Konkurs został zakończony. Za wszystkie odpowiedzi dziękujemy!
Wybraliśmy zwycięskie prace:

niedźwiadek Pi
Mariola
Claf
Czarnula
Wiedenka

Serdecznie gratulujemy! Z laureatami skontaktujemy się bezpośrednio.

Konkurs został zakończony. Za wszystkie odpowiedzi dziękujemy!
Wybraliśmy zwycięskie prace:

niedźwiadek Pi
Mariola
Claf
Czarnula
Wiedenka

Serdecznie gratulujemy! Z laureatami skontaktujemy się bezpośrednio.

Konkurs zakończony.
Dziękujemy za wszystkie odpowiedzi.
Zwycięzców wyłonimy niebawem.

Konkurs zakończony.
Dziękujemy za wszystkie odpowiedzi.
Zwycięzców wyłonimy niebawem.

kiedyś przy stole poszło o czajnik elektryczny zajęty przez długi rodzinne i pomimo gorącej dyskusji rozwiązaniem okazało się policzenie do dziesięciu w ciszy i kontynuowanie dalej pogawędek i biesiadowania ...

kiedyś przy stole poszło o czajnik elektryczny zajęty przez długi rodzinne i pomimo gorącej dyskusji rozwiązaniem okazało się policzenie do dziesięciu w ciszy i kontynuowanie dalej pogawędek i biesiadowania ...

kiedyś przy stole poszło o czajnik elektryczny zajęty przez długi rodzinne i pomimo gorącej dyskusji rozwiązaniem okazało się policzenie do dziesięciu w ciszy i kontynuowanie dalej pogawędek i biesiadowania ...

kiedyś przy stole poszło o czajnik elektryczny zajęty przez długi rodzinne i pomimo gorącej dyskusji rozwiązaniem okazało się policzenie do dziesięciu w ciszy i kontynuowanie dalej pogawędek i biesiadowania ...

„Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu” - to fakt, o ile zdjęcie robi się jeszcze przed tym jak wszyscy zasiądą do stołu. Potem zaczną się na sto procent kłótnie. Wpierw o miejsce obok tej, czy innej osoby, potem o sprawy rodzinne, wychowawcze, zdrowotne, na polityce kończąc. A skropiona alkoholem polityka to prawdziwa bomba z opóźnionym zapłonem. Tak więc żart najstarszego członka mojej rodziny, o odmiennym od sąsiada światopoglądzie, że to skoro „przeżyliśmy Hitlera, Stalina to i tego…. (tu pada nazwisko obecnie dzierżącego władzę polityka) też przeżyjemy”, co u niektórych spowodowało zgrzytanie zębów. A ja zawsze jestem neutralny i nie wiem do końca jak mi to wychodzi. Gadam dużo, ze wszystkimi i o wszystkim i w pułapki się wciągnąć nie daje. Zgrabnie omijam niezręczne tematy, nie podchodzę do tego co najchętniej by kogoś stratował, pogryzł, czy nawet połknął w całości. Bo człowiek to takie trochę zwierzę, a rodzina stado i to stado złożone z osobników, każdy innego gatunku. A co zrobić w takiej sytuacji, by jeden drapieżnik nie pożarł drugiego? To proste. Dobrze go nakarmić. I chyba to nasza polska tradycja pełnego stołu spaja nasze rodziny najlepiej.

„Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu” - to fakt, o ile zdjęcie robi się jeszcze przed tym jak wszyscy zasiądą do stołu. Potem zaczną się na sto procent kłótnie. Wpierw o miejsce obok tej, czy innej osoby, potem o sprawy rodzinne, wychowawcze, zdrowotne, na polityce kończąc. A skropiona alkoholem polityka to prawdziwa bomba z opóźnionym zapłonem. Tak więc żart...

Ponoć największą bolączką Polaków jest zbyt wielka ilość tematów tabu, do których zalicza się temat sexu... A gdyby tak, chwycić się rady pani Blanki Lipińskiej, i wprowadzić większą swobodę podczas rodzinnych spotkań? Więcej luzu, ludzie! Taki maksymalny "czilałcik" i tak oto wpadamy na obiad do Cioci Krychy:

Na rodzinnym obiedzie między rosołem a schabowym:

– Wiecie co, ale wczoraj mieliśmy z mężem epicki seks!" – mówi rozentuzjazmowana Dżesika.
Na co ciocia Krycha:
– Ech, zazdroszczę, my ze Zdzichem to ostatnio tylko krótki lodzik i spać. No bo wiecie, te moje migreny... – westchnęła ciocia Krysia i wysiąkała nos w kraciastą chustkę
– Ależ ciociu – włącza się w rozmowę Martyna – nie przesadzaj! Jak ja bym chciała prowadzić takie bogate życie erotyczne jak wy! Macie po 80 lat a tacy jesteście żwawi i dziarscy. A mój to tylko anal i anal. Nawet trójkąty nie ma ostatnio ochoty – Martyna posmutniała i wydęła wydatne wargi. Spojrzała ukradkiem na Stefana, który zdawał się nie reagować na ten subtelny, słowny pstryczek w męskie ego.

Takie rodzinne spotkania od razu nabierają rumieńców. Nudy brak, konfliktów brak... =D i wszyscy zadowoleni =D

Ponoć największą bolączką Polaków jest zbyt wielka ilość tematów tabu, do których zalicza się temat sexu... A gdyby tak, chwycić się rady pani Blanki Lipińskiej, i wprowadzić większą swobodę podczas rodzinnych spotkań? Więcej luzu, ludzie! Taki maksymalny "czilałcik" i tak oto wpadamy na obiad do Cioci Krychy:

Na rodzinnym obiedzie między rosołem a schabowym:

– Wiecie...

Moja rodzina niczym nie różni się od typowej polskiej rodziny. Też lubimy spotykać się w szerszym gronie przy okazji różnych imprez rodzinnych, świąt, wakacji, wyjazdów, odwiedzin. Zwłaszcza starszyzna nalega na częste spotkania i integrację przy suto zastawionym stole. Scenariusz tych spotkań z reguły się powtarza. Kieliszeczek tu, kieliszeczek tam, gadka-szmatka, grill i… jatka. Gdy rozmowa zaczyna niebezpiecznie oscylować w kierunku polityki, religii czy pieniędzy (czyli tematów, o których Polacy absolutnie nie potrafią spokojnie dyskutować), to dla mnie znak, żeby jak najszybciej przypomnieć sobie teksty popularnych piosenek biesiadnych, bowiem najlepszym sposobem na rozładowanie napięcia, załagodzenie konfliktu i uspokojenie co bardziej krewkich agresorów jest … ŚPIEW! Tak! Dobrze przeczytaliście. To sprawdzony sposób! Nie na darmo mówi się, że muzyka łagodzi obyczaje. Powoduje też wzrost wydzielania endorfin. Wystarczy zaintonować „Bella, bella donna”, „Góralu, czy Ci nie żal” czy „Szalała, szalała” i już cień uśmiechu pojawia się na tej czy innej twarzy, a usta bezwiednie układają się do wtórowania. Po chwili wszyscy śpiewają, para z nich uchodzi, atmosfera się poprawia i można spokojnie odetchnąć. Sama śpiewać nie lubię, bo głos mam raczej średni. Ale w tym jednym przypadku robię wyjątek. Obciach? Być może, ale to działa, wierzcie mi!

Moja rodzina niczym nie różni się od typowej polskiej rodziny. Też lubimy spotykać się w szerszym gronie przy okazji różnych imprez rodzinnych, świąt, wakacji, wyjazdów, odwiedzin. Zwłaszcza starszyzna nalega na częste spotkania i integrację przy suto zastawionym stole. Scenariusz tych spotkań z reguły się powtarza. Kieliszeczek tu, kieliszeczek tam, gadka-szmatka, grill i…...

Do kłótni nie potrzeba specjalnego dnia czy wydarzenia, przynajmniej w mojej rodzinie. Właściwie wystarczy, że któryś z domowników wróci do domu po stresującym dniu w pracy. Pamiętam, gdy jeszcze pracowałam w dawnej pracy, gdzie właściwie nie było czasu nawet na zjedzenie śniadania, a przerwa, to tak naprawdę była fikcja, że wtedy sama robiłam piekło z niczego ! Wracałam głodna, zła, zmęczona.. nie pasowało mi, że widelec nierówno leżał na stole, mama wypominała mi wciąż nieporządek (delikatnie to ujmując) panujący w moim pokoju...
W największym skrócie - każdy chodził zdenerwowany, a wybuch złości tylko wisiał w powietrzu.
Rozwiązanie problemu wydało się niemożliwe. A jednak... Tak naprawdę wystarczyło jedno proste rozwiązanie - oddzielenie grubą linią życia osobistego i rodzinnego od życia zawodowego. Na razie to pomaga, mam nadzieję, że nie do czasu... W przeciwnym razie będzie potrzebna kolejna zmiana miejsca pracy :)

Do kłótni nie potrzeba specjalnego dnia czy wydarzenia, przynajmniej w mojej rodzinie. Właściwie wystarczy, że któryś z domowników wróci do domu po stresującym dniu w pracy. Pamiętam, gdy jeszcze pracowałam w dawnej pracy, gdzie właściwie nie było czasu nawet na zjedzenie śniadania, a przerwa, to tak naprawdę była fikcja, że wtedy sama robiłam piekło z niczego ! Wracałam...

Podczas rodzinnych spotkań powinno unikać się dwóch tematów: pieniędzy i polityki. One dzielą ludzi. Podczas pięćdziesiątych urodzin mojej mamy ktoś o tym zapomniał, i od słowa do słowa doszedł do wypominania niesprawiedliwie według niego podzielonego spadku. Nie skończyło się to kłótnią, ale atakiem na solenizantkę, co było jeszcze gorsze niż krzyki i głośne wyrzucanie negatywnych emocji.

Podczas rodzinnych spotkań powinno unikać się dwóch tematów: pieniędzy i polityki. One dzielą ludzi. Podczas pięćdziesiątych urodzin mojej mamy ktoś o tym zapomniał, i od słowa do słowa doszedł do wypominania niesprawiedliwie według niego podzielonego spadku. Nie skończyło się to kłótnią, ale atakiem na solenizantkę, co było jeszcze gorsze niż krzyki i głośne wyrzucanie...

Mój mąż pochodzi z rodziny, ktora uwielbia się całować przy każdej sposobności i najlepiej w usta. Brak soczystego pocałunku wywołuje posądzanie o gniewanie się lub brak szacunku. Zawsze odbierałam to jako przemoc emocjonalną i przekroczenie granic intymności, irytowało mnie przymuszanie do wylewnych powitań przy byle okazji... Zaczęłam otwarcie i szczerze mówić o swoich odczuciach, a szacunek i życzliwość okazywałam w sposób mniej... całuśny. Z początku było to komentowane na moją niekorzyść, ale dziś wiem,że nie ma lepszego sposobu. W kontaktach z rodziną zawsze należy pozostać sobą, szczerze i życzliwie trzeba rozmawiać - wyjaśniając na samym początku kwestie sporne.

Mój mąż pochodzi z rodziny, ktora uwielbia się całować przy każdej sposobności i najlepiej w usta. Brak soczystego pocałunku wywołuje posądzanie o gniewanie się lub brak szacunku. Zawsze odbierałam to jako przemoc emocjonalną i przekroczenie granic intymności, irytowało mnie przymuszanie do wylewnych powitań przy byle okazji... Zaczęłam otwarcie i szczerze mówić o swoich...