cytaty z książki "Odkrywanie natury. Praktyka głębokiej ekologii"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Między ciałem a dziką przyrodą jest bardzo ścisły związek. Jakby na to nie patrzeć, ciało jest najbliższym nam kawałkiem dzikiej przyrody. Łączy nas z całym wszechświatem, bowiem składa się z materii, tej samej, co gwiazdy, drzewa, rzeki, zwierzęta i kamienie. Mało tego – przez nasze ciało nieustannie przepływa cała ta materia. To, co jest chmurą za chwilę będzie moimi łzami, krwią. To, co jest promieniem słońca za chwilę będzie moim wewnętrznym ciepłem i energią. To, co jest wiatrem za chwilę będzie moim oddechem, a gleba wkrótce zamieni się w moje tkanki.
Najlepszą chyba rzeczą, jaką możemy zrobić dla przyrody, to pozostawić ją sobie samej. Nie robić nic! Zaufać temu, co samo się dzieje. Powiedzieć sobie NIE WIEM, co dla ciebie jest dobre i dlatego właśnie pozwolę, aby rzeczy działy się samoistnie. Każdy system ma swoje własne mechanizmy samoregulacji, które są uruchamiane w sytuacji zakłócenia równowagi. Te mechanizmy są optymalne z punktu widzenia danego systemu, bo gdyby takie nie były, nie zostałyby uruchomione.
Gdybyśmy uważnie wsłuchali się w tę podświadomą tęsknotę i jednocześnie głos naszego ciała, usłyszelibyśmy prawdopodobnie przerażający skowyt cierpienia. Nasze kręgosłupy źle znoszą ciągłe siedzenie, nasze serca nie tolerują pośpiechu i braku odpoczynku, nasze nogi chcą chodzić a nie wozić się, nasze żołądki chcą jeść proste jedzenie, a nasze mięśnie chcą być aktywne. W tym sensie najbliższy nam kawałek dzikiej przyrody, jakim jest nasze ciało pokazuje w jak nienaturalnym jednak środowisku żyjemy. Ten płacz naszego ciała jest też płaczem przyrody. Jest głosem cierpiącej Ziemi, który każdy z nas w sobie nosi. Bo to, co robimy naszym ciałom, jednocześnie czynimy naturze.
Gdyby nie dzikus w nas, nasze życie byłoby żałosne, pozbawione smaku, koloru uczuć, żywotności i jakiejś pierwotnej ufności i spokoju. Bo dzikus jest mądry doświadczeniem tysięcy, a może i milionów lat procesu ewolucji, w którym kształtował swój dziki charakter. Z tego względu i jeszcze z dziesiątków innych względów, o których tutaj nie napisałem dzikus w nas powinien być gatunkiem chronionym, jako jedna z tych istot, które są zagrożone wyginięciem.
Jestem lasem, jestem rzeką, więc staję w ich obronie tak samo, jakbym bronił siebie. I nie wynika to z jakiegoś nakazu, powinności czy przymusu, ale z głębokiego rozpoznania tego, kim naprawdę jestem. W tym stanie (jeżeli jest on prawdziwie głęboki) po prostu działam, nawet gdybym miał być jedynym człowiekiem, który tak właśnie robi.
Tak, właśnie tak: nie doceniamy samych siebie. Jesteśmy kimś znacznie większym, niż się nam na co dzień wydaje.
Czego zatem uczy mnie przyroda? Uczy mnie pokory i powściągliwości w wydawaniu sądów. Obserwując procesy naturalne mogę się oburzać, może mi się coś nie podobać albo mogę się czymś zachwycać, jednak natura nic sobie z tego nie robi. Jest, jaka jest. Ryba pływa w wodzie, ptak lata w powietrzu, a dżdżownica drąży kanały w ziemi. Każdy i wszystko ma swoje miejsce i robi to, co robi. I nie robi tego, czego nie robi. Jakie to proste i oczywiste! Jaka to wspaniała lekcja.
Gdy śpię w lesie pod płachtą lub gołym niebem, nie potrzebuję hotelu, łóżka oraz innych tego typu wygód. Ale dzięki temu doświadczam bliskości lasu, oswajam się z ciemnością, podziwiam gwiazdy i korony drzew nade mną. Zaręczam wam, że są to jedne z najcudowniejszych chwil w moim życiu.
Trzeba to wyraźnie powiedzieć: jesteśmy obcy i nigdzie nie jesteśmy tak naprawdę u siebie. Albo raczej wydaje się nam, że jesteśmy obcy. Dlatego skazani jesteśmy na kolekcjonowanie miejsc i chwalenie się tym przed innymi z nadzieją, że ktoś w końcu nas doceni, a my staniemy się pełniejsi, bo zaliczyliśmy więcej niż inni. Tak czy owak niczego to nie zmienia na dłuższą metę, no może zmienia tylko to, że świat, a szczególnie ostatnie naprawdę dzikie miejsca stają się bardziej na sprzedaż.
A czego może nauczyć nas przyroda o śmierci? Przykładowo, czego może nas nauczyć o śmierci naturalny las? Przewrotnie można by powiedzieć, że nawet połowa tego, co tam żyje jest martwa. Nawet do 50% drzew w takim lesie jest martwa. To jeszcze nie koniec paradoksów: w martwym drewnie jest znacznie więcej życia niż w żywym. Dzieje się tak, ponieważ martwe drewno staje się środowiskiem życia wielu organizmów, a ich liczba znacznie przekracza tą, która związana jest z żywym drzewem. To wszystko oznacza to, że nasze podziały na życie i śmierć są arbitralne i nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Życie i śmierć wzajemnie się przenikają, zależą od siebie, a granice między nimi są płynne.
Podróżowanie jest więc ucieczką ze świata, którego nie lubimy do świata, którego za chwilę lubić nie będziemy, bo stanie się komercyjnym lunaparkiem. Jak już wszystko zamienimy w turystyczne lunaparki, gdzie wtedy pojedziemy?
Spokój umysłu jest akceptacją tego, co jest. Bez żadnych warunków. Bez własnego widzimisię, bez lubię – nie lubię, bez ładne – brzydkie, dobre – złe. Nie potrzebuję niczego, żeby już teraz mieć spokojny umysł.
Może więc czas zatrzymać się nad tym i spojrzeć uczciwie na ten kolejny przymus w naszym życiu. Może warto zrobić coś innego niż poddawać się tej masowej fali wyjazdów za wszelką cenę. Może watro, jakkolwiek wydaje się to być szalone i niemożliwe zacząć dostrzegać coś, co warto chronić i pielęgnować w najbliższej okolicy. Powoli odkrywać i na nowo uczyć się własnego miejsca: starych drzew, zdziczałych parków, zapomnianych stawów, czy rowów przy drogach. Odkryć własnych sąsiadów, a w końcu także przyjrzeć się na spokojnie sobie.
Przypomnij sobie jak często się zmagasz, walczysz o coś, starasz się, zmuszasz, masz wątpliwości, nie możesz się zdecydować, nie godzisz się na coś. Może wtedy warto pójść do lasu albo usiąść nad potokiem albo poobserwować chmury i odkryć, że niezależnie od naszego widzimisię, świat jest dokładnie taki, jaki jest. Las żyje tak, że każdy ma w nim swoje miejsce i jest potrzebny (żywy czy martwy – dla całości nie jest to takie ważne), woda płynie jedynym możliwym korytem w każdym swoim „teraz” bez żadnych wątpliwości, a chmury pojawiają się, są, a później znikają, bez żalu i lęku.
Jest źle. Klimat się ociepla, gatunki wymierają, lasy padają pod naporem wielkich korporacji, rzeki są regulowane, oceany stają się martwymi pustyniami, oddychamy coraz bardziej zatrutym powietrzem, jemy zatrute jedzenie i zasypujemy siebie i cały świat górą śmieci.
Utraciliśmy raj. Pozostała tęsknota. Dlatego, jakkolwiek może to brzmieć smutno i tragicznie, wybetonowany świat obecnie jest naszym naturalnym środowiskiem, choć nie za bardzo się do niego nadajemy.
Bo trzeba to bardzo wyraźnie powiedzieć: nie posiadamy własnego ciała, tak samo jak nie posiadamy przyrody. JESTEŚMY swoim ciałem. JESTEŚMY przyrodą.
Świadome bycie z naturą, to akt włączenia siebie w szerszą perspektywę, w której rezygnacja z kontroli staje się podstawą spokojnego umysłu.
Bo tak naprawdę jesteśmy podobni do tego górskiego potoku, który płynie tak jak płynie, wybierając jedyną drogę bez żadnych wątpliwości. Jesteśmy jak ten dąb - wypuszczający gałązkę dokładnie w tym kierunku i o tym czasie, w którym to robi - bez żadnych wątpliwości. I robiąc to, co robimy, nie musimy też zastanawiać się, czy będzie to zgodne z interesem przyrody, bo zawsze jest zgodne, tak jak w przypadku potoku, wilka czy drzewa. Ale żeby tak rzeczywiście było, trzeba, żebyśmy rozstali się ze swoim oddzielonym, wolnym „ja” i zidentyfikowali się z nadrzędną całością. Tam dopiero otwiera się taka przestrzeń wolności, o której nasze małe „ja” śnić nawet nigdy nie mogło. To prawdziwa wolność od przymusu bycia wolnym...
W pewnym sensie sami wpakowaliśmy się w cywilizacyjną pułapkę. Wierzymy, że rozwój materialny zapewni nam szczęście, choć to właśnie ten rozwój odpowiedzialny jest za to, że coraz trudniej jest nam osiągnąć ten stan. To prawdziwa ślepa uliczka. Jak się z niej wydostać?
Bowiem szczęścia i spokoju umysłu nie można po prostu osiągnąć. To nie jest coś, co możemy mieć, gdy coś się spełni. Jeżeli tak myślimy, to zawsze będziemy skazywać się na niespełnienie. Szczęście nie zależy od niczego. Prawdziwe szczęście i spokój umysłu, to nasz naturalny stan, niezależny od zewnętrznych warunków. Nawet od zdrowia i posiadania kogoś bliskiego, nie wspominając już pieniędzy. W związku z tym nawet nie warto o nim mówić, czy zastanawiać się nad nim.
Właśnie podróżowanie jest jednym z najlepszych sposobów uzyskania tych szczególnych przeżyć. Tak czy owak większość z nas idzie tutaj na daleko idący kompromis, bo wprawdzie np. wypuszczamy się do Afryki, ale spędzamy tam czas w turystycznych gettach nazywanych enigmatycznie kurortami by ostatecznie poczuć się jak u siebie w domu (choć gdzie indziej): śpimy w wygodnym łóżku, jemy głównie to, co we własnym kraju oraz wylegujemy się na plaży, która jest niemal taka sama jak nad naszym morzem. Tak oto możemy pochwalić się, że odbyliśmy egzotyczną podróż, choć ta egzotyka oglądana była przez szybę autokaru z klimatyzacją.
A może zamiast do psychoterapeuty, pójść do lasu i tam odkrywać pokrewieństwo, współzależność i bliskość z innymi formami życia. Bo w rodzinie, w której każdy ma swoje miejsce nie trzeba udowadniać, że ktoś jest lepszy, a ktoś inny gorszy.
Zysk, przyjemność, komfort, luksus, to wszystko wygrywa z odroczonymi konsekwencjami pod postacią zatrutego powietrza, gleby, wody, efektu cieplarnianego, ginących gatunków i ostatnich dzikich miejsc. Dlatego też wydaje się, że jeżeli chcemy ograniczyć te niekorzystne zjawiska, to jednocześnie musimy skłonić ludzi do częściowej przynajmniej rezygnacji z zysku, przyjemności, komfortu i luksusu. Jak to zrobić? Czy to w ogóle jest możliwe? Póki co widzimy, że nie za bardzo się to udaje. Dlatego też ekolodzy i ruch ekologiczny ciągle są na marginesie życia społecznego, traktowani jak oszołomy lub niegroźni dziwacy.
Ciągle nam ta przyroda jakoś przeszkadza. A to szkodniki w leśnictwie czy rolnictwie, a to jakieś wirusy czy bakterie, a to wilki, które zagryzają zwierzęta gospodarskie, a to wreszcie ekolodzy, którzy w imieniu przyrody przeciwstawiają się jakimś naszym zamierzeniom. Drogowcy, specjaliści od infrastruktury hydrotechnicznej czy ludzie związani z lobby narciarskim pewnie marzą o takim świecie, w którym nie byłoby tych okropnych ekologów, w którym mogliby ulepszyć, wybetonować, zmodernizować to, co dzikie i stworzyć w końcu świat wygodny, bezpieczny, przyjemny i ładny. I stałoby się tak niechybnie, gdyby nie wielu „szaleńców”, „pięknoduchów”, „oszołomów” i „zapaleńców”, którzy na to nie pozwalają.
Mniej więcej dwieście, trzysta lat temu rozpoczął się szybki rozwój technologiczny. W XX w. proces ten nabrał dodatkowo gwałtownego przyspieszenia. I co? No tak, trudno zaprzeczyć temu, że żyje się nam wygodniej i lepiej. Średnia długość życia się wydłużyła, zwalczyliśmy wiele chorób, możemy rozkoszować się materialnym dobrobytem. A jednak... pod tą fasadą widać, jak gwałtownie spada bioróżnorodność, wokół nas, w powietrzu, glebie i wodzie jest mnóstwo trucizn, zasypujemy się górą śmieci, niepokojąco zmienia się klimat, a my stajemy się coraz bardziej uzależnieni od różnych poprawiaczy nastroju. Jesteśmy depresyjni lub neurotyczni lub po prostu nieszczęśliwi, bo mimo, że mamy sporo, to ciągle wydaje się nam, że za mało albo że inni mają jeszcze więcej niż my.
Oto cała sztuka: nie wiedzieć i mieć pewność! Oto cała sztuka: nie robić nic i działać! Oto cała sztuka: poddawać się i mieć siłę! Oto cała sztuka: umierać i żyć! Dokładnie tak jak przyroda. Jest, która jest.
Za oknem świeci słońce. Obdarza swym światłem i ciepłem wszystkich. I tych dobrych i tych złych. A może po prostu świeci nie stawiając żadnych warunków. Życiodajny deszcz też pada i na tych i na tamtych. Idąc do lasu widzimy, że nie ma tam organizmów szkodliwych i pożytecznych, że z perspektywy całości nikt nie jest niczyim wrogiem.
Jeżeli mówimy tutaj, że chronimy proces, jako manifestację całości, to najlepszą strategią jest ograniczenie, a nawet zaniechanie jakichkolwiek działań, po to, by bez naszej ingerencji zdarzyło się to, co ma się zdarzyć, żeby lasy, góry, torfowiska, rzeki i relacje między różnymi elementami świata były takie, jak chce tego naturalny proces. Jak widać w tym podejściu obecne jest zaufanie i pokora wobec czegoś, co nas przerasta, jest od nas większe.
Zatem, jeżeli mówimy, że czeka nas świetlana przyszłość, bo technika coś wymyśli, to już się boję. Co też to znowu będzie?