cytaty z książki "Słowa"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Znalazłem swoją religię, nic ponad książkę nie wydawało mi się ważniejsze. Bibliotekę poczytywałem za świątynię.
Kultura nie zbawia niczego i nikogo, nie uzasadnia. Ale jest wytworem człowieka - człowiek odbija się w niej i rozpoznaje; jedynie to zwierciadło krytycznie ukazuje mu jego obraz.
Jestem pies - ziewam, ciekną mi łzy, czuję, jak ściekają. Jestem drzewo - wiatr czepia się moich gałęzi, huśta nimi. Jestem mucha - łażę po szybie, spadam i znów zaczynam włazić. Niekiedy odczuwam przelotną pieszczotę czasu, niekiedy znów - najczęściej - czuję, że czas nie mija. Drżące minuty zwalają się, połykają mnie i nie mogą skonać; spleśniałe ale wciąż jeszcze żywe - zmiatamy je, inne przychodzą na ich miejsce, świeższe, ale niemniej czcze; te momenty niesmaku zowią się szczęściem.
Przekonano mnie, że stworzono nas po to, byśmy przed sobą wzajem odgrywali komedię; zgadzałem się na ową komedię, ale pod warunkiem, żeby w niej być postacią główną(...).
Między pierwszą rewolucją rosyjską a pierwszym konfliktem światowym, w piętnaście lat po śmierci Mallarmego i w momencie, kiedy Daniel de Fontanin odkrywał les nourritures terrestres, człowiek dziewiętnastowieczny narzucał wnukowi poglądy aktualne za Ludwika Filipa. Tym, powiadają, tłumaczy się szablon chłopski: ojciec idzie w pole, pozostawiając syna w rękach dziadków. Wyruszałem w drogę z handicapem lat osiemdziesięciu.
Kiedy powtarzałem te ubolewania dziadkowi, wybuchał śmiechem: któryż mężczyzna zechciałby brzydactwo tak szkaradne! Ale ja się nie śmiałem; a więc można urodzić się skazanym? W takim razie okłamano mnie, porządek świata maskuje nie dające się znieść nieporządki.
Przedtem wyobrażałam sobie swoje życie za pomocą obrazów: moja śmierć wywoływała moje narodziny, moje narodziny rzucały mnie ku śmierci; z chwilą kiedym zrezygnował z widzenia jej, stałem się sam ową wzajemnością, napinałem się aż do pęknięcia między tymi dwoma punktami krańcowymi, rodząc się i umierając z każdym uderzeniem serca. Moja przyszła wieczność stała się moją konkretną przyszłością; naznaczała błahością każdy moment, stanowiła w centrum najgłębszej uwagi roztargnienie jeszcze głębsze, próżnię wszelkiej pełni, ulotną nierzeczywistość rzeczywistości; zabijała z oddali w moich ustach smak cukierka, a w moim sercu zgryzoty i radości; ale ratowała moment najbardziej nawet byle jaki tą jedynie racją, że nadchodził ostatni i zbliżał mnie do niej; obdarowała mnie cierpliwością życia: nigdy już więcej nie pragnąłem przeskoczyć dwudziestu lat, przekartkować dwudziestu następnych, nigdy już nie wyobrażałem sobie dalekich dni mojego tryumfu – czekałem.
Skoro lubimy niespodzianki, winniśmy lubić je aż do tego stopnia, aż do owych rzadkich olśnień, które objawiają dyletantom, że ziemia nie dla nich została stworzona.