cytaty z książki "W głębi kontinuum"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Niemowlęta żyjące w zgodzie z kontinuum są od urodzenia wszędzie noszone przez rodziców. W życiu takiego dziecka ciągle coś się dzieje, jeszcze zanim odpadnie mu pępowina. Większość czasu niemowlę przesypia, ale nawet podczas snu przyzwyczaja się do głosów otaczających go ludzi, odgłosów ich działalności, do nagłych wstrząsów, szturchnięć i ruchów, niespodziewanego zatrzymywania się. Przyzwyczaja się do tego, że jest podnoszone i że różne części jego ciała są uciskane, kiedy opiekun przekłada je, żeby wygodniej się mu pracowało lub odpoczywało. Przyzwyczaja się do rytmu dnia i nocy, do zmian temperatury i powierzchni stykających się z jego skórą, lecz nade wszystko przywyka do poczucia bezpieczeństwa, jakie daje mu bliski kontakt z żywym ciałem. Żywotną potrzebę takiego kontaktu niemowlę odczułoby tylko wtedy, gdyby zostało od tego ciała odstawione. Dziecko nieomylnie oczekuje takich właśnie okoliczności, i właśnie one są jego udziałem – a to jest realizacją kontinuum jego gatunku. Czuje się dobrze, dlatego rzadko sygnalizuje coś za pomocą płaczu, nie musi też robić nic innego poza ssaniem piersi i wypróżnianiem się, gdy odczuje takie impulsy, i doznawaniem radości z zaspokojenia tych potrzeb. POZA TYM PRZEZ CAŁY CZAS ZAJĘTE JEST UCZENIEM SIĘ, CO TO ZNACZY BYĆ”.
Młode matki nie ufają swoim wrodzonym zdolnościom ani motywom, jakimi kieruje się dziecko, nieustannie wysyłając bardzo jasne sygnały. Niemowlę stało się kimś w rodzaju wroga, który musi zostać przez matkę pokonany. Trzeba ignorować płacz, żeby pokazać dziecku, kto rządzi, a podstawowe założenie jest takie, że należy dołożyć wszelkich starań, by zmusić dziecko do dostosowania się do tego, czego matka sobie życzy. Kiedy zachowanie dziecka przysparza „pracy”, „marnuje czas” lub w jeszcze inny sposób zostaje uznane za nieodpowiedni, okazuje się niezadowolenie, brak aprobaty czy inne oznaki wycofania miłości. Panuje przekonanie, że zaspokojenie pragnień dziecka „zepsuje” je, a przeciwstawienie się tym pragnieniom będzie służyć jego poskromieniu lub socjalizacji. W rzeczywistości w każdym przypadku osiąga się skutek przeciwny”.
Kobiety są przyzwyczajone, że dzieci włączają się do kultury, aczkolwiek sposób i tempo, w jakim to czynią, zależne są od indywidualnej siły tkwiącej w każdym z nich. Poza kwestią znajduje się natomiast fakt, że końcowy efekt będzie miał charakter społeczny, współdziałający i całkowicie dobrowolny. Dorośli i starsze dzieci służą jedynie pomocą i dostarczają narzędzia, jakich dziecko nie jest w stanie samo zdobyć. Niemowlę nie posługujące się mową potrafi doskonale wyrazić swoje potrzeby, nie ma więc sensu dawać mu tego, czego nie żąda. Przedmiotem aktywności dziecka przede wszystkim jest rozwinięcie własnej niezależności. Pomaganie mu w mniejszej lub większej mierze, niż tego potrzebuje, zmierza do udaremnienia tego dążenia. Opieka, podobnie jak pomoc, udzielane są tylko na żądanie. Karmienia dla wspomożenia ciała oraz przytulania dla podtrzymania ducha nie ofiaruje się ani odmawia - zawsze są dostępne, tak po prostu i z wdziękiem, jak rzecz naturalna. Przede wszystkim osobę dziecka uważa się za dobro samo w sobie pod każdym względem. Nie istnieje pojęcie „złego " czy też „niegrzecznego dziecka”, nie wyróżnia się też „dzieci dobrych". Zakłada się, że motywacje dziecka są społeczne, nie aspołeczne”.
Dzieci muszą wiedzieć, że są traktowane jako istoty z natury społeczne, o dobrych intencjach, próbujące postępować właściwie; chcą, żeby dorośli reagowali w sposób godny zaufania, dając im odpowiednie wskazówki. Dziecko potrzebuje informacji o tym, co się robi, a czego się nie robi. Jeśli na przykład zbije talerz, należy mu okazać gniew lub smutek z powodu zniszczenia, ale nie wolno podważać w nim poczucia własnej wartości - tak jakby samo też nie czuło gniewu albo smutku i nie chciało być bardziej ostrożne.
Jeśli przyzwalający rodzice nie rozróżniają czynów pożądanych i niepożądanych, dziecko zachowuje się często coraz bardziej nachalnie i niszczycielsko, by zmusić ich do wejścia we właściwą rolę. I wtedy, gdy rodzice są już u granic wytrzymałości, mogą cały swój tłumiony gniew wylać na dziecko, mówiąc mu na przykład, że mają go dosyć i żeby zniknęło im z oczu. Dziecko otrzymuje wtedy następujący komunikat: całe moje poprzednie zachowanie, jakie do tej pory tolerowali, było w gruncie rzeczy złe, skrywali dotąd prawdziwe uczucia, a mój niepoprawny charakter sprawił, że w końcu przestali udawać, że mnie akceptują. Taka gra odbywa się w wielu domach. Dzieci dochodzą do przekonania, że oczekuję się od nich "przeciągania struny" - zachowywania się coraz gorzej i gorzej, aż wreszcie grom uderza i jasno się im oznajmia, że są nieakceptowane.
W skrajnych przypadkach rodzice (szczególnie ci, którzy stali się nimi w późniejszym wieku) są tak strasznie zafiksowani na swoich kochanych maleństwach, że nie dają im najmniejszych wskazówek na temat tego, co się robi, a czego nie. Doprowadzają tym do szaleństwa swoje dzieci, które buntują się przy każdym kolejnym pytaniu: "chciałbyś to mieć?", "a może byś to zrobiła?", "co chciałbyś zjeść, w co się ubrać?", "co chciałabyś, żeby mamusia zrobiła?", itd.
Rozdział IV DORASTANIE
"Jeśli dziecko w wystarczającym stopniu zazna schronienia i stymulacji w ramionach swoich opiekunów, będzie mogło rozglądać się po świecie z pewnością siebie i przyzwyczajone do dobrego samopoczucia, które natura będzie podtrzymywać"
(...) inne zaś dopiero czekają na rozpoczęcie rozwoju, mają w rezultacie podzieloną motywację. Nie potrafią chcieć czegoś, nie pragnąc jednocześnie być w centrum uwagi. Ich umysły nie są zdolne do skupienia się na problemie, który przed nimi stoi, gd\yż jakaś ich cząstka wciąż łaknie bezmyślnej błogości zaznawanej przez niemowlę trzymane w objęciach kogoś, kto rozwiąże wszystkie problemy.Nie potrafią w pełni wykorzystać swojej rosnącej siły i uzdolnień, ponieważ jakiś ułamek ich osobowości tęskni za bezradnością dziecka w objęciach matki. Każdy wysiłek, jaki podejmują, w pewnym sensie pozostaje w konflikcie z ukrytym pragnieniem, by znów być dzieckiem, które jest kochane, choć nie musi w to wkładać żadnego wysiłku.
W czasach dzieciństwa łudziliśmy się jednak, że kiedy dorośniemy i dołączymy do ludzi we 'właściwym' wieku, wolno nam będzie wreszcie poczuć się na swoim miejscu.
Nie przypuszczaliśmy jednak, że ten właściwy wiek będzie zawsze przed nami aż do czasu, kiedy okaże się, że jest już za nami.