-
ArtykułyRozdajemy 100 książek i konta premium w aplikacji. Konkurs z okazji Światowego Dnia KsiążkiLubimyCzytać2
-
ArtykułyCi, którzy tworzą HistorięArnika0
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Spotkanie“ Agnieszki PtakLubimyCzytać2
-
ArtykułyŚwiętujemy Dzień Ziemi 2024. Oto najciekawsze książki dla każdego czytelnikaAnna Sierant18
Cytaty z tagiem "gwiazdor" [17]
[ + Dodaj cytat]
Natomiast na wiklinowym foteliku leżała obszerna szata z białej tkaniny, para olśniewających złotych skrzydeł oraz złota przepaska na czoło, z migocącą złotą gwiazdą.
- Przebieraj się - zakomenderował Gwiazdor. - Tylko szybciutko, bo za pół godziny mamy odprawę.
- Jak? Gdzie? - spytała Elka, nic nie rozumiejąc.
- W spółdzielni studenckiej "Pszczółka", panno Gaptusińska - rzekł Gwiazdor. Miał zdecydowanie miły głos, pełen nutek humoru. - A ty myślałaś, że gdzie - u Świętego Piotra?
- Leje - stwierdził Tomek. - Jak myślisz, kto przeżywa negatywnie fakt, że deszcz pada - ty czy deszcz?
- Ja.
- No więc widzisz - rzekł Tomcio. - O to chodzi.
- No, nareszcie! - zawołał radośnie ktoś za drzwiami. Otworzyła im Ida - rozpromieniona gościnnie i zarazem zdenerwowana tak, że żal było patrzeć. Na ich widok przejawiła zawód. - A, to tylko wy - powiedziała.
- Tak, to zaledwie my - rzekł Tomcio. - A co, myślałaś, że przyjdzie sam Archanioł Gabriel?
Na korytarz wyjrzała mama Borejko, bardzo wytworna i także zdenerwowana. Na widok przebierańców odprężyła się widocznie.
- A, to tylko wy - uśmiechnęła się.
- Zaczyna mnie to denerwować - oświadczył Tomcio. - My z Aniołkiem nie przywykliśmy do takiego traktowania, prawda, Aniołku? Już nas ludność rozpieściła. Ludność wznosi, kiedy przyjdziemy, radosne okrzyki, i nawet całuje nas po rękach.
- To daj rękę - mruknęła Ida.
- Powinienem ci teraz zrobić zdjęcie - powiedział Tomek, gapiąc się na nią z zachwytem. - Przybrudzony Aniołek iska się na podłodze windy.
- Och, zamknij oblicze, dowcipnisiu.
- Słuchaj, a czytałaś "Niewidzialnego człowieka" Wellsa?
- Czytałam. Ale już tak nie stójmy, bo się spóźnisz.
- Tak, chodźmy - rzekł Tomek, ruszając z kopyta. Ale nie przestawał szybko mówić. - Pamiętasz tego niewidzialnego człowieka? Żeby go było widać, musiał włożyć buty, długi płaszcz i rękawiczki, i kapelusz. I musiał nawet obandażować sobie twarz.
- No, pamiętam.
- Więc jak tam sobie usiadłem, na tych schodach, to zrozumiałem, że Bóg nie może nam się ukazać inaczej, jak przez drugiego człowieka.
- Cześć, Elka. Dziękuję raz jeszcze. Zjedliśmy dziś beczkę soli.
- No chyba. Ja cię w każdym razie poznałam do woli.
- Akurat! - roześmiał się Tomek. - Na pewno mnie nawet nie poznasz, kiedy do ciebie jutro przyjdę. A przyjdę.
- Fakt - powiedziała Elka zdumiona. - Jeszcze nigdy nie widziałam twojej twarzy! I wiesz? Chyba jej nie muszę widzieć. Chyba ją znam.
Ale wyciągnęła rękę i ostrożnie oderwała siwą bródkę, która i tak się zresztą odklejała z jednej strony. A potem zdjęła plastykowy nos z okularkami i siwymi brwiami i czerwoną czapę. Tomcio stał spokojnie, bez ruchu, uśmiechając się łagodnie. W słabym, żółtym blasku świecącej nad bramą żarówki ukazała się jego miła, zabawna, nieładna twarz o wrażliwych ustach.
Teraz i on wyciągnął rękę. Odkleił po jednej złote gwiazdki z twarzy Elki, a potem ligninową chusteczką starannie wytarł z jej policzków i czoła barwę szafirową.
- No - powiedział.
I stali tak, patrząc sobie w twarze, a deszcz padał i padał, spływał im zimnymi kroplami po policzkach i czołach, kapał z nosów i podbródków, drżał na rzęsach. I wtedy Tomcio znów wyciągnął rękę i przylepił Elce jedną złotą gwiazdkę do ust.
Zachowywał się jak dziecko, budujące własny świat na fundamencie nadziei, że pewnego dnia zostanie prezydentem, gwiazdorem filmowym czy rozgrywającym w najlepszej drużynie futbolu amerykańskiego; dziecko, które uparcie nie chce przyjąć do wiadomości, że te marzenia nigdy się nie spełnią.
Nagle to co robimy tutaj, jest po to, aby dobrze wyglądać tam. Nagle na siłowni nie ma nikogo, kto potrafi wytrzymać dziesięć minut bez sprawdzenia wiadomości. Nagle ludzie nie są w stanie obejrzeć filmu czy serialu bez dotknięcia telefonu. Nagle nikt nie słucha koncertu, ale wszyscy go nagrywają, żeby pokazać, ze na nim byli. W dziesięć lat staliśmy się niewolnikami. Szczęśliwe zdjęcia, smutne życie.
Wesoły tramwaj, szczelnie wypełniony tłumem Gwiazdorów oraz gronem rozchichotanych i rozflirtowanych Aniołków, odjechał ociężale z przystanku, odprowadzany uśmiechami przechodniów.