-
ArtykułyCzytamy w weekend. 19 kwietnia 2024LubimyCzytać204
-
ArtykułyPrzeczytaj fragment książki „Będzie dobrze” Aleksandry KernLubimyCzytać1
-
Artykuły100 najbardziej wpływowych osób świata. Wśród nich pisarka i pisarz, a także jeden PolakKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyPięknej miłości drugiego człowieka ma zaszczyt dostąpić niewielu – wywiad z autorką „Króla Pik”BarbaraDorosz2
Cytaty z tagiem "kres" [42]
[ + Dodaj cytat](...) pragnienie śmierci to czasem tylko pragnienie, by położyć kres bólowi istnienia, nie samemu życiu.
Pragnę zobaczyć, jak wszystko staje w płomieniach - i sama w nich zginąć. Mam cały czas uczucie, że życie mnie rani, rani dotkliwie, chcę je więc zniszczyć, spalić razem ze mną. Chcę oddać cios, oddać go tak silnie, że spadną głowy, roztrzaskam na kawałki, zmiażdżę całą doskonałość, cały kłamliwy spokój, całe sztuczne piękno, całą lakierowaną powierzchnię życia, jego fałszywą muzykę, barwy, kompozycję - jego oprawę, wszystkie parafernalia, którymi nas mami, zwodzi, obiecując rozkosze zmysłowe, wytchnienie. Nienawidzę walki, walki, jaką jest życie, chcę, żeby ostatnia walka była straszliwa, tak straszliwa, że stanie się naprawdę ostatnią. Tak, ostatnią, pragnę, żeby nadszedł wreszcie kres, z mojego ciała sterczą niezliczone banderille, zionę ogniem, jestem wściekła po prześladowaniach i pojedynkach, po paradoksalnie kulturalnych kłótniach - och, farsa, jaką są nasze kłótnie, nasze pojedynki w aksamitach i koronkach, nocą - z powodu ciemności, przy muzyce, ponieważ odsłania nagą duszę, efektowne, ponieważ piękno sprawia, że nerwy wibrują, ból może dotrzeć głębiej. Całe życie jest długą walką, a ja chcę przeżyć je całe w ciągu jednej godziny, a potem niech nastąpi kres; chcę, żeby się skończyło, nawet gdyby miało to oznaczać kamienną lawinę, spalenie ciała, zduszone okrzyki - niech się skończy, skończy, skończy. Wzywam śmierć.
Człowiek zbliża się do kresu życia - nie, nie samego życia, lecz czegoś innego: do kresu prawdopodobieństwa, że cokolwiek można w tym życiu zmienić.
Człowiek jest myślącą jednostką, która wpływa na innych ludzi i przekształca świat. A później, nagle, jedność rozdziela się, rozłącza i czym wtedy staje się świat, i czym stają się ludzie?
A więc nie będzie już tak, jak było i jest dotychczas, nie będę wychodził, szedł, zataczał koła i wracał, nie będzie w ogóle dni, tych kartek, co się przerzuca albo wydziera i mnie, lecz długie, ciągnące się dziś, bez wymiarów i granic, i bez światła i mroku, dawne ułomne pojęcia – kiedy i gdzie, i co – zatrą się bezpowrotnie, i wszystko stopi się w jedno, i zatrze się ostatecznie, aż po zupełne nic, nie będące czymkolwiek i nie mogące być, nic bez życia i śmierci, o właśnie, coś takiego, i tylko jakiś głos, senny i monotonny, będzie wokół rozbrzmiewał, tak, tylko to, nic więcej, głos który niegdyś był twoim.
Olśnienie: jestem ślepy, jestem kresem nocy: tym jestem. Między jednym a drugim przedmiotem, który widzę, wciąż tutaj, pantoflem, łóżkiem.
Początek mój tam, gdzie mój kres, węgorz zwija się i pożera swój ogon.
Patrzę w lustrze na moją twarz, żeby dowiedzieć się, kim jestem, żeby dowiedzieć się, jak się zachowam za kilka godzin, kiedy stanie przed moimi oczami kres. Moje ciało może się bać; ja -nie.
Sztuka stała się obrazoburcza. Nowoczesny ikonoklazm nie polega już jednak na niszczeniu obrazów, lecz na ich fabrykowaniu, mnożeniu obrazó, w którch nie ma już nic do zobaczenia.
To jest już kres, to kres, kochana jest / To jest już kres, to kres, kochana jest / Kres naszych rachub niespełnionych / Kres tego, co trwa nieporuszenie / Kres./ Nie umkniesz, ani nie zdziwisz się / Kres
/ Już nigdy więcej nie spojrzę w oczy twe. / Zobacz, jak to będzie / bezkresna wolność wszędzie / więc skąd rozpaczy znak / że czyjejś dłoni brak / Że ziemia łez ma teraz smak. / Gubię się w Rzymskich katakumbach bólu / Szalonych dzieci słucham chóru / Szalonych dzieci słucham chóru /
Czekając na letni deszcz / Za miastem niebezpiecznie jest / Jedź autostradą królów / W kopalni złota śmierć / Jedź na zachód, najdroższa. / Węża pora / Węża pora / Nad jeziora / Nad jeziora. / Starożytne jeziora, najdroższa / Długi jest wąż / Ma siedem mil / Dosiądź węża. / Stary jest / zimną skórę ma / Tylko Zachód, najdroższa / Przyjedź tu, zaczniemy od jutra. / Błękitny autobus wzywa nas / Błękitny autobus wzywa nas / Kierowco, dokąd wieziesz nas? / Morderca obudził się przed świtem / Założył buty / Wybrał twarz ze / starej kolekcji / i ruszył korytarzem / Wszedł do pokoju siostry / Potem odwiedził brata / I znów ruszył korytarzem / Podszedł do drzwi / Zajrzał do środka
Ojcze? / Tak, synu? / Chciałbym Cię zabić / Matko, chciałbym Cię.... / Chodź najdroższa, zaryzykujmy dziś / Błękitny autobus / otwiera drzwi. / To jest już kres, to kres, kochana, jest / To jest już kres, to kres, kochana, jest / Kres. / Boli, gdy uwalniam cię / Nie pójdziesz za mną, wiem. /
Kres śmiechu i niewinnej ułudy / Kres nocy, gdy dążyliśmy do zguby / To jest już kres.