-
ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel1
-
ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz5
-
ArtykułyStworzyć rzeczywistość. „Półbrat” Larsa Saaybe ChristensenaBartek Czartoryski15
-
ArtykułyNagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego: poznaliśmy 10 nominowanych tytułówAnna Sierant16
Cytaty z tagiem "outsider" [5]
[ + Dodaj cytat]Oto jeden z najcięższych dylematów outsidera: outsider zdaje sobie sprawę, że całą swą istotą pragnie za wszelką cenę zaspokojenia emocjonalnego, jakiejś konkretnej rzeczywistości, a jednocześnie czuje, że jego zdolność rozumowania drwi na uboczu z możliwości zaspokojenia owych pragnień, gasi cały jego zapał. Co winien uczynić outsider? Czy ma rozmyślnie stłumić w sobie wszelką zdolność rozumowania, przyjąć wiarę i oczekiwać, że jego intelekt kiedyś z tym się pogodzi? Nie, outsider nie może przystać na taką myśl. Istotnie, w toku naszych rozważań przekonaliśmy się, jak rozwiązuje on ów problem. Człowiek nie składa się wyłącznie z intelektu i uczuć; jest również ciałem. To sprawa, o której łatwo zapomnieć. Życie outsidera kręci się wokół intelektu i uczuć, i niejednokrotnie szuka on odosobnienia w swym wyłożonym korkiem pokoju jak Proust; zapomina, że ma ciało.
Nie, dla outsidera życie nie jest łatwą sprawą; w najlepszym wypadku jest ono ciężką wędrówką, w najgorszym (bu użyć określenia Eliota) - „nieznośną ognistą koszulą”.
Po co tu przyjechałem? Skąd się tu wziąłem?...Uciekam przed czymś okropnym i nie mogę uciec. Jestem zawsze sam ze sobą, katem swoim jestem właśnie ja sam...samym sobą jestem zmęczony, samego siebie mam dosyć, siebie uważam za nieznośnego, samym sobą się dręczę. Chciałbym zasnąć i zapomnieć o samym sobie – i nie mogę. Nie mogę oderwać się od samego siebie.
Towarzystwo to przeważnie rzecz tandetna. Spotykamy się po bardzo krótkich przerwach, kiedy upłynęło jeszcze zbyt niewiele czasu, abyśmy mogli zyskać dla siebie nową wartość. Spotykamy się trzy razy dziennie przy posiłkach i częstujemy nawzajem nową odmianą tego samego spleśniałego sera, którym sami jesteśmy. Aby te częste spotkania były znośne, aby nie dochodziło do otwartej wojny, musieliśmy ustanowić pewien zestaw zasad nazywany etykietą i dobrymi manierami. Spotykamy się na poczcie, na wieczorku towarzyskim i co wieczór przy kominku; żyjemy w ciasnocie, wchodzimy sobie w drogę i potykamy się o siebie, tracąc tym samym, mam wrażenie, po trosze wzajemny szacunek. Rzadsze spotkania z pewnością zaspokoiłyby naszą potrzebę utrzymywania ważnych i serdecznych kontaktów. Weźmy robotnice fabryczne - nigdy same, prawie nigdy nie pogrążone w marzeniach. Lepiej by było, gdyby na jedną milę kwadratową przypadał tylko jeden człowiek, podobnie jak tu, gdzie ja mieszkam. O wartości człowieka nie stanowi jego skóra, toteż nie musimy go dotykać.
Znam ten koszmarny dylemat. Wszyscy, którzy są outsiderami, znają go. Nieważne, czy mówimy tu o legalności, o duszy, obywatelstwie czy prawdziwych braterskich lub siostrzanych więziach, zawsze chodzi o to samo - pragniemy być widziani jako pełnowartościowe osoby, jako jednostki wewnętrznie tak samo cenne jak każde inne.