Konkurs został zakończony. Za wszystkie odpowiedzi dziękujemy!
Wybraliśmy zwycięskie prace:

ahenathon
Edyta
Bury
kamillo121
MogwaiGirl

Serdecznie gratulujemy! Z laureatami skontaktujemy się bezpośrednio.

Konkurs został zakończony. Za wszystkie odpowiedzi dziękujemy!
Wybraliśmy zwycięskie prace:

ahenathon
Edyta
Bury
kamillo121
MogwaiGirl

Serdecznie gratulujemy! Z laureatami skontaktujemy się bezpośrednio.

Konkurs zakończony.
Dziękujemy za wszystkie odpowiedzi.
Zwycięzców wyłonimy niebawem.

Konkurs zakończony.
Dziękujemy za wszystkie odpowiedzi.
Zwycięzców wyłonimy niebawem.

Nazywam się Ross Hunter i jestem chyba najlepszym reporterem śledczym na Wschodnim Wybrzeżu.Dlaczego najlepszym?Codziennie odbieram setki telefonów od różnego pokroju ludzi,którzy chcą mi sprzedać lub wcisnąć informacje lub tematy,by tylko wywołać sensację lub aferę, albo po prostu z chęci wzbogacenia się.Nie rzucam się na wszystko.Mam już swoją nagrodę Pulitzera!Ale dziś z rana zadzwonił do mnie światowej sławy lekarz-misjonarz dr Harry F.Cook i powiedział,że ma dla mnie informacje,które są warte tysiąc Pulitzerów!Umówiłem się z doktorem w małym hoteliku w Miami.Gdy wszedł do mojego pokoju rozejrzał się uważnie.
-Mam nadzieję,że jesteśmy sami,Panie Hunter?-spytał.
Przytaknąłem i jednocześnie wskazałam ręką sofę,prosząc,by spoczął. Cook usiadł,kładąc sobie na kolanach obficie wypchaną skórzaną zniszczoną teczkę.
-Cóż to za temat,którym tak bardzo chce się Pan ze mną podzielić, Panie Cook?
-Panie Hunter,czy wie Pan,co to są plemiona izolowane?
-Taaak...-odpowiedziałem.
- Otóż,nasz rząd wysłał mnie rok temu na misję medyczną do plemienia sąsiadującego z Indianami Jururei w Brazylii.Tam od tubylców dowiedziałem się o istnieniu dziwnego starca w plemieniu Jururei.Człowiek ten podobno uzdrawiał umierających przez jedno dotknięcie dłonią.
-Dr Cook,wydaje mi się,że tracę tylko swój cenny czas,słuchając takich bredni!Pan,jako przedstawiciel wysoko postawionej medycyny nie powinien rozpowszechniać takich bzdur!
-Redaktorze,to Pan jest od rozpowszechniania...Ja Panu tylko przekażę moją wiedzę i dowody na ten temat-położył delikatnie teczkę na stojącą nieopodal ławę.
Zacząłem słuchać z wielką uwagą,a doktor kontynuował:
-Pod osłoną nocy przedostaliśmy się do chaty stojącej na końcu wsi.W chacie,przy ledwo tlącym się ognisku siedział,wcześniej wspomniany przeze mnie starzec.Włosy miał siwe i długie,broda sięgała mu kolan. Na jego prawej piersi dostrzegłem wytatuowany krzyż,a na lewej dużych rozmiarów bliznę.Z blizny tej, podobnie jak z dłoni sączyła się krew. Kierowany lekarskim instynktem skoczyłem do starca, by zatamować krwawienie,ale ten pośpiesznie uniósł w moim kierunku dłoń, zatrzymując mnie w pół drogi.Usiadłem przy ognisku.Spędziłem tam trzy godziny,rozmawiając ze starcem,a zaprzyjaźnieni Indianie byli moimi wiernymi tłumaczami.Starzec pozwolił mi ściąć sobie pukiel włosów i obciąć paznokieć.Pobrałem też trochę jego krwi.Kiedy wróciłem do swojego laboratorium w Miami zrobiłem dokładną analizę włosów i paznokcia, a także przeprowadziłem badana krwi.I wie Pan co?Według moich analiz ten starzec z plemienia Jururei ma ponad...dwa tysiące lat!-Cook przesunął w moją stronę skórzaną teczkę.-Tu są szczegółowe wyniki i opis moich badań,a także tezy i przypuszczenia z nich wysnute.Do Pana należy decyzja,co z tym dalej zrobić.
Po wyjściu doktora długo gapiłem się na leżącą na ławie teczkę.Chyba dopiero po godzinie zacząłem skrupulatnie studiować jej zawartość.Włosy stanęły mi dęba.Nie mogłem pozwolić, by wyniki tych badań dostały się do mediów.Rzuciłem teczkę do kominka i rozpaliłem ogień.Tajemnica doktora Cook'a płonęła.Chyba świat nie jest przygotowany na informację,że Bóg żyje!

Nazywam się Ross Hunter i jestem chyba najlepszym reporterem śledczym na Wschodnim Wybrzeżu.Dlaczego najlepszym?Codziennie odbieram setki telefonów od różnego pokroju ludzi,którzy chcą mi sprzedać lub wcisnąć informacje lub tematy,by tylko wywołać sensację lub aferę, albo po prostu z chęci wzbogacenia się.Nie rzucam się na wszystko.Mam już swoją nagrodę Pulitzera!Ale dziś z...

A więc na początek kilka informacji. Dr Cook to archeolog i ta wiedza to od niego. Istnienie Syna Bożego Jezusa Chrystusa potwierdzają wykopaliska archeologiczne w Ziemi Świętej i on w tym brał udział, a więc wie na pewno, a Bóg Ojciec to pojęcie - postać, która pochodzi od jego syna, czyli Jezusa Chrystusa. Zresztą Biblia to nie tylko Księga Religijna, ale też historyczna i nie ma historyka bez historii religii. Religia i historia współistnieją. I ja to piszę zupełnie poważnie - bez przymrużenia oka. I jeszcze chciałam dodać, że ja uznaję tylko religie monoteistyczne, a całej reszty się boję mimo tego, że generalnie staram się być tolerancyjna i to przede wszystkim na religie.

A więc na początek kilka informacji. Dr Cook to archeolog i ta wiedza to od niego. Istnienie Syna Bożego Jezusa Chrystusa potwierdzają wykopaliska archeologiczne w Ziemi Świętej i on w tym brał udział, a więc wie na pewno, a Bóg Ojciec to pojęcie - postać, która pochodzi od jego syna, czyli Jezusa Chrystusa. Zresztą Biblia to nie tylko Księga Religijna, ale też historyczna...

-Boga nie ma!
-Przyjechałeś tu taki kawał drogi żeby mi to powiedzieć ? Mówiłem Ci już mam dowód.
Powoli dochodząc do siebie oparłem się o wilgotną ścianę piwnicy mojego własnego domu . Oboje zamarliśmy w bezruchu układając sobie w głowie sposoby w jaki rozegrać tą sytuacje. Jedyny objaw upływającego czasu to migająca świetlówka w korytarzu.
- A ja mówiłem Ci że to nie są żarty. Jeśli rzeczywiści masz dowód to jesteś żywym trupem. Wiesz ilu ludziom będzie zależeć na twojej śmierci?
- zdaję sobie z tego sprawę ale moje życie to niska cena za wiedzę która może pomóc milionom istnień.
-Kto miał racje ?
-Nikt… Tzn niektórzy byli bliżej inni dalej. To nie ma teraz znaczenia. Jedyne co musisz zrobić to ogłosić w swojej gazecie wszystkim czego doświadczysz.
-Doświadczysz?
-Tak. On Ci się ukaże
-co Ty pierd**isz Cook!
Nagle bez ostrzeżenia doktor Cook złapał Rossa za głowę i przyłożył dwa metalowe koła przytrzymywane przez jego kciuki po obu stronach w okolicy kości jarzmowej. – To nie będzie bolało – wydyszał ciężko. Ross nie mógł się ruszyć stał jak sparaliżowany czuł jak z czubka nosa powoli skapuje mu pot.
- Co robisz idioto! – wydusił przez zaciśnięte zęby z grymasem na twarzy.
I wtedy zobaczył to czego najbardziej się obawiał i odrzuciła przez całe życie. Teraz już wie i zdaje sobie sprawę, że jego życie to tylko ułamek sekundy pozbawiony sensu istnienia , zobaczył…

-Boga nie ma!
-Przyjechałeś tu taki kawał drogi żeby mi to powiedzieć ? Mówiłem Ci już mam dowód.
Powoli dochodząc do siebie oparłem się o wilgotną ścianę piwnicy mojego własnego domu . Oboje zamarliśmy w bezruchu układając sobie w głowie sposoby w jaki rozegrać tą sytuacje. Jedyny objaw upływającego czasu to migająca świetlówka w korytarzu.
- A ja mówiłem Ci że to nie są...

-Panie Hunter,dziękuję za przybycie i dyskrecję.
-Dziękuję za zaufanie,dr Cook- rzekłem,wchodząc do jego domu.
-Tak jak obiecałem,mam dla pana dowód na istnienie Boga.Oto on.
W salonie zobaczyłem dziewczynę.Na oko miała 17 lat i była w 5. miesiącu ciąży.
-To moja młodsza siostra Sofie.Jak pan widzi,jest w ciąży.Ale to nie wszystko.Sofie jest dziewicą- zrobiłem wielkie oczy,ale Cook kontynuował- Najpierw rodzice byli wściekli.Chcieli ją wyrzucić z domu,ale ona tylko płakała i przysięgała,że nigdy tego nie robiła.Mamy w rodzinie ciotkę,która jest ginekologiem.Ze 100% pewnością orzekła,że Sofie jest dziewicą.Mam też kuzyna-policjanta.Przebadał Sofie wariografem.Zadał jej mnóstwo pytań.Potwierdził,że mówi ona prawdę.Tu ma pan na to dokumenty.Teraz chyba jasne,dlaczego chronimy ją za wszelką cenę.Dziecko urodzi się w styczniu.Dziewczynka.Dostanie na imię Hope.Do tej pory pewnie ukryjemy się gdzieś na końcu świata.Gdyby coś nam się stało,proszę ujawnić te informacje.
-Ma pan moje słowo,dr Cook- zdołałem wyksztusić.

-Panie Hunter,dziękuję za przybycie i dyskrecję.
-Dziękuję za zaufanie,dr Cook- rzekłem,wchodząc do jego domu.
-Tak jak obiecałem,mam dla pana dowód na istnienie Boga.Oto on.
W salonie zobaczyłem dziewczynę.Na oko miała 17 lat i była w 5. miesiącu ciąży.
-To moja młodsza siostra Sofie.Jak pan widzi,jest w ciąży.Ale to nie wszystko.Sofie jest dziewicą- zrobiłem wielkie...

Spodziewałam się, że mi odmówi. Dr Cook, On...,sprawa takiej wagi! Hm.. .zaniemówiłam ze zdziwienia podczas gdy głos w słuchawce domagał się potwierdzenia:"więc o 20.00 w kaplicy szpitalnej?". Tak- odpowiedziałam. I już wiedziałam.po rozmowie z Nim - wiem, że żaden dowód nie jest dowodem na istnienie Boga. Gdyby taki istniał w rozumieniu ludzkim - i tak nie spełniłby swojej roli. Ludziom to nie wystarczy! Dowodem na istnienie Boga jest brak dowodu materialnego, ale fakt wiary! Co to byłby za Bóg gdyby jakiś dowód wymyślony przez człowieka miał go określać? To dlatego dr Cook zgodził się na spotkanie - bo powiedziałam, że jego dowód nikogo nie przekona, że nic nie wniesie! To jest coś co dokonuje się w nas samych! Aż boję się tego spotkania...

Spodziewałam się, że mi odmówi. Dr Cook, On...,sprawa takiej wagi! Hm.. .zaniemówiłam ze zdziwienia podczas gdy głos w słuchawce domagał się potwierdzenia:"więc o 20.00 w kaplicy szpitalnej?". Tak- odpowiedziałam. I już wiedziałam.po rozmowie z Nim - wiem, że żaden dowód nie jest dowodem na istnienie Boga. Gdyby taki istniał w rozumieniu ludzkim - i tak nie spełniłby swojej...

...i proszę Cię Boże, daj mi jakiś dowód, mały znak...tak od ponad 20 lat kończył swą wieczorną modlitwę Ross Hunter. Jako śledczy widział zbyt wiele zbrodni i krzywd, na czym cierpiała jego wiara…chciał wierzyć, ale twarde fakty kronik kryminalnych przeczyły istnieniu dobrego i sprawiedliwego Boga…jego rozmyślania zazwyczaj kończyły się tak samo…wątpliwościami…całym morzem wątpliwości…i właśnie wtedy sięgnął do kieszeni dżinsów, by odnaleźć tą dziwną wizytówkę od jakiegoś doktora…„uważaj o czym marzysz, bo jeszcze się spełni” widniało na jej awersie, podczas gdy na rewersie małą czcionką był wydrukowany nr telefonu i nazwisko…dr. Cook. Halo? Dr Cook? Tu Hunter…przepraszam za późną porę, ale czy moglibyśmy się spotkać i porozmawiać o dowodzie…jakkolwiek irracjonalnie to brzmi? Może za kwadrans w Kościele Franciszkanów?
Witam Panie Hunter…odezwał się pierwszy dr Cook, w którego wyglądzie było coś dziwnego…a zatem zdecydował się Pan – powiedział wyciągając swoją rękę w moim kierunku…a ja poczułem dziwną woń ..jakby kwiatów …chce Pan dowodu bez względu na konsekwencje…jest Pan pewien? Ton jego głosu był poważny, a mnie obleciał strach…ciągle nie podałem mu ręki…taaaak…mi się wydaje…..wyszeptałem niepewnie, gdyż słowa ugrzęzły mi w gardle…On zaś ponowił gest powitalny i wiedząc że nie ma odwrotu wyciągnąłem ku niemu swoją dłoń…To był krótki uścisk, ale gdy odzyskałem swobodę poczułem że dzieje się ze mną coś dziwnego i wtedy zrozumiałem…na mym ciele pojawiły się stygmaty…

...i proszę Cię Boże, daj mi jakiś dowód, mały znak...tak od ponad 20 lat kończył swą wieczorną modlitwę Ross Hunter. Jako śledczy widział zbyt wiele zbrodni i krzywd, na czym cierpiała jego wiara…chciał wierzyć, ale twarde fakty kronik kryminalnych przeczyły istnieniu dobrego i sprawiedliwego Boga…jego rozmyślania zazwyczaj kończyły się tak samo…wątpliwościami…całym morzem...

(dzwonek telefonu)
- Ross Hunter, słucham.
- Dzień dobry. Mam do pana ważną sprawę.
- O co chodzi, za chwilę mam ważne spotkanie.
- Jestem w posiadaniu pewnych informacji, a właściwie dowodów na istnienie Boga.
- Dobre sobie! Na istnienie szatana też ma pan dowód?
- Ja nie żartuje. Nazywam się dr Harry F. Cook, pracuję w Instytucie Badań Parapsychologicznych i kilka dni temu odkryłem coś co stuprocentowo potwierdza istnienie Boga. Nie bardzo wiedziałem co zrobić z wynikami moich badań. Chyba zdaje pan sobie sprawę jak to może wpłynąć na politykę i bezpieczeństwo całego świata?
- Kto jeszcze wie o pana odkryciu?
- Nie jestem pewny. Nikomu nie powiedziałem, nie ufam moim współpracownikom, ale mogą coś podejrzewać.
- Gdzie pan teraz jest doktorze Cook?
- W swoim biurze w Instytucie.
- Zdaje pan sobie z sprawę, że jeśli ktoś wie jest pan w śmiertelnym niebezpieczeństwie? Proszę się zamknąć w gabinecie i nikomu nie otwierać. Dowody zamknąć w sejfie, albo gdzieś dokładnie ukryć. Odwołam dzisiejsze spotkanie i będę za ok. pół godziny.
- Jak będę wiedział, że pan to pan?
- Proszę otworzyć drzwi na hasło "szatan". Gdzie znajduje się pański gabinet?
- 6 piętro, pokój nr 260.
- Dobrze, a jaki posiada pan dowód?
- Pokarzę go jak się pan zjawi.
- Doktorze Cook. To poważna sprawa. Jeśli coś cię panu stanie zanim ja dotrę na miejsce muszę wiedzieć czego mam szukać.
- To szczątki Arki Przymierza i jej zawartości. Jakiś czas temu archeolodzy odnaleźli w Jordanii kilka artefaktów i powierzyli mi do badania. To niezaprzeczalnie fragment Arki Przymierza, kamiennych tablic z Dekalogiem i laski Aarona. Dokładniej wyjaśnię to panu na miejscu.
- Proszę na siebie uważać. Zaraz będę.

(dzwonek telefonu)
- Ross Hunter, słucham.
- Dzień dobry. Mam do pana ważną sprawę.
- O co chodzi, za chwilę mam ważne spotkanie.
- Jestem w posiadaniu pewnych informacji, a właściwie dowodów na istnienie Boga.
- Dobre sobie! Na istnienie szatana też ma pan dowód?
- Ja nie żartuje. Nazywam się dr Harry F. Cook, pracuję w Instytucie Badań Parapsychologicznych i kilka dni...

Rozglądając się wokół nie mogłem pozbyć się tej niesamowitej ważnej, lecz uporczywej myśli: kto normalny umawia się na zupełnym odludziu z kimś, kto może być kompletnym wariatem?
Chyba słysząc coś tak kontrowersyjnego jak "dowód na istnienie Boga", bardziej skupiasz się na tym, by przekonywać samego siebie, "przecież to niemożliwe" niż na takich przyziemnych sprawach jak własne bezpieczeństwo. A jednak stoisz tutaj, na środku mostu, Słysząc za plecami uliczny ruch.
Cóż, zawsze miałem skłonności do dramatyzmu.
Nagle dostrzegam, ze ktoś idzie w moja stronę. Przesuwa jedna dłonią po balustradzie, co jakiś czas zerkając poza krawędź. Na szumiącą wodę.
Dziwny typ.
I wtedy czas jakby zwalnia i wszystko zaczyna dziać się na raz. Mężczyzna przystaje, kładzie drugą dłoń na ogrodzeniu i zaczyna się na nią wspinać. Obserwuję to już w ruchu, gdy pod wpływem impulsu zaczynam biec. Już po drodze dociera do mnie co ten człowiek ma zamiar robić!
Łapię go za płaszcz i ściągam z powrotem na chodnik.
- Oszalał pan?!
Mężczyzna unosi na mnie spojrzenie i się uśmiecha.
- To jest właśnie dowód.
- Co?
- Na istnienie Boga. - Zaciska dłoń na moim ramieniu. - Jest tym co w tobie najlepsze. Bezinteresownością, odwagą, tym, że nie jest ci wszystko jedno.
- Jesteś doktor Cook - szepnąłem jedynie.
Nie wiedziałem co więcej powiedzieć.
A on tylko pokiwał głową i uśmiechnął się szerzej.

Rozglądając się wokół nie mogłem pozbyć się tej niesamowitej ważnej, lecz uporczywej myśli: kto normalny umawia się na zupełnym odludziu z kimś, kto może być kompletnym wariatem?
Chyba słysząc coś tak kontrowersyjnego jak "dowód na istnienie Boga", bardziej skupiasz się na tym, by przekonywać samego siebie, "przecież to niemożliwe" niż na takich przyziemnych sprawach jak...