Tak podchodzisz do sprawy? Że ktoś chce Ciebie tam 'oskubać'? Nie sądzisz, że otrzymujesz 'wartość'? Jeżeli nie, to tego to nie kupuj. Cena za wejście eliminuje (część, nie wszystkich niestety) maruderów, którzy z góry nastawieni są, że nie kupią.

Tak podchodzisz do sprawy? Że ktoś chce Ciebie tam 'oskubać'? Nie sądzisz, że otrzymujesz 'wartość'? Jeżeli nie, to tego to nie kupuj. Cena za wejście eliminuje (część, nie wszystkich niestety) maruderów, którzy z góry nastawieni są, że nie kupią.

Dawno temu, dzieckiem będąc, byłam na Targach Książki w Warszawie. Nie pamiętam, czy wejście było płatne i ile ewentualny bilet kosztował, bo to rodzice płacili, ale pamiętam, że książki były na Targach znacząco tańsze niż gdzie indziej, był też olbrzymi wybór, którego próżno było wówczas szukać w niewielkich regionalnych księgarniach. Wtedy wchodząc na targi "otrzymywałam wartość" - szansę promocyjnych zakupów i dostęp do książek, których inaczej mogłabym w ogóle nie zobaczyć.
Przez wiele lat na targach nie bywałam, więc nie wiem, jak kształt imprezy zmieniał się w czasie i czy jest to zmiana świeża czy dawna, ale wiem, jak Warszawskie Targi Książki wyglądają dzisiaj. Obecnie za cenę biletu mam prawo dostępu do książek w cenie wyższej, niż mogę je kupić normalnie w księgarni, nawet nie w taniej internetowej, ale w normalnej księgarni stacjonarnej z niewysokim, ale stałym rabatem dla wszystkich i nieco wyższym dla stałych klientów. Więc jaka tu jest "wartość"? Wstęp na kilka prelekcji, wymiana książek, autografy - jeśli to kogoś interesuje, to to są wszystkie atrakcje, które przedstawiają jakąś "wartość". Może jeszcze szansa przebywania w tłumie ludzi, którzy też kochają książki. Ale stoiska wystawców? Tak, chcą mnie oskubać, i to oskubać ordynarnie, bo sprzedając książkę na targach próbują na niej zarobić znacznie więcej, niż dostają ze sprzedaży w księgarni, bo sami narzucają tę samą marżę, którą normalnie biorą nie oni, a hurtownia i księgarnia. Kiedyś Targi to było święto książek, które można było kupić po naprawdę okazyjnych cenach. Dziś jest to dla mnie tylko okazja wysłuchania jakiejś prelekcji, jeśli akurat trafi się coś ciekawego i szansa zdobycia książek używanych, bo oferta antykwariatów bywa interesująca, a i na wymianie można czasem coś wyhaczyć. Natomiast książki nowe wolę kupować tam, gdzie się mnie tak nie naciąga. Wyjątkiem wydawnictwa niszowe, które trudno znaleźć gdzie indziej i za które normalnie musiałabym dopłacać za przesyłkę - tu faktycznie okazją jest możliwość bezpośredniego zakupu w cenie zbliżonej do okładkowej. Ale od głównych rynkowych graczy na targach kupować nie będę, bo nie widzę w tym nic atrakcyjnego. Nic, za dostęp do czego warto by było jeszcze dopłacić.

Dawno temu, dzieckiem będąc, byłam na Targach Książki w Warszawie. Nie pamiętam, czy wejście było płatne i ile ewentualny bilet kosztował, bo to rodzice płacili, ale pamiętam, że książki były na Targach znacząco tańsze niż gdzie indziej, był też olbrzymi wybór, którego próżno było wówczas szukać w niewielkich regionalnych księgarniach. Wtedy wchodząc na targi...