cytaty z książki "Atramentowe serce"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Książki muszą być ciężkie, bo w nich jest cały świat.
Niektórych książek wystarczy skosztować,
inne się połyka,
a tylko nieliczne trzeba przeżuć
i strawić do końca.
Nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko mało prawdopodobne.
Ogień i woda - rzekł - nie za bardzo się kochają. Ale jeśli już się kochają, to namiętną miłością.
Książki kochają każdego, kto je otwiera, dając mu poczucie bezpieczeństwa i przyjaźni, niczego w zamian nie żądając. Książki nigdy nie odchodzą, nawet wtedy gdy się je źle traktuje.
Czy jest coś piękniejszego na świecie od liter? To czarodziejskie znaki, głosy umarłych, cegiełki budujące cudowne światy, lepsze od naszego świata, pocieszyciele, towarzysze w chwilach samotności. Strażnicy tajemnic, głosiciele prawdy...
Jeśli weźmiesz w podróż książkę (...) wydarzy się coś dziwnego: ksążka zacznie gromadzić twoje wspomnienia. Potem wystarczy ją otworzyć i znów znajdziesz się tam, gdzie ją wtedy czytałaś. Ledwie przeczytasz pierwsze słowa, wrócą do ciebie obrazy, zapachy, smak lodów, które wówczas jadłaś... Wierz mi ksążka jest jak muchołapka. Wspomnienia najlepiej trzymają się kart pokrytych drukiem.
Dlaczego dorośli uważają, że dzieci lepiej znoszą tajemnice niż prawdę? Czy nie zdają sobie sprawy, jakie mroczne historie dzieci wymyślają, aby wyjaśnić sobie tajemnice?
- Historie nigdy nie mają końca, Meggie - powiedział kiedyś do niej. - Chociaż książki nam to sugerują. One nie kończą się na ostatniej stronie, ani nie zaczynają na pierwszej.
Kiedy otwierasz książkę, wkraczasz jakby do teatru: najpierw jest kurtyna, odsuwasz ją i przedstawienie się zaczyna
- Wielkie nieba – mruczała, zzuwając buty – kiedy sobie pomyśle, ile to razy pragnęłam znaleźć się w jednej z moich ulubionych książek! A okazuje się, że w książkach najlepsze jest to, że można je w każdej chwili zamknąć.
Nie, nie twoja. To moja historia. Ty tylko w niej występujesz.
Kiedy była smutna książki podnosiły ją na duchu i rozpraszały nudę.
Odkąd pamiętała, Mo zawsze wykonywał ten charakterystyczny ruch ręki: brał książkę, pieszczotliwie przesuwał dłonią po jej wierzchu, po czym otwierał ją tak, jak otwiera się szkatułkę wypełnioną po brzegi egzotycznymi klejnotami.
Zła obietnica nie staje się lepsza przez to, że się jej dotrzymuje.
Przecież zawsze mi powtarzasz: książki muszą być ciężkie, bo jest w nich cały świat.
Strach wszystko zabija: rozum, serce, a zwłaszcza fantazję.
Dopiero o wiele póżniej zrozumiała, że nieszczęście nie zrodziło się tamtej nocy. Ono tylko wtedy cichaczem powróciło.
Często w swoim życiu był tylko widzem, a to, co się tutaj działo, nie było jego historią.
-Tęsknisz za nią...za moją mamą?
(...)Mo milczał parę chwil.
-Czasami-rzekł wreszcie-Rano,w południe,wieczorem,w nocy.Prawie zawsze.
Nad trawnikiem zawisła kula ognia, przeraźliwie jasna, wżerająca się w ciemność nocy jak żywe stworzenie. Kula była ogromna, tak ogromna, że Meggie była przekonana, iż za chwilę wszystko tutaj stanie w płomieniach- trawa, leżak i sam Smolipaluch. Ale ten obrócił się wokół własnej osi niby tańczące dziecko i wypluł drugą kulę ognia. Wyrzucił ją wysoko w niebo, jakby chciał podpalić gwiazdy. Potem zapalił drugą pochodnią i przesunął płomieniami po obnażonym ramieniu. Był szczęśliwy jak dziecko bawiące się ze swoim ulubieńcem. Ogień lizał jego skórę niby żywa, pełzająca, płomienista istota, którą Smolipaluch uczynił swoim przyjacielem, która go pieściła, tańczyła dla niego i odpędzała noc. Podrzucił pochodnię wysoko w górę, w to miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą wisiała kula ognia, chwycił ją, zapalił następną, żonglował trzema, czterema, pięcioma zapalonymi pochodniami. Ich płomienie wirowały wokół niego, tańczyły wraz z nim, nie czyniąc mu najmniejszej krzywdy: oto Smolipaluch Pogromca Płomieni, Wypluwacz Iskier, Przyjaciel ognia[...]
Żadna twarz nie napawa bardziej lękiem niż taka, która nie potrafi wyrazić współczucia.
Niektórych książek wystarczy skosztować, inne się połyka, a tylko nieliczne trzeba przeżuć i strawić do końca.
Wielcy mordercy uchodzą z życiem i żyją szczęśliwie aż po kres swoich dni, a dobrzy umierają, czasem nawet ci najlepsi.
Dlaczego w książkach musi być zawsze inaczej?
- Słyszysz jak cicho?- powiedział Smolipaluch, wyłączając magnetofon.
Cisza nocna wypełniła uszy Meggie jak wata. Żaden listek nie drgnął, słychać było tylko trzask płonących pochodni i granie świerszczy.
Smolipaluch z powrotem włączył muzykę.
- Umówiłem się na dzisiaj z wiatrem- powiedział.- Bo musisz wiedzieć, że jeśli wiatr wbije sobie do głowy, że będzie się bawił ogniem, to nawet ja nie potrafię go poskromić. Ale dał mi słowo honoru, że dzisiejszego wieczoru będzie się zachowywał spokojnie i nie popsuje nam zabawy.
To mówiąc, chwycił jedną z pochodni tkwiących między szczebelkami leżaka. Pociągnął łyk z butli ze światłem księżyca i wypluł białawą substancję do wielkiego wazonu. Następnie zanurzył w wiadrze trzymaną w ręku pochodnię, po czym wyciągnął ją i dotknął ociekającą głownią do jednej z jej płonących sióstr. Płomień buchnął tak gwałtownie, że Meggie aż się wzdrygnęła. Teraz Smolipaluch przytknął do ust drugą butlę, napełnił sobie płynem usta, aż mu się wydęły policzki, po czym głęboko wciągnął nosem powietrze, napiął ciało jak łuk i wypluł to, co miał w ustach, ponad płonącą pochodnię.
Jego ludzie roznoszą strach jak złowieszczą pocztę, wsuwają go pod drzwiami domów, wrzucają do skrzynek, malują na murach i stajniach, aż w końcu zaczyna się rozprzestrzeniać już sam z siebie, bezgłośny i cuchnący jak dżuma.
- Wiesz, z pisarzami to jest taka dziwna sprawa. Większość ludzi nie potrafi sobie wyobrazić, że książki piszą ludzie tacy sami jak oni. O pisarzu myślimy jako o człowieku, który już dawno nie żyje albo jest bardzo stary, a nie jak o kimś, kogo możemy spotkać na ulicy czy na zakupach. Znamy książki pisarzy, ale nie znamy ich nazwisk, nie mówiąc już o twarzach.
- Co robią te dzieci, skoro nie mają książeczek z historyjkami?-zapytał Naftali, a reb Zebulun odparł:
-Jakoś sobie radzą. Książeczki z opowieściami to nie chleb, można bez nich żyć.
-Ja bym nie umiał-stwierdził Naftali.