-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński6
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać7
-
Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
-
Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Cytaty z tagiem "front" [15]
[ + Dodaj cytat]Mieliśmy osiemnaście lat i zaczęliśmy miłować świat i istnienie; kazano nam do tego strzelać. Pierwszy granat, który padł, trafił w nasze serca.
Kto potrafi tu coś zrozumieć, gdy widzi tych cichych ludzi o dziecięcych twarzach, o brodach apostołów! Każdy podoficer jest większym wrogiem rekrutowi, każdy nauczyciel uczniowi, niż my im, a oni nam. A przecież wypuścić ich na wolność – będziemy się znowu nawzajem tępili.
Wyobrażam sobie, jak w wieku osiemnastu lat wraca z frontu do domu w małym miasteczku na prerii środkowego zachodu, niczym Krebs w opowiadaniu Hemingwaya Dom żołnierza. ,,Ludzie chyba uważali za śmieszne to, że wrócił tak późno", a po powitaniu bohaterów wojennych. Hemingway napisał: ,,Jego miasto słyszało już zbyt wiele okrutnych historii, by poruszała je rzeczywistość".
W lipcu w Normandii szeregowy żołnierz Wermachtu, Walter Zittats, pilnował kilku amerykańskich jeńców. Jeden z nich mówił po niemiecku. Zittats zapytał go: "Dlaczego walczycie przeciwko nam? Na zawsze zapamiętałem jego odpowiedź: Walczymy o to, żeby wybić wam z głowy ten obłędny pomysł, że jesteście rasą panów".
Front jest klatką, w której nerwowo czekać trzeba tego, co się stanie. Spoczywamy pod kratą łuków, zataczanych przez granaty i żyjemy w naprężeniu niepewności. Ponad nami waha się przypadek.
Jestem młody, mam dwadzieścia lat; ale z życia nie znam nic poza rozpaczą, śmiercią, trwogą i spojeniem w jeden łańcuch najniedorzeczniejszej płaskości z całą otchłanią cierpienia
- Z lewa chujnia - wyjaśnił Jakow lwowicz Awierbach - Z prawa chujnia. A pośrodku pizdiec.
Działa tu silny bodziec konkurencji. Skoro poszła amerykańska telewizja, musiały pójść również amerykańskie agencje prasowe. Skoro poszły amerykańskie, musiał iść Reuter i AFP. Skoro poszedł reporter z NBC, musiał pójść reporter z BBC. Poniesiony ambicją patriotyczną, jako jedyny Polak w towarzystwie, postanowiłem dołączyć do grupy, która zdecydowała się na desperacki marsz.
Waters urządził obóz dla jeńców wojennych w Chambois, ale był on przepełniony. Pewnego dnia polski kapitan przyprowadził jednak jeszcze jakichś dwustu jeńców, chcąc ich przekazć Amerykanom.
- Tu są wasi jeńcy - powiedział
- Nie chcę ich - odparł Waters
- Ale ja ich muszę panu zostawić. Mam takie rozkazy.
- Mimo to nie zgadzam się. Niech pan ich zabiera. (Waters otrzymał rozkaz, żeby przyjąć jeńców, ale powiedziano mu, że to ma być grupa tysiąca pięciuset żołnierzy; tych było zaledwie kilkuset.)
- Mimo to muszę ich u pana zostawić
- No dobrze, ale miał pan przyprowadzić tysiąc pięciuset jeńców. Gdzie oni są?
- Nie żyją. Zastrzeliliśmy ich. Zostało tylko tylu.
- A dlaczego nie zastrzeliliście także tych? - dowiadywał się Waters. Po chwili poprawił się. - Nie możecie tego robić.
- Owszem, możemy. Oni strzelali do moich rodaków. Wziął Watersa pod ramię i odprowadził na bok. Powiedział: - Kapitanie, nie możemy ich zastrzelić. Zabrakło nam amunicji.