Nie łatwo byłoby przekazać tak szokującą wieść obcej osobie nie sprawiając przy tym wrażenia podejrzanej persony. Myślę, że zrobiłbym to niekonwencjonalnie. W obliczu zagrożenia nie miałbym przecież czasu na zdobywanie czyjegoś zaufania, musiałbym wykazać się profesjonalizmem, oryginalnością i wiarygodnością. Najpierw przeprowadziłbym wywiad środowiskowy. Miałbym na to góra dwadzieścia cztery godziny! Niebezpieczeństwo czyha za rogiem! Poznałbym upodobania Ashley, jej ulubione filmy, książki. Zaobserwowałbym jej relacje między rodziną, znajomymi i obcymi. Następnie ucharakteryzowałbym się na wzór jej ukochanego członka rodziny. Jeśli byłby to dziadek, to najpierw porwałbym owego staruszka, oczywiście zapewniłbym mu godne warunki, a później niezauważony zastąpiłbym jego miejsce. Następnie fundując najdroższej wnuczce wspólny wyjazd przedstawiłbym jej szczegóły niebezpieczeństwa, które na nią poluje. Miałoby ono kryptonim "Can Can Sue". Uświadomiłbym dziewczynę w spokojnym, wybranym przez nią miejscu przy ulubionym napoju. W pogotowiu czekałyby krople uspokajające, gdyż "Can Can Sue" to nie osoba, ani zjawisko. To złośliwy plik myśli, który niczym wirus podróżuje po różnych osobach na świecie, by z niewiadomych nikomu powodów dostać się do Ashley aby zniszczyć ją okrutnie od środka. Mimo zagrożenia życia nie opuściłbym jej strony i razem stawilibyśmy czoła niebezpieczeństwu, jak prawdziwy dziadek i wnuczka!

Nie łatwo byłoby przekazać tak szokującą wieść obcej osobie nie sprawiając przy tym wrażenia podejrzanej persony. Myślę, że zrobiłbym to niekonwencjonalnie. W obliczu zagrożenia nie miałbym przecież czasu na zdobywanie czyjegoś zaufania, musiałbym wykazać się profesjonalizmem, oryginalnością i wiarygodnością. Najpierw przeprowadziłbym wywiad środowiskowy. Miałbym na to góra...

Przygotuję sytuacje, w której jego życie będzie zagrożone (oczywiście tylko w jego odczuciu). Wbiję w odpowiednim momencie i powiem, że jeśli chce żyć musi iść ze mną. I sprawa załatwiona.

Przygotuję sytuacje, w której jego życie będzie zagrożone (oczywiście tylko w jego odczuciu). Wbiję w odpowiednim momencie i powiem, że jeśli chce żyć musi iść ze mną. I sprawa załatwiona.

- Ashley Bell?
- A kto pyta? I skąd pani zna mój adres?
- Wygrzebałam w szpitalu, ale nieważne skąd, ważne dlaczego.
- A dlaczego?
- Bo jeszcze tydzień temu myślałam, że umieram.
- Och! Tak mi przykro…
- Nie ma sprawy, to już nieaktualne. I właśnie o tym musimy porozmawiać. Od lat korzystam z usług tej samej kliniki, zawsze byłam zadowolona i oprócz słonych opłat za zabiegi od czasu do czasu wspomagałam też ich działalność charytatywną.
- Ja też tak robię!
- No właśnie. I nie ma pani rodziny. Ze mną było tak samo, do niedawna nikogo nie miałam i oni o tym wiedzieli. Jakiś czas temu zaczęłam chorować, poszukałam pomocy w ulubionej klinice i tam dowiedziałam się, że nie ma nadziei. I pewnego dnia na kolejne badanie odwiózł mnie mój poznany kilka miesięcy wcześniej ukochany. Rozmawialiśmy o moim testamencie, miał wątpliwości, ale ja byłam nieugięta, powiedziałam, że nie ma nic do gadania, w końcu jak nie jemu, to zostawię wszystko jego córeczce, którą zdążyłam pokochać jak własną. Wszystko słyszała lekarka. Następnego dnia okazało się, że moje wyniki nie są tak tragiczne, jak to początkowo wyglądało, a po tygodniu cudownie ozdrowiałam.
- To gratuluję!
- Chyba głupoty. Nagła choroba akurat wtedy, kiedy moja klinika wpadła w kłopoty finansowe i cudowne ozdrowienie po tym, kiedy ujawniłam, że wbrew wieloletnim żartom nie zapiszę im całego majątku, bo już nie jestem sama.
- Co też pani sugeruje?!
- Pani korzysta z tej samej kliniki. I była pani ostatnio na tych samych badaniach…

- Ashley Bell?
- A kto pyta? I skąd pani zna mój adres?
- Wygrzebałam w szpitalu, ale nieważne skąd, ważne dlaczego.
- A dlaczego?
- Bo jeszcze tydzień temu myślałam, że umieram.
- Och! Tak mi przykro…
- Nie ma sprawy, to już nieaktualne. I właśnie o tym musimy porozmawiać. Od lat korzystam z usług tej samej kliniki, zawsze byłam zadowolona i oprócz słonych opłat za zabiegi...

Pójdę do niego i każę mu mnie posłuchać. Powiem coś w tym stylu: Kurwa, posłuchaj mnie! Od tego zależy twoje życie. Jak nie posłuchasz to , kurwa, stanie Ci się coś złego. Jesteś w niebezpieczeństwie. Uważaj!!!

Pójdę do niego i każę mu mnie posłuchać. Powiem coś w tym stylu: Kurwa, posłuchaj mnie! Od tego zależy twoje życie. Jak nie posłuchasz to , kurwa, stanie Ci się coś złego. Jesteś w niebezpieczeństwie. Uważaj!!!

Myślę, że gołąb pocztowy to najlepszy pomysł. Nikt nie podejrzewałby wiadomości dostarczonej w taki sposób. Jeżeli chodzi o zawiadomienie to myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłby krótki telegram, z następującą treścią:
" Uważaj na sąsiadkę spod 4 STOP, to była fryzjerka STOP, straciła prawo do wykonywania zawodu STOP."

Myślę, że gołąb pocztowy to najlepszy pomysł. Nikt nie podejrzewałby wiadomości dostarczonej w taki sposób. Jeżeli chodzi o zawiadomienie to myślę, że najlepszym rozwiązaniem byłby krótki telegram, z następującą treścią:
" Uważaj na sąsiadkę spod 4 STOP, to była fryzjerka STOP, straciła prawo do wykonywania zawodu STOP."

Poszukiwana[bookLink]4399635|Poszukiwana[/bookLink]

Poszukiwana[bookLink]4399635|Poszukiwana[/bookLink]

 [bookCover]4399635|Poszukiwana[/bookCover]