-
Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać1
-
ArtykułyEkranizacja Chmielarza nadchodzi, a Netflix kończy „Wiedźmina” i pokazuje „Sto lat samotności”Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyCzy książki mają nad nami władzę? Wywiad z Emmą Smith, autorką książki „Przenośna magia“LubimyCzytać1
-
ArtykułyŚwiatowy Dzień Książki świętuj... z książką! Sprawdź, jakie promocje na ciebie czekają!LubimyCzytać7
Cytaty z tagiem "murakami" [33]
[ + Dodaj cytat]Potem położyła się na łóżku (...) i spędziła resztę przedpołudnia, wpatrując się w sufit. Nie miała ochoty nic robić, więc nic innego jej nie pozostało. Nie było na nim nic ciekawego, ale nie mogła narzekać. Sufit nie jest po to, żeby ludziom dostarczać rozrywki.
- Strasznie to wtedy przeżyłeś, ale czy nie sądzisz, że czas już sobie z tym poradzić?
- Poradzić sobie - powtórzył Tsukuru. - Co to konkretnie znaczy?
W każdym razie nic mi się nie układało. Rozglądałam się wokół siebie i zastanawiałam się, co ja tutaj robię. Przestałam widzieć w życiu jakikolwiek cel. Wszystkie wysiłki spełzły na niczym, zaczęłam tracić wiarę w siebie.
Yoshiya obudził się z potwornym kacem. Ze wszystkich sił starał się otworzyć oczy,lecz otworzyło się tylko jedno. Lewa powieka go nie słuchała. Miał wrażenie, że w nocy głowa wypełniła mu się dziurawymi zębami, a z gnijących dziąseł sączy się ropa i od środka rozpuszcza szare komórki. Jeżeli jakoś tego nie powstrzyma, wkrótce przestaną istnieć. Ale zdawało mu się, że nie będzie mógł nic na to poradzić. W miarę możliwości chciałby się jeszcze odrobinę przespać. Jednak wiedział, że już nie uśnie. Zbyt źle się czuł.
Dla mnie pisanie jest strasznie ciężką pracą. Zdarza się, że przez cały miesiąc nie uda mi się sklecić nawet jednego zdania, a bywa też, że piszę bez przerwy trzy dni i trzy noce, tylko potem się okazuje, że wszystko, co napisałem, jest do niczego.
To jakby taki tygiel, który wszystko pochłania. Jest tak piękny, że tracisz głowę, i tak pełen zła, że włosy stają dęba. Jeśli się w nim zanurzysz, wszystko inne znika. Świadomość, system wartości, uczucia, troski, wszystko znika. Przypomina to dynamizm tamtej chwili, kiedy z pewnego punktu we wszechświecie wyłoniło się źródło wszelkiego życia.
- To bardzo proste - rzekła. - Ty mnie odnalazłeś. To jest główny powód.
- A gdyby ktoś inny cię odnalazł?
- Lecz nikt inny mnie nie odnalazł. Poza tym jesteś dużo atrakcyjniejszy, niż myślisz.
- To dlaczego tak nie uważam? - zapytałem.
- Dlatego, że żyjesz tylko połową siebie - powiedziała dobitnie - a druga połowa leży gdzieś bezczynnie.
Dla mężczyzn bez kobiet świat jest bezmiernym i bolesnym chaosem, ciemną stroną księżyca.
Ten kształt potrafiłem ubrać w słowa. A były one następujące: "Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, lecz jego częścią". Brzmi to jak komunał. Klasyczny banał. Lecz ja wówczas czułem to w sobie jak powietrze, nie jako słowa. Śmierć istniała w przycisku do papieru, w czterech kulach na stole bilardowym. A my żyliśmy wciągając ją w płuca jak odrobiny kurzu. Do tego czasu traktowałem śmierć jako całkowicie niezależny, odrębny od innych byt. To znaczy "śmierć kiedyś niewątpliwie po nas przyjdzie. Ale z drugiej strony, aż do tego dnia nas nie zabierze". Zdawało mi się, że to wyjątkowo normalny, logiczny sposób myślenia. Życie jest po tej stronie, a śmierć po tamtej. Ale poczynając od dnia straty przyjaciela, nie mogłem już tak naiwnie traktować śmierci. Śmierć nie jest przeciwieństwem życia. Jest w nas. I wcale nie mogę o niej zapomnieć. Dlatego, że śmierć, która tamtego majowego wieczoru zabrała mojego przyjaciela tego samego wieczoru zabrała także mnie.
Miałem dwadzieścia osiem lat. Upłynęło sześć lat od mojego ślubu. W ciągu tych sześciu lat pochowałem trzy koty. Spaliłem kilka swoich ambicji, zawinąłem w gruby sweter i pogrzebałem kilka cierpień. Wszystko to dokonało się w tym trudnym do opisania, olbrzymim mieście.