-
Artykuły„Jednym haustem”, czyli krótka historia opowiadaniaSylwia Stano5
-
ArtykułyUwaga, akcja recenzencka. Weź udział i wygraj powieść „Fabryka szpiegów“!LubimyCzytać1
-
ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant24
-
Artykuły„Rękopis Hopkinsa”: taka piękna katastrofaSonia Miniewicz2
Cytaty z tagiem "paranormalne" [33]
[ + Dodaj cytat]Zanim coś uznamy za paranormalne i pozazmysłowe, powinniśmy najpierw ogarnąć i wyznaczyć granicę tego, co normalne i zmysłowe. Do tego momentu traktowanie zjawiska jako paranormalnego jest tłumieniem ciekawości i chęci poznawania świata. A stosowanie prostych etykietek i lekkostrawnych wyjaśnień, zadowalających dla tych, którzy nie lubią myśleć, i ubliżających tym, którzy myślą, odziera nas, nasze umysły, naszą planetę i cały wszechświat z ich zadziwiającej złożoności i bogactwa.
Bo tu w Panoramie ciągle coś się działo. Tutaj wszystkie pory stapiały się w jedną. Bez końca trwała sierpniowa noc roku 1945, ze śmiechem i trunkami, i olśniewającą garstką wybrańców losu, którzy jeździli w górę i w dół windą, pili szampana, obrzucali się konfetti i serpentynami. I szary czerwcowy świt w jakieś dwadzieścia lat później, kiedy najęci przez mafię rewolwerowcy nieprzerwanie dziurawili kulami poszarpane, skrwawione ciała trzech mężczyzn przeżywających męczarnie bez kresu. W łazience przy pokoju na drugim piętrze rozwalona w wannie kobieta czekała na gości. W Panoramie wszystko w jakiś sposób żyło, jakby ją nakręcono srebrnym kluczykiem. Zegar chodził. Zegar chodził.
Teraz Danny uszy miał otwarte i znowu je słyszał, to zgromadzenie, upiory, czy duchy, a może sam hotel, przerażający gabinet osobliwości, gdzie wszystkie pokazy kończyły się śmiercią, gdzie wszystkie specjalnie malowane potwory żyły naprawdę, gdzie żywopłoty spacerowały, a po przekręceniu małego srebrnego kluczyka rozpoczynał się sprośny występ. Słyszał ciche zawodzenie i szmer jakby bez ustanku igrającego nocą pod okapami zimowego wiatru, wiatru powodującego otępienie, nigdy nie słyszanego przez turystów w lecie. Ten szum przypominał senne brzęczenie os, które latem budzą się w ziemnym gnieździe, ospałe i groźne. Mają dziesięć stóp wysokości.
Mój puls pędził jak szalony. Z trudem łapałam kolejne wdechy powietrza. Kilkudniowy zarost drażnił podbródek, a smukłe palce wędrowały wzdłuż kręgosłupa, przyprawiając o przyjemne dreszcze, aż marzyłam już jedynie o tym, by zedrzeć z niego koszulę i przytulić się do nagiej skóry.
Cały pokój wypełniliśmy płonącymi świecami. W powietrzu unosił się zapach jaśminu i drzewa sandałowego. Mogłabym powiedzieć, że atmosfera była wręcz romantyczna, gdyby nie cel, w jakim ją stworzono.
Krążyłam po ulicach z nadzieją wypatrzenia jakiegoś demona. W okolicy znajdował się park oraz wiele obszarów zieleni, dlatego po kolei przeszukiwałam każdy z nich. Niestety z kiepskim rezultatem… Nic. Zero. Ani jednego marnego karalucha z Podziemi. Żadnej, nawet najmniejszej szumowiny!
Obdarzyłam ją wymuszonym uśmiechem. Gdyby tydzień temu ktoś mi napomknął, że będę walczyć z duchami u swojego boku, zostawiłabym jego twarz w spokoju. Pozbawiłabym go całej głowy!
Nie zatrzymałam go. Nie zareagowałam. Nie powiedziałam kompletnie nic!
Nigdy przedtem nie doświadczyłam czegoś podobnego. Odniosłam wrażenie, jak gdyby ktoś oblał moje ciało wrzątkiem. Skóra płonęła niemal żywym ogniem. Nie mogłam się poruszyć. Obserwowałam tylko jego znikającą w ciemnościach sylwetkę. Zaklęłam. Nie było w nim niczego pociągającego! Tym bardziej nie umiałam zrozumieć, dlaczego go nie odepchnęłam? Czemu, do jasnej cholery, pozwoliłam, by robił mi takie rzeczy?! Czy to wciąż ja? A może mój demon próbował wyrwać się na powierzchnię?
Miałam już krzyknąć, żeby przestał się wydurniać, kiedy niespodziewanie w mój nos uderzył ostry smród siarki. Tak intensywny i nieludzki, jakby wokół nas znajdowało się przynajmniej z czterdzieści demonów, jednak gdy spojrzałam za siebie, zrozumiałam, w jak ogromnym byłam błędzie.
– Ożeż kurwa mać!
Każdy jego ruch przybliżał mnie do zagubienia i oderwania od rzeczywistości. Sprawiał, że poza nami nie istniał świat. Jedyną realną rzecz stanowiliśmy wyłącznie my oraz nasze demony. Podniosłam się. Przylgnęłam do niego w chwili spełnienia, by móc zobaczyć bursztynowe spojrzenie. Działało na mnie jak narkotyk. Moja prywatna heroina. Odurzałam się nim i kompletnie uzależniałam. Byłam na kilianowym haju.