-
ArtykułyŚwiatowy Dzień Książki świętuj... z książką! Sprawdź, jakie promocje na ciebie czekają!LubimyCzytać1
-
ArtykułyJedna z najważniejszych nagród literackich w USA odwołana po proteście pisarzy z powodu GazyKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyRozdajemy 100 książek i konta premium w aplikacji. Konkurs z okazji Światowego Dnia KsiążkiLubimyCzytać20
-
ArtykułyCi, którzy tworzą HistorięArnika0
Cytaty z tagiem "czechy" [53]
[ + Dodaj cytat]
Kto wpadł na to, że czeskie drzewo to lipa? Bass ujął to trafniej. To, panowie, wierzba!
Im więcej ją rżnąć, tym gęściej rośnie. A poza tym: sadząc wierzby umacnia się brzegi.
(Legenda zagrana na strunach rozpiętych pomiędzy trumną i kołyską, s.135).
Cóż mogłoby mnie pociągać w tym opustoszałym kraju? - powiada K. - prócz pragnienia, by tu pozostać.
Postkomunistyczne Czechy zawsze mi się trochę kojarzyły z Republiką Weimarską opisywaną przez Remarque'a: spauperyzowaną, zbiedniałą, osypującą się - ale jednak trzymającą fason. Posiadającą pamięć materiału.
Gest, który mogliby uczynić czescy mężczyźni 15 marca 1939 roku, byłby jedynie gestem samobójczym. Być może pięknie jest przelać krew za swoją ojczyznę, czyniąc bohaterski gest. Myślę nawet, że nie jest to specjalnie trudne. My jednak musimy robić coś całkiem innego. My musimy żyć. Musimy oszczędzać każdego człowieka, którego mamy, każdą siłę i siłkę. Nie ma nas wystarczająco dużo, byśmy mogli sobie pozwolić na gesty. Jest nas tu osiem milionów – zbyt mało, zbyt mało na samobójstwa. Ale wystarczająco dużo na życie” – Milena Jesenská, reporterka tygodnika „Přítomnost”, marzec 1939 r.
Również w tym roku obchodzimy setną rocznicę urodzin Járy Cimrmana. Dzięki proboszczowi IV parafii w Wiedniu Franzowi Huschkowi, który większości zapisów w księgach dokonywał w stanie nietrzeźwym, nie da się z pewnością powiedzieć, czy małżonkom Marlenie i Leopoldowi Cimrmanom urodził się synek mroźnej nocy w luty roku 1857, 1864, 1867 czy 1892. Zapisy sugerują nawet rok 1893. A więc i w przyszłym roku minie 100 lat od dnia jego narodzin.
Pokażę wam rzeczy, które stamtąd przywiozłem i opowiem, jak żyją biali ludzie. To moja kolekcja. Po wykładzie możecie wszystko dokładnie obejrzeć. Takie kapelusze noszą tam czarni czarownicy. Mogą bić każdego, kto im się nie podoba. A on nie może się bronić. Świat białych ludzi jest zupełnie inny niż nasz. Początkowo nic nie rozumiałem, ale teraz już znam jego zasady.
Nie da się nauczyć widzieć kogoś, kto ma opaskę na oczach. Żeby mógł coś zobaczyć, najpierw musi ją zdjąć. Przychodzicie na świat z wrodzoną pokorą do władzy, którą później wzmacnia się w was z każdej strony. Wy zaś nie robicie nic, by to powstrzymać, przez co pogłębiacie tylko swoją niewiedzę.
Czasami potrafi być wzruszająco krucha. W takich chwilach wybaczyłby jej wszystkie dziwactwa, całe to niestosowne pocieszanie. Współczucie dla nadgniłych owoców. Dla tortów. Dla bułek. Dla knedlików. Przypomniał sobie tę nocną scenę przy lodówce. Długo przed nią stałą. Kiedy ją na tym przyłapał, tłumaczyła ze łzami w oczach, że ten duży knedlik na pewno niebawem się zepsuje! Że leży w lodówce już strasznie długo i przez nas, bo go nie jemy, się zepsuje. A może nie jemy go dlatego, że jest niemodny? Nikt z naszych przyjaciół już nie robi knedlików. Uważają, że są tuczące i niezdrowe, w ogóle be. Warzywa i sery znikają od razu. A ten biedniutki porzucony knedlik… Jak on okropnie musi się czuć, jak nieatrakcyjnie! Więc tak o drugiej w nocy ten knedlik pokroili w kostkę, obtoczyli w jajku, usmażyli i zjedli. Chociaż już był trochę nadpsuty. Chociaż wydzielał już trochę kwaskowatą woń. Jedli go, żeby jego posępnej egzystencji nadać w ostatniej chwili sens. Gdyby o nim myślała z taką czułością jak o tym knedliku!
Dwaj wysłannicy Baty lecą sprawdzić możliwościu sprzedaży w północnej Afryce. Przesyłają do Zlina dwa odmienne telegramy. Pierwszy z nich pisze: "Tutaj nikt nie nosi butów. Żadnej możliwości zbytu. Wracam do domu".
Drugi telegrafuje: "Wszyscy są bosi. Ogromne możliwości zbytu, przyślijcie buty jak najprędzej".
Buty Baty zdobywają świat, a firma obrasta we własną mitologię.
Kilka dni później o dwanaście lat starsza od Baarovej Magda Goebbels zaprosiła ją do siebie. Przywitała się przyjaźnie. Według Lidy aż nazbyt przyjaźnie.
- Kocham mojego męża, ale on kocha panią - powiedziała.
- Chciałabym opuścić Niemcy. Mogłaby mi pani pomóc? - spytała Lida.
- Mówmy sobie po imieniu. - Magda nalała likieru z karafki i podniosła kieliszek do toastu. - Nie możesz tego zrobić. To jest wielki człowiek. Potrzebuje i ciebie, i mnie.
- Ja bym nigdy nie mogła...
- Będziesz musiała.