cytaty z książek autora " Redakcja czasopisma Fragile"
Medytacja nie jest w swoim źródle praktyką terapeutyczną,lecz duchową.Techniki medytacyjne nie powstały w odniesieniu do współczesnych kategorii medycznych i psychologicznych. Dobre samopoczucie osiągane poprzez praktykowanie medytacji jest zatem wtórne wobec jej znaczenia filozoficznego i religijnego.
Mamy potrzebę, by wierzyć w to, że jesteśmy inni: że istoty ludzkie są inne niż
pozostałe zwierzęta, że „my” jesteśmy inni niż nasi wrogowie, a nawet jeszcze
bardziej inni od tych, którzy są dla nas całkiem obcy. Na pożywienie i seks, zabijanie,
ubiór i „właściwy” sposób prowadzenia gospodarstwa domowego nakładamy
kategorie moralne i posługujemy się nimi jako sposobem na czynienie
takich rozróżnień. Mamy tendencje do faworyzowania prostych kształtów i mocno
skontrastowanych zasad formalnych, ponieważ to one sprawiają, że o wiele
łatwiej jest rozróżnić właściwe od niewłaściwego, normalne od nienormalnego.
- Edmund Leach - "Social Anthropology".
Tym jednak, co pozostaje najciekawsze w tej propozycji,jest kierunek, w jakim zmierza futurologiczna
spekulacja, sugerująca twórcom nie tyle poszukiwanie „nowej muzyki” (ta bowiem, jak wiemy,okazała się niezbyt trwałą formą historyczną),ile konstruowanie nowych, doskonale „obcych”
przestrzeni muzycznych, pojmowanych jako
komplementarne, nieznane dotąd ludzkiemu doświadczeniu
środowiska akustyczne, w których
muzyka rodzi się z nieoczekiwanych interakcji
między „nowym (technologicznie) instrumentem”,
„obcym (dotychczasowemu doświadczeniu)
otoczeniem dźwiękowym” i „starym (bo kształtowanym
przez miliony lat ewolucji) aparatem
słuchowym człowieka”. Czy tak właśnie będzie
brzmiała (muzyczna) przyszłość? Jak doskonale
skonstruowana, pozaziemska lub nieludzka, lub
może postludzka audiosfera, w której tylko ludzkie
ucho pozostanie elementem (nie)wdzięcznie
archaicznym? Czy i ono ulegnie przekształceniu,
zmieniając się w instrument dopasowany do nowej
sonosfery, w której muzyka będzie już tylko
echem (zapomnianej) przeszłości ?.
Piszę te słowa, słuchając wydanej
niedawno płyty Dave’a Phillipsa i Hiroshiego
Hasegawy Insect Apocalypse (Monotype 2015),
na której nagrania plenerowe Phillipsa, dokumentujące
dźwiękowo „świat owadzi Wietnamu,
Ekwadoru, Tajlandii i Indonezji”, zostały poddane
brzmieniowej obróbce przez Hasegawę, usiłującego
przepchnąć, alchemiczną mocą elektroniki,
głosy ważek, trzmieli i cykad poza płynną granicę
białego szumu, która, co ciekawe, w książce Adama
Harpera zostaje uznana za „granicę kompozycji
muzycznej”. Poza nią to, co skomponowane,
przeistacza się bowiem – raz jeszcze i chyba nieodwracalnie
– w czysty, nieskomponowany szum
natury. To, co wydobywa się z głośników, nie jest
zatem ani doskonale sztuczne, ani doskonale naturalne Brzmi „obco”… .
Podczas gdy większość karmi swoje ego atrakcyjnymi substytutami spełnienia,oni żmudnie dokopują się do głębi rzeczywistości w swoich minimalistycznych ogródkach. W ich otoczeniu jest mocno pustynnie,jak w jaskini jogina lub eremity, ponieważ mieszkają daleko od głównych nurtów: konsumpcjonizmu i pragmatyzmu. Wyjęci spod prawa ekonomii, komercji, polityki, biznesu nie ulegają ich mechanizmom, dzięki czemu zyskują coś ważniejszego od pieniędzy, pozycji i władzy - dystans. Poprzez szerszą perspektywę starają się dotrzeć do rzeczywistości niezapośredniczonej, autentycznej, „takiej, jaka jest”.
Slow food,slow travel,slow reading,slow living -zamiast kolekcjonowania wrażeń, dzisiejsi nonkonformiści głoszą postulat uważnej konsumpcji: tak jedzenia, jak i kultury.Człowiek współczesny przypomniał sobie, że pożywienie nie tylko służy doraźnemu zaspokojeniu głodu,lecz wpływa na jakość i pełnię życia, a podróż to nie to samo co katalogowanie kolejnych pocztówkowych krajobrazów oglądanych przez szybę autokaru jak na ekranie; spotkanie ,z nieznaną kulturą prowokuje bowiem do podróży wewnętrznej i może być szansą na poszerzenie własnych horyzontów poznawczych.
A oto nasza galopująca współczesność! Rozpędzone marzenie o wszechobecności już nam się ziszcza w nieskończonych przestrzeniach wirtualnych światów. Wytworzona przez człowieka hiperrealność (koncepcja Baudrillarda) spełnia jego odwieczne pragnienie panowania nad światem, a bezwzględna rzeczywistość offline przestaje być wyzwaniem,odkąd tak łatwo można z niej uciec.
Eskapizm XXI wieku jest powszechny i nie służy dojrzewaniu: miast konfrontacji z lękami naszej egzystencji, możemy tworzyć alternatywne światy pozbawione chorób, samotności, starości i śmierci - nie tylko na kinowym ekranie, ale wszędzie, w każdym medium.
Ponieważ realność bywa okrutna, niesprawiedliwa i często śmiertelnie nudna, spróbujmy ją unieważnić,stwórzmy doskonałe symulakra oszukujące zmysły i demiurgiczną mocą sprawmy,że rzeczywistość zacznie wypadać blado przy naszych spełnionych fantazjach, jak ich namiastka, gorsza kopia.
A oto problem człowieka-demiurga: tworzy uporządkowany i „dobrze nakręcony" świat, w którym sam się nie mieści z tą całą tak zwaną ludzką kondycją,głębią istnienia i mrokiem egzystencji.Z kłującą podświadomością,wątpiącym umysłem i duszną intuicją - tego przecież nie sposób poupychać w nowocześnie zaaranżowanym wnętrzu, w którym chcesz sobie wygodnie pomieszkać.Więc dobrze, przejdziesz przez ten portal,ale pod jednym warunkiem: porzucisz balast bycia człowiekiem, zostaniesz zdigitalizowany i zdefragmentaryzowany jak reszta zjawisk, które przestały odsyłać do czegokolwiek poza sobą.
Stan wyciszenia osoby medytującej jest wynikiem zerwania z natręctwem dialektycznej ewaluacji doświadczenia.Medytacja różni się od intelektualnego dyskursu tym,że jej sens zawiera się w samej praktyce, w której znaczenia wyczerpują się zamiast gromadzić. Obnaża ona naturalną skłonność umysłu do tworzenia rozbudowanych narracji, w których istnienie podmiotu znajduje swoją moralną podstawę.
W gloryfikacji natury i pustelnictwa trzeba uważać, by nie dać się porwać bezkrytycznej fascynacji jej przedstawicielami.Nie każdemu odludkowi objawi się prawda, a i natura może przyciągać spojrzenie tylko jako ona sama, jako biologiczny mechanizm, a nie jako środek medytacyjny.
A przecież niemal każdy rodzaj sztuki wywodzi się w pierwszej kolejności z oniemienia bądź zdumienia, następnie z emocji oraz intuicji, które dopiero później pozyskują konceptualny wymiar. Stąd też płynie porównanie współczesnego dzieła do koanu - konstrukcji, która choć korzysta z zastanych pojęć językowych i gramatyki, w istocie odwołuje się do tego, co werbalnie i semantycznie jest niemal niekomunikowalne.
Czytamy te książki, bo mówią coś pozaprzyrodniczego, czytamy, ponieważ bardziej lubimy myśleć o naturze niż w niej przebywać.Człowiek zatęsknił za naturą i prostszym życiem wraz z postawieniem pierwszych ścian, ale jednocześnie nie przestał budować tych ścian coraz staranniej. Oczywiście,lepiej ciepło myśleć o naturze (nawet z bezpiecznej odległości) niż zupełnie ją ignorować.
...każdy spacer będzie wartościowy, ale nie każdy przyniesie kosmiczne olśnienie, jak może się wydawać po lekturze o doświadczeniach Thoreau czy Dillard.
Magia, traktowana tu jako nazwa zbiorcza dla
praktyk o genezie ezoterycznej, jako model życia,
który dostrzega luki w racjonalnym pojmowaniu
i doświadczaniu świata, i w sztuce, daje możliwość
transformacji jaźni podmiotu doświadczającego
symboli.
- Sebastian Łąkas o działalności i sztuce
Andrzeja Urbanowicza i grupy ONEIRON.
Ruch TM stanowi przykład szerszego zjawiska, jakim jest komodyfikacja praktyk duchowych wywodzących się z tradycji medytacyjnych Wschodu. Osho czy Maharishi Mahesh Yogi zamieniają w towar techniki wywodzące się z jogi i buddyjskich praktyk monastycznych nie tylko w postaci kursów - nierzadko bardzo drogich (koszt kursu medytacji transcendentalnej może wynieść nawet 200 tys. dolarów), lecz także na przykład remediów ajurwedyjskich, w tym specjalnego miodu sprzedawanego przez organizację TM o właściwościach leczniczych na poziomie zarówno cielesnym, jak i duchowym.