cytaty z książki "Koralina"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Ty naprawdę nie rozumiesz, prawda? - rzekła. - Ja wcale nie chcę wszystkiego, czego pragnę. Nikt tego nie chce. Nie tak naprawdę. Co to za zabawa dostawać wszystko, o czym się marzy, tak po prostu? Wtedy to nic nie znaczy. Zupełnie nic.
Koty nie mają imion (...). Wy, ludzie, macie imiona. To dlatego, że nie wiecie, kim jesteście. My wiemy, kim jesteśmy, więc nie potrzebujemy imion.
-Wołanie kotów - odparł, jakby zdradzał jej wielką tajemnicę - to zwykle niezbyt produktywna czynność. Równie dobrze można by przyzywać trąbę powietrzną.
Ja wcale nie chcę wszystkiego czego pragnę. Nikt tego nie chce. Nie tak naprawdę. Co to za zabawa dostawać wszystko, o czym się marzy, tak po prostu? Wtedy to nic nie znaczy. Zupełnie nic.
Zdumiewające, jak wiele z tego, czym jesteśmy, łączy się z łóżkami, w których budzimy się rankiem.
Imiona tracimy jako pierwsze, tuż po utracie oddechu i bicia serca. Trochę dłużej zostają nam wspomnienia.
Wy, ludzie, rozmieniacie się na drobne, natomiast koty trzymają się w garści, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.
- Wołanie kotów - odparł, jakby zdradzał jej wielką tajemnicę - to zwykle niezbyt produktywna czynność. Równie dobrze można by przyzywać trąbę powietrzną.
- A gdyby chodziło o obiad? - spytała Koralina. - Czy wtedy nie chciałbyś, żebym Cię zawołała?
- Oczywiście - powiedział kot. - W zupełności jednak wystarczyłby krótki okrzyk "obiad". Widzisz? Wcale nie potrzeba imion,
- Są tacy - rzekł z westchnieniem, głosem gładkim niczym naoliwiony jedwab - którzy twierdzą, że kocia skłonność do zabaw z ofiarami to w istocie objaw łaski: ostatecznie pozwala od czasu do czasu jednej z żywych przekąsek uciec. Jak często pozwalasz uciec swojemu obiadowi?
- Ale jak można odejść od czegoś i jednocześnie do tego wrócić?
- Z łatwością - wyjaśnił kot. - Wyobraź sobie kogoś okrążającego świat. Zaczynasz odchodzić od jednego miejsca i w końcu do niego wracasz.
-Mały świat - zauważyła Koralina.
-Dla niej jest dość duży - odparł kot. - Sieć pajęcza nie musi być wielka, wystarczy, by łapała muchy.
Koralina zastanawiała się, czemu jedynie nieliczni dorośli, których zdążyła poznać, potrafią mówić z sensem.
- Nie będzie bolało - dodał drugi ojciec.
Koralina wiedziała, że gdy dorośli mówią, że coś nie będzie bolało, to niemal zawsze boli.
A potem przyszła jej do głowy myśl, że gdyby otworzyła drzwi sypialni, ujrzałaby za nimi pusty pokój. Czy też, dokładniej rzecz biorąc, pokój jest pusty i pozostanie pusty do chwili, gdy otworzy drzwi.
- Poproś, by matka przyrządziła ci wielki kubek gorącej czekolady, a potem mocno cię przytuliła. Nic tak jak gorąca czekolada i uścisk nie pomaga na nocne koszmary.
- Ach, to ty - rzekła do czarnego kota.
- Widzisz - powiedział kot. - Nietrudno mnie rozpoznać, prawda? Choć nie mam imienia.
Czymże jest nazwa? - spytała panna Forcible. - To, co zowiem różą, pod inna nazwą równie by pachniało.
Ręka bolała ja w miejscu zdrapania. Przez rozdartą nogawkę piżamy przeciekała strużka krwi. Bolało równie mocno jak w lecie, gdy matka zdjęła boczne kółka z roweru Koraliny. Wówczas jednak skaleczeniom i zadrapaniom (jej kolana pokrywały niezliczone strupy) towarzyszyło poczucie zwycięstwa, świadomość, że coś osiągnęła, czegoś się nauczyła, zrobiła coś, czego wcześniej nie umiała. Teraz miała wyłącznie poczucie klęski.
- Zwiedzam.
- Tu niczego nie znajdziesz. To tylko zewnętrze, to, czego nie chciało jej się stworzyć.
-Ja wcale nie chcę wszystkiego, czego pragnę. Nikt tego nie chce. Nie tak naprawdę. Co to za zabawa dostawać wszystko, o czym się marzy, tak po prostu? Wtedy nic nie znaczy. Zupełnie nic.
Ktoś kiedyś powiedział jej, że jeśli popatrzy się w górę z kopalnianego szybu, to nawet w pogodny dzień widać nocne niebo i gwiazdy. Koralina zastanawiała się, czy dłoń także ujrzała gwiazdy z dna studni.
Koralina zastanawiała się, czy nie zapomniały przypadkiem o jej obecności. Dla niej ich rozmowa nie miała sensu. Uznała, że kontynuują dawną kłótnie, starą i wysłużoną jak ich fotel, jedną z tych, w których nikt nie wygrywa ani nie przegrywa i które mogą trwać wiecznie, jeśli tylko obie strony mają na to ochotę.
Pierwszego dnia, gdy tylko rodzina Koraliny sprowadziła się do domu, panny Spink i Forcible uznały za stosowne poinformować Koralinę o niebezpieczeństwach związanych ze studnią. Ostrzegły, by trzymała się od niej z daleka. Toteż Koralina wyruszyła na poszukiwania, by wiedzieć, gdzie kryje się studnia, i móc skutecznie jej unikać.