-
Artykuły„Jednym haustem”, czyli krótka historia opowiadaniaSylwia Stano5
-
ArtykułyUwaga, akcja recenzencka. Weź udział i wygraj powieść „Fabryka szpiegów“!LubimyCzytać1
-
ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant23
-
Artykuły„Rękopis Hopkinsa”: taka piękna katastrofaSonia Miniewicz2
Cytaty z tagiem "tytoń" [11]
[ + Dodaj cytat]W rzeczywistości wieczór kończy się wtedy, kiedy kończą się papierosy.
Naprzeciw ksiądz-bernadyn
Swą tuszą Boga chwali.
Tuż przy mnie piąta kurya
Smrodliwy tytoń pali.
[„W wagonie”].
Mówiono, że liście tytoniu, które z taką przyjemnością pali się na stacji, stalkerzy zbierali na powierzchni, chyba nawet w rejonie Parku Bitcewskiego. Kiedyś pułkownik dla żartu zbliżył do paczki tytoniu miernik radiacji, który rzeczywiście zaczął złowróżbnie terkotać. Staruszek rzucił palenie w tej samej chwili, i rozdzierający kaszel, który męczył go po nocach strasząc rakiem płuc, zaczął powoli ustępować Istomin nie chciał wierzyć w historię o radioaktywnych liściach, nie bez racji przypominając Denisowi Michajłowiczowi, że w metrze w mniejszym lub większym stopniu „świeci” wszystko, czego się człowiek dotknie.
Miedwiedienko
Panu Piotrowi chyba nie wolno palić.
Sorin
Głupstwo.
Dorn
Wcale nie głupstwo. Alkohol i tytoń zabijają osobowość. Po cygarze i
kieliszku wódki pan już nie jest ten sam Piotr Sorin, tylko Piotr Sorin
plus ktoś jeszcze, w końcu zaczyna pan traktować siebie jak osobę trzecią,
per "on".
Cholera jasna, myśli. Ledwie się to zauważa, kiedy pali się cały czas, ale tytoń to mocna rzecz.
Tylko zatwardziali palacze potrafią cierpieć głód i wymienić chleb na „czarcie ziele”, jak sami, klnąc, nazywają tytoń.
Jeśli chcesz kiedyś ukryć się przede mną, musisz zmienić dostawcę tytoniu, bo gdy ujrzę niedopałek papierosa z napisem Bardley, Oxford Street, wiem, że mój przyjaciel Watson jest w pobliżu.
Wszelki umysłowy wysiłek i skupienie staje się prawdziwą torturą i gnuśny, gnijący w śmierdzącym własnym sosie nikotynista śmieje się cynicznie z własnego upadku i myśli sobie: „E, jakoś to będzie. Żyjemy tylko raz. Po co sobie czegoś odmawiać? I tak jest mało przyjemności”, mimo że gdzieś na dnie duszy bełkoce w nim jeszcze, szczególniej w pierwszych stadiach zatrucia, tajemny głos o innym, lepszym życiu, które w sobie beznadziejnie zaprzepaścił. Stara się nie słuchać tego głosu i nienawidzi tych, którzy budzą w nim jakie takie wątpliwości. Wiem, na co się narażam pisząc te słowa, bo przecież 95% członków naszego społeczeństwa pali, a co gorsza, zaciąga się, a z tych znowu jakie 50% przedstawia albo bezmyślne automaty, albo lżejszych i ciężkich psychopatów — bo są tylko te dwa gatunki palaczy. Ale niech tam… Mnie już i tak nic nie zaszkodzi.
Taki to był Sam Hawkens, ów mały i chytry człowiek, który umiał każdą sprawę uchwycić z najlepszej strony. Mowę jego nagrodzono kilkakrotnym „uff, uff, uff!” Ale cóż, kiedy popełnił teraz tę zbrodnię, że i mnie wetknął do ręki glinianego śmierdziela. Musiałem więc spróbować tego specjału. Postanowiłem się jednak przemóc. Zdarza się, że tego, kto ten tytoń zapali, trzech ludzi musi trzymać, by się nie przewrócił.