Obcy już od dawna odwiedzają Ziemię. Po co? Wiadoma rzecz dla swojego hobby- robią kręgi w zbożu. Pewnego dnia po raz pierwszy lądują w Polsce: na polu osiada spodek, wybiegają z niego ufoludki i zabierają się do robienia kręgów w zbożu.
-Co wy tu robicie?-słyszą nagle głos. To chłop Wiesiek wyszedł na pole.
Ufoludki patrzą na siebie przerażone, aż w końcu jeden z nich wydukał:
-Robimy kręgi w zbożu. W Polsce jeszcze nie robiliśmy.
Wiesiek patrzy z ukosa, myśli, myśli i pyta:
-A autostrad pobudować to byście nie mogli, hę?
Ufoludki skonsternowane, patrzą po sobie.
Nagle z nieba zaczyna sypać śnieg. Ufoludki wyraźnie zdenerwowane, wydają dźwięki przerażenia.
Wiesiek mówi: -Sorry, taki mamy klimat!
Ufoludki patrzą po sobie. Jeden mówi do drugiego:- Uciekajmy stąd, lećmy do Stanów!
Ładują się do spodka kosmicznego.
-Ej poczekajta!- krzyczy za nimi Wiesiek- To może jak autostrad nie chcecie zrobić, to może choć co innego, jedną małą rzecz?
-Co?
-Jest tako jedno reklama: „włączamy niskie ceny”. Nie dało by się tego jakoś wyłączyć? Laserem jakim palnąć czy co?
***
Naprawdę nie miałabym nic przeciwko, żeby Obcy zniszczyli niektóre, co bardziej denerwujące, wytwory naszej cywilizacji.

Obcy już od dawna odwiedzają Ziemię. Po co? Wiadoma rzecz dla swojego hobby- robią kręgi w zbożu. Pewnego dnia po raz pierwszy lądują w Polsce: na polu osiada spodek, wybiegają z niego ufoludki i zabierają się do robienia kręgów w zbożu.
-Co wy tu robicie?-słyszą nagle głos. To chłop Wiesiek wyszedł na pole.
Ufoludki patrzą na siebie przerażone, aż w końcu jeden z nich...

Gorące popołudnie. Druga połowa lipca. Bezchmurne niebo. Bezwietrznie. Trawa na łące wydaje się jakby zieleńsza. Może to przez te żar lejący się z nieba? Mały rudzielec leży w trawie i sumiennie notuje wszystko to co widzi. Marzy o tym, żeby zostać detektywem. Do jego uszu dochodzą jakby dziwne dźwięki, słychać je jakby z nieba, ale słońce praży tak mocno, że wszystko się zlewa w jasną kule. Mija dłuższa chwila i oczom młodzieńca ukazuje się intrygujący pojazd. Skąd się wziął? Z nieba? Najwidoczniej. Rudzielec czołga się w kierunku tego co widzi. Pojazd w kształcie elipsy. Na nim pełno ilustracji kolorowych kwiatów i znak pokoju. Co to ma być? Rudzielec przestał notować, ponieważ nie może oderwać wzroku od pojazdu. Drzwi się otwierają i wychodzą jakieś postacie. Hipisi? Skąd się tu wzięli Hipisi? Żar bijący z nieba pozwala tylko na dostrzeżenie kwiecistych sukni, kolorowych spodni z szerokimi nogawkami, wielkich okularów... Osób jest czwórka. Chyba jakaś rodzina. Rudzielec spostrzega coś dziwnego i przeciera oczy ze zdumienia. Oni są zieloni, to UFO! Uciec nie może, bo go zauważą więc pozostaje mu tylko cichutko leżeć. Przybysze rozpalają grilla, dmuchają basen, rozkładają leżaki. Wygląda to jak biwak. Dzieci grają w piłkę plażową i jak to zwykle w takich momentach bywa piłka ląduje obok rudzielca. Kosmici zauważają intruza i łapią szybko. sadzają na jednym z leżaków i rozpoczynają rozmowę:
- My nie jesteśmy wrogiem dla Ciebie. My chcieliśmy odpocząć. Nasza planeta jest zanieczyszczona i brudna. Tutaj jest miło spędzić wakacje. Nie mów o nas nikomu.
- Dobrze nie powiem, ale opowiedzcie mi coś więcej o Waszym świecie.

Zatem jak widać obcy nie będą chcieli nas zniszczyć. Zainteresują się Ziemią tylko ze względów turystycznych.

Gorące popołudnie. Druga połowa lipca. Bezchmurne niebo. Bezwietrznie. Trawa na łące wydaje się jakby zieleńsza. Może to przez te żar lejący się z nieba? Mały rudzielec leży w trawie i sumiennie notuje wszystko to co widzi. Marzy o tym, żeby zostać detektywem. Do jego uszu dochodzą jakby dziwne dźwięki, słychać je jakby z nieba, ale słońce praży tak mocno, że wszystko się...

Skąd pomysł, że to obcy muszą przylecieć do nas? A co, jeśli to my pierwsi będziemy obcymi- na ich planecie? Może to nie będzie świetnie rozwinięta cywilizacja inteligentnych stworzeń. Wyobraźmy sobie planetę podobną do ziemi. Tylko bez ludzi, bez cywilizacji. Spokojną, gdzie wszystko żyje ze sobą w spokoju i pewnej symbiozie. Może "inteligentne" stwożenia są tylko wybrykiem natury? Jeśli natkniemy się na jakąś zamieszkaną planetę, spotkamy tylko zwierzęta i rośliny- odmienne, ale i tak nieprzystosowane do obrony przed ludźmi.
Zapewne to środowisko zostanie zniszczone i podporządkowane władzy człowieka. Zasiedli tą planetę, jeśli tylko będzie miał szansę na niej przeżyć. To on dopuści się inwazji.

Skąd pomysł, że to obcy muszą przylecieć do nas? A co, jeśli to my pierwsi będziemy obcymi- na ich planecie? Może to nie będzie świetnie rozwinięta cywilizacja inteligentnych stworzeń. Wyobraźmy sobie planetę podobną do ziemi. Tylko bez ludzi, bez cywilizacji. Spokojną, gdzie wszystko żyje ze sobą w spokoju i pewnej symbiozie. Może "inteligentne" stwożenia są tylko...

Wierzę w kosmitów, to prawda. Ludzie mają się za pempki świata, ale nie sądzę, żebyśy naprawdę byli najważniejsi i jedyni. Jest jednak pewna gruba różnica pomiędzy mną, a typowymi osobami obawiającymi się inwazji z kosmosu. Przede wszystkim, ja się nie obawiam, ja wręcz codziennie wieczorem robię sobie seans przed oknem i wypatruję dzikich błysków pomiędzy gwiazdami, jakbym czekała na zbawienie. Wierzę w istnieje innych istot we wszechświecie, ale nie jestem w stanie uwierzyć, że istnieje w nim coś gorszego od człowieka, bo aż mnie wtedy mdli.

Zaczynę od tego, że w filmach i ksiązkach kosmici prawie zawsze są przedstawiai jako istoty, których urządzenia są o niebo nowoczesniejsze od naszych, a zestawiane jest to zawsze z tym, że mają oni dusze największego terrorysty jakiego znamy. Chyba nawet ludzie, gdyby w końcu spotkali się z życiem na innej planecie z układu słonecznego, nie byliby w stanie całego wymordować, żeby zasiedlić ją swoiskimi osobnikami. Jakby to zestawić: pewnie moglibyśmy zajść dalej bez wszystkich wojen i całego okrucieństwa, zajmowalibyśmy się wtedy czymś innym niż rozmyslaniem nad tym, jak ukarać mordercę. Mimo wszystko, nie jesteśmy aż tak zabójczymi cosiami, aby wymordować inną cywilizację. A kosmici? Żeby dojść do nowoczesności o tyle wyższej niż nasza, raczej poświęcili jej więcej czasu, którego nie marnowalli na torurowaniu siebie nawzajem. Z pewnościa można założyć, że na co dzień sa bardziej pokojowi od nas. I napadną na nas, zabiorą nam Słonice, dzień, będą na nas robić badania, upodobnią sie do nas żeby móc żyć na Ziemi i móc oddychać nie tym samym powietrzem, do którego są przyzwyczajone ich narządy. A potem zabiorą nam jedzenie i spokojnie będziemy umierać z głodu. Pewnie bardzo inteligentni ludzie w laboratoriach w to wierzą, ale ja najwidoczniej jestem głupia, i w dupę moga wsadzić sobie taką wersję wydarzeń.

Kosmici uratują nas przed katastrofą. Koniec i dwa przecinki.

Wierzę w kosmitów, to prawda. Ludzie mają się za pempki świata, ale nie sądzę, żebyśy naprawdę byli najważniejsi i jedyni. Jest jednak pewna gruba różnica pomiędzy mną, a typowymi osobami obawiającymi się inwazji z kosmosu. Przede wszystkim, ja się nie obawiam, ja wręcz codziennie wieczorem robię sobie seans przed oknem i wypatruję dzikich błysków pomiędzy gwiazdami, jakbym...

Hm. To trudne pytanie, bo tak naprawdę wszystko zależy od tego, na jakim poziomie ewolucji byliby owi najeźdźcy z kosmosu. Gdybyśmy przyjęli założenie, że są to istoty humanoidalne, które rozwijają się podobnie do ludzi, tylko różnią się wyglądem (sami wiecie: wielkie głowy, zielone ciała), to z całą pewnością że ich celem byłby podbój Ziemi. Świat pokazuje, że ludzie mają imperialistyczne zapędy i chorobliwą manię wielkości. Uwielbiają władzę. Niszczenie innych. Upajają się rządzeniem i podporządkowywaniem sobie słabszych. Gdyby więc obcy mieli podobny sposób myślenia, a pod względem technologicznym wyprzedzali nas o lata świetlne, to koniec naszej cywilizacji byłby nieunikniony. Nie bądźmy jednak pesymistami - jest bowiem inna możliwość. Owi kosmici mogą okazać się roślinkami podatnymi na nasze kiepskie warunki pogodowe, które wskutek braku śniegu w zimie po prostu uschną z rozpaczy. Nie uwłaczając glonom i planktowi, muszę stwierdzić, że nieco groźniejsze mogłyby okazać się bakterie. Przypuszczam, że pomimo swoich najlepszych intencji mogłyby nas pozabijać. Przez przypadek oczywiście. W końcu skąd mogłyby wiedzieć, że nie jesteśmy na nie odporni? Hm, ale miało być optymistycznie, więc napiszę jeszcze o moim małym marzeniu. Chciałabym, żeby najeźdźcy z kosmosu okazali się istotami, których na chwilę obecną nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić. Nie chodzi mi o wygląd czy stopień rozwoju technologicznego, raczej o sposób myślenia. Inny. Niepowtarzalny. Trudny do zrozumienia.

Hm. To trudne pytanie, bo tak naprawdę wszystko zależy od tego, na jakim poziomie ewolucji byliby owi najeźdźcy z kosmosu. Gdybyśmy przyjęli założenie, że są to istoty humanoidalne, które rozwijają się podobnie do ludzi, tylko różnią się wyglądem (sami wiecie: wielkie głowy, zielone ciała), to z całą pewnością że ich celem byłby podbój Ziemi. Świat pokazuje, że ludzie mają...

Jeśli nie, to wszystkie filmy s-f kłamią. :|
W ostatnich latach namnożyło się filmów, które mówią, że kosmici są albo dobrzy, albo chcą zniszczyć nasza planetę. Ale zanim do nas przylecą, to my ją zniszczymy. Więc się nie bójmy :)
Ja jestem pewna, że jeśli kosmici przybyliby na naszą super planetę to tylko po wodę. Może oni jej nie mają, albo, albo jesteśmy potomkami kosmitów. I nas hipnotyzują, a my im ją dostarczamy i nie doprowadzamy do konfliktów ziemia-kosmici.
Czuję poważny konflikt. Może rząd coś przed nami ukrywa? Zapowiada się super film. Reżyser? Ja. :|

Jeśli nie, to wszystkie filmy s-f kłamią. :|
W ostatnich latach namnożyło się filmów, które mówią, że kosmici są albo dobrzy, albo chcą zniszczyć nasza planetę. Ale zanim do nas przylecą, to my ją zniszczymy. Więc się nie bójmy :)
Ja jestem pewna, że jeśli kosmici przybyliby na naszą super planetę to tylko po wodę. Może oni jej nie mają, albo, albo jesteśmy potomkami...

Kolejny nudny dzień, powoli zmierzam ku drzwiom, za którymi dzieją się straszne rzeczy... Tak, tak, idę do pracy. Ale kto to? Co to za mężczyzna? Pierwszy raz go widzę. Jakiś nowy? O nie! Patrzy na mnie. Co ja mam teraz zrobić? Jest taki przystojny, nie umiem rozmawiać z przystojniakami! Nie, tylko nie to. Nie podchodź do mnie.
-Cześć, jestem Marcin, a Ty?
-Marta.
-Miło mi Cię poznać. Domyślam się, że tu pracujesz. Ja zaczynam do dzisiaj. Może masz ochotę mnie oprowadzić?
-Jasne.
(...)
-Marcin, jesteśmy już razem kilka miesięcy, a ja prawie nic o Tobie nie wiem. Dlaczego nie chcesz mówić o swojej przeszłości, rodzicach, pochodzeniu?
-Oj, Martuś. Nie wystarczy Ci, że Cię kocham?
-Nie! Chcę poznać Twoich bliskich, chcę wiedzieć o Tobie więcej. Co Ty przede mną ukrywasz?
-Jest jeszcze za wcześnie żeby o tym mówić. Będziesz się śmiała, nie uwierzysz i mnie zostawisz.
-Przecież Cię kocham. Powiedz mi co masz na myśli.
-Jestem kosmitą. Zadowolona?
-Pytam poważnie.
-Mówię poważnie.
-To niby dlaczego masz ludzką postać i po co przyleciałeś na Ziemię cwaniaczku?
-Potrafimy zmieniać swój kształt, filmów nie oglądasz? Nie tylko ja znajduję się teraz na Ziemi, niektórzy moi przyjaciele również tu są. Jeśli nic się nie zmieni to nasza planeta niedługo zniknie, a my razem z nią. Brakuje nam wszystkich surowców, jedzenia, minerałów... Przylecieliśmy tu po pomoc. Chcemy stworzyć wspólną cywilizację stworzoną z ludzi i kosmitów. Zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia. Marta, chcę mieć z Tobą dzieci!
-I gdzie wtedy zamieszkamy?
-Gdzie tylko będziesz chciała. Część z nas zostanie tu na Ziemi, a część powróci z nowymi rodzinami na naszą planetę. Będziemy sobie przesyłać najpotrzebniejsze rzeczy, surowce. Stworzymy jedną, wielką i potężną cywilizację. Co Ty na to?
(...)
-Wiesz co? Całkiem tu u Was miło. Przyzwyczaiłam się już do nowego życia. Szybko! Przyłóż rękę do mojego brzucha to poczujesz kopniaki naszego maleństwa!

Kolejny nudny dzień, powoli zmierzam ku drzwiom, za którymi dzieją się straszne rzeczy... Tak, tak, idę do pracy. Ale kto to? Co to za mężczyzna? Pierwszy raz go widzę. Jakiś nowy? O nie! Patrzy na mnie. Co ja mam teraz zrobić? Jest taki przystojny, nie umiem rozmawiać z przystojniakami! Nie, tylko nie to. Nie podchodź do mnie.
-Cześć, jestem Marcin, a Ty?
-Marta.
-Miło mi...

Co by tu najpierw zjeść? Boczek, karkówkę, a może kiełbaskę zastanawiam się przewracając mięso na ruszcie Uff...jak gorąco. Nie wiem czy grill w taki upał to był dobry pomysł biorę butelkę zimnej wody i przykładam ją sobie do policzków.
- Bo.
Co to było? odwracam się gwałtownie, lecz nie widzę źródła dźwięku Zdawało mi się.
- Bo.
Tym razem dźwięk dobiega z lewej strony, lecz i tam niczego nie widzę Chyba mam urojenia
- Bo bo!
Odwracam się ponownie i wstrzymuje oddech. Przed grillem stoi kosmita! Cały zielony, wielkości fotela. Wyglądem przypomina jajko, jednak ma dwie krótkie nóżki i długie ręce z dwoma palcami na każdej.
- Bo.
- Aaaaaaa... - wrzeszczę przerażona, cofając się gwałtownie To tylko mi się zdaje, tylko zdaje! Jezu pewnie mam udar, a to są halucynacje. To musi być udar!
- Bo - powtarza, łapiąc mnie za nadgarstek - Bo! Bo!
- Nie zabijaj mnie błagam! Wszystko tylko nie to! - drę się wniebogłosy, wymachując rękami.
- Bo - odpowiada niewzruszony.
- Co? Nie rozumiem?
- Bo!
- Bo? Co to znaczy, naprawdę nie wiem, czego chcesz! - krzyczę zdezorientowana.
- Bo - powtórzył i przez chwile mierzył mnie wszystkimi trzema oczami.
- Booooooooo! - wrzasnął ponownie, podchodząc do grilla.
- Nie wiem o co ci chodzi! Rozumiesz? Nie wiem co mam zrobić! - powiedziałam zrezygnowana.
- Booocz.
- Bocz? - upewniłam się.
- Bocz
- No dalej - zachęciłam go.
- Boo-czek!
- Co? Boczek? Chcesz boczku? - podeszłam natychmiast do grilla i zdjęłam z niego kawałek mięsa, następnie podając go przybyszowi. Włożył cały do buzi i połknął na raz.
- Bo! Czek! - krzyknął, więc zdjęłam z rusztu kolejny kawałek i mu podałam, lecz Ufolud go nie zjadł tylko odwrócił się i wybiegł z ogródka. Co to było? Chyba muszę przejść się do lekarza. A może to tylko sen, czy ja śnię?
- Booo!!! Czek!!! - usłyszałam potężny okrzyk. Odwróciłam się, a moim oczom ukazała się armia zielonych jajoludków zgromadzonych w moim ogródku.
- Booo!!! Czek!!!
No masz! pomyślałam Chyba będę potrzebowała, więcej talerzy .

Co by tu najpierw zjeść? Boczek, karkówkę, a może kiełbaskę zastanawiam się przewracając mięso na ruszcie Uff...jak gorąco. Nie wiem czy grill w taki upał to był dobry pomysł biorę butelkę zimnej wody i przykładam ją sobie do policzków.
- Bo.
Co to było? odwracam się gwałtownie, lecz nie widzę źródła dźwięku Zdawało mi się.
- Bo.
Tym razem dźwięk dobiega z lewej strony,...

Być może gdzieś w ogromnym wszechświecie, miliony lat przed powstaniem życia na Ziemi, narodziła się inteligentna cywilizacja. Oznaczałoby to, że dziś jest ona tak bardzo rozwinięta technologicznie, że bez trudu może eksplorować kosmos w poszukiwaniu jakże rzadkich form życia. Zatem jeśli udałoby im się wśród miliardów innych planet odnaleźć naszą Ziemię, to czy rozsądnie byłoby potraktowanie nas tak, jak koloniści potraktowali rdzennych mieszkańców Ameryki ? Z pewnością nie. To co nowe, musi być zbadane. Można na tym wiele skorzystać.
Jestem pewien, że istoty pozaziemskie, przybyłyby do nas po to, by zyskać jakieś cenne surowce, które w ich części wszechświata są rzadkością lub w ogóle nie istnieją. Nie musiałyby przecież pytać o zgodę.
Istnieje również prawdopodobieństwo, że Ziemia była przez nie obserwowana na długo przed powstaniem człowieka... lub też jego stworzeniem. Istnienie żywych form w postaci prostych bakterii dało im szansę na pokierowanie procesem ewolucji i utworzeniem czegoś na ich podobieństwo. Być może istoty, które niegdyś uważane były za bóstwo, są tak naprawdę naszymi stworzycielami z kosmosu. Po co mieliby to robić ? Z nudów ? Z ciekawości ? Myślę, że kierowało nimi uczucie nieuniknione w tak ogromnym i pustym wszechświecie - Samotność.
Być może kiedyś przybędą do swoich "dzieci" ukazując się w pełnej krasie i powiedzą, że jesteśmy gotowi. Gotowi na wspólne odkrywanie wszechświata.

Być może gdzieś w ogromnym wszechświecie, miliony lat przed powstaniem życia na Ziemi, narodziła się inteligentna cywilizacja. Oznaczałoby to, że dziś jest ona tak bardzo rozwinięta technologicznie, że bez trudu może eksplorować kosmos w poszukiwaniu jakże rzadkich form życia. Zatem jeśli udałoby im się wśród miliardów innych planet odnaleźć naszą Ziemię, to czy rozsądnie...