społeczno-obyczajowy. Warto jeśli jest się fanem pisarza.

Kompletnie nie sensacja, zwykłe życie, normalni ludzie, pochwała codzienności i jasno określone postawy moralne bohaterów. Próba złapania i "zapuszkowania" kawałka dzieciństwa, napisana bardzo dobrą prozą (Grisham!) co daje nam naprawdę dobrą, pozytywną książkę, bez tych wszystkich współczesnych narracyjnych fikołków i fajerwerków.

Kompletnie nie sensacja, zwykłe życie, normalni ludzie, pochwała codzienności i jasno określone postawy moralne bohaterów. Próba złapania i "zapuszkowania" kawałka dzieciństwa, napisana bardzo dobrą prozą (Grisham!) co daje nam naprawdę dobrą, pozytywną książkę, bez tych wszystkich współczesnych narracyjnych fikołków i fajerwerków.

Czytalam w oryginale. Ksiazka kompletnie nie dla mnie. Po przeczytaniu 2/3 rzucona o sciane. Kompletna nuda. Na polce: NIEDOKONCZONE.

Czytalam w oryginale. Ksiazka kompletnie nie dla mnie. Po przeczytaniu 2/3 rzucona o sciane. Kompletna nuda. Na polce: NIEDOKONCZONE.

A painted house. Można przeczytać w oryginale :)

A painted house. Można przeczytać w oryginale :)

Czyta się wspaniale. Dialogi często wprawiały mnie w śmiech, co uważam za wielki kunszt pisarski autora. W książce zaprezentowane amerykańskie południe i ciężka praca przy bawełnie. Czytając, warto zastanowić się jak dzieciństwo bogate w przygody, wpływa na postępowanie w przyszłości.

Czyta się wspaniale. Dialogi często wprawiały mnie w śmiech, co uważam za wielki kunszt pisarski autora. W książce zaprezentowane amerykańskie południe i ciężka praca przy bawełnie. Czytając, warto zastanowić się jak dzieciństwo bogate w przygody, wpływa na postępowanie w przyszłości.

To zupełnie inny Grisham, którego znamy chociażby z "raportu pelikana", ale zdecydowanie polecam - opis amerykańskiej prowincji jest tak nasiąknięty amerykańskością, że człowiek aż czuje, że się tam przenosi. W dodatku świetnie napisana.

To zupełnie inny Grisham, którego znamy chociażby z "raportu pelikana", ale zdecydowanie polecam - opis amerykańskiej prowincji jest tak nasiąknięty amerykańskością, że człowiek aż czuje, że się tam przenosi. W dodatku świetnie napisana.

Z pewnością jest to "inny" Grisham, niż, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Nie ma adwokatów, sędziów ani rozpraw. Czy jest to zatem książka, po którą warto sięgnąć? Myślę, że tak, zwłaszcza jeśli ktoś lubi jego twórczość. Jedynie mogę odczuwać lekki niedosyt z zakończenia, które jest dość otwarte jak dla mnie. Zabrakło mi także powiedzenia prawdy przez Lukea, nie tylko dziadkowi, ale wszystkim. Gdyby mój syn zginął, chciałabym o tym wiedzieć...

Z pewnością jest to "inny" Grisham, niż, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Nie ma adwokatów, sędziów ani rozpraw. Czy jest to zatem książka, po którą warto sięgnąć? Myślę, że tak, zwłaszcza jeśli ktoś lubi jego twórczość. Jedynie mogę odczuwać lekki niedosyt z zakończenia, które jest dość otwarte jak dla mnie. Zabrakło mi także powiedzenia prawdy przez Lukea, nie tylko...

Autor miło mnie zaskoczył odchodząc od swojego głównego nurtu prawniczego, pisząc książkę o prozaicznym życiu w Arkansas lat 50tych. Trochę dramatu, trochę romansu, dużo dobrej prozy.

Autor miło mnie zaskoczył odchodząc od swojego głównego nurtu prawniczego, pisząc książkę o prozaicznym życiu w Arkansas lat 50tych. Trochę dramatu, trochę romansu, dużo dobrej prozy.

Lata 50-te, prowincjonalne miasteczko w rolniczym stanie Arkansas, hektary bawełnianego puchu oraz obezwładniający upał, który wylewa się na nas z kart powieści. 7-letni Luke mieszka z rodzicami oraz dziadkami na zadłużonej farmie ukrytej wśród pól. Marzy o karierze baseballisty i tęskni za walczącym w Korei wujem Rickym. Chłopiec spędza lato ciężko pracując w polu. Jednak rodzina zdana na własne siły nie ma szans zdążyć przed jesiennymi deszczami i słotą. Jak co roku przyjmują więc pod swój dach najemych robotników : Meksykanów oraz "ludzi ze wzgórz".
Jak można się domyślać, koegzystencja obcych sobie ludzi nie może przebiegać bez spięć. Przez kilka parnych i dusznych tygodni dzieje się naprawdę wiele. Narratorem powieści jest ciekawski i trzeba przyznać, że całkiem odważny malec. Jego wszędobylstwo sprowadza mu na głowę spore kłopoty. Konsekwencje mogą dotyczyć także powodzenia zbiorów, a więc również przyszłości farmy. Co takiego zrobił Hank? Jak rozwinie się historia Kowboja? Jaki sekret skrywa rodzina z sąsiedztwa? A w końcu do czego nawiązuje tytuł książki? Przekonajcie się sami!
W tej średniej długości powieści autorowi udało się doskonale odwzorować atmosferę prowincji, małomiasteczkową mentalność, w której nie ma miejsca na prywatność, a każde zdarzenie czy wpadka stają się tematami do rozmów na kolejne miesiące. Mamy tu również doczynienia ze świetnie skonstruowanymi postaciami, nie tylko tymi pierwszoplanowymi. Właśnie to u Grishama lubię, każdy z jego bohaterów jest wielowymiarowy i bardzo autentyczny.
Bardzo, bardzo polecam Wam tę powieść! Zanurzcie się w senną atmosferę Black Oak, usiądźcie na ganku farmy czekając na wieczorne ochłodzenie, wysłuchajcie radiowego sprawozdania z meczu oraz przekonajcie się, gdzie ciekawość zaprowadzi małego Luka.

Lata 50-te, prowincjonalne miasteczko w rolniczym stanie Arkansas, hektary bawełnianego puchu oraz obezwładniający upał, który wylewa się na nas z kart powieści. 7-letni Luke mieszka z rodzicami oraz dziadkami na zadłużonej farmie ukrytej wśród pól. Marzy o karierze baseballisty i tęskni za walczącym w Korei wujem Rickym. Chłopiec spędza lato ciężko pracując w polu. Jednak...

Nie do końca wiem o czym jest ta książka. Jeśli kręci Cię słowo bawełna to zabierz się za ten tytuł... ja czekałam na rozwój akcji, a tutaj koniec książki. Niczego nie wniosła, nic nie zmieniła.

Nie do końca wiem o czym jest ta książka. Jeśli kręci Cię słowo bawełna to zabierz się za ten tytuł... ja czekałam na rozwój akcji, a tutaj koniec książki. Niczego nie wniosła, nic nie zmieniła.